Internet to lukratywne źródło przychodów.pdf

(84 KB) Pobierz
Internet to lukratywne źródło przychodów
Internet to lukratywne źródło przychodów
Polski rynek internetowy rozwija się niemalże równie dynamicznie jak w
USA, za trzy lata internet będzie stanowił połowę przychodów
wydawnictwa - wskazuje w wywiadzie dla Internet Standard Patrick J.
McGovern, założyciel i prezes koncernu IDG, "stały bywalec" listy
najbogatszych ludzi na świecie magazynu Forbes. Nasz rozmówca opowiada również o
tym, jakie są dalsze plany rozwoju koncernu, którego przychody w minionym roku
przekroczyły 2,56 mld USD.
International Data Group powstało w 1964 roku. W tej chwili wydaje magazyny
dotyczące branży IT, rozrywki, zdrowia i zarządzania w 85 krajach na świecie. Pięć lat
po założeniu wydawnictwa powstała firma badawcza IDC. W minionym tygodniu
założyciel koncernu, Patrick McGovern, gościł w Warszawie i w tym czasie Internet
Standard udało się z nim porozmawiać.
Anna Meller: Jaki Pan ocenia polski rynek?
Patrick McGovern: Uważam go za bardzo atrakcyjny. Jak wskazują badania naszej firmy
IDC, Polska jest jednym z najszybciej się rozwijających rynków IT w Europie. W tym roku
polski rynek ma wzrosnąć o 13,5%, a średnia dla Europy wynosi 6%, więc Polska rośnie
ponad 2 razy szybciej. Wzrost sprzedaży oprogramowania wyniesie ok. 15%, usług IT -
ok. 14%. Tym samym wzrośnie liczba zainteresowanych czytaniem branżowych
magazynów, bez względu na to, czy są to wydania papierowe czy internetowe. Polska
jest trzecim pod względem wzrostu przychodów krajem, w którym jest IDG. W zeszłym
roku przychody zwiększyły się o 90%.
Jak amerykańskie firmy postrzegają polski rynek? Jest teraz dla nich równie
atrakcyjny jak rynki zachodnioeuropejskie?
Myślę, że to ciekawy ląd dla amerykańskich firm. Trzeba przyznać, że Europa Zachodnia
jest w tej chwili trochę powolna z tego względu, że tam gospodarka zmniejszyła swoje
tempo. Spowolniła się m.in. Francja, Wielka Brytania. Wzrost następuje z kolei w takich
krajach jak Polska, Bułgaria, Czechy. Duży wzrost widzimy też w Chinach, gdzie IDG jest
wiodącym wydawcą, który wszedł na rynek już 25 lat temu jako jedyna obca firma w tej
branży.
Jak IDG udało się wejść na chiński rynek tak wcześnie?
Myślę, że to wynik naszej misji, by pomóc jak największej ilości ludzi na świecie się da.
2678241.001.png
W tej chwili dostarczamy nasze treści do 140 mln ludzi na całym globie. Chiny ze
względu na liczbę populacji zawsze nas interesowały. Jak tylko rząd chiński rozpoczął
realizację polityki otwartych drzwi, my przystąpiliśmy do działania. Wszyscy wtedy
mówili, że proces wejścia na tamten rynek zajmie przynajmniej kilka lat. Ale okazało się,
że było wręcz przeciwnie. Zapotrzebowanie na informacje dotyczące branży
komputerowej było bardzo duże. Umówiłem się na spotkanie z chińskim ministrem
elektroniki i telekomunikacji, który był bardzo zainteresowany publikacjami IDG.
Zaznaczył, że Chiny muszą nadgonić USA w sprawach IT. W przeciągu tygodnia
podpisaliśmy umowę joint venture. Po trzech tygodniach wydaliśmy pierwszy numer
Computerworlda. Redakcja mieściła się w jednej z centralnych dzielnic Pekinu. W
telewizji pojawiły się reklamy: "Nowe Chiny ruszają z międzynarodowym serwisem
informacyjnym". W ciągu pierwszego tygodnia mieliśmy 20 tys. prenumeratorów.
Zainwestowaliśmy 15 tys. USD, a przychody wyniosły 50 mln USD. Inne wydawnictwa
uznały wtedy Chiny za zbyt trudny, za mało otwarty rynek i wstrzymały inwestycję. Do tej
pory IDG jest najsilniejszym wydawnictwem w Chinach.
Jak zaznaczył Pan w swojej prezentacji, w 2020 roku IDG zamierza wydawać
magazyn PC World w 140 krajach. Gdzie IDG zamierza otworzyć swoje placówki?
W Afryce jest wiele krajów, w których nas nie ma. Chcielibyśmy tam zaistnieć: m.in. w
zachodniej i południowej części kontynentu. Chcemy też wejść na rynek Birmy,
Kambodży, Laosu, Indonezji. Jak wskazuje Organizacja Stanów Zjednoczonych, na
świecie jest ok. 190 niepodległych krajów, więc są jeszcze rynki do zagospodarowania.
Wskazał Pan, że kilka lat temu IDG rosło dwa razy szybciej niż cały rynek IT. Jak to
było możliwe?
Częścią IDG jest centrum analityczne - IDC, które dokonuje pomiarów rynkowych. Tym
samym dostarcza nam informacje, które pozwalają z wyprzedzeniem w stosunku do
konkurencji reagować na potrzeby rynku. Po tym, jak IDC przedstawiło informacje, że
rynek bezpieczeństwa będzie drastycznie wzrastał, uruchomiliśmy magazyn CSO dla
specjalistów od bezpieczeństwa. Ponieważ IDG nie ma zewnętrznych inwestorów, nie
musi swoich nowych planów czy decyzji strategicznych nikomu przedstawiać ani z nikim
ich omawiać. Tym samym możemy działać bardzo szybko.
W 2008 roku przychody IDG mają pochodzić z dwóch głównych źródeł: 50% z
reklamy online, a drugie 50% z reklamy tradycyjnej. Jak IDG chce zrealizować tą
politykę?
Reklama internetowa rośnie bardzo dynamicznie - to jedna sprawa. Druga jest taka, że
użytkownicy coraz częściej płacą za treści, zwiększa się liczba internautów
korzystających z naszych witryn. A to nas umacnia w przekonaniu, że taką politykę uda
się z powodzeniem prowadzić.
Z czego dokładanie mają pochodzić internetowe źródła przychodu?
Z reklamy internetowej, płatnych treści, webcastingu, personalizowanych newsletterów.
Wiele witryn będzie wymagało rejestracji.
Zatem taki podział przychodów będzie dotyczył każdego z oddziałów IDG
(wydawnictwo ma swoje oddziały w 85 krajach - przyp. red.), czy będzie to raczej
założenie globalne dla całego IDG?
To założenie globalne. Poszczególne jednostki mogą mieć inny podział, ale mniej więcej
zbliżony. W tej chwili w amerykańskim IDG 20% przychodów pochodzi z internetu. Tym
samym może się okazać, że w 2008 ten oddział wypracuje 60% a nie 50% z działalności
internetowej.
Jakie są zatem wytyczne dla Polski?
Polski e-rynek rozwija się szybko, więc myślę, że w 2008 roku da się polskiemu
oddziałowi wypracować ok. 50% przychodów z internetowej działalności.
IDG słynie ze swojej zdecentralizowanej struktury zarządzania. Proszę powiedzieć,
jak to działa?
Założenie jest takie, że każdy z narodowych oddziałów wie najlepiej, które rozwiązania
na rynku są najlepsze, z których będą zadowoleni czytelnicy - zatem to im jest
pozostawiona możliwość wyboru. Decentralizacja działa dobrze, bo działalność każdego
z oddziałów jest stymulowana samym rynkiem. Wiedza to przecież siła napędowa, a
nasza wiedza pochodzi ze znajomości potrzeb klientów. Co więcej brak odgórnie
narzuconej technologii powoduje, że poszczególne oddziały mają więcej swobody, mogą
się lepiej dopasować do rynku, używając krajowych rozwiązań. Wyobraźmy sobie taką
sytuację, że w scentralizowanej korporacji, jeden z oddziałów chce zmienić system baz
danych. Aby to zrobić, najpierw musi zebrać się specjalna komisja, która będzie nad tym
debatować przez dłuższy czas. W międzyczasie okaże się, że na rynku pojawiło się
jeszcze lepsze rozwiązanie, ale nikt nie będzie mógł z niego skorzystać, dopóki nie
zatwierdzi tego komisja. Taka polityka to strata czasu.
Znany jest Pan z tego, że bardzo dobrze traktuje swoich pracowników, IDG w
ubiegłym roku było jedyną firmą z branży wydawniczej, która znalazła się na liście
Fortune "100 Najlepszych Miejsc Pracy". Czy to prawda, że w amerykańskim
oddziale wydawnictwa osobiście wręcza Pan ponad dwóm tysiącom pracowników
kartki z życzeniami?
Tak, mamy tam 2300 pracowników... Przed świętami, tuż przed zakończeniem roku
finansowego zawsze lubię spotykać się z pracownikami, przywitać się ze wszystkimi,
wręczyć im kartki z życzeniami, podziękować im za wysiłek, który wkładają w swoją
pracę. Pytam też wtedy, czy mają jakieś sugestie, wskazówki, żeby coś zmienić,
ulepszyć. Taki "obchód" robię co roku od momentu założenia spółki. Na początku krótka
rozmowa z wszystkimi pracownikami zajmowała mi jedną godzinę, a teraz zajmuje 2,5
tygodnia.
Jakie są plany IDG na przyszłość?
Chcemy zwiększać nasz udział w rynku i naszą obecność na świecie. Chcemy być firmą
z rocznym przychodem na poziomie 40 mld USD w 2020 roku. Chcemy docierać do 1,5
mld ludzi.
Jest coś, co chciałby Pan zmienić, gdyby mógł cofnąć się w czasie?
Myślę, że alians IDG z telewizją byłby taką rzeczą, której bym drugi raz nie zrobił.
Zainwestowaliśmy mnóstwo pieniędzy w produkcję cotygodniowego programu
telewizyjnego o komputerach. Okazało się, że jak ludzie włączają telewizor, to szukają
rozrywki, a nie edukacji. Chcą odpocząć, być pasywni, a nie aktywnie się czegoś uczyć.
Telewizja nie była dobrym medium dla naszej specyfiki działalności.
Mówił Pan o perspektywach rozwoju IDG w 2020 roku. Jak wtedy, Pana zdaniem,
będzie wyglądał internet?
Z pewnością będziemy mieli do czynienia z bezprzewodowym, szerokopasmowym
internetem. Łącza o przepustowości 20-30 mln b/s. Wideokonferencje będą powszechne.
Monitory będą większe, więc użytkownicy będą mieli dostęp do większej ilości treści.
W polskim oddziale IDG mamy kilku wizjonerów, którzy sugerują, że za jakieś 20-
30 lat może już nie być papierowych wydań gazet. Wszystko będzie dostępne
online.
Moja opinia w tej sprawie jest taka, że 40 lat po tym, jak w szkole przestanie się używać
papieru: książek, zeszytów, etc, będziemy mogli mówić o tym, że wszystko pojawi się w
wersji elektronicznej. Poza tym czytanie na ekranie musi być przyjemne, a przy
dzisiejszej rozdzielczości monitorów takie na pewno nie jest. W momencie, kiedy
rozdzielczość ekranu będzie tak dobra jak papieru, rewolucja może się dokonać. Proszę
zwrócić również uwagę na fakt, że elektroniczne symulacje gazet, czyli tak zwane
cyfrowe wydania wcale nie czytają się dobrze. Są po prostu niewygodne. Użytkownicy
wolą czytać strony internetowe, bo tam jest łatwiejsza i szybsza nawigacja. Tym samym
muszę stwierdzić, że wydania cyfrowe to tylko przejściowa forma. Na prawdziwe
internetowe, elektroniczne wydania przyjdzie nam jeszcze poczekać. Według mnie
papier pozostanie z nami na jeszcze przynajmniej 100 lat. Proszę zwrócić uwagę
również na fakt, że ludzie lubią zaznaczać sobie fragmenty tekstów markerami, lubią
używać dłoni przy czytaniu, a dłoń to mapa mózgu. Jeżeli dotyka się czegoś fizycznie
swoją dłonią, bardziej stymuluje się pracę mózgu. Jedną z charakterystyk bardzo
zdolnych ludzi z przeszłości było to, że oni zawsze prowadzili pamiętniki. Ponieważ
pisali, stymulowali swój mózg, szukali powiązań między rzeczami, wydarzeniami.
Doświadczenie pisania pamiętnika było wzbogacaniem ich intelektualnych doświadczeń.
Wydaje mi się, że w przypadku czytania dużą rolę odgrywa samo fizyczne
doświadczanie rzeczy, a nie tylko informacje.
Często czyta Pan informacje w sieci?
Tak, bardzo często. Tygodniowo spędzam 8-9 godzin na czytaniu wiadomości. Poza tym
subskrybuje kilka newsletterów. Między innymi "Wiadomości o 10 rano". Czytam dużo
informacji dotyczących rynku mediów. W internecie czuje się dopiero szybkość tworzenia
wiadomości - publikowane są natychmiast, na bieżąco aktualizowane. Poza tym można
w jednym miejscu przejrzeć treści pochodzące od różnych wytwórców, agencji.
Ulubione strony w sieci?
Wall Street Journal, New York Times, The Economist, I want media, Computerworld,
CXO, PC World, strony z amatorskimi filmami dotyczącymi bieżących wydarzeń,
Amazon.com.
Skoro odwiedza Pan również strony magazynów IDG, nie kusi Pana czasem, żeby
napisać do redaktora naczelnego jednej z witryn z sugestią tematu, o którym
chciałby Pan przeczytać?
Nie, nigdy tak nie robiłem. Natomiast zdarza się, że jak przeczytam naprawdę ciekawy
artykuł, to wysyłam maila do autora z gratulacjami.
Czego nie lubi Pan w internecie?
Reklam w formacie pop up oraz takich, które nie pozwalają czytać swobodnie - np.
rozlewających się na tekście, czy zbyt agresywnych animacji
W przyszłości coraz więcej treści będzie dostępnych za opłatą...?
Z pewnością. Każda z witryn będzie miała część bezpłatną, zawierającą treści
powszechnie dostępne i sferę dostępną po rejestracji. Może być tak, że za treści
dostępne po rejestracji będą również bezpłatne, ale użytkownicy będą musieli zgodzić
się na przesyłanie reklam czy otrzymywanie np. ofert kupna specjalnych raportów.
Zresztą przyszłość treści to personalizacja.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin