TRWANIE W JEZUSIE.doc

(28 KB) Pobierz
TRWANIE W JEZUSIE

TRWANIE  W  JEZUSIE.

 

Istnieje zdanie Jezusa, podane w Ewangelii św. Jana (15,4-8) pełne zachęty i prawdy: "Wytrwajcie we Mnie, a Ja (będę trwał) w was. Podobnie Jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy. Jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja Jestem krzewem winnym, a wy latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony Jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się Ją, i wrzuca do ognia i płonie”. Nasze opowiadanie może pomóc w pogłębieniu dzieciom tego zagadnienia.

 

Zbuntowana gałąź

Kasztanowiec rozpościerał swoją koronę nad częścią ogródka miejskiego. Stały tam dwie ławki i znajdowała się piaskownica dla dzieci.

 

Drzewo szczęśliwe, gdyż dawało siebie wszystkim

Drzewo szczodrze obdarowywało wszystkich swym cieniem, a jesienią smacznymi kasztanami, które radowały dzieci, ludzi bezdomnych i pewną rodzinę myszek. Żyły one pośród korzeni ogromnej magnolii rosnącej opodal. Wszyscy mieszkańcy miasta bardzo kochali drzewo. "To rzeczywiście piękne drzewo!", mawiali.

Babcie siadywały na ławce w cieniu drzewa i, robiąc swetry na drutach, mówiły: "Błogosławione to drzewo!". Dzieci wchodziły na nie, czepiając się szorstkiego pnia. Zakochani wypisywali swe imiona wraz z datą na jego korze: "Jan i Maria, 5 lipca 1980 r.”. Nie mówiąc już o ptakach. Na tym wielkim drzewie mieszkały trzy rodziny szczygłów, dwie rodziny turkawek, a nawet jedna sroka. Drzewo było naprawdę szczęśliwe. Czuło, że realizuje to, do czego zostało stworzone, gdyż drzewo jest po to, by dawać. Drzewo cieszy się, gdy zbiera się jego owoce. Jest szczęśliwe, mogąc służyć swym cieniem. Wreszcie poświęca siebie, aby stać się jakimś meblem, papierem lub kilkoma godzinami ciepła.

 

Zagniewany glos pewnej gałęzi

Jednak nie wszyscy w tych stronach podzielali radość drzewa. Gdyby ktoś dobrze nadstawił ucha, usłyszałby wśród pochwal skierowanych do drzewa również głosy złośliwego protestu: "Dość już! To niesprawiedliwe! Dla niego wszystko, a dla mnie nic!". Tak gderała jedna z gałęzi. Wspaniała gałąź, rosnąca w górze po prawej stronie, ze złością potrząsała liśćmi: "Drzewo, zawsze tylko drzewo! Ale to ja robię wszystko, noszę liście, noszę owoce w kłujących łupinach, dbam o dojrzewanie owoców kasztanowca. Gdybym mogła trochę odpocząć, liście opadają, zostaję ogołocona i wystawiona na zimno, i mróz, na podmuchy wiatru, na deszcz

i śnieg...". Gałąź była naprawdę wściekła. Ma próżno drzewo starało się ją udobruchać, zachęcało ją do cierpliwości i wyrozumiałości: "Jesteś bardzo ważna dla mnie, córko. Jesteś wspaniałą gałęzią, silną, pełną życia. Kocham cię

tak samo jak inne gałęzie. Pochwały skierowane do mnie, należą również do ciebie i wszystkich twoich sióstr. Czym byłbym bez was?". Ale gałąź trzeszczała uparcie i wykrzykiwała słowa, których lepiej nie powtarzać. Biedne drzewo było zmartwione. I miało rację.

 

Plan ucieczki

Zbuntowana gałąź obmyśliła plan ucieczki. Pójdzie sobie, oderwie się od drzewa i zacznie żyć samodzielnie. „Ja im pokażę! Sama urządzę się świetnie. W końcu, co mi daje drzewo? Dość już podmuchów wiatru i staruszek na ławkach!".

Pewnego marcowego dnia, wiatr kpiarz bawił się, kręcąc się wokół drzewa. Gałąź uznała, że nadeszła odpowiednia chwila. "Wietrze, potrzebuję pomocy", powiedziała, udając pokorę, która jej nie cechowała. "Jakiej? Wy, gałęzie, zazwyczaj nienawidzicie mnie i burz", zadmuchał wiatr. "Oderwij mnie od drzewa!", poprosiła gałąź. "Oszalałaś? Chcesz, bym zrujnował całe to piękne drzewo?". Wiatr był zaskoczony. "Nie zastanawiaj się! Oderwij mnie", nakazała zdecydowanie gałąź.

 

Lot ku wolności

"Jak sobie życzysz... Aleeee", zaświszczał wiatr. I zaczął wirować coraz szybciej wokół gałęzi i potrząsać nią z taką furią, że w końcu ze straszliwym trzaskiem gałąź oderwała się od pnia. "Hurra! Lecę!"- zawołała gałąź, porwana przez wiatr aż poza ogrodzenie ogrodu. "Wreszcie jestem wolna! Moje życie teraz się zaczyna!".

Gałąź śmiała się i cieszyła. Nawet łzy, które spływały po cichu z rany drzewa, nie wzruszyły jej. Porwana przez wiatr, który gwałtownie wiał ze wszystkich

sił, poleciała aż za rzekę i wylądowała na zielonym zboczu. "Teraz ja decyduję", pomyślała, układając się na trawie. "Spać będę tak długo, jak zechcę, będę robić, co mi się spodoba. Mię będę musiała być ciągle związana z brzydkim i chropowatym pniem.

 

Zbyt późno

Mrówka połaskotała ją, starała się więc usunąć ją tak, jak to robiła, gdy była częścią drzewa, ale nie udało jej się. Opanowało ją dziwne odrętwienie. Nie potrafiła dobrze oddychać. Po kilku godzinach liście zaczęły więdnąć. Soki,

które były jej życiem i które drzewo ciągle jej posyłało, zaczęły zanikać.

Z ogromnym lękiem zauważyła, że zaczyna schnąć. Pomyślała o drzewie i zrozumiała, że bez niego umrze. Ale było już za późno. Chciała zapłakać, ale nie mogła, gdyż była teraz tylko nieużyteczną, suchą gałęzią.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin