Cheek Mavis - Janice Centle i seks.pdf

(1587 KB) Pobierz
276318705 UNPDF
Mavis Cheek
JANICE CENTLE I SEKS
P RZEKŁAD K ATARZYNA K ARŁOWSKA
276318705.002.png
Podziękowania
Nieskończone wyrazy wdzięczności dla Kate Jones i Henry’ego Dunowa, moich cichych
portów.
276318705.003.png
Dla Freda i Fountaina Ujrzysz potem wzgórze o nazwie Nie MówFałszywegoSwiadectwa,
Liście drzew to monety i wiele innych opłat. Strzeż się zrywać cokolwiek, jeśli-ć zbawienie miłe!
William Langland. Widzenie o Piotrze Oraczu*
* Wszystkie przypisy zamieszczone zostały na końcu książki.
276318705.004.png
Rozdział pierwszy
Morgan P. Pfeiffer, w światku nowojorskich wydawców zwany Midasem, mógł się
pochwalić posturą: jego bardzo duże i bardzo puste biurko wydawało się przy nim maciupeńkie.
W rzeczy samej całe pomieszczenie zdawało się mu podporządkowane. Rohanne Bulbecker,
smukła jak trzcinka, urodziwa jak lilia, młodzieńcza jak nimfa i twarda jak bardzo stary but,
patrzyła mu prosto w twarz, mimo że Pfeiffer siedział, a ona stała. Wionęło od niej ambicją.
– Pani Pfeiffer, świętej pamięci, przepadała za powieściami Janice Gentle. Zna pani dzieła
Janice Gentle, panno Bulbecker?
– Naturalnie – odparła węzłowato. – To autorka romansów.
– Nie inaczej.
– I nieźle się sprzedaje.
– Sprzedaje się wprost bajecznie. To bestsellery par e. xcellence. Rohanne nawet nie
mrugnęła, słysząc to katowanie francuskich zgłosek.
– Co do tego nie ma wątpliwości. – I w tym momencie coś jej zaświtało. – Zamierza pan
złożyć ofertę? Jestem przekonana, że za odpowiednio wysokie honorarium Gentle przejdzie do
pańskiego wydawnictwa.
Morgan Pfeiffer poprawił pozycję i w zadumie strzepnął popiół swojego cygara.
– Pani Pfeiffer dopatrzyła się jednej wady w książkach Janice Gentle. – Spojrzał na
oprawioną w ramki fotografię nieboszczki, która stała na jego biurku. Tym razem Rohanne nie
miała wątpliwości, że ten cichy odgłos to westchnienie. – Nie ma w nich seksu, panno Bulbecker.
Pani Pfeiffer była tym bardzo rozczarowana. Powiem to wprost: uważała, że bohaterowie nie
powinni... no tego... wzdragać się przed tym... hm... tym aktem.
– Święte słowa.
– Chciałbym wydać Janice Gentle. Bardzo. Chciałbym wystawić drukowany pomnik pamięci
Belindy Jane Pfeiffer.
Rohanne poczuła delikatne łaskotanie podniecenia gdzieś’ w okolicach pępka; nadusiła go z
całej siły dłońmi i przemówiła bardzo kategorycznym tonem:
– I chciałby pan, żebym ją pozyskała?
– Żeby ją pani skaptowała, tak chyba należy powiedzieć. Sentymenty na bok, ten biznes
wydaje się całkiem sensowny.
– Z pewnością – zgodziła się Rohanne Bulbecker, która zawsze lubiła odkładać sentymenty
na bok.
– Podobno inni próbowali ją namówić, ale bez powodzenia.
– Dlaczego? Dlaczego jest taka oporna?
Morgan P. Pfeiffer wzruszył ramionami w geście szczerej bezradności.
276318705.005.png
– Nie mam pojęcia.
– Co im mówiła?
– Nic im nie mówiła. Agentka wypowiadała się w jej imieniu.
– Agentka?
– Sylvia Perth.
Rohanne przez chwilę marszczyła czoło.
– Znam to nazwisko, ale nigdy się nie spotkałyśmy. Kogo ona reprezentuje?
– Wyłącznie Janice Gentle.
– Więc czemu Sylvia Perth odmówiła? Znowu wzruszył ramionami.
– Tu wyraźnie nie idzie o pieniądze. Nasza oferta była pokaźna. A z Janice Gentle nie
daliśmy rady porozmawiać bezpośrednio, bo ona stroni od ludzi. Nikt nie wie nawet, gdzie
mieszka. Może w Londynie, a może gdziekolwiek w Anglii. Może nawet w Szkocji... – To
ostatnie miejsce wymienił takim tonem, jakby należało go szukać w okolicy Marsa. – Sylvia
Perth trzyma rękę na wszystkim, a przy tym jest nieugięta. Mówi, że odpowiedzią zawsze będzie
„nie.
– A mnie się wydaje, że to jakiś blef. Jakby starała się podbić ofertę. Morgan Pfeiffer
potrząsnął głową.
– Wydaniu książki towarzyszyłyby, oprócz spodziewanych zysków, rozmaite inwestycje
marketingowe. Janice Gentle zostałaby bardzo bogatą kobietą.
– Jeśli tu nie idzie o pieniądze, to o co? Wzruszył ramionami.
– Wiem tylko tyle, ile mówi mi Sylvia Perth: Janice Gentle nie życzy sobie pisać o seksie...
Rohanne Bulbecker odpięła guzik żakietu w krzykliwej czerwieni, poprawiła kołnierzyk
nieskazitelnej bluzki, wsparła dłonie na biodrach i podała się do przodu na swym krześle. Każdy,
kto miał z nią kiedyś do czynienia, zrozumiałby już te gesty.
– Nie? – powtórzyła. – W takim razie ja będę musiała ją przekonać, nieprawdaż?
Rohanne Bulbecker wyszła na chłodne wiosenne powietrze. Niczego nie ceniła sobie
bardziej niż wyzwania – im trudniejsze, tym lepsze. Mówiąc metaforycznie, uniosła w górę swój
sztandar i pomaszerowała do własnego gabinetu, żeby się zastanowić.
Janice Gentle, tłumaczyła sobie w duchu, Janice Gentle i seks? Do roboty, Rohanne. Co to
dla ciebie?
276318705.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin