I
Z rozmachem rzuciłam się na łóżko. Leżąc na nim, powiedziałam:
- Nareszcie w Hogwarcie! Ale fajnie!
- Fajnie, fajnie...Ale ta uczta mogłaby trwać trochę dłużej, prawda? - Dorcas wychyliła się z łazienki - ustawiała swoje kosmetyki na półce - i dodała:
- Jest dopiero dziewiąta.
- Dłużej?! - parsknęłam. - Po co? Żeby Potter nadal się na mnie gapił i gadał farmazony w stylu: Och, Lily, jesteś światłem dla mych oczu, z każdą chwilą twe oczy robią się coraz piękniejsze...Swoją drogą, nawet nie podejrzwałam go o taki romantyzm - zachichotałam.
- Ty jeszcze nie wiesz o mnie wielu rzeczy, Lily - nagle w dormitorium rozległ się męski głos. Zerknęłam w stronę drzwi. No jasne! Huncwoci! Mogłam spodziewać się ich odwiedzin! Szybko wstałam z łóżka, podeszłam do drzwi, i powiedziałam:
- Czego?
- No, Evans, nie bądź taka wkurzona...Przyszliśmy w odwiedziny - zakpił Syriusz, wsuwając stopę międzi drzwi a framugę.
- Pora odwiedzin już minęła. Żegnam panów - odparłam oschle, próbując zamknąć drzwi, jednak Syriusz uniemożliwił mi to. Nacisnął mocniej drzwi, a ja, chcąc nie chcąc, musiałam ustąpić. Gdy wchodzili, zapytałam Remusa:
- Remus, przecież jesteś prefektem! Zrób coś!
- Ty też, Lily. A zresztą, choćbym nawet chciał, to nie mogę. Siła wyższa - odparł Remus, uśmiechając się.
- Teraz będziemy tu co wieczór - powiedział Syriusz, siadając na łóżku Dorcas i biorąc do ręki jeden z egzemplarzy jej gazet.
- A to czemu? - zapytałam, patrząc na niego podejrzliwie. W tym momencie Dorcas wyszła z łazienki i na widok Syriusza zarumieniła się. Coś mi zaczęło świtać...
- Wy jesteście razem! - wykrzyknęłam, patrząc ze zdziwieniem na Dorcas siadającą obok Syriusza, i Syriusza, obejmującego ją.
- My też możemy, Liluś... - powiedział Potter, patrząc na mnie z nadzieją.
- Nie, nie możemy! - odpowiedziałam mu ze złością. - Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem Liluś, i że my NIGDY nie będziemy razem?!
- Jeszcze zobaczymy....Nie pamiętasz co przepowiedziała ci wróżbiarka w trzeciej klasie? Wtedy, jak byliśmy w Hogsmeade?
- Jaka wróżbiarka, co ty...- urwałam, bo przypomniałam sobie tamto wyjście do Hogsmeade. Rzeczywiście, Dorcas namówiła mnie na wizytę u wróżki, występującej gościnnie w Trzech Miotłach. Tamta kobieta przepowiedziała mi, że po pewnym czasie będę w związku z chłopakiem, którego teraz niezbyt lubię. W tym momencie do pubu wtargnęli Huncwoci, i James usłyszał ten kawałek. Zawołał:
- To na pewno chodzi o mnie!
- Chciałbyś, Potter - powiedziałam i wyszłam z knajpy.
Tymczasem Potter spojrzał na mnie i powiedział: - No i co, Liluś? Pamiętasz?
- Potter, nie jestem Liluś! A tak w ogóle, to jakim prawem siadasz na moim łóżku? - wrzasnęłam, odsuwajac się od niego, bo zdążył już usiąść koło mnie. Spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem skrzywdzonego psiaka.
- Gdzie twoje fanki? - zapytała zgryźliwie.
- Nawet mi o nich nie wspominaj! - jęknął. - Mam serdecznie dość tych rozkrzyczanych srok. - nie wiem czemu, ale to niezbyt, hmm, miłe porównanie sprawiło mi radość. Powiedziałam:
- No dobra, koniec tego dobrego. Teraz dobranoc. - chciałam jak najszybciej wyrzucić Huncwotów za drzwi, ale niezbyt mi się to udawało. W tym momencie do pokoju weszły Lizzie i Ann, i zaczęły witać się z Huncwotami. Tylko jęknęłam i spojrzałam za zegarek - była już za piętnaście dziesiąta. Idę do Pokoju Wspólnego, może tam uda mi się zasnąć, postanowiłam. Niezauważalnie dla nikogo wymknęłam się.
Pokój świecił pustkami, nie licząc kilku pierwszoroczniaków. Szybko zagoniłam ich do łóżek, a sama usiadłam naprzeciwko kominka. Mimo że wesoło trzaskał w > nim ogień, ja trochę marzłam. Zastanwiałam się, czy nie > iść po bluzę, ale nim zdążyłam cokolwiek postanowić, usłyszałam kroki, a po chwili usiadł obok mnie...Potter!
- Liluś, ubierz się, bo zmarzniesz - powiedział, narzucając mi na ramiona swój sweter.
- Nie mów na mnie Liluś, Potter - odparłam, spoglądając na niego.
- Lily...Dlaczego ty mnie tak nie lubisz? - zapytał James poważnym tonem. Zamyśliłam się. Właściwie czemu ja go tak nie lubię? Noo, poza tym że jest napuszony, zachowuje się tak jakby każdy był jego poddanym, traktuje innych z góry, rzuca na połowę ludzi z Hogwartu( są to głównie Śligoni, a w szczególności Snape) zaklęcia, to naprawdę nie wiem, czemu tak go nie lubię. Jednak nie powiedziałam tego głośno. Przymknęłam oczy, i sama nie wiem kiedy, oparłam głowę na ramieniu Potter'a i, najzwyczajniej w świecie, zasnęłam!
Obudził mnie czyjś szept:
- Nie budźcie jej...Jest dopiero siódma rano... - uchyliłam lekko powieki. Obok mnie siedział James, ja miałam glowę opartą na jego ramieniu, a on to ramię miał luźno położone na kanapie. Nie próbował mnie objąć, ani nic?, zdziwiłam się w myślach. Obok nas stali Dorcas i Syriusz. Łapa najwyraźniej chciał mnie obudzić, ale James (James?! Jaki James? Potter!) mu nie pozwalał.
Po kilku sekundach uznałam, że czas wkroczyć do akcji. Otworzyłam oczy, wstałam i powiedziałam:
- Potter! Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że jak tylko zasnę, to możesz mnie obejmować?!
- O, nasza Śpiąca Królewna się obudziła... - zakpił Syriusz. - Ale jak wczoraj spałaś, to nie myślałaś o tym, że on cię obejmuje, prawda? A tak na marginesie, to on wcale cię nie obejmował, nawet nie próbował. Chociaż gdybym ja tu był razem z Dorcas, już dawno bym próbował - powiedział, mrugając do Dorcas.
- Świetnie! Idę do dormitorium. Z wami naprawdę nie idzie wytrzymać! - powiedziawszy to, skierowałam się do dormitorium. Wzięłam szybki prysznic, i po kilkunastu minutach stałam przed otwartą szafą, zastanawiając się w co mam się ubrać. W końcu zdecydowałam - dżinsy, bluzka z krótkim rękawem i bluza. Na to nasze zwykłe szkolne szaty. > Zerknęłam na zegarek - Boże, już przed ósmą! Złapałam > torbę, wyszłam z dormitorium, przebiegłam przez Pokój Wspólny - zatrzymałam się tylko, żeby pociagnąć za sobą Dorcas, i nie zwróciłam uwagi na Potter'a , który mówił:
- Liluś, pamiętaj że cię kocham. - i poszłam dalej. Razem z Dorc zatrzymałyśmy się dopiero przed Wielką Salą. Zziajane, weszłyśmy do niej - śniadanie już się zaczęło - i usiadłyśmy na krzesłach. Wtedy zapytałam:
- No dobra. Teraz jesteśmy same, więc gadaj: czemu ja nie wiedziałam nic o Syriuszu?!
II
Razem z Dorcas siedziałyśmy przy jednym ze stolików w Pokoju Wspólnym. Ci nauczyciele zupełnie powariowali - nawet ja to przyznam - jest dopiero 2 września, a oni już tyle nam zadali! Im się chyba wydaje że my mamy nieograniczoną ilość wolnego czasu i wszystko zdążymy zrobić. Starałyśmy się zrobić wypracowanie na zaklęcia - Opisz zaklęcia powodujące znikanie - dla profesora Flitwicka. Przytargałyśmy chyba połowę biblioteki do Pokoju Wspólnego, a teraz wertowałyśmy książki w poszukiwaniu jakiejś pomocy.
W pewnym momencie Dorcas powiedziała:
- Lily...Popatrz...Nie, lepiej nie patrz - ale było już za późno - podniosłam głowę i spojrzałam we wskazanym kierunku. No świetnie! Huncwoci! Moje próby napisania zadania odleciały w siną dal. Potter zauważył moje spojrzenie, rozpromienił się i pociągnął resztę w naszym kierunku. Westchnęłam - z marzeniami o spokojnym, piątkowym popołudniu mogę się pożegnać.
Tymczasem do naszego stolika podeszła sławna czwórka. Syriusz usiadł obok Dorcas, a Potter (niestety) obok mnie. Remus i Peter gdzieś się zmyli. Potter odezwał się:
- Jak ci idzie, Liluś? Może ci pomóc?
- Potter, raz na zawsze zapamiętaj sobie: nie jestem Liluś, a nawet jakbym potrzebowała pomocy, to na pewno nie od ciebie.
- Och, Evans, daj spokój i przyznaj wreszcie, że też mnie kochasz... - powiedział pan Jaki Ja Jestem Piękny zniecierpliwionym tonem.
- Wiesz dobrze, że tak nie jest, poza tym wolałabym chodzić z pająkiem niż z tobą. MDLI mnie na twój widok - powiedziałam i z godnością oddaliłam się do dormitorium. Zdążyłam jeszcze usłyszeć jak Potter pyta takim udręczonym tonem:
- Czemu ona tak mnie nienawidzi?
- No wiesz...Może za mało okazujesz jej swoje uczucie? - odparł Black.
- Tak! To jest to! Od jutra... - reszty już nie usłyszałam, bo weszłam do sypialni. Usiadłam na swoim łóżku i wzięłam >do ręki gazetę. Półleżąc, zaczęłam czytać. Jednak już po paru minutach przestało do mnie docierać to, co czytam, bo moje myśli zaprzątnął Potter.
Zaczęłam się zastanawiać co on takiego we mnie widzi. Naprawdę nie wiem. Zabiega o mnie od pierwszej klasy...i ani razu się nie poddał. Kompletnie nie zwraca uwagi na to, że ja ciągle daję mu do zrozumienia, że go nie cierpię, ale do jego pustego mózgu najwyraźniej nic nie dociera. I gdyby jeszcze był brzydki....byłoby mi łatwiej go nie cierpieć. A tak - jest jednym z kilku najprzystojniejszych chłopaków w szkole i naprawdę, trzeba być ślepym, żebym tego nie widzieć. Owszem, przyznaję, że James Potter jest przystojny jak marzenie, jeszcze gdyby tylko był nieco bardziej uprzejmy w stosunku do niektórych, i nie znęcał się ciągle nad tym biednym Snape'em... Okej, wiem że to Ślizgon ale pomarzyć zawsze można...Nie żebym żałowała Snape'a, co to to nie! Mi też strasznie działa na nerwy, ale nie rzucam na niego zaklęć jak Huncwoci.
Nagle do mnie dotarło: gdyby nie to zachowanie James'a to umówiłabym się z nim. Rzeczywiście, wcześniej nie zwracałam uwagi na niego, a tu proszę... dochodzę do wniosku, że James Potter byłby całkiem fajny, gdyby nie jego zachowanie....Co się z człowiekiem dzieje, no no no....
W tym momencie drzwi do dormitorium otworzyły się z hukiem. Najpierw wpadła Dorcas, a za nią... Potter! Za nimi przyleciał, rechocząc głośno, Syriusz. James zawołał:
- Dorcas, nie! Nie mów jej tego! - ja nic nie powiedziałam, tylko patrzyłam na to wszystko zdziwiona. Dorcas i Syriusz pokładali się ze> śmiechu, a James był cały czerwony. Dorc w końcu przestała się śmiać, i powiedziała do mnie:
- Lily, nie uwierzysz, co James robił! On... - urwała, bo w tym momncie Potter wyciągnął swoją różdżkę i zawołał Silencio! Drocas, zdziwiona, umilkła, a ja wstałam z łóżka i podeszłam do Potter'a.
- Co robiłeś? -zapytałam, stając obok niego. - > Nic, co by miało być do twojej wiadomości, Evans - odparł, patrząc na mnie.Zmrużyłam oczy - nie cierpię, kiedy ktoś tak mi odpowiada. Już miałam coś mówić, ale Syriusz powiedział:
- On...on napisał wiersz dla ciebie! - i ...
Angvil