OPŁATEK.doc

(27 KB) Pobierz
W Adwent opłatek roznosił po domach pan Marciniak, organista z parafialnego Kościoła pw

W Adwent opłatek roznosił po domach pan Marciniak, organista z parafialnego Kościoła pw. św. Jana Chrzciciela w Rembertowie koło Tarczyna. I nikt poza nim nie miał prawa roznosić. Tak było uzgodnione.

Pan organista w Adwent szedł przez wieś z walizką, którą obejmował gruby rzemienny pasek ze srebrzystą sprzączką. Na głowie miał kapelusz. Dostojnie szedł przez zaspy śniegu i wszyscy w okolicy Kwitnącej Jabłoni byli poruszeni. Było wiadome, że święta tuż, tuż... Czyli: nowe wydatki i spotkania przy stole.

Matka przyjmowała w domu pana Marciniaka. Był dzień powszedni, a w takich dniach mój Ojciec pracował. Organista wchodził do sieni. W wycieraczkę wycierał buty, jakby deptał liście. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - mówił. Matka odpowiadała: Na wieki wieków amen. I zapraszała pana Marciniaka do pokoju. A pan Marciniak siadał na fotelu. Na kolana brał walizkę, która miała dwa srebrne zameczki. Naciskał na zameczki, które skakały jak żabki. Wewnątrz walizki były opłatki i święte obrazki. Bajeczny sezam. Zerkałem i nie mogłem wyjść z podziwu. Matka wręczała w niebieskiej kopercie ofiarę, a organista odwzajemniał się opłatkami w folijce z banderolką Wesołych Świąt i gwiazdą, z której kapały złote promienie.

Chwileczkę pobył z nami pan Marciniak, porozmawiał z Matką. Nas, dzieci, nigdy nie zauważył. Dlaczego? Nie wiem. Może traktował dzieci tak jak ryby, co nigdy głosu nie mają.
Matka kładła opłatek do szafy, gdzie był słoiczek ze święconą wodą, lichtarz, kropidło, śnieżne obrusy i łąkowe ściereczki.

Dopiero przed Wigilią wyjmowała z szafy bożonarodzeniowy chlebek. Opłatek kładła na bielusieńki płytki talerz. W czasie wieczerzy wigilijnej podawała talerz Ojcu. Ojciec łamał opłatek. Część oddawał Matce i składaliśmy sobie życzenia. Głównie życzyliśmy sobie zdrowia. Bo ze zdrowiem od kilku lat było w naszym domu kiepsko. Potem następowała chwila, gdzie był czas i miejsce na to, żeby wytrzeć z policzków łzy. I poprzez te łzy się uśmiechnąć.

Czesław Mirosław Szczepaniak, Warszawa

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin