krzysztof rutkowski - książę bezdomny.pdf

(899 KB) Pobierz
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
1029826063.001.png 1029826063.002.png
Krzysztof Rutkowski
KSIĄŻĘ
BEZDOMNY
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
„Próbowałem nieraz to wszystko stępić [...]
tak jak się przytępia nóż o kamień.
Żeby było łatwiej żyć.
Bo to jest jednak cholernie męczące. [...]
Ale nic z tego”.
Edward Stachura, Cała jaskrawość
4
1.
„Zimorodka samica,
Miłość, lotna Syrena,
Znają groźne dla życia
Kantyleny cierpienia.
Unikajcie tych ptaków,
Anielskich patrzcie znaków”.
Apollinaire,
Zwierzyniec albo świta Orfeusza .
Przełożył Artur Międzyrzecki
Opowiem o Stachurze z największą ostrożnością, na jaką mnie stać. W moim życiu odegrał on
rolę ogromną. Oczywiście nie tylko w moim. Wiem, ale mogę mówić wyłącznie o osobistych
doświadczeniach, choć podejrzewam, że podobne stały się udziałem bardzo wielu.
Widziałem go tylko trzykrotnie, ale wiadomo, że nie ilość spotkań się liczy, lecz ich inte-
sywność. Od Stachury zaczęło się moje szukanie „czegoś” i „kogoś”, dzięki niemu udało mi
się, mimo potknięć i wpadek, zachować wierność sobie. Dzięki Całej jaskrawości i Siekiere-
zadzie trafiłem – przez Grotowskiego – na Mickiewicza, z którym rozstawałem się długo. Sta-
chura naprowadził mnie na trop „poezji czynnej”, którą staram się uprawiać i opisywać w roz-
licznych jej przejawach.
O Stachurze pamiętam stale. Im jestem starszy, tym wyraźniej widzę, jak wiele mu za-
wdzięczam. I muszę dodać, że coraz mocniej rozumiem, o co mu chodziło, ponieważ z per-
spektywy ćwierćwiecza – zetknąłem się z jego książkami około roku 1972 – widzę, że nasze
spotkanie nie było przypadkowe.
Z książki Mariana Buchowskiego Stachura. biografia i legenda (Opole 1992, II wydanie:
Opole 1993) dowiedziałem się, że podobno z mojego powodu nie odbyła się telewizyjna
„Wielka gra” poświęcona Stachurze, ponieważ wyjechałem do Francji, a mnie uznano za
„specjalistę od”. Wiadomość ta, uzyskana po latach, nieco mnie zirytowała, ponieważ „bycie
specjalistą” od kogokolwiek uważam za niemożliwe i absurdalne. Pomiędzy osobami o po-
dobnej wrażliwości zdarza się wspólmyślenie, współodczuwanie, niezależne choć i nieprzy-
padkowe podążanie w podobnym kierunku. Ktoś jak Stachura „poezję czynną” uprawiał na
swój sposób. Inny ktoś, jak ja, mówił o jego poezji uprawianiu, ale moje mówienie nie potra-
fiło przybrać kształtu „obiektywnej wypowiedzi badacza”. Szukałem jak on, choć posługiwa-
łem się innymi środkami. Chciałem zrozumieć, dlaczego nieznana siła ciągnie nas w podobną
stronę. I później zrozumiałem, że wiszą nad nami podobne niebezpieczeństwa.
Dlatego pozostawiam na stronie rozważania o zasadności lub bezsasadności utożsamiania
bohaterów i narratorów jego pisania z nim samym. W tej kwestii wylano, od czasu debiutu
Stachury aż do końca lat dziewięćdziesiątych, czyli w ciągu blisko trzydziestu pięciu lat, mo-
rze atramentu i żadnych przekonujących wniosków sformułować się nie udało. Pewnie dlate-
go, że w wypadku mistyków oraz poetów, dla których ciało staje się słowem, stawianie pytań
o zależność twórczości i biografii w kategoriach akademickiej poetyki i teorii literatury musi
prowadzić na manowce.
W książce Mariana Buchowskiego znalazły się dwa nie publikowane zapiski z dziennika:
„4 II 76. Międzygórze. - Czy kocham, czy sobie to tylko wmawiam, żeby odpętać się z tamtej
miłości? - zapytywał siebie Michał Kątny.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin