Hardy Kate - Święto życia.pdf
(
811 KB
)
Pobierz
The Greek Doctor's New-Year Baby
Kate Hardy
Święto życia
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zauważyła go już w drzwiach.
Mimo że uczestnicy balu dobroczynnego mieli twarze zasłonięte
maskami weneckimi, a wszyscy mężczyźni stawili się w smokingach, od progu
przyciągnął jej uwagę. Wysoki, ciemnowłosy, w złotej masce.
Nie zajmie się tym. Nie teraz.
Jako przewodnicząca komitetu organizacyjnego tej imprezy dobroczynnej
Madison Gregory miała inne sprawy na głowie. Na przykład dopilnowanie, by
wszystko odbyło się bez zgrzytów, rozwiązywanie nieprzewidzianych
problemów oraz łagodzenie uprzejmymi uśmiechami drobnych niedociągnięć.
Do tej pory wszystko szło gładko dzięki bardzo skrupulatnemu
planowaniu. W trakcie przygotowań niektórzy członkowie komitetu
organizacyjnego mieli zastrzeżenia co do jej propozycji wynajęcia tria
jazzowego, występującego w jej ulubionym klubie, ale postawiła na swoim.
Przekonała ich, że muzyka rockowa nie pasuje do balu maskowego, a kwartet
smyczkowy brzmiałby nadto oficjalnie. Najlepszy będą dyskretny jazz i znane
ballady jazzowe.
Obserwowała teraz, jak tańczące pary z uśmiechem powtarzają słowa
„Fly Me to the Moon".
Odetchnęła z ulgą. Trafiła w dziesiątkę.
Taka atmosfera relaksu skłania do szczodrości. Goście kupią więcej
biletów na loterię. Wśród fantów znalazły się
przejażdżki balonem, zabiegi w
spa oraz delikatesowy kosz z wyrobami czekoladowymi, obiekt marzeń Kat-
riny, kuzynki Madison, która nie mogła być na balu, więc Madison
postanowiła kupić jej taki kosz, jeśli ta go nie wylosuje.
2
Może, oby tak się stało, uda im się uzbierać połowę sumy potrzebnej na
zakup nowego skanera.
Podeszła do niej Eve, jedna z pielęgniarek.
- Maddie, uwijasz się już od paru godzin - powiedziała. - Zrób sobie
przerwę.
I dowiedz się, kim jest ten tajemniczy facet w złotej masce, coś jej
podszepnęło. O nie.
- Eve, nie muszę.
- Zapłaciłaś za bilet - przypomniała jej koleżanka. - A to znaczy, że też
masz prawo się bawić. To, że jesteś przewodniczącą komitetu, nie oznacza, że
musisz zrezygnować z zabawy.
- Ale ja bardzo dobrze się bawię. - Była to szczera prawda, bo Madison
uwielbiała znajdować się w centrum wydarzeń. Długo się zastanawiała, jaką
wybrać specjalizację: medycynę ratunkową czy położnictwo, bo z jednej strony
lubiła mieć pełne ręce roboty, ale z drugiej zawsze fascynowały ją pierwsze
minuty życia nowo narodzonych dzieci.
Gdy pianista łagodnie przeszedł do „It Had to be You", ktoś dotknął jej
ramienia.
- Zapraszam... - Usłyszała miękki głos z lekkim obcym akcentem.
Odwróciwszy się, zdrętwiała.
Mężczyzna w złotej masce. Wręcz pożerał ją spojrzeniem ciemnych oczu
pobłyskujących zielenią i szarością. A do tego ten rozbrajający uśmiech...
- Ja... - Z wrażenia odebrało jej głos.
- Ona nie odmawia - rzuciła Eve słodkim tonem. - Bawcie się dobrze.
Nim Madison oprzytomniała, nieznajomy poprowadził ją na parkiet.
Theo przez cały wieczór nie spuszczał wzroku z kobiety w zwiewnej
sukni i różowo-złotej masce kota. Śmiała się i rozmawiała z wieloma osobami,
3
ale ani razu nie widział jej w tańcu. Teraz tańczyli policzek przy policzku.
Tylko geniusz mógł zorganizować taką oprawę muzyczną. Wybrał tradycyjną
muzykę taneczną, taką, którą uznawali jego dziadkowie oraz, o czym
dowiedział się niedawno, jego matka.
Mimo że jego partnerka miała bardzo wysokie obcasy, musiał nieco się
pochylić, by ją objąć i patrzeć w jej niebieskie oczy. Nieznajoma miała ciemne
włosy, które miękkimi falami opadały na ramiona tak, że miał ochotę zatopić w
nich palce, by poczuć ich jedwabistość.
Jeszcze chętniej widziałby te włosy rozrzucone na poduszce. I bardzo
chciał ją pocałować.
Kyrios
.
Już zapomniał, że zainteresowanie kimś może być
aż tak silne.
Nieznajomy obejmował ją niewinnym gestem, ale było w tym coś bardzo
osobistego, nawet intymnego. Tańczyli tak blisko siebie, że czuli swój oddech,
słyszeli bicie serca. Powadził ją bezbłędnie; miała wrażenie, że płyną w
powietrzu. Pierwszy raz trafił się jej taki partner.
Nie rozmawiali, nie musieli. Zdawało się jej, że tańczą w blasku księżyca
tylko we dwoje na tarasie, gdzieś w ogrodach Toskanii...
Otrząsnęła się. To Londyn. Gdyby nie to, że z racji swoich obowiązków
piła tylko wodę mineralną, można by ten zawrót głowy przypisać
nieumiarkowanej konsumpcji szampana. Niemal czuła, jak bąbelki krążą jej w
żyłach.
Myśl, że stało się to za sprawą jednego tańca z nieznajomym, przerażała
ją i zarazem ekscytowała. Żaden mężczyzna nie wyzwolił w niej takiej reakcji,
nawet Harry.
Miała ochotę poznać jego imię, ale czuła, że rozmowa zburzy ten nastrój,
a tego sobie nie życzyła. Cieszyła się tym, że jest ich tylko dwoje oraz upojna
muzyka.
4
Plik z chomika:
Kielce33
Inne pliki z tego folderu:
Colter Cara - Dogonić marzenia.pdf
(697 KB)
Colter Cara - Miłosny bukiet.pdf
(631 KB)
Colter Cara - Mężczyzna jej życia.pdf
(718 KB)
Colter Cara - Przystan cudów.pdf
(545 KB)
Colter Cara - Srebrny wiatr.pdf
(382 KB)
Inne foldery tego chomika:
01. Lektury PDF - Polska
02. Lektury PDF - Świat
03. Ebook PDF
04. Przekrój (wszystkie numery)
05. Kultura Paryska (wszystkie numery)
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin