Inglustad Frid - Saga Wiatr Nadziei 24 - Bratnie Dusze.pdf

(705 KB) Pobierz
538265854 UNPDF
FRID INGLUSTAD
BRATNIE DUSZE
1
Kristiania, jesień 1908 roku
Elise wyjrzała przez okno. Porywisty wiatr nareszcie ucichł. Jeśli tylko bryg „Fanny"
poradzi sobie z niepogodą, z pewnością już niedługo zawinie do portu. W każdym razie za kilka
dni. Może sztorm opóźni ich powrót, ale przecież nie wolno jej myśleć inaczej. Na pewno sobie
poradzą. Innej sytuacji nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić.
Wysłała nową kartę pocztową do Asle Diriksa. Napisała mu, że zaaranżowała jego
spotkanie z Othilie, i pytała, czy mógłby się z nią spotkać przed przychodnią w najbliższy piątek
po południu o godzinie siódmej. Ten dzień właśnie nadszedł. Obawiała się tego spotkania, nie
wiedziała, jak on zareaguje na wygląd Othilie, jej brudną izdebkę i smutną okolicę.
Tym razem powiedziała chłopcom, o co chodzi. Nie lubiła tej podejrzliwości Kristiana.
Nie powiedziała jednak wszystkiego, tylko wytłumaczyła im, że pewien młody student
chce napisać o warunkach życia na Lakkegata i prosi ją o pomoc, ponieważ ona dobrze zna tę
okolicę. Peder po raz pierwszy darował sobie zadawanie pytań. On i Evert byli tak zajęci
rysowaniem automobilu, że nie mieli czasu, by uważnie jej wysłuchać. Kristian natomiast chciał
się dowiedzieć, dlaczego ten student będzie pisał o sytuacji na Lakkegata. Elise wytłumaczyła
mu to tak dokładnie, jak się dało bez nadmiernego wdawania się w szczegóły. Zwróciła uwagę
na biedę i pijaństwo, nie mówiąc zbyt wiele o ulicznych dziewczynach, ale miała wrażenie, że
zrozumiał.
Drżąc z zimna, przeszła boso po zimnej podłodze i pospieszyła do kuchni, żeby napalić w
piecu, zanim chłopcy się przebudzą.
Asle Diriks przyszedł punktualnie. Elise wolałaby, żeby był ubrany bardziej dyskretnie.
Nietrudno było się domyślić, z jakiej dzielnicy pochodził, wszyscy będą się zastanawiać, co on
ma wspólnego z Othilie. Na szczęście było na tyle wcześnie, że na ulicy panował spokój.
Dziewczęta jeszcze nie stały w bramach. Żadna nie wyglądała też przez okno i nie próbowała
zwabić do siebie mężczyzn. Ich działalność nie rozpoczynała się przed zapadnięciem zmroku.
Uchylił kapelusz i grzecznie się z nią przywitał, dziękując jej za to, że zgodziła się mu
pomóc.
- Łączy nas wspólny interes, panie Diriks. Ja również chcę pomóc tym nieszczęśliwym
ludziom. Jedyna osoba, którą znam i która patrzy na sprawę z perspektywy tych dziewcząt, to
Olafia Johannisdatter. Słyszał pan o niej?
Mężczyzna zaprzeczył ruchem głowy.
Elise opowiedziała mu wszystko, co wiedziała o tej córce islandzkiego pastora.
- Zabiera te dziewczyny do siebie do domu i oddaje własne łóżko tym, które się mają
najgorzej, podczas gdy sama śpi na podłodze. Daje im jedzenie, chore wysyła na szósty oddział
szpitala Ullevål i robi wszystko co w jej mocy, żeby zabrać je z ulicy. Niektóre udało jej się też
nawrócić i zaangażować do chrześcijańskiej posługi.
Asle Diriks pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Czy potrafi pani zrozumieć, co ją skłoniło do przyjazdu do Kristianii? Poświęcić dobre
życie córki pastora, by mieszkać z brudnymi, cuchnącymi dziewczętami cierpiącymi na choroby
weneryczne?
Elise zatrzymała się i mierzyła go wzrokiem przez chwilę. - Jeśli patrzy pan na nie w ten
sposób, to nie wydaje mi się, żeby pana wizyta u Othilie miała jakiś sens.
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Czy nie taka jest prawda?
- Owszem, ale w pana głosie daje się wyczuć pogardę. Myślałam, że powie pan o nich, że
są nieszczęśliwe. One nie stały się brudne, cuchnące i chore dlatego, że tego chciały, tylko
dlatego, że społeczeństwo je takimi uczyniło. Władze, zamiast dać im jakąś inną pracę bądź
wsparcie finansowe, dopóki nie znajdą zatrudnienia, przyczyniły się do tego, że dziewczęta stały
się tym, czym są.
Wyglądał na zawstydzonego.
- Przepraszam, pani Ringstad. Z pewnością muszę się jeszcze wiele nauczyć.
- Tak, to prawda. Przede wszystkim musi się pan nauczyć patrzeć na nie z szacunkiem i
współczuciem. Dopóki nie będzie pan tego umiał, nie może pan o nich pisać.
- Obiecałem pani, że nie napiszę o nich w sposób osądzający albo uwłaczający ich
godności. Proponuję, by przeczytała pani mój artykuł, zanim ukaże się w druku.
- Dziękuję, chętnie do zrobię.
- Dlaczego sama pani o tym nie napisze?
- Już to zrobiłam i wywołało to falę oburzenia. Doradzono mi, bym pisała pod
pseudonimem, a i tak wiele osób starało się dociec, kto się pod nim kryje. Gdyby wyszło na jaw,
że to kobieta i że była ona prządką w Graah, jeszcze bardziej zmniejszyłoby to szansę na
poważne potraktowanie tego, co napisałam. Poza tym kierownik przędzalni, który teraz jest
moim szwagrem, wściekłby się jeszcze bardziej. Nie zamierzam przestać o tym pisać, ale
wydawnictwo poprosiło mnie, żebym ostrożnie posuwała się naprzód. Myślę, że artykuł
napisany przez młodego studenta pochodzącego z mieszczańskiej rodziny zostanie przyjęty w
inny sposób.
- Może zostanę posądzony o zakochanie się w jednej z tych ulicznic? - Uśmiechnął się,
ale można było dosłyszeć nutę niepokoju w jego głosie.
- Musi się pan z tym liczyć. Musi pan umieć znieść krytykę, oskarżenia i obwinianie, w
przeciwnym razie może pan dać sobie spokój z pisaniem na ten temat.
- Jest pani doprawdy surowa, pani Ringstad. Nie niepokoi się pani o mnie?
- Nie, wydaje mi się, że ma pan szczere intencje, że chce pan znosić podziały w
społeczeństwie.
- Ma pani rację. Tego właśnie sobie życzę. Tylko że taka sytuacja zdarza mi się po raz
pierwszy. Łatwiej jest mówić, niż działać.
Uśmiechnęła się.
- Niech pan to potraktuje jako swoisty egzamin.
Kiedy trafili pod adres Othilie, Elise wprowadziła go przez bramę.
- Boże Drogi! - wykrzyknął, kiedy znaleźli się w połowie schodów. - Czy w tych
kamienicach zawsze tak cuchnie?
- Tak, to odór z ustępów.
Zauważyła, że Diriks miał ochotę zatkać nos, ale nie odważył się ze strachu, że zostanie
przez nią wyśmiany.
To się źle skończy, pomyślała. Powinna była go lepiej przygotować na to, co zobaczy.
Othilie otworzyła, jak tylko zapukali. Elise nie miała okazji, żeby poinformować ją kiedy
przyjdą, i bała się, że zjawili się nie w porę.
Oczy musiały przyzwyczaić się do ciemności, która panowała w obskurnej izdebce.
Othilie najwyraźniej spała przed ich przyjściem i gwałtownie zerwała się z łóżka. Ubranie, które
miała na sobie było pogniecione, a w pokoju unosił się brzydki zapach. Najprawdopodobniej
nigdy tu nie wietrzono. Elise wiedziała, że wiele dziewcząt, które pochodziły ze wsi, zabijały
okna gwoździami, żeby zapobiec przeciągom. Najwyraźniej bardziej obawiały się gośćca niż
zgniłego powietrza.
Othilie postawiła zapaloną świeczkę na stoliczku. Ledwo znalazło się tam dla niej
miejsce pośród całego bałaganu.
- Othilie, poznaj pana Asle Diriksa, młodego pisarza, o którym ci opowiadałam. Myślisz,
że znalazłabyś trochę czasu, żeby odpowiedzieć mu na kilka pytań?
Othilie spojrzała w kierunku okna, które było zaklejone gazetą.
- Czy zrobiło się już ciemno?
- Nie, jeszcze nie.
- Co on chce wiedzieć?
Asle Diriks wyciągnął bloczek i ołówek z kieszeni płaszcza, rozejrzał się za miejscem, na
którym mógłby usiąść i w końcu usiadł koło niej na brzegu łóżka.
- Chciałbym się tylko dowiedzieć, skąd pochodzisz, czy twoi rodzice żyją i dlaczego
wylądowałaś tu, na Lakkegata.
- Pochodzę z Odarn, moi rodzice nie żyją i przyjechałam do Kristianii, żeby pracować w
jednej z fabryk.
- Nie udało ci się znaleźć pracy? Othilie pokręciła głową.
- Wszędzie się pytałam, ale oni nie potrzebowali dodatkowych pracowników. Przez
chwilę mieszkałam u koleżanki z tej samej wioski, ale jak mi zabrakło pieniędzy na jedzenie, to
ona powiedziała, że już nie chce ze mną mieszkać. Wtedy się przeprowadziłam do innej. Nie
wiedziałam, czym ona się zajmuje. W nocy obudziły mnie jakieś dziwne odgłosy. To był środek
lata, więc nie miała zaklejonego okna. Wtedy odkryłam, że w jej łóżku leży nagi mężczyzna. Już
miałam zacząć krzyczeć, ale zrozumiałam, że ona mu na to pozwala. Robili to pół nocy i ona do-
stawała dwie korony za każdym razem. Następnego dnia ona mi pokazała pieniądze, które
dostała, i powiedziała, że ja mogę robić to samo. Była w porządku, kupiła jedzenie, i dla siebie, i
dla mnie. I jeszcze powiedziała, że to nic złego, że mogę po prostu zamknąć oczy i myśleć o
czymś innym. Wcale nie miałam na to ochoty, ale nie wiedziałam, co mam robić. Więc się
zgodziłam. Spojrzała na Elise.
- Mówiłam ci, jak to było za pierwszym razem. Elise kiwnęła twierdząco głową.
- Mówiłaś, że był sadystą. Że bolało i krzyczałaś. Wtedy on parsknął śmiechem i chciał
zrobić to jeszcze raz.
Othilie przytaknęła.
Asle Diriks zapisywał stronę za stroną w swoim małym notesie. Kiedy skończył pisać,
spojrzał na Othilie.
- Czy nie mogłaś znowu spróbować zapytać o pracę w jednej z fabryk? Przecież mogło
się zdarzyć, że jakaś posada się zwolniła w międzyczasie?
Othilie posłała mu szydercze spojrzenie.
- Myślisz, że dyrektor albo kierownik produkcji zatrudniłby dziewczynę, która wygląda
tak jak ja?
- Jak się umyjesz, założysz czyste ubrania i uczeszesz włosy, nikt się chyba nie domyśli,
czym się zajmowałaś.
Othilie prychnęła.
- Oni się dopytują i drążą, a wcale nie jest łatwo skłamać wielkiemu panu prosto w twarz.
Byłam w szpitalu na Ullevål, więc o tym by się na pewno dowiedzieli. Poza tym zepsuły mi się
zęby. Nie, chyba muszę zostać tu, gdzie jestem, ale cieszę się, że chcecie pomóc innym, które
przyjdą tu po mnie. Takie życie nie jest dla normalnych dziewczyn.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin