Bunch Chris Cole Allan - Sten08. Koniec imperium.txt

(912 KB) Pobierz
Allan Cole & Chris Bunch

Koniec Imperium

Cykl: Sten tom 8
(Empire�s End)
Przek�ad: Rados�aw Kot
Data wydania oryginalnego 1993
Data wydania polskiego 1996
Dla wszystkich kt�rzy tam byli
�gdy �mier� wkrad�a si� w szeregi�
Rozdzia� 1
Niedobitki imperialnej floty desantowej umyka�y przez mroczn� pustk� mi�dzy 
gromadami gwiezdnymi. Grupa sk�ada�a si� z jednego nosiciela my�liwc�w, dw�ch 
ci�kich 
kr��ownik�w i jednego lekkiego oraz przypisanej im flotylli niszczycieli z 
emiterami 
ekran�w. Po�rodku formacji chroni�y si� jednostki pomocnicze i transportowce 
wioz�ce 
zdziesi�tkowane walk� resztki Pierwszej Imperialnej Dywizji Gwardii.
Szyk zamyka� pot�ny pancernik �Victory�, stanowi�cy do niedawna tyln� os�on� 
zgrupowania.
Na jego mostku Sten wpatrywa� si� w ekran przedstawiaj�cy po�o�enie floty, ale 
nie 
dostrzega� ani jasnych p�l oznaczaj�cych rozci�gaj�ce si� �z przodu� Imperium, 
ani symboli 
opisuj�cych �ty�y�, gdzie mala�a ogarni�ta anarchi� Gromada Altaic.
Jeszcze dwa dni temu Sten p�awi� si� w splendorze nale�nym ambasadorowi 
pe�nomocnemu i osobistemu wys�annikowi Wiecznego Imperatora. Admira�. Posiadacz 
niezliczonych odznacze�, praktycznie wszystkich, od Krzy�a Galaktycznego w d�, 
��cznie z 
tytu�em Granda Domu Imperatorskiego. Jednym s�owem bohater.
A obecnie...
Zdrajca. Renegat. No tak, i jeszcze morderca.
Gdzie� po�r�d widniej�cych na ekranie symboli kry� si� r�wnie� ten, kt�ry 
oznacza� 
coraz odleglejszy wrak imperialnego pancernika �Caligula� ze zw�okami admira�a 
Masona i 
ponad trzech tysi�cy lojalnych marynarzy. Sten zabi� ich, poniewa� 
podporz�dkowali si� 
rozkazowi, wydanemu osobi�cie przez Wiecznego Imperatora, kt�ry poleca� 
ca�kowite 
zniszczenie sto�ecznej planety Gromady Altaic. A by�o to naprawd� ca�kowite 
zniszczenie, 
gdy� u�yto wymiatacza planet.
Szefie, co� mi przysz�o do g�owy.
Sten ockn�� si� z zamy�lenia i spojrza� na Alexa Kilgoura. Alex by� jego 
najbli�szym 
przyjacielem i towarzyszem broni. Ten kr�py m�czyzna, pochodz�cy z planety o 
ci��eniu 
znacznie wi�kszym od ziemskiego, o �mierci i zniszczeniu wiedzia� zapewne 
jeszcze wi�cej 
ni� Sten.
- GA.
Ta cz�� umys�u Stena, kt�ra zawsze wy��cza�a si� podczas walki, by nie 
przyjmowa� 
do wiadomo�ci wrzask�w i j�k�w, obecnie uzna�a za zabawne, �e obaj u�ywaj� wci�� 
tego 
samego slangu, jaki przyswoili sobie dawno temu, w czasach s�u�by w Sekcji 
Modliszki. By� 
to oddzia� wype�niaj�cy najbardziej utajnione i wymagaj�ce szczeg�lnej dyskrecji 
zadania, 
zlecane przez samego Imperatora. GA, czyli �go ahead�, znaczy�o: �mia�o atakuj, 
nie 
przejmuj si�, �e wyjm� ci� spod prawa, twoje �ycie nale�y do Imperatora, i tak 
dalej.
- Zak�adam, �e nie masz zbytniego do�wiadczenia jako wyrzutek spo�ecze�stwa, 
ostatecznie ca�e dotychczasowe �ycie p�dzi�e� przera�aj�co bogobojnie. Mo�esz 
wi�c nie 
wiedzie�, i� typy w rodzaju Robbiego Roya* [* Rob Roy - ludowy bohater szkocki.] 
nie 
zwyk�y marudzi�. Przystan�� taki, by pow�cha� kwiatki i ju� dynda� na ga��zi.
- Dzi�ki, panie Kilgour. Doceniam trosk�.
- Spokojnie, ch�opcze. Zawsze mo�esz na mnie liczy�. Chyba, �e si�dziesz w k�cie 
i 
zaczniesz p�aka�.
Sten odwr�ci� si� od ekranu. Na mostku czeka�a pe�na zmiana wachty, najlepsi 
spo�r�d jego d�ugoletnich wsp�pracownik�w. Same pagony niewiele m�wi�y o ich 
randze i 
umiej�tno�ciach; bardziej ni� oficerami w s�u�bie imperialnej, byli 
funkcjonariuszami 
osobistej agencji wywiadowczej Stena.
Dwudziestu trzech Gurkh�w, nepalskich najemnik�w s�ynnych z tego, �e s�u�yli 
jedynie w osobistej stra�y Imperatora. Ci jednak zg�osili si� na ochotnika do 
specjalnego 
zadania: mieli strzec �ycia swego by�ego dow�dcy, Stena.
Otho i sze�ciu innych Bhor�w. Przysadziste i kud�ate monstra z d�ugimi brodami, 
��tymi k�ami i r�kami do ziemi. Najwi�ksz� rado�� sprawia�o im rozdzieranie 
wroga go�ymi 
d�o�mi na p�, chyba �e mogli zak��ci� sw� dzia�alno�ci� jego bilans handlowy i 
zrujnowa� 
system monetarny. Bior�c pod uwag� ich merkantylne talenty, wychodzi�o na to 
samo. 
Uwielbiali te� poezj�, szczeg�lnie gustuj�c w d�ugich i rozbudowanych sagach. Na 
�Victory� 
by�a ich jeszcze z setka.
No i osoba nimi dowodz�ca: Sind. Kobieta z gatunku homo, wy�mienity snajper. 
Wywodzi�a si� z upad�ej ju� wojowniczej kultury, w kt�rej naczelnym wzorem by� 
przetworzony mit rycerski. Powa�any dow�dca liniowy.
Do tego pi�kna dziewczyna. Przyjaci�ka i kochanka Stena.
Ale do�� liczenia �ebk�w, pomy�la� Sten. Kilgour ma racj�: wilk, kt�ry po�o�y 
si� na 
s�oneczku, by pos�ucha� brz�czenia pszcz�ek, ma przed sob� przysz�o�� wy��cznie 
jako 
gustowny dywanik przed kominkiem.
- Oficer uzbrojenia?
- Sir? - M�oda kobieta ju� czeka�a.
Sten przypomnia� sobie imi� pani porucznik: Renzi.
- Zwo�aj swoich. Kapitanie Freston - by� to oficer ��czno�ci, kt�ry od dawna 
s�u�y� 
pod jego rozkazami - chc�... Cholera. Cofnij.
Sten przypomnia� sobie, co mia� powiedzie�.
- Wy oboje. I ka�dy zainteresowany. S�uchajcie. Zasz�y pewne zmiany. Dopiero co 
wypowiedzia�em wojn� Imperatorowi. To mnie czyni zdrajc�. Nikt nie musi 
wykonywa� 
moich rozkaz�w. Nikt, kto postanowi pozosta� wierny z�o�onej przysi�dze, nie 
dozna 
krzywdy. B�dziemy musieli...
J�k syreny przerwa� mu wp� s�owa. Pani oficer zarz�dzi�a wykonanie pierwszego 
rozkazu Stena.
To by�a jedna odpowied�.
Chwil� potem us�ysza� drug�.
- Przepraszam, sir, ale chyba by�y jakie� zak��cenia na ��czach - odezwa� si� 
Freston. - 
Zgubi�em si�. Jakie mam rozkazy?
Sten uni�s� d�o�, polecaj�c oficerowi zaczeka�.
- Najpierw systemy uzbrojenia. Pe�na gotowo�� wyrzutni pocisk�w Kali i Goblin. 
Kt�ry� z naszych imperialnych przyjaci� mo�e zechcie� zapolowa� na 
odszczepie�ca. Poza 
tym �Caligula� mia� cztery niszczyciele eskorty. Gdyby jakakolwiek jednostka 
zacz�a nas 
atakowa�, odpali� Goblina i zdetonowa� go w bezpiecznej odleg�o�ci od celu jako 
ostrze�enie.
- A je�li nie zawr�ci?
Sten zawaha� si�.
- Wtedy meldowa�. �aden pocisk Kali nie mo�e zosta� odpalony bez mojego rozkazu. 
Prowadz�cym b�d� albo ja, albo pan Kilgour.
Przeciwokr�towe pociski typu Kali wyposa�one by�y w zdalne sterowanie.
- To nie...
- To rozkaz. Wykona�.
- Ta�est.
- Komandorze Freston, prosz� o bezpieczne ��cze z genera�em Sarsfieldem. Jest na 
kt�rym� transportowcu. - Sarsfield by� dow�dc� oddzia��w gwardii, rang� lokowa� 
si� zaraz 
po Stenie. Freston musn�� kontrolki.
- I jeszcze jedno - doda� Sten. - Sko�czy� pan Akademi� Marynarki?
Tak, sir.
- Czy ma pan na sumieniu co�, co kala�oby wizerunek wzorowego kapitana? Jakie� 
grzechy przesz�o�ci? Staranowanie jachtu admira�a? Polerowanie dzia� karbolem? 
P�dzenie 
bimbru? Krytykanctwo? Sodomia?
- Nie, sir.
- �wietnie. Powiadaj�, �e prawdziwy pirat awansu doczekuje szybciej ni� 
stryczka. 
�Victory� jest teraz tw�j.
- Tak jest.
- I nie dzi�kuj. W praktyce znaczy to tyle, �e w razie czego b�dziesz nast�pny w 
kolejce, zaraz po Kilgourze. A w�a�nie, panie Kilgour?
- Tak?
- Wszyscy wolni od wachty do g��wnego hangaru.
- Tak jest.
W�wczas dopiero Sten zauwa�y�, i� Alex wyjmuje r�k� zza plec�w. Wygl�da�o to 
tak, 
jakby w�a�nie masowa� star� ran�, otrzyman� niegdy� w caudal vertebra, jednak w 
rzeczywisto�ci pie�ci� palcami kolb� ukrytego pod pasem miniaturowego pistoletu, 
takiego z 
eksploduj�cymi pociskami z antymaterii. Wola� nie ryzykowa�: wierno�� wobec 
Imperatora 
got�w by� akceptowa� jako poj�cie abstrakcyjne, jednak gdyby kto� spr�bowa� 
wype�ni� 
�lubowanie �obrony Imperium i jego �ywotnych interes�w a� do ostatniej kropli 
krwi�, 
w�wczas ch�tnie przyczyni�by historii m�czennik�w. I ca�kiem szczerze 
wychwala�by potem 
ich lojalno�� i po�wi�cenie.
Ekran poja�nia�. Sarsfield.
- Orientuje si� pan w sytuacji, generale?
- Owszem.
- To dobrze. W �wietle ostatnich wydarze� jest pan obecnie najwy�szym stopniem 
oficerem tej floty. Sugeruj�, by do chwili otrzymania z dow�dztwa innych 
rozkaz�w pod��a� 
pan obecnym kursem ku najbli�szym imperialnym �wiatom. Odradzam te�, i przykro 
mi, �e 
musz� to powiedzie�, pr�by przeszkodzenia �Victory� w obraniu w�asnego kursu. 
Przeciwstawimy si� im wszelkimi �rodkami. Niemniej, je�li moja instrukcja 
zostanie przyj�ta, 
�adna z pa�skich jednostek nie znajdzie si� w niebezpiecze�stwie.
Stary �o�nierz skrzywi� si� dziwnie i zaczerpn�� g��boko powietrza jakby chcia� 
co� 
powiedzie�. Potem si� rozmy�li�.
- Sugestia przyj�ta.
- To tyle. Koniec.
Ekran pociemnia�. Sten zastanowi� si�, c� takiego Sarsfield zamierza� doda�. �e 
�aden z jego statk�w nie dysponuje nawet �wierci� si�y ognia pancernika 
�Victory�? �e ich 
za�ogi nie sk�adaj� si� z samob�jc�w? A mo�e (tutaj Sten przekl�� si� w duchu za 
niepoprawny romantyzm) chcia� �yczy� szcz�cia? Mniejsza z tym.
- Jamedar Lalbahadur?
- Sah!
- Zwo�aj ludzi. Chc� mie� ich blisko.
- Sah!
- Kapitanie Sind, co z twoimi?
- Ju� przy broni - odpar�a Sind.
- Komandorze, pardon, kapitanie Freston, prosz� przygotowa� szalup� kapita�sk� 
do 
wystrzelenia. Potem zorganizujemy gdzie� now�. - Ciekawe, pomy�la� Sten, jak 
niewiele 
trzeba, aby tak mi�a marynarce dyscyplina straci�a na znaczeniu.
- Tak jest.
- Panie Kilgour? Mo�e powinni�my jak ci antyczni wojacy wyrysowa� na pod�odze 
szabl� lini� i sprawdzi�, kto ma ochot� broni� fortu Alamo?
- Z mi�� ch�ci� - odpar� Alex po kr�tkim wahaniu - ale wa�niejsza jest chyba 
sprawa 
bezpiecze�stwa. Najlepiej zrobi�, je�li...
- O Chryste!
Sten nie mia� poj�cia, sk�d u Alexa te opory, przypomnia� sobie jednak co� o 
wiele 
istotniejszego, te� zreszt� zwi�zanego ze sprawami bezpiecze�stwa. Mia� przecie� 
jeszcze 
dwie karty, dwa atuty mo�na powiedzie�, pod warunkiem, �e nadal by�y co� warte. 
Rozpi�� 
bluz� munduru i wyci�gn�� ma�� sakiewk�, kt�r� nosi� zawieszon� na szyi. Wyj�� z 
niej dwa 
p�askie kawa�ki plastiku.
- Wszyscy stan gotowo�ci - rozkaza� i szybko skierowa� si� przez mo...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin