Gwiezdne Wojny 147 - Dziedzictwo Mocy VIII - Objawienie.pdf

(1284 KB) Pobierz
753426138 UNPDF
DZIEDZICTWO MOCY VIII
OBJAWIENIE
Karen Traviss
Przekład Hikiert Anna, Syrzycki Andrzej
PROLOG
Placówka Jedi, Endor, dwanaście tygodni po śmierci Mary Jade Skywalker
Mój brat zginął podczas wojny z Yuuzhan Vongami.
Nie, nie Anakin... Jacen.
Uświadomiłam to sobie dopiero po wielu latach, chociaż powinnam była to widzieć od samego początku. Jacen,
mój ukochany brat bliźniak, nie wrócił z tej wojny do domu. Tylko wyglądało, jakby wrócił.
Moim zdaniem dusza Jacena przepadła w Objęciach Bólu, gdzie mój brat zginął z rąk Vergere i Yuuzhan
Vongów. Do domu wróciła inna osoba, ktoś zupełnie obcy.
To jedyne wyjaśnienie tego, kim się stał.
I właśnie dlatego zamierzam zdecydować się na coś całkowicie niewyobrażalnego, bo to ostatnie, co nam
pozostało do zrobienia. Tylko w taki sposób mogę powstrzymać Jacena i jego wojnę przed pochłonięciem całej
galaktyki. Zdecydowałam się na ten krok, kiedy zobaczyłam mandaloriańskie miażdżyrękawice. Jag udowodnił,
że są bardzo skuteczne. To paskudna broń. Mandaloriańskie żelazo - beskar - jest niemal całkowicie odporne na
ciosy klingi świetlnego miecza.
Kiedy tata otworzył paczkę, trochę się spodziewałam, że coś ze środka wybuchnie mu prosto w twarz. Odkąd to
Boba Fett przesyła podarunki mojemu ojcu?
Prawdę mówiąc, zrobił to, kiedy jego córka zginęła, torturowana przez mojego brata podczas przesłuchania. Od
tamtej pory czekaliśmy, kiedy Fett zapragnie się zemścić, ale dotąd się na to nie /decydował. Dopiero w tej
chwili... miażdżyrękawice i płytka pancerza, a wszystko to z mandaloriańskiego żelaza.
Przygotowuję się więc do wyprawy, chociaż nie przypuszczałam, że kiedykolwiek na nią wyruszę. Muszę oddać
Jagowi sprawiedliwość - ani razu nie powiedział: „A nie mówiłem?" To właśnie on stwierdził, że powinnam
uczyć się od kogoś, kto ma dużą wprawę i osiągnięcia w tropieniu i chwytaniu Jedi.
A zatem tylko ja mogę powstrzymać Jacena. Mam tyle samo lat co on, a poza tym jestem Mieczem Jedi. Nie
mam tylko jego... umiejętności. Nie wiem, czego mój brat nauczył się od Lumiyi, ani tym bardziej, co poznał w
okresie pięciu lat swoich podróży. Wcześniej czy później popełni jednak błąd. Jest zanadto dumny, żeby nie
mieć o sobie zbyt wysokiego mniemania.
Mam nadzieję, że popełni ten błąd raczej wcześniej. Gdyby tylko to, że jest Sithem, czyniło go niezwyciężonym,
do tej pory podbiłby całą galaktykę.
Mam szansę, a pomoc Fetta pozwoli mi ją jak najlepiej wykorzystać.
Znalezienie go nie powinno być bardzo trudne. Fett jest łowcą nagród, więc wynajmę go jak każda inna klientka,
tyle że nie będę pierwszą lepszą klientką. Jestem córką Hana Solo i Jedi, a Fett polował na nas całe życie.
A teraz zamierzam go poprosić, żeby mnie wyszkolił, abym mogła wyruszyć na polowanie i schwytać mojego
brata.
Podejrzewam, że Fett roześmieje mi się w twarz - jeżeli w ogóle kiedykolwiek się śmieje - i powie, żebym nie
zawracała mu głowy. Ja jednak muszę go poprosić. Muszę schować dumę do kieszeni, poniżyć się, a jeśli będzie
trzeba - błagać. Tata chyba darzy go szacunkiem, ale ja nadal uważam Fetta za łajdaka.
Jeżeli jednak Fett się zgodzi... no cóż, przysięgam, że będę najlepszą uczennicą, jaką kiedykolwiek szkolił. No,
dalej, Fett, pokaż mi, jak to się robi.
ROZDZIAŁ 1
Kiedy narodowi zagraża największe niebezpieczeństwo, rytm wybijany na prastarym bębnie wezwie z
wiekuistego snu
słynnego wojownika-żeglarza Darakaera. Przed odejściem obiecał, że na dźwięk bębna pospieszy nam na
pomoc; wezwiemy go, kiedy wyruszymy na wyprawę, żeby stawić czoło naszemu wrogowi.
Ludowa legenda Irmenu
Placówka Jedi, Endor, dwanaście tygodni po śmierci Mary Jade Skywalker
Benowi Skywalkerowi wydawało się, że wystarczy włączyć kciukiem klingę świetlnego miecza - nie obchodziło
go, czy będzie akurat żądny zemsty, czy też pełen cichego smutku - i odciąć głowę Jacena Solo od reszty ciała.
Siedział tak, włączając i wyłączając energetyczną klingę i obserwując, jak kolumna błękitnej energii raz po raz z
trzaskiem budzi się do życia i znika. Wspominał swoją matkę, której nie mógł przywrócić do życia za
naciśnięciem guzika, chociaż oddałby wszystko za jedną jedyną szansę powiedzenia jej, jak bardzo ją kocha.
Nie potrafił jednak usunąć z głowy obrazu Jacena Solo, chociaż bardzo mu na tym zależało. Tyle osób ostatnio
mówiło, że Jacen stał się kimś obcym, ale obcych osób nigdy się nie kochało ani nie szanowało, więc ich
brutalne, bezmyślne okrucieństwo było tylko bezosobową informacją z programów informacyjnych Ho- loNetu.
Rodzina jednak... rodzina potrafiła zadać ból jak nikt inny i nic musiała nawet stosować tortur jak Jacen, żeby
pozostawić blizny.
I\varz Jacena, którą Ben miał pamiętać aż do śmierci, była tą samą Iwarzą, którą widział na K.avanie, kiedy
siedział obok ciała swojej mamy. To on obiecał Benowi, że obaj schwytają zabójcę Mary, kimkolwiek jest. I
właśnie dlatego jego twarz nie chciała zniknąć. Było w niej jednak coś dziwnego - czegoś w niej brakowało, a
może było coś, czego być nie powinno. Ben usiłował ułożyć to sobie w pamięci, zerkając co kilka minut na
wyświetlacz chronometru. Był przekonany, że czeka na ciotkę Leię od wielu godzin.
Miałem okazję go zabić, przypomniał sobie, ale ojciec mnie powstrzymał. Może... może udałoby mi się zabić
Jacena bez przechodzenia na Ciemną Stronę? Czy kiedykolwiek będę miał następną okazję?
Jedi w przeszłości zabijali Sithów. Powiadano, że Kenobi zabił Sitha na Naboo, ale nikt wtedy nie uważał, że to
natychmiastowa przepustka na Ciemną Stronę. W końcu ktoś musiał wykonywać brudną robotę. Benowi już się
wydawało, że nieodparta potrzeba zabicia Jacena jakoś mu przeszła, ale tak nie było, podobnie jak nie minął
jego smutek. Po prostu nasilał się i słabł na przemian. Czasami był trudniejszy do zniesienia, kiedy indziej
łatwiejszy. Ben uważał, że jego smutek nigdy nie minie zupełnie. Któregoś dnia może nauczy się żyć z tą stratą
ale galaktyka tak bardzo się zmieniła, że już nigdy nie wróci do normalnego stanu. Ben żył w jakimś
alternatywnym wszechświecie - na tyle znajomym, żeby móc się po nim poruszać, ale zarazem dziwnie obcym,
pozbawionym swoich najważniejszych cech.
A teraz zamierzał zwierzyć się Leii, bo jeszcze nie był gotów, żeby o wszystkim opowiedzieć ojcu. Luke
Skywalker wydawał się radzić sobie z dręczącym go bólem, ale Ben wiedział, że tak nie jest, więc gdyby mu
powiedział, co naprawdę wie... Tata na pewno zabiłby Jacena, & potem by się załamał. Ben musiał sam za
wszystko odpowiadać.
Ale jeśli się mylę... sprawię ojcu jeszcze większy ból, pomyślał.
Nic mu się nie zgadzało.
Nie sądzę, żeby to Alema Rar zabiła mamę, zastanawiał się, nawet jeśli posłużyła się Sithami. Po prostu w to nie
wierzę.
Skąd Jacen wiedział, gdzie mnie szukać na Kavanie?
Skąd wiedział, że będę przy ciele mojej mamy?
Ben już wtedy doszedł do wniosku, że to dziwne. Chociaż przeżył paraliżujący wstrząs na widok jej ciała,
zachował jednak tyle przytomności umysłu, żeby zarejestrować na miejscu zbrodni najdrobniejsze szczegóły, jak
uczył go kapitan Shevu. Jacen już kiedyś wpływał na jego umysł, a Ben nie zamierzał mu pozwolić, żeby
ponownie zmienił historię.
To była instynktowna reakcja, uznał. Kiedy znalazłem mamę martwą... coś powiedziało mi, że to ważne. Nadal
w to wierzę.
Jedi by powiedzieli, że to wpływ Mocy, ale policjanci pokroju kapitana Shevu raczej by stwierdzili, że to wynik
szkolenia, które Ben przeszedł, zanim stał się funkcjonariuszem ekipy dochodzeniowej. Tak czy owak, miał dziś
więcej pytań niż odpowiedzi, chociaż codziennie był bardziej pewny, że prawdziwym zabójcą matki jest Jacen,
jego kuzyn, członek jego rodziny.
Uzbroił się w cierpliwość i czekał.
W końcu usłyszał w korytarzu kroki dwóch osób. W pierwszej chwili pomyślał ze zgrozą że może to Luke
postanowił się przyłączyć do Leii, kiedy jednak drzwi się otworzyły, zobaczył Leię w towarzystwie Jainy.
- Ben? - Leia zawsze mówiła spokojnym tonem, jakby wszystko miała pod kontrolą nawet jeżeli tak nie było. -
Co się stało?
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia - zaczął Ben. - Pewnie mi za to nie podziękujesz, ale nie mogę dłużej
milczeć.
Zamierzał oskarżyć Jacena wyłącznie przed Leią; wahał się, czy powinien to wyznać także Jainie, jednak
doszedł do wniosku, że ona także powinna to usłyszeć.
- Wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim - odparła Leia. - Czy Jaina ma zostawić nas samych?
- Nie, nie - uspokoił jąBen. - Chyba że poleci i powie o wszystkim tacie. Tata uważa, że przestałem obwiniać
Jacena o śmierć mamy, a ja nie chcę, żeby zaczął się martwić na nowo.
Jaina usiadła obok niego i pochyliła się do przodu, jakby była gotowa go objąć, gdyby Ben się rozpłakał.
- W porządku - powiedziała. - Nie pisnę ani słowa, a mama jest dyplomatką. Czego takiego strasznego nie
należy mówić wujkowi Luke'owi?
Przejdź do rzeczy, nakazał sobie Ben. Im dłużej to w sobie tłumisz, tym będzie ci trudniej. Postarał się mówić
rozsądnie i spokojnie.
- Nie wierzę, że moją mamę zabiła Alema Rar - zaczął. Jego słowa zawisły w powietrzu, niemal dostrzegalnie. -
Nadal uważam, że to sprawka Jacena.
Leia, z rękami zaplecionymi na piersiach, nie zareagowała. Jaina poprawiła się na sofie. Dziwne, ale obie
sprawiały wrażenie zakłopotanych. Ben czekał w dręczącej ciszy.
- Dlaczego tak uważasz? - zapytała w końcu Leia.
- Nie polegam tylko na uczuciach, chociaż rzeczywiście tak czuję - wyjaśnił Ben. - Kieruję się przesłankami,
które do siebie nie pasują. Wiecie, czego szuka policja? Nauczył mnie tego kapitan Shevu. Motywu, środków,
okazji. A dla Jacena rodzina niewiele znaczy. Spójrzcie tylko, co zrobił wam i Luke'owi. - Ben pamiętał, jak
niespodziewanie Jaina zrezygnowała ze służby w siłach zbrojnych Galaktycznego Sojuszu. - A ty, Jaino? -
podjął po chwili. - Przypomnij sobie, co usiłował zrobić tobie.
- Wiem, że Jacen robił straszne rzeczy, ale prześledźmy to krok po kroku, dobrze? - zaproponowała Leia. -
Oskarżałeś go już przedtem, ale ostatnio nikt z nas nie myślał jasno. Dlaczego to ci nadal nie daje spokoju?
- Bo nie rozumiem, jakim cudem Jacen odnalazł mnie na Kava- nie - odparł Ben.
- Potrafi wykrywać ludzi w Mocy, Benie.
- Ale ja się wtedy ukrywałem. Zamknąłem się w sobie. Jacen nie jest jedynym Jedi, który to potrafi... sam mnie
tego nauczył, a ja nauczyłem mamę. Nawet pokazałem tacie, jak to robić, więc on wam powie, że kiedy ktoś się
tak kryje, nawet zdumiewająco supersprytny Mistrz Jacen nie powinien mnie odnaleźć. Tymczasem on przyszedł
prosto do mnie w tunelu na opuszczonej planecie w zapomnianym kącie galaktyki. To nie jest zwykłe szczęście,
a on nie dokonał tego dzięki Mocy. Po prostu wiedział, gdzie mnie szukać. Pozostaje jeszcze sprawa tej
medytacyjnej kuli, którą dysponowała Lumiya.
Ben zachowywał to dotąd w tajemnicy, ale im dłużej się tak postępuje, tym trudniej z tym żyć. Szkoda, że nie
sprzeciwił się Jace- no w i i nie opowiedział o wszystkim ojcu. Gdyby to zrobił... może mama by nadal żyła.
Ben miał się tego nigdy nie dowiedzieć.
O co chodzi z tą kulą? - zainteresowała się Jaina.
- Znalazłem ją na Zioście - wyjaśnił Ben. - Przekazałem ją Ja- cenowi, kiedy wylądowałem w ładowni „Anakina
Solo", tymczasem kiedy następnym razem ją zobaczyłem, kierowała niąLumiya.
Leia gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
- Lumiya zawsze potrafiła brać to, co chce - stwierdziła.
- Załoga „Anakina Solo" może i nie potrafiła powstrzymać wszystkich intruzów, ciociu Leio, ale nie
wyobrażam sobie, żeby Lumiya po prostu zajrzała do ładowni i porwała tę sferę bez niczyjej wiedzy - odparł
Ben.
- W porządku, uznajemy tę sprawę za niewyjaśnioną- zgodziła się Leia. - Ale co z motywem?
Jaina wstrzymała oddech. Leia zerknęła z namysłem w bok, zastanawiając się nad dowodami. Na razie niewiele
ich było.
- A może, jak każda dobra Jedi, Mara po prostu mu zawadzała? - zapytała z przekąsem Jaina.
- Posłuchajmy lepiej, co Ben o tym.sądzi - sprzeciwiła się Leia.
Ben przekazał im swoją teorię.
- Powiedziałem mamie o wszystkim, co kazał mi robić Jacen, i stwierdziłem, że to ją okropnie zdenerwowało.
Jestem pewny, że mama go zwymyślała.
- W porządku, to może być motyw - przyznała Leia. - Spójrzmy teraz na środki.
- Mamę mógłby pokonać tylko wyjątkowo dobrze wyszkolony Jedi - stwierdził Ben. - Sami wiecie, jakie
sztuczki Jacen potrafi wyprawiać.
- Ale trucizna? Wszyscy wiedzą, że to była ulubiona broń Alemy.
- To oczywiste, nie?- W ten sposób można było skierować podejrzenia na nią.
- Kochanie, Alema miała sferę - przypomniała Leia. - A więc skumała się z Lumiyą. Wiemy o tym. Kapitan
Shevu z pewnością potwierdzi, że jeśli ktoś stosuje jedną metodę zabijania, to się jej trzyma. Alema przez cały
ostatni rok zabijała Jedi, ilu się tylko dało.
Ben podążył tym tropem.
- W porządku, Alema była pomylona, ale nie miała motywu, żeby zabić mamę - zaczął. - Zawsze chodziło jej o
ciebie, ciociu, i o wujka Hana. - Pokręcił głową. - Nie przekonuje mnie takie rozumowanie. Gdyby to Alema
zrobiła, pochwaliłaby się przed Ja- giem. Chciałaby, abyśmy wszyscy wiedzieli, że wykorzystała okazję, żeby
zadać nam ból... a głównie tobie, Jaino. A poza tym...
sprawa okazji. To prawda, przebywała w tamtej okolicy, ale Jacen także znajdował się w systemie hapańskim
mniej więcej w czasie, kiedy to się wydarzyło.
Leia najwyraźniej traktowała poważnie jego słowa. Nie podnosiła oczu do góry, nie twierdziła, że Ben jest
śmieszny, ani nawet nie usiłowała bronić Jacena. Z drugiej strony nie było w tym nic dziwnego, ze względu na
to, co Jacen zrobił własnej matce.
- Fakt, to go wcale nie oczyszcza - odezwała się w końcu. - Ale też nie wystarczy, żeby wnieść oskarżenie,
prawda? Jacen mógł być wtedy w systemie hapańskim, bo zamierzał porwać Allanę.
To by była rzeczywiście dobra wymówka: Jacen nie mógł popełnić morderstwa, bo był zbyt zajęty planowaniem
porwania, Wysoki Sądzie.
Kiedy Ben przemówił, w jego głosie brzmiała pewność.
- Ciociu Leio, jak myślisz, dlaczego mama pozostawała tak długo w postaci cielesnej? - zapytał. - Dlaczego jej
ciało zniknęło, dopiero kiedy Jacen pojawił się podczas pogrzebu? Czy nie uważasz, że w ten sposób Moc
usiłuje nam coś powiedzieć? Nie mogę przestać się nad tym zastanawiać. Nie ośmieliłem się powiedzieć tego
tacie, ale ta świadomość doprowadza mnie do szału.
Leia podeszła do Bena, kucnęła przed nim i położyła mu dłonie na kolanach.
- Powiedziałeś, że zarejestrowałeś wszystko, co mogłeś, na miejscu zabójstwa - przypomniała.
- Jasne... inaczej ktoś mógłby później wymazać mi to z pamięci albo wmówić, że tylko mi się wydawało -
przyznał Ben.
- Znalazłeś coś na tych nagraniach?
Ben się nie poddawał. Był przecież pewny, co dzień bardziej pewny.
- Jeszcze nie - przyznał.
- Rozumiem - powiedziała Leia.
- Dowiem się, co tam się wydarzyło, ciociu Leio - zapewnił chłopiec. Muszę to zrobić w zgodzie z przepisami,
żeby uzyskać całkowitą pewność. W przeciwnym razie nie będę mógł z tym dalej żyć.
- A co zrobisz, jeżeli znajdziesz dowody, z których będzie wynikać, że to nie Jacen? - zagadnęła Leia. - Czy
pogodzisz się z niepodważalnymi faktami?
Ben był zdecydowany zachować się rozsądnie. Nie zamierzał polegać tylko na intuicji czy na zmysłach Mocy.
- Nie chciałbym oskarżyć niewłaściwej osoby - powiedział. - Wiecie, co czuję do Jacena i co on mi zrobił, nie
chcę jednak zrzucać winy na niego, jeżeli prawdziwemu zabójcy czy zabójczym miałoby to ujść płazem. A jeżeli
rzeczywiście dokonała tego Ale- ma... no cóż, właściwie na jedno wychodzi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin