Dziedzictwo Mocy - Niezwyciężony - Denning Troy.pdf

(1185 KB) Pobierz
1035903883.002.png
DZIEDZICTWO MOCY IX
NIEZWYCIĘŻONY
1035903883.003.png
TROY DENNING
Przekład Anna Hikiert
1035903883.004.png
PROLOG
Dawno temu...
Jaina Solo siedzi samotnie w zimnej celi; kolana objęła ramionami i podciągnęła pod brodę, żeby
zachować resztki ciepła. Ma czternaście lat. Nie śpi od wielu dni, bo jej celę w nieregularnych
odstępach czasu zalewa ostre, jaskrawe światło. Nigdy dotąd nie była tak głodna, a całe ciało ma
obolałe od razów, które wymierzają codziennie jej prześladowcy, nazywającje
„szkoleniem"\ Wie, czego od niej chcą - i nie zamierza im tego dać. Jest samotna, przerażona do
granic i cierpi bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, a jej siła woli jest jak kryształowy żyrandol,
zawieszony na pojedynczej pajęczej nici. Jeszcze jedna porcja batów; kilka bezsennych godzin,
jeszcze jedna noc spędzona na zimnej, durastalowej pryczy... i żyrandol spadnie. A to przeraża ją
bardziej niż perspektywa śmierci, bo oznacza poddanie się własnemu strachowi, pogrążenie w
gniewie... czyli przejście na Ciemną Stronę Mocy.
Po chwili jednak zaczyna odczuwać ciepło w sercu - w miejscu zarezerwowanym dla jej brata - i
nagle wie z niezachwianą pewnością, że Jacen o niej myśli. Wyobraża sobie, jak jej brat siedzi w
swojej celi, w jednym z licznych korytarzy stacji kosmicznej. Widzi jego brązowe, zmierzwione
włosy; zaciśnięte z determinacją szczęki i ciepło z jej serca zaczyna powoli przenikać resztę ciała.
Jaina przestaje dygotać z zimna, głód mija, a strach zamienia się w zawziętość.
Oto dar ich bliźniaczej więzi: ani ona, ani Jacen nie są nigdy tak naprawdę samotni. Dzięki Mocy
jedno zawsze wyczuwa drugie - i to daje im siłę. Kiedy pierwsze słabnie, drugie podtrzymuje je
naduchu. Kiedy jedno cierpi, drugie koi jego ból Tej więzi nie może zerwać żadna siła w
galaktyce; jest nieodłączną ich częścią - podobnie jak sama Moc.
Tak więc Jaina odsuwa na bok rozpacz i koncentruje się na myśli o ucieczce — bo kiedy ona i
Jacen działają razem, nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Są na terenie stacji kosmicznej, a więc
ukradną statek, po czym dezaktywująpołe siłowe stacji, sabotując system albo fałszując
pozwolenie na start. A to oznacza, że będą musieli wymyślić sposób na uśpienie czujności straży,
zanim uwolnią swojego przyjaciela, Lowbackę.
Jedyną metodą odmierzania w celi upływu czasu jest liczenie uderzeń serca - ale na razie Jaina
jest zbyt zajęta układaniem planu, żeby to robić, dlatego nie ma pojęcia, ile minut czy godzin
minęło od chwili, kiedy pokrzepiająca więź z bratem umocniła ją i wyciągnęła z czarnego bagna
rozpaczy. Zna to uczucie ciepła w sercu aż za dobrze - nie pierwszy raz ta bliskość wybawia ich z
opresji, więc wie, co to oznacza: brat przybywa jej na ratunek.
Jej puls przyspiesza, a tętno Jacena już wkrótce pulsuje tym samym znajomym, podekscytowanym
rytmem -Jaina czuje to poprzez Moc. Wie, że bratjest już bardzo blisko, skrada się korytarzem do
jej celi... Nie wyczuwa w pobliżu obecności nikogo innego - chłopiec jest sam. Jaina nie chce, żeby
się zorientował, jak bardzo się bała ani jak mało brakowało, żeby się załamała, więc korzysta z
techniki oddechowej Jedi, żeby się uspokoić.
Czuje, że jej brat zatrzymuje się przed celą dwoje drzwi dalej.
1035903883.005.png
Nie tam, głuptasie! - tłumaczy mu w myśli Jaina. Dalej!
Serce tłucze jej się niespokojnie w piersi, kiedy przez Moc napływa do niej zakłopotanie Jacena.
Martwieje z przerażenia na samą myśl, że mógłby otworzyć niewłaściwą celę i zniweczyć cały
misterny plan, więc wysyła do niego wici Mocy i próbuje go naprowadzić. Całe szczęście -już za
chwilę słyszy ciche pikanie zewnętrznego panelu kontrolnego.
Wzdycha z ulgą, krzyżuje ręce na piersi i pozornie niedbale opiera się o gródź. Wie, że cała
operacja może chwilę potrwać, bo Jacen to kompletne bez talencie,jeśli chodzi o urządzenia i
systemy elektroniczne.
Mimo to jakimś cudem udaje mu się wyłączyć alarm i otworzyć celę bez uruchamiania
automatycznego połączenia z centrum kon- troll W końcu drzwi rozsuwają się z sykiem i staje
przed nią brat, z miniaturową kopią słynnego krzywego uśmieszku jej ojca na ustach
- Cześć, piękna ~ mówi. - Zakładam, że rae masz ochoty na...
- Co tak długo?! -przerywa mu, psując starannie zaplanowane wejście. Nawet w tak
nieodpowiedniej sytuacji jej brat nie może się powstrzymać od pajacowania, chociaż jego kawały
zawsze są beznadziejne. - Czekałam.
Jaina zeskakuje ze swojej pryczy i razem wychodzą na korytarz. Rozglądają się na lewo i prawo w
poszukiwaniu strażników albo innych niebezpieczeństw. Jacen nie radzi sobie z planowaniem
lepiej niż z maszynami, więc chociaż do tej pory idzie mu całkiem nieźle, istnieje duże
prawdopodobieństwo, ze zaraz spadnie im na kark ochrona stacji.
Wygląda jednak na to, że dziś dopisuje im sławny fart rodziny Solo. Wokół nie ma nic poza
zamkniętymi drzwiami innych cel Jaina tłumi w sobie odruchową chęć uwolnienia ze stacji reszty
więźniów - nie mają na to czasu. Poza tym część z przetrzymywanych tu istot na pewno złamała się
już pod presją metod stosowanych przez ciemiężców; więc któryś z nich pewnie zaraz
zawiadomiłby straże; a więc Jaina zamyka drzwi do celi i nachyla się do Jacena.
- Co teraz? - pyta szeptem. - Wiesz już, gdzie trzymają Low- backę?
Jacen lekko się rumieni i spuszcza wzrok
- Jeszcze nie - mamrocze pod nosem. - Miałem nadzieję, że może ty coś wymyślisz...
Słysząc to, Jaina uśmiecha się łobuzersko.
- No właśnie! -parska. - Przecież mówiłam, że na to czekałam.
ROZDZIAŁ 1
Jak nazywa się ktoś, kto przynosi obiad rankorowi? Smakołyk!
1035903883.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin