Sarah Kane
4:48 Psychosis
przekład: Klaudyna Rozhin
wklepała: lil@studiom2.pl
Nota od tłumacza:
Układ tekstu na stronie odzwierciedla układ tekstu w oryginale i powinien być zachowany przy powielaniu skryptu. Nawiasy zwykłe ( ) wprowadzone zostały przez autorkę i tekst w nich zawarty jest integralną częścią sztuki. Słowa w nawiasach pochyłych //, wprowadzonych przez mnie, mogą być pominięte. Za pomocą / oznaczam również alternatywne formy rodzajów.
---------------------------------------------------------------------------------------------
(Bardzo długie milczenie.)
- Przecież masz przyjaciół.
Masz wielu przyjaciól.
Co dajesz im od siebie? Musisz dawać im coś od siebie skoro się tak o ciebie troszczą.
(Długie milczenie.)
Co dajesz im od siebie?
Co dajesz?
(Cisza.)
------------
skonsolidowana świadomość zamieszkuje mroczną salę bankietową gdzieś pod sufitem umysłu którego podłoga rozpełza się jak dziesięć tysięcy karaluchów gdy snop światła wdziera się do środka wszystkei myśli jednoczą się w ułamku chwili ciało nie broni się bo karaluchy stanowią prawdę, której nikt nigdy nie wypowiada.
Pewnej nocy wszystko zostało mi wyjawione.
Jak mogę teraz mówic?
rozdarty hermafrodyta który ufał tylko samej sobie znajduje miejsce w płynnej rzeczywistości i błaga, by nigdy nie zbudzić się z koszmarnego snu
i byli tam wszyscy
wszyscy co do jednego
i znali me imię
a ja uciekałam w panice jak chrabąszcz po oparciach ich krzeseł
Pamiętaj o światłosci i wierz w światłość
Chwila jasności nim zapadnie wieczna noc
nie pozwól mi zapomnieć
-------------
Jest mi smutno
Przyszłość jest beznadziejna i nic tego nie zmieni
Jestem znudzona i zniechęcona wszytskim
Jestem nieudolna, wszystko robię źle
Jestem winna, spotyka mnie kara
Pragnę odebrać sobie życie
Kiedys potrafiłam płakać lecz teraz nie jestem już w stanie
Straciłam zainteresowanie innymi ludźmi
Nie jestem w stanie podejmować decyzji
Nie mogę jeść
Nie mogę spać
Nie mogę mysleć
Nie potrafię poradzić sobie ze swoja samotnośćią, strachem,
obrzydzeniem
Jestem gruba
Nie mogę pisać
Nie potrafię kochać
Mój brat umiera, Osoba którą kocham umiera, zabijam ich obydwoje
Zmierzam w kierunku śmierći
Panicznie boję się leków
Nie mogę się kochać
Nie mogę sie pieprzyć
Nie potrafię być sama
Nie potrafię być wśród ludzi
Moje biodra są zbyt szerokie
Nienawidzę moich organów płciowych
O 4:48
gdy odwiedzi mnie desperacja
powieszę się
wsłuchana w oddech Osoby która kocham
Nie chcę umierać
Wpadłan w tak głęboką depresję wywołaną faktem własnej śmiertelności, że zdecydowałam się popełnić samobójstwo
Nie chce żyć
Jestem zazdrosna o mojego śpiącego ukochanego i pożądam jego stanu sztucznie wywołanej nieświadomości
Kiedy się zbudzi będzie zazdrościł mi bezsennej nocy myśli i mowy rozmytej lekami
Pogodziłam się z tym, że umrę w tym roku
Jedni nazywają to pójściem na łatwiznę
(mają szczęście, ze nie znają prawdy)
Inni zrozumieją prosty fakt bólu
Staje się to moją codziennością
100
84 91
81
72
69
58
44
37 38
42
21
12 28
7
To nie trwało długo. Nie byłam tam długo. Piję gorzką czarną kawę i nagle czuję ten znajomy szpitalny zapach w chmurze czarnego tytoniu i coś dotyka we mnie tego miejsca, które ciągle łka i rana sprzed dwóch lat otwiera się jak trup i długo skrywany wstyd zieje ohydnym, gnijącym smutkiem.
Pokój pełen twarzy bez wyrazu wgapiających się tępo w mój ból,
tak zupełnie pozbawionych znaczenia, że muszą mieć złe intencje.
Doktor Ten i Doktor Tamten i Doktor Jakiśtam,który właśnie przechodził i pomyślał sobie, że też wpadnie się pośmiać. Spalam się w gorącym tunelu przerażenia, moje upokorzenie pełne; drżę bez powodu, potykam się o słowa i nie mam nic do powiedzenia na temat swojej "choroby" która objawia się jedynie tym, że wiem, źe nic nie ma sensu bo i tak umrę.
Sparaliżował mnie łagodny psychiatryczny głos rozsądku, który mówi mi, że istnieje obiektywna rzeczywistość, w której moje ciało i umysł są jednością. Ale mnie tu nie ma i nigdy ni...
dziula_9