Dickens Karol - Opowieść wigilijna.pdf

(7478 KB) Pobierz
924629002.002.png
OPOWIEŚĆ vVIGILI}N:1
924629002.003.png
KAROL DICKENS
OPOWIEŚĆ
WI G ILIJ NA
\
\
WARSZAWA: E. WENDE I SKA
POZNAŃ: FIS,ZER I
MAJEWSKI
-
LODŻ I
KATOWICE:
LUDWIK FISZER -
TORUŃ I SIEDLCE: TOW. WYD. "IGNIS"
924629002.004.png
I
Widmo Marley'a
Madey JUZ nie zył .. Nie ulega to najmmeJszej
wątpliwości. Akt jego zejścia podpisany był przez
pastora, przez pisarza pa;rafji i przedsiębiorcę kara-
wanów. Scrooge także go podpisał, a imię Scrooge'a
Iladawało na giełdzie wielką wartość każdemu papie-
rowi, na którym raczył umieścić swe nazwisko.
Stary Marley umarł więc z pewnością.
Ozy Scrooge wiedzif1ł o tem? Bezwątpienia. Mo-
głoż być inaczej? Scrooge i on byli we współce od.
niepamiętnych czasów. Scrooge był jedynym wyko- .
nawcą testamentu, jedynym zarządcą, majątku, jedy-
nym spadkobiercą, jedynym przyjacielem zmarłego
i jedynym uczestnikiem pogrzebu. Ohociaż, prawdę
powiedziawszy, wypadek ten nie oddziałał nań tak
straszliwie, iżby mu miał przeszkodzić do wykazania
w dniu pogrzebu znakomitych zdolności handlowych;
i owszem, chwilę tę uczcił Scrooge zrobieniem bardzo
korzystnego interesu.
W zmianka o pogrzebie Marley'a zwraca mnie do
punktu wyjścia. Niema wątpliwości, że Marley umarł;
trzeba to dokładnie zrozumieć i głęboko ~ię tem prze-
jąć, inaczej historja, ' kt6rą .zamierzam opowied;;,:ięć,
nie miałaby w sQbie nic nadzwyczajnego.
I
.
924629002.005.png
6 7
Scrooge nie starł wcale z szyldu nazwiska Mar- żebrak nie poprosił go o jałmużnę, żadne dziecko nie
ley'a. W lat kilka potem, nad drzwiami kantoru błysz- zapytało\ o godzinę· Nigdy nie widziano, aby kto
czał napis : "Scrooge 'et Marley" . Dom handlowy zna-
z przechodniów, czy to mężczyzna, czy kobieta, za-
nym był wszystkim pod tą firmą· Osoby jednak pytał go o kierunek drogi. Sądziłbym, że znały go
mniej wtajemniczone wołały niekiedy na Scrooge:a, nawet psy prowadzące niewidomych; gdy bowiem nad-
panie Scrooge ! a niekiedy panie Marley l. - ~~powla- chodził, odciągały swych panów do sieni i w uliczki,
dał na ob y dwa nazwiska, - nic go to me mleszało. poruszając znacząco ogonem, jak gdyby chciały wy-
A ściskał też wszystko w garści, ten pan Scrooge l razić: "Biedny mój panie, lepiej nie widzieć, niż mieć
Stary grzesznik był to skąpiec nad skąpce, umiał on złe oczy l"
uchwycić, wyrwać, wykręcić, wygnieś~ i wydra~a?, Lecz cóż go to obchodziło? Tego właśnie pragnął
a nigdy nie wypuścić .. Twardy i o~try Ja~ krzemlen~ - do tego dążył. Wydeptać sobie samotną ścieżkę
z którego nigdy stal nie wykrzesała ża~neJ szlachet~eJ obok szerokiego gościńca, którym świat cały prze-
iskierki, tajemniczy, zamknięty w sobie, samotny. Jak biega, i ostrzec przechodniów wielkim napisem, aby
ostryga. Zimno wewnętrzne skurczyło mu obhc~e, mu nigdy nie włazili w drogę i trzymali .się zdala, -
ścisnęło śpiczasty nos, zmarszczyło czoło, zaczerWle- było ulubionem jego zadaniem.
niło oczy, zesztywniło postawę, zsinił~ zacięte. usta Pewnego dnia, najlepszego ze wszystkich dni roku,
i objawiało się nazewnątrz suchym l skrzyplący~ wWigilję Bożego Narodzenia, stary Scrooge, bardzo
głosem. Białawy szron pokrywał ~u. głowę, b::;"l zajęty, siedział w kantorze. Zimno było . dotkliwe
i ostro-śpiczasty podbródek. W szęd~le l zawsze n~o~ł i przenikaj ące, czas - mglisty; Scrooge mógł do-
z sobą lodowatą atmosferę; studził swą obeCnOSClq słyszeć,. jak przechodzący ludzie chuchali w palce,
kantor podczas upałów, i nigdy w życiu nie topniał. oddychali głośno, rozcierali ręce, tupali nogami o bruk,
Upał i zimno wewnętrzne nie wywierały nań aby się cokolwiek rozgrzać. -Trzecia godzina wybiła
żadnego wpływJ,l. Gorąca letnie nie grzały go, m~ozYna wieży, a MC była już zupełna. Oały dzień było
zimowe nie mroziły. Żaden też wiatr nie był od megociemno ; - światła ukazujące się w oknach sąsiednich
ostrzejszy. Niepogoda nie mogła mu nicze~ dokuczy~ imieszkań wyglądały jak rude plamy na czarnem tle
najstraszliwsze ulewy, śnieg, \grad, zawieruchy niegęstego i dotykalnego prawie powietrza. Mgła wci-
miały nad nim najmniejszej pt zewagi. J>ad~ły one skała filię wewnątr_z domostw przez wólzystkie szpary
niekiedy d o z b Y t ku; Scrooge nie znał tego w.yra~u;i dziurki od klucza, a nazewnątrz tak była gęsta, że
Nikt nie zatrzymywał go na ulicy, aby mu powledzlecw naj ciaśniejszej nawet uliczce przeciwległe budynki
I
.\ 1\
\
. k'
?
z uśmiechem: "Kochany Scrooge. - Ja Się masz .wyglądały jak widma.
00 ta~ sły<;hać? Przyjcl.źże nas odwiedzić l" Żaden Drzwi od kantoru Scrooga były otwarte, aby mógł
924629002.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin