Historia terroryzmu.doc

(40 KB) Pobierz
Historia terroryzmu jest równie długa, jak historia polityki

Historia terroryzmu jest równie długa, jak historia polityki. Pojęcie terroryzmu stało się w ostatnich dziesięcioleciach szczególnie popularne, służąc – w wielu przypadkach jako swoista etykieta, za pomocą której określa się wszelkie akty przemocy budzące poruszenie opinii publicznej. Każdy odrażający czyn, postrzegany jako działanie przeciwko społeczeństwu, skierowany przeciwko państwu, jest nazwany aktem terrorystycznym, bez względu na to, czy został popełniony przez dysydentów politycznych, fanatyków religijnych czy zorganizowane grupy przestępcze. Równie często słowa „terroryzm” używa się w znaczeniu przenośnym, chcąc np. wyrazić swój negatywny stosunek do działań zmierzających do wymuszeń, choćby w sferze ekonomicznej. Pojęcia tego używa się także wraz z przydawką modyfikującą, a zatem z określeniem doprecyzowującym znaczenie tego terminu i mającym w założeniu umiejscowić dane zjawisko w konkretnym punkcie odniesienia. Można zatem spotkać się z terminami takimi, jak terroryzm międzynarodowy, terroryzm polityczny, terroryzm fundamentalistyczny, terroryzm kryminalny, terroryzm ekologiczny czy narkoterroryzm. Są to jednak określenia potoczne, mniemające charakteru naukowego.

Konotacja pojęcia terroru i terroryzmu zmieniła się na przestrzeni lat. Termin terroryzm wywodzi się z języka łacińskiego i oznacza strach, przerażenie, straszną wieść. Do nowoczesnego słownictwa zachodniego słowo „terror” weszło dopiero w XIV wieku za pośrednictwem języka francuskiego; pierwsze użycie tego słowa w języku angielskim znane jest z zapisu datowanego na rok 1528. W tym rozumieniu stosowanie terroru oznacza zastraszanie tego, kogo uznawano za przeciwnika. Jest to wyjaśnienie zgodne ze starożytnym przysłowiem chińskim głoszącym: zabij jednego, przeraź dziesięć tysięcy.

Jak podkreśla się w doktrynie, po metody terrorystyczne sięgali już żydowscy sykariusze i zeloci, dokonując publicznych zabójstw rzymskich legionistów, czy też wojownicy owianego legendą Starca z gór – Hassana Ben Sabaha, którzy dopuszczali się zabójstw rycerzy krzyżowców w Ziemi Świętej. O sile legendy Starca z gór świadczy również to, iż od nazwy jego sekty – assasyni – wywodzi się określenie zabójstwa w wielu językach europejskich.

W kręgu kultury Zachodu pojęcie terroru zaczęło funkcjonować dopiero w latach Wielkiej Rewolucji Francuskiej. To wówczas powstało pojęcie Wielkiego Terroru (Regime de la Terreur), stanowiące synonim rządów Maksymiliana Robespierre’a. W owym rozumieniu terror oznaczał instrument rządzenia przez zastraszanie rzeczywistych lub rzekomych wrogów rewolucji – Komitet Ocalenia Publicznego i Trybunał Rewolucyjny realizowały za pośrednictwem terroru politykę umocnienia władzy nowego państwa, jej konsolidacji i obrony przed siłami kontrrewolucji. Stąd też terror wywodzi swoje źródło jako sposób sprawowania władzy.

Przyjmując za punkt wyjścia okres Wielkiego Terroru z czasów rewolucji francuskiej, rządów Komitetu Ocalenia Publicznego, Trybunału Rewolucyjnego i Czarnej Wdowy, jak nazwano wynalazek Josepha Guillotina, czyli gilotynę, za historykami można powtórzyć, że terror owych lat był zorganizowany i systematyczny. Jego celem i usprawiedliwieniem było stworzenie nowego, lepszego społeczeństwa, zaprowadzenie sprawiedliwości, wolności, równości i braterstwa, przy czym wolności nie było dla wrogów.

 

Kształtowanie się zjawiska od XVIII do XXI wieku.

              W 1794 roku Maksymilian Robespierre wyjaśnił obywatelom rewolucyjnej Francji: „Pragniemy takiego porządku rzeczy (…) gdzie sztuki piękne będą ozdobą wolności, która sama je uszlachetnia, handel stanowić będzie źródło zamożności powszechnej, zamiast służyć monstrualnemu wzbogacaniu się kilku rodzin. (…) Pragniemy w naszym kraju moralności zamiast egoizmu, uczciwości, a nie pustego honoru, zasad zamiast zwykłych przyzwyczajeń, obowiązku, a nie tylko czczej przyzwoitości, władzy rozumu zamiast tyranii, mody potępiania występku, a nie pogardy dla nieszczęśliwych…”

Echa tych słów – z różnymi konotacjami używanych pojęć – będą pojawiać się od Wielkiej Rewolucji Francuskiej przez dwa następne stulecia, a w wieku XXI odżyją na nowo z innym obliczem. Odnajdziemy je zarówno u Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina, ale też u Hitlera, Mao Tse Tunga i Pol Pota. Ślady tych słów dostrzeżemy w odzewach Frakcji Armii Czerwonej, Action Directe, Czerwonych Brygad i Komunistycznych Komórek Rewolucyjnych; Ich brzmienie nie było również obce Antonio de Oliviera Salazarowi, Francisco Franco, Rafaelowi Leónidasowi Trujillo ani Kim Ir Senowi czy Fidelowi Castro. Jeśli do tych słów dodamy jeszcze silny pierwiastek religijny – rozpoznamy deklaracje Osamy Bin Ladena. Będąc bogatsi o doświadczenia przypominających organizacji i postaci historycznych, można przyznać rację Wiesławowi Górnickiemu, gdy w reportażu z Kambodży po upadku Pol Pota stwierdzał, iż należy mieć się na baczność, jeśli ktoś w zasięgu naszego słuchu deklaruje, iż ma gotowe rozwiązania wszelkich problemów nękających ludzkość.

Robespierre zginął na gilotynie, podobnie jak ok. 40 tysięcy osób, które tam posłał przed sobą. Po jego śmierci terroryzm stał się słowem łączonym z nadmiarem władzy, nadużywaniem jej z chęci wprowadzenia rozwiązań, które sprawują władzę uznają za słuszne i konieczne. Edmund Buke pisał wprost o „tysiącu piekielnych psach, zwanych terrorystami, swobodnie kąsających lud”.

Propagandę poprzez czyn podjęła później m.in. rosyjska Narodowa Wola, która pod koniec XIX wieku swoimi działaniami rozpoczęła erę terroru indywidualnego (w 1881 r. dokonała udanego zamachu na Aleksandra II).

Terroryzm na przełomie XIX i XX wieku stał się synonimem buntu wobec tyranii władzy państwowej, rządu, synonimem anarchizmu i rewolucji, ruchów narodowych i separatystycznych, a więc – w przeciwieństwie do okresu poprzedniego, Wielkiej Rewolucji Francuskiej – stał się narzędziem walki z państwem i jego strukturami. Ten okres trwał długo – ofiarami terrorystów stali się m.in. arcyksiążę Ferdynand, francuski minister Louis Barthou, następca serbskiego tronu, książę Aleksander Karadżordżewski.

Lata 30. XX wieku można nazwać początkiem powrotu do źródeł, jeśli chodzi o znaczenie terminu „terroryzm”. Terror znów stał się – podobnie jak za czasów Robespierre’a – narzędziem polityki państwa, niejako jego atrybutem. Europa weszła w czas reżimów faszystowskich, stalinowskich, które miały przetrwać czasy pogardy II wojny światowej.

Po 1945 terroryzm przejawiał się w działalności rewolucyjnej, a więc w walce z zaistniałym reżimem, w tym również z reżimem kolonialnym. To wówczas narodziła się koncepcja, iż terroryzm jest bronią słabych, biednych, pozostających w opresji i prześladowanych.

Sięgnięcie po metody terrorystyczne po II wojnie światowej stanowiło wyraz desperackiej rozpaczy. W kontekście walki narodowowyzwoleńczej – rozróżniono znaczenia terminów „terrorysta” oraz „bojownik o wolność”, choć biorąc pod uwagę stosowane metody, trudno było odróżnić jednych od drugich. Jak ujął to M. Cheriff Bassiouni: „kto dla jednych jest terrorystą, dla innych jest bohaterem”. Zgodny był z nim inny znany badacz terroryzmu, Brian Jenkins: „to co nazywa się terroryzmem wydaje się więc zależeć od punktu widzenia. Użycie tego terminu implikuje osąd moralny i jeśli jedna strona może z powodzeniem przypiąć swoim przeciwnikom etykietę terrorystów, oznacza to, że pośrednio narzuciła innym swój osąd moralny”. Cel działania miał usprawiedliwiać metody, wedle zasady głoszącej, iż cel uświęca środki. Jej głosicielem był Jasir Arafat, według którego „różnica między rewolucjonistą a terrorystą sprowadza się do tego, o co każdy z nich walczy. Ktokolwiek broni słusznej sprawy, walczy o wolność i wyzwolenie swego kraju od najeźdźców, osadników i kolonialistów, nie może być nazwany terrorystą”.

Od końca lat 80. XX wieku postrzegano ruchy terrorystyczne jako proxy warfare (zastępcze działania wojenne) czy low intensity conflicts (konflikty o niskim natężeniu). Według tych koncepcji każde ugrupowanie terrorystyczne miało swoich mocodawców albo na Kremlu, albo w Białym Domu. Świat postrzegano jako bipolarny i przez paradygmat zimnej wojny.

Ponieważ oba światowe mocarstwa znały swoją potęgę oraz umiały docenić zdolność doprowadzenia do całkowitej zagłady (overkill capacity), żadne z nich nie ryzykowało bezpośredniej konfrontacji, obawiając się totalnego konfliktu (obowiązywała wówczas doktryna MAD – Mutual Assured Destrucyion). Sponsorowanie zatem działań terrorystycznych przeciwko drugiej stronie miało mieć same zalety: było tańsze, nie prowokowało bezpośredniego starcia, nie groziło wojną jądrową i zawsze można było się wyprzeć związków z daną organizacją lub ogłosić jej członków bojownikami o wolność. Można z pewną przesadą przyjąć, że w zależności od miejsca, w którym formułowano oceny, terroryzmem wówczas było to, w co nie było zaangażowane KGB lub to, w co nie było zaangażowane CIA. W książce The Terror Network Claire Sterling postawiła nawet tezę, że centrala wszystkich ruchów terrorystycznych mieści się na Kremlu. Książki natomiast wydawane w ówczesnym Związku Radzieckim, których autorzy udowadniali, że taka centrala mieści się w Białym Domu w Waszyngtonie, można liczyć na kilogramy.

Rozwój wydarzeń pod koniec XX weku pogłębił jeszcze zamieszanie terminologiczne wokół pojęcia terroryzmu i wynikające z tego problemu definicyjne. Akty terrorystyczne zaczęły być popełniane w imię np. osiągnięcia celów ekologicznych, w imię sprzeciwu wykonywania aborcji, zaczęły powstawać pojęcia typu narkoterroryzm czy terroryzm kryminalny. Nową jakością stała się działalność Osamy Bin Lagena i al. Kaidy. Ta działalność wykazuje cechy tak specyficzne i odgrywa na tyle znaczącą rolę we wszystkich stosunkach międzynarodowych, iż powszechnie uznano ją za przejaw nowego terroryzmu.

1

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin