Bohater Cartao 1 - Wezwanie dla Bohatera - Zahn Timothy.pdf

(134 KB) Pobierz
Dokument1
Bohater Cartao
Tytuþ oryginaþu: STAR WARS: Hero of Cartao 1: HeroÓs Call.
Autor: Timothy Zahn.
Przekþad: Wojciech ÐQuotherÑ Bogucki.
Korekta: Mateusz áFreedon NaddÑ Smolski .
Bastion Polskich Fanw Star Wars, Stopklatka i tþumacze nie
czerpiĢ Ňadnych dochodw z opublikowanie poniŇszych treĻci.
Tþumaczenie jest wykonane dla fanw, przez fanw.
CzħĻę I: Wezwanie dla bohatera
ROK PO BITWIE NA GEONOSIS
- Mistrzu Doriana? - odezwaþ siħ gþħboki gþos Emila Kerseage'a. - JesteĻmy na miejscu.
Kinman Doriana obudziþ siħ natychmiast, mruŇĢc oczy w blasku sþoıca, wpadajĢcym przez okna do
wnħtrza promu. Przez chwilħ przyglĢdaþ siħ przesuwajĢcemu siħ w dole krajobrazowi, prbujĢc
sobie przypomnieę, gdzie tak wþaĻciwie siħ znajdowaþ.
Tyle byþo systemwÈ
Dezorientacja minħþa. Byþ na Cartao, gþwnym oĻrodku handlowym sektora Prackla, prbujĢcym
nie opowiadaę siħ po Ňadnej ze stron w toczĢcej siħ wojnie pomiħdzy RepublikĢ i Separatystami.
Byþ to takŇe oĻrodek È
- To tam - wskazaþ Kerseage. Lekko pociĢgnĢþ drĢŇkiem, kþadĢc prom na lewe skrzydþo, by daę
Dorianie lepszy widok. Î áSpaarti CreationsÑ.
Doriana wyjrzaþ przez okno, bħdĢc, wbrew sobie, pod wraŇeniem tego, co zobaczyþ. PoþoŇona wĻrd
zalesionych wzgrz na pþnoc od niewielkiego miasta Foulahn, jakieĻ trzy kilometry na pþnocny
zachd od rwnie niewielkiego Portu Kosmicznego Triv, znajdowaþa siħ tam jedyna w swoim
rodzaju fabryka, znana jako áSpaarti CreationsÑ.
Szeroka na ponad kilometr w najszerszym miejscu, wyglĢdaþa niczym mozaika, do ktrej w ciĢgu
ostatnich dekad dokþadano wciĢŇ nowe klocki. Linia dachw budowli odzwierciedlaþa zastygþy chaos,
z wieŇami, wymiennikami ciepþa, antenami i Ļwietlikami, usianymi w najwyraŅniej przypadkowych
odstħpach, wzdþuŇ caþej, znajdujĢcej siħ na wysokoĻci drugiego piħtra powierzchni. Nie dostrzegaþ
Ňadnych okien, wiħc wymianħ powietrza zapewniaþ najprawdopodobniej szereg niewielkich szczelin
wentylacyjnych, pokrywajĢcych zewnħtrzne Ļciany, mniej wiħcej w poþowie wysokoĻci budynku.
- ImponujĢce - stwierdziþ.
- Tak pan myĻli? - Kerseage wzruszyþ ramionami. - OsobiĻcie, zawsze uwaŇaþem ten widok za
architektonicznĢ wersjħ zagonu chwastw. Zero organizacji.
- Byþ pan kiedyĻ wewnĢtrz?
- Jedynie pracownicy mogĢ tam wchodzię - odpowiedziaþ pilot, wykrzywiajĢc usta ze wstrħtem. -
Oni, i wielcy tego Ļwiata.
- Tak jak ja? - spytaþ Doriana.
Kerseage spojrzaþ na niego, jak gdyby nagle sobie przypomniaþ, kim byþ jego pasaŇer.
- Nie, nie, myĻlaþem o kompanach Lorda BinalieÓgo - wycofaþ siħ pospiesznie. - Miaþem na myĻli
Radħ HandlowĢ sektora Prackla, i im podobnych.
- Nie ma pan o nich najlepszego zdania?
Kerseage ponownie wzruszyþ ramionami, tym razem z zaŇenowaniem.
- To nie moja sprawa - mruknĢþ. - Ja tu tylko latam promem. To wszystko.
- Rozumiem - Doriana znw popatrzyþ na fabrykħ, ktra tym razem znajdowaþa siħ tuŇ pod nimi.
NajwyraŅniej Kerseage nie chciaþ juŇ nic mwię.
Ale nie musiaþ. Jak zawsze, gdy coĻ robiþ, Doriana przeprowadziþ wczeĻniej szczegþowĢ analizħ
sytuacji na Cartao i wybraþ wþaĻnie tego czþowieka, by przewizþ go przez sþabo zaludnionĢ planetħ
do áSpaarti CreationsÑ. Firma transportowa, ktrej wþaĻcicielem byþ swego czasu Kerseage, zostaþa
przypadkiem wyeliminowana z rynku rok wczeĻniej, dziħki niestarannie sformuþowanemu
przepisowi, wydanemu przez Radħ HandlowĢ po Bitwie na Geonosis. Apelacja Kerseage'a nadal
krĢŇyþa po sĢdach, ale kwestia byþa juŇ czysto akademicka. Jego firma nie istniaþa, a on sam winiþ o
to Lorda BinalieÓgo.
- A co z infrastrukturĢ pomocniczĢ? - spytaþ przyglĢdajĢc siħ zalesionym terenom na pþnoc i
zachd od gþwnego kompleksu. - MyĻlħ, o budynkach. Gdzie skþadowane sĢ surowce i wytworzone
produkty?
- Ma pan na myĻli te trzy przyþĢczniki?
- Zgadza siħ - powiedziaþ Doriana. - Gdzie one sĢ?
- Nie wiem dokþadnie - przyznaþ Kerseage. - NajbliŇszy z nich jest chyba jakieĻ trzy kilometry na
pþnocny wschd, gdzieĻ za tym duŇym, szarym barakiem dla pracownikw - wskazaþ rħkĢ.
- Mmm - mruknĢþ Doriana, patrzĢc siħ w tamtym kierunku. Nic tam nie dostrzegaþ. Dobrze
zakamuflowane, przypadkiem lub celowo. To mogþo siħ przydaę.
- Gdzie mieszka Lord Binalie?
- Tam - Kerseage wskazaþ na lewo, zawracajĢc promem w szerokim þuku. - Widzi pan miasto
Foulahn, tam na poþudnie od tego szerokiego na kilometr pasa trawy?
- Widzħ - powiedziaþ Doriana. - Chyba nigdy nie widziaþem, Ňeby granice miasta urywaþy siħ tak
gwaþtownie. No, chyba, Ňe wymusza takĢ sytuacjħ jakieĻ jezioro albo urwisko, rzecz jasna.
- To rwnie dobrze mogþoby byę urwisko - mruknĢþ Kerseage. - Ten szczeglny pas trawy wyznacza
poþudniowĢ granicħ fabryki i nikt tamtħdy ani nie przechodzi, ani siħ nie buduje. Cranscocy na to
nalegajĢ. No, niewaŇne. Widzi pan tĢ duŇĢ otwartĢ przestrzeı na pþnocnym skraju miasta,
przylegajĢcĢ do pasa trawy?
- Tak - przytaknĢþ Doriana. Trawiasty obszar z kilkoma kħpami drzew i duŇĢ poþaciĢ
przystrzyŇonego Ňywopþotu wyglĢdaþ jak park. WĻrd zieleni staþo kilka niewielkich budynkw i
jeden bardzo duŇy. Nawet z tej odlegþoĻci, dobiegaþ stamtĢd zapach wþadzy i bogactwa. Na jednym
z niskich pagrkw wychodzĢcych na fabrykħ, mgþ dostrzec stojĢce obok siebie dwie sylwetki. -
PosiadþoĻę Binalie'go?
- W rzeczy samej - odrzekþ Kerseage. - Napatrzyþ siħ pan?
Doriana rzuciþ ostatnie spojrzenie, zapisujĢc w pamiħci uksztaþtowanie terenu. Miasta Foulahn i
Navroc poþoŇone byþy na poþudnie i poþudniowy wschd od fabryki, bħdĢc ograniczonymi od
poþudnia skalistymi Czerwonymi Wzgrzami. LeŇĢcy na zachd Port Kosmiczny Triv, otaczaþy od
pþnocy niskie i coraz bardziej poroĻniħte lasem walcowate wzgrza. Pomiħdzy obu miastami wiþa
siħ niewielka rzeka, oddzielajĢca od siebie takŇe kosmoport i Foulahn.
- Tak - oznajmiþ pilotowi, poprawiajĢc siħ na fotelu. - Leęmy zobaczyę siħ z Binalie'm.
- Znowu zawracajĢ - oznajmiþ wpatrujĢcy siħ w niebo Corf Binalie, osþaniajĢc oczy rħkĢ. - MyĻlħ, Ňe
lecĢ do nas.
- Ci ludzie w promie? - spytaþ Jafer Tories, ktrego biaþe wþosy ukþadaþy mu siħ na policzkach, gdy
wpatrywaþ siħ w ziemiħ, prbujĢc znaleŅę to szczeglne pnĢcze siviv, ktrego razem z chþopcem
szukali juŇ od pþ godziny. - Wiem.
- Wiesz, kim sĢ? - spytaþ Corf, marszczĢc brwi. - Czy ojciec mwiþ ci coĻ o naszych goĻciach?
- Nie, ale nie musiaþ - zapewniþ go Tories. - Jest to dla mnie oczywiste od niemal minuty.
- Jak to? - naparþ na niego Corf, tonem wystawionej na prbħ cierpliwoĻci dwunastolatka. - SkĢd
wiedziaþeĻ?
- Prosta, logiczna dedukcja - oznajmiþ Tories, tonem pedantycznego nauczyciela, ktry chodzi po
Ļwiecie juŇ siedemdziesiĢty trzeci rok. - Nie mieli powodu, Ňeby lecieę bezpoĻrednio nad fabrykĢ
chyba, Ňe chcieli siħ jej specjalnie bliŇej przyjrzeę. Gdy przekonali siħ, Ňe niewiele mogĢ dostrzec z
zewnĢtrz, naturalnym jest, Ňe bħdĢ chcieli jĢ obejrzeę od wewnĢtrz. A wiħc muszĢ zobaczyę siħ z
twoim ojcem.
Zdumiony Corf potrzĢsnĢþ gþowĢ.
- O rany - odezwaþ siħ. - Chciaþbym byę Jedi.
- GdybyĻ nim byþ, moŇe pewnego dnia musiaþbyĻ pjĻę na wojnħ - ostrzegþ Tories.
- Ty nie musiaþeĻ - zauwaŇyþ Corf.
- Jeszcze nie - skrzywiþ siħ Tories. - Ale mogħ zostaę wezwany w kaŇdej chwili. Rada zdecydowaþa
siħ pozostawię na razie kilku Jedi w dotychczasowych miejscach, na wypadek jakichĻ
niespodziewanych operacji Separatystw. W razie kþopotw, mgþbym wkroczyę do akcji w sektorze
Prackla lub Locris o wiele wczeĻniej, niŇ dotarþby tam ktoĻ wysþany z Coruscant lub z obszaru
toczĢcych siħ wþaĻnie walk. Bycie Jedi nigdy nie jest þatwe, a bywa wrħcz niebezpieczne.
- To prawda, ale ty jesteĻ sprytny - powiedziaþ Corf. Najwidoczniej echa wojny nie peszyþy go w
najmniejszym stopniu. - Wiesz, jak þĢczyę ze sobĢ fakty.
- Logiczne myĻlenie nie jest wyþĢcznĢ domenĢ Jedi - upomniaþ go Tories. - KaŇdy moŇe siħ nauczyę
kojarzyę ze sobĢ fakty w logicznĢ caþoĻę.
- Byę moŇe - przyznaþ Corf. - Ale ja nadal sĢdzħ, Ňe tylko Jedi tak moŇe.
Tories uĻmiechnĢþ siħ, osþaniajĢc oczy rħkĢ, gdy patrzyþ na zbliŇajĢcy siħ prom. OczywiĻcie tak
naprawdħ nie wiedziaþ, Ňe prom leci do rezydencji Binalie'go, ale doszedþ do wniosku, Ňe istnieje
tego duŇe prawdopodobieıstwo. Gdyby siħ okazaþo, Ňe jakiĻ pilot chciaþ pokazaę swojemu
znajomemu kompleks áSpaarti CreationsÑ, wyszedþby na niezbyt przenikliwego Mistrza Jedi.
ZresztĢ nie musiaþoby to byę wcale takie zþe.
Tories spħdziþ ostatnie trzydzieĻci lat na Cartao uczĢc, mediujĢc i majĢc od czasu do czasu do
czynienia z piratami lub zbyt pazernymi przestħpczymi kacykami. CzħĻę mieszkaıcw zaczħþa
darzyę go szacunkiem, czħĻę nienawiĻciĢ, ale wiħkszoĻę byþa ledwo Ļwiadoma faktu, Ňe sektor
Prackla posiada odkomenderowanego na staþe Jedi.
Ale w ciĢgu tych trzydziestu lat, nigdy nie spotkaþ siħ z takim uwielbieniem, jak w przypadku Corfa
Binalie'go.
Gdyby byþ mþodszy, tak wielki szacunek sprawiaþby mu satysfakcjħ, a nawet pochlebiaþ. Ale z
perspektywy upþywu czasu, dostrzegaþ niebezpieczeıstwo, czajĢce siħ w nieprzemyĻlanym uleganiu
pochlebstwom. Nawet w wieku dwunastu lat, Corf powinien umieę rozpoznaę w innych zarwno ich
mocne strony, jak i sþaboĻci; powinien siħ uczyę jak zaakceptowaę innych takimi, jakimi sĢ, bez
tworzenia jakiejĻ perspektywy doskonaþoĻci, by przez niĢ spoglĢdaę. Zamiast tego, chþopak
traktowaþ go, niczym Jedi Bez-Skazy: wysokiego i silnego, mĢdrego i uprzejmego, a przede
wszystkim nieomylnego.
Ewentualny incydent z promem, nie wpþynĢþby w znaczĢcym stopniu na jego sposb postrzegania.
Tymczasem pojazd przeleciaþ nisko nad ich gþowami, nie pozostawiajĢc wĢtpliwoĻci, Ňe zmierza w
kierunku prywatnego lĢdowiska obok rezydencji Lorda Binalie'go.
Tories dostrzegþ napis z nazwĢ firmy na burcie promu.
- ChodŅmy - powiedziaþ, biorĢc Corfa pod ramiħ i zawracajĢc go w kierunku domu. - Wracamy? -
spytaþ Corf marszczĢc brwi. - MyĻlaþem, Ňe pomoŇesz mi wytropię miejsce, z ktrego wyrasta
pnĢcze siviv?
- MoŇemy zajĢę siħ tym pŅniej - zdecydowaþ Tories. - A teraz, wydaje mi siħ, Ňe powinniĻmy
dowiedzieę siħ, czego ci ludzie mogĢ chcieę od twojego ojca.
- W porzĢdku - Corf nie rozumiaþ decyzji Toriesa, ale byþ skþonny jĢ zaakceptowaę. - Ty tu rzĢdzisz.
- Nie rzĢdzħ - przypomniaþ mu Tories, gdy schodzili ze wzgrza w kierunku odlegþej rezydencji,
obok ktrej wþaĻnie lĢdowaþ prom. - Jestem tylko Jedi.
- TaaÈ - wypaliþ bezceremonialnie Corf. - Na jedno wychodzi.
Tories westchnĢþ do siebie. Przy odrobinie szczħĻcia, chþopak z tego wyroĻnie.
***
JednĢ z aktualnych rozrywek Doriany byþo obliczanie czasu pomiħdzy chwilĢ, w ktrej droid lub
sþuŇĢcy, wyposaŇony w jego listy uwierzytelniajĢce, znikaþ w osobistym gabinecie swojego pana, a
momentem, w ktrym byþ zapraszany do Ļrodka. W przypadku Lorda Pilestera Binalie'go przerwa
nie trwaþa dþuŇej niŇ minutħ. Albo Binalie byþ wyjĢtkowo peþen szacunku dla wþadz Coruscant, albo
zbyt siħ obawiaþ niespodziewanego goĻcia, Ňeby trzymaę go pod drzwiami.
- Mistrz Doriana - Binalie podnisþ siħ z obszernego fotela, stojĢcego za jeszcze bardziej obszernym
biurkiem, gdy droid protokolarny wprowadziþ Dorianħ do gabinetu. - To wielki zaszczyt podejmowaę
osobistego wysþannika NajwyŇszego Kanclerza Palpatine'a.
- Ja rwnieŇ siħ cieszħ, widzĢc pana, Lordzie Binalie - odparþ z kolei Doriana, podchodzĢc do biurka.
- Doceniam, Ňe poĻwiħciþ mi pan swj czas.
- Do usþug - stwierdziþ Binalie, zapraszajĢc ruchem rħki Dorianħ, by usiadþ w fotelu na przeciwko i
samemu rwnieŇ siadajĢc. - Szkoda, Ňe nie powiadomiþ mnie pan o swojej wizycie. Wysþaþbym na
spotkanie prom lub skierowaþ pana do Portu Kosmicznego Triv, skĢd mgþby siħ pan tu dostaę
Ļmigaczem.
- Miaþem powody, by przybyę na Cartao - oĻwiadczyþ Doriana, przyglĢdajĢc siħ badawczo
BinalieÓmu. - Te same powody kazaþy mi wybraę wþaĻnie taki Ļrodek transportu.
Miħsieı na policzku Binalie'go drgnĢþ. A wiħc on takŇe dostrzegþ napis na promie Kerseage'a.
- Tak, Emil Kerseage - powiedziaþ. - Znam jego sprawħ, Mistrzu Doriana, i zapewniam pana, Ňe
Rada Handlowa pracuje nad jej pomyĻlnym zakoıczeniem - machnĢþ rħkĢ z zaŇenowaniem. - Ale to
chyba nie jest przedmiotem zainteresowania Palpatine'a.
- NajwyŇszy Kanclerz Palpatine interesuje siħ losem zwykþych obywateli - przypomniaþ mu Doriana.
- Naturalnie - zapewniþ go poĻpiesznie Binalie, a pierwsze krople potu zaczħþy poþyskiwaę mu na
twarzy. - Chodziþo mi oÈ - nagle przerwaþ.
- Tak? - zachħciþ go Doriana.
Miħsieı na policzku Binalie'go drgnĢþ ponownie.
- Bħdħ z panem szczery - zaczĢþ Binalie. - Cartao stara siħ trzymaę w cieniu konfliktu z
Separatystami. Nie mamy wystarczajĢcej siþy militarnej, by wysyþaę Ňoþnierzy lub okrħty w misje
ekspedycyjne na drugĢ stronħ galaktyki. Jak dotĢd udawaþo siħ nam unikaę uwagi czynnikw
oficjalnych, ale jeĻli Kanclerz Palpatine zaczyna siħ interesowaę drugorzħdnymi, biurokratycznymi
sporami, to tħ uwagħ prawdopodobnie na siebie zwrcimy - uderzyþ parħ razy palcem wskazujĢcym
w stþ. - I to nie bħdzie jedynie uwaga czynnikw oficjalnych z Coruscant - dodaþ znaczĢco. -
SeparatyĻci teŇ nas dotychczas ignorowali.
- Rozumiem paıskie obiekcje - zapewniþ Doriana. - Ale pan musi z kolei zrozumieę, Ňe nikt nie
posiada luksusu decydowania o stopniu, w jakim zostanie dotkniħty przez wojnħ. Podobnie jak
nikomu nie wolno wybieraę, w jaki sposb moŇe siħ najlepiej przysþuŇyę w tym konflikcie.
Spojrzenie Binalie'go utkwione byþo nieruchomo w Dorianħ.
- Nie przybyþ pan tu wcale w sprawie Kerseage'a - powiedziaþ cicho.
Ten potrzĢsnĢþ gþowĢ.
- To byþ, i nadal jest, wdziħczny kamuflaŇ. Ale istotnie, NajwyŇszy Kanclerz Palpatine przysþaþ mnie
tu w o wiele waŇniejszej sprawie.
Kamienna twarz Binalie'go skamieniaþa jeszcze bardziej.
- áSpaarti CreationsÑ.
- W rzeczy samej - przyznaþ Doriana. - NajwyŇszy Kanclerz jest zaintrygowany raportami,
mwiĢcymi o tym, Ňe linie produkcyjne tej fabryki mogĢ zostaę praktycznie w ciĢgu jednej nocy
przestawione na innĢ produkcjħ. Gdyby moŇna byþo powielię tĢ technologiħ, wniosþoby to wielki
wkþad na rzecz Republiki w toczĢcej siħ wojnie.
- To niewykonalne - stwierdziþ kategorycznie Binalie. - Przestawienie jest moŇliwe jedynie dziħki
Cranscocom i ich fluidowemu systemowi tþoczenia. A z tego co wiem, kolonia na Cartao jest
jedynym miejscem, w ktrym oni ŇyjĢ.
- Przypuszczam, Ňe sĢ ich tysiĢce?
Binalie zawahaþ siħ jedynie na uþamek sekundy, jak gdyby siħ zastanawiaþ, czy zdoþa wykpię siħ
kþamstwem.
- Tak, piħędziesiĢt tysiħcy - przyznaþ, nie ryzykujĢc powiedzenia nieprawdy. - Ale rozmnaŇajĢ siħ
bardzo powoli i jedynie uþamek z kaŇdego pokolenia posiada odpowiedni talent, by pracowaę w
charakterze twillera. Tak nazywamy tych, ktrzy obsþugujĢ fluidowy system tþoczenia.
- Rozumiem - powiedziaþ siħ Doriana, jak gdyby juŇ dokþadnie pojĢþ istotħ caþego procesu. - A
jednak NajwyŇszy Kanclerz chciaþby, Ňebym siħ caþkowicie upewniþ. Czy byþoby moŇliwe, Ňebym
osobiĻcie dokonaþ inspekcji obiektu? Dyskretnie i prywatnie, oczywiĻcie.
Binalie wiedziaþ, Ňe wþaĻnie tak brzmi uprzejmie zawoalowany rozkaz.
- OczywiĻcie - odparþ, podnoszĢc siħ z fotela. - Mam prywatnĢ drogħ, wiodĢcĢ do fabryki.
***
Znajdowali siħ juŇ w poþowie korytarza, prowadzĢcego w stronħ lĢdowiska, kiedy chþopiħcy gþos
przerwaþ panujĢcĢ w posiadþoĻci wytwornĢ ciszħ.
- Hej! Tato!
MħŇczyŅni zatrzymali siħ i odwrcili. Spieszyþ ku nim mþody chþopak, wyglĢdajĢcy na dwanaĻcie lat.
Syn Lorda Binalie'go, Corf, zidentyfikowaþ go wstħpnie Doriana. Za chþopakiem, stawiajĢc dþuŇsze
kroki i zachowujĢc bardziej miarowe tempo, szedþ ostatni uczestnik nadchodzĢcego dramatu: Mistrz
Jedi, Jafer Tories.
- Corf - Binalie wyglĢdaþ na nieco zaskoczonego i skrħpowanego. - MyĻlaþem, Ňe tego ranka
zajmujesz siħ botanikĢ.
- ZauwaŇyliĻmy prom - wyjaĻniþ Corf, podbiegajĢc do ojca i rzucajĢc okiem na Dorianħ. - Idziesz do
fabryki?
- Na parħ minut - odparþ Binalie.
- Mogħ iĻę z tobĢ?
Binalie potrzĢsnĢþ gþowĢ.
- Nie tym razem.
Chþopak zamrugaþ. Najwidoczniej nie takiej odpowiedzi siħ spodziewaþ.
- Dlaczego nie?
- Interesy - powiedziaþ stanowczo Binalie. - Tylko mistrz Doriana i ja idziemy.
- AleÈ
- I bez dyskusji - zakoıczyþ surowo Binalie, przenoszĢc uwagħ z Corfa na podchodzĢcego do nich
Jedi. - Chciaþbym panu przedstawię Jafera Toriesa, Jedi naszego sektora. A to jest Kinman Doriana,
specjalny doradca NajwyŇszego Kanclerza Palpatine'a.
Na wzmiankħ o Palpatinie, skra w kĢcikach oczu starego Mistrza lekko siħ zmarszczyþa. Nie byþo w
tym nic dziwnego. NajwyŇszy Kanclerz i Rada Jedi coraz bardziej spierali siħ ze sobĢ w ciĢgu
ostatnich kilku miesiħcy.
- Mistrzu Tories - ukþoniþ siħ Doriana. - Cieszħ siħ, Ňe tu jesteĻ. Jak zauwaŇyþ Lord Binalie, udajemy
siħ wþaĻnie do fabryki. Czy zechciaþbyĻ nam towarzyszyę?
Zaskoczony Corf spojrzaþ na ojca.
- Ale mwiþeĻ, ŇeÈ
- BĢdŅ cicho, Corf - uciĢþ Binalie, patrzĢc na Dorianħ z nie mniejszym zaskoczeniem. - MyĻlaþem, Ňe
to byþa prywatna sprawa.
- Istotnie, ale wtedy jeszcze nie wiedziaþem, Ňe Mistrz Tories jest w pobliŇu - odparþ Doriana,
patrzĢc na Binalie'go. Nagle zdecydowaþ, Ňe warto zaryzykowaę, Ňeby stwierdzię, jak wielki nacisk
moŇe na niego wywrzeę. - Z tego powodu - dodaþ - nie widzħ rwnieŇ przeszkd, dla ktrych nie
miaþby z nami iĻę rwnieŇ paıski syn. Za parħ lat zacznie go pan z pewnoĻciĢ wprowadzaę w
kwestie zarzĢdzania fabrykĢ, nieprawdaŇ?
Gardþo Binalie'go Ļcisnħþo siħ, a jego oczy niebezpiecznie zwħziþy. Lord Pilester Binalie, najwiħksza
szycha w lokalnym establishmencie, nie byþ przyzwyczajony, Ňeby beztrosko usuwano mu grunt
spod ng.
Ale Doriana takŇe rozumiaþ wþadzħ. Bez zþoĻci i szyderstwa wytrzymaþ spojrzenie Binalie'go,
zastanawiajĢc siħ, czy irytacja Lorda pozwoliþa mu zapomnieę, z kim ma do czynienia.
Najwidoczniej nie pozwoliþa.
- Jak sobie Ňyczysz, mistrzu - oznajmiþ sztywno Binalie. - Proszħ za mnĢ.
***
Tories parħ razy miaþ okazjħ lecieę do fabryki prywatnym tunelem Binaliego i zawsze wzbudzaþo to
w nim uczucie zachwytu. Korytarz zostaþ wykopany na polecenie Lorda przez Cranscocw, ktrzy
nie uŇyli w tym celu Ňadnych maszyn. W rezultacie powstaþ surowy tunel, w ktrym wiecznie unosiþ
siħ ostry zapach dopiero co poruszonej ziemi.
Ale mimo rzeĻkiego powietrza, wiedziaþ, Ňe podczas procesu drĢŇenia, ziemne Ļciany zostaþy w
jakiĻ sposb przeksztaþcone w materiaþ rwnie twardy, jak permabeton. Pozorna chropowatoĻę
powierzchni ukrywaþa bardziej subtelne i delikatne wzory, ktre kopacze Cranscocw na niej
wyrzeŅbili. Funkcjonalny, peþen artyzmu i wedþug wszelkich powszechnie akceptowanych norm,
niemoŇliwy do wykonania korytarz.
Wedþug Toriesa, ten opis odnosiþ siħ takŇe do áSpaarti CreationsÑ.
- Cranscocy nie chcĢ, Ňeby ktokolwiek, rwnieŇ pojazdy, poruszaþ siħ po pasie trawy pomiħdzy
fabrykĢ a Foulahn - wyjaĻniþ Dorianie Binalie, podczas gdy Ļmigacz cicho przeĻlizgiwaþ siħ przez
tunel. - MwiĢ, Ňe to wyprowadza z rwnowagi, choę nie wiemy jak i dlaczego. I stĢd ten tunel.
- Co z pozostaþymi pracownikami? - spytaþ Doriana. - Nie-Cranscocami. W jaki sposb dostajĢ siħ
do fabryki?
- WiħkszoĻę z nich mieszka na miejscu - poinformowaþ go Binalie. - Kwatery mieszkalne dla nie
posiadajĢcych rodzin znajdujĢ siħ wzdþuŇ poþudniowego skraju fabryki, pomiħdzy gþwnym
budynkiem a PrzyþĢcznikiem Jeden. Cranscocy majĢ mieszkania na pþnocy fabryki, pomiħdzy
PrzyþĢcznikami Jeden i Dwa, zaĻ posiadajĢcy rodziny nie-Cranscocy mieszkajĢ w kwaterach na
pþnocnym zachodzie, pomiħdzy PrzyþĢcznikami Dwa i Trzy.
- A w jaki sposb dostajĢ siħ do fabryki? - upieraþ siħ Doriana. - Innymi tunelami? - IstniejĢ tunele
pomiħdzy fabrykĢ i PrzyþĢcznikami - powiedziaþ Binalie. - Ale sĢ one wykorzystywane gþwnie do
transportu þadunkw i wyposaŇenia. Pracownicy zwykle chodzĢ do pracy trawnikami.
UĻmiechnĢþ siħ nieznacznie, widzĢc zdziwione spojrzenie Doriany.
- Wiem. Ale najwyraŅniej wspomniany pas trawy jest jedynym, ktry Cranscocowie chcĢ, Ňeby
pozostaþ caþkowicie nietkniħty. I nikt nie wie dlaczego.
Podþoga korytarza zaczħþa siħ nachylaę pod grħ, a Tories przyþapaþ siħ na ukradkowym
przyglĢdaniu siħ Dorianie. Kiedy po raz pierwszy szedþ korytarzem, spodziewaþ siħ, Ňe zaprowadzi
on go do jakiegoĻ rodzaju przedsionka i nadal pamiħtaþ swoje zaskoczenie, gdy okazaþo siħ, Ňe
znalazþ siħ nagle w samym Ļrodku jednej z hal produkcyjnych.
To mogþo byę pouczajĢce zobaczyę, czy Doriana takŇe dozna zaskoczenia.
Doznaþ.
Choę jego wyraz twarzy pozostaþ beznamiħtny, gdy czħĻę sufitu uniosþa siħ nad nimi niczym
zwodzony most i Ļmigacz ruszyþ w grħ po rampie prowadzĢcej w sam Ļrodek tħtniĢcej Ňyciem
fabryki, Tories mgþ wyczuę iskierkħ zdumienia w pozbawionych wyrazu oczach.
- InteresujĢcy koniec podrŇy - to byþo wszystko, co powiedziaþ, gdy Binalie zatrzymaþ pojazd.
- Cranscocy lubiĢ wiedzieę co siħ wokþ nich dzieje Î stwierdziþ Binalie, wysiadajĢc z pojazdu i
zamykajĢc wejĻcie. - A my znajdujemy siħ w Hali Produkcyjnej Numer Cztery, gdzie obecnie
produkuje siħ wyspecjalizowane maszyny przeznaczone do Ňniw na moczarach Caamas. Tamtejsze
tereny zbyt obfitujĢ w winokorzenie, Ňeby zwykþy sprzħt mgþ tam pracowaę bez usterek dþuŇej niŇ
kilka standardowych dni.
- A wiħc stara siħ pan zaopatrywaę rynki niszowe? - spytaþ Doriana.
- Zasadniczo, tak - odparþ Binalie, kiwajĢc gþowĢ. - Na obszarze Republiki nie ma wystarczajĢco
wielu nadajĢcych siħ do uprawy moczarw, Ňeby usprawiedliwiaþo to wybudowanie staþej linii
montaŇowej, wytwarzajĢcej wyposaŇenie sþuŇĢce do ich kultywacji. Ale majĢc do dyspozycji
stworzony przez Cranscocw system, moŇemy poĻwiħcię parħ dni lub tygodni, produkujĢc
wszystko, czego Caamasjanie bħdĢ mogli potrzebowaę przez najbliŇszy rok lub dwa, a nastħpnie
zreorganizowaę linie produkcyjne i zajĢę siħ innymi projektami.
- A gdzie ta caþa, magiczna reorganizacja ma miejsce? - spytaþ Doriana.
- Zaczyna siħ w gþwnej stacji kontrolnej - Binalie wskazaþ na okrĢgþĢ platformħ unoszĢcĢ siħ dwa
metry nad podþogĢ, pomiħdzy dwoma liniami montaŇowymi. - To jest stacja, ktra obsþuguje tĢ
Zgłoś jeśli naruszono regulamin