i belive i thing called love.doc

(831 KB) Pobierz

Rozdział I

NOWA

 

Czarnowłosa dziewczyna uczesana w pyszny warkocz sięgający pośladków była urzekającym zjawiskiem. Była piękna i miała cudne, kobiece kształty. Czarne, niskie i obcisłe biodrówki opinały pośladki i odsłaniały jędrny brzuch z kolczykiem w pępku.

Nieznajoma wyciągnęła z podręcznej torebki papierosy i uchyliła okno w korytarzu pociągu Hogwart Express. Jej biała, raczej kusa bluzka, podkreślała jędrny i zdecydowanie duży biust...

„Bogini” – pomyślał wysoki, przystojny brunet, stojący dwa okna dalej.

Harry gapił się jak zahipnotyzowany. Skończył palić, ale nie wszedł do swojego przedziału. Wyciągnął kolejnego papierosa, tylko po to, żeby sobie na nią popatrzeć. A było na co.

Jak on chciał z nią zagadać, tylko nie potrafił....

On, który pokonał samego Voldemorta w czerwcu bieżącego roku, nie wiedział jak zagadać z dziewczyną, która spokojnie paliła parę metrów od niego.

„Bogini – pomyślał znowu – bogini w ludzkim ciele.”

Gdyby Harry wiedział jak sam wygląda i jak na niego patrzą dziewczyny, może byłoby mu dużo łatwiej. Ta jego chorobliwa nieśmiałość... Skrzywił się na myśl o niej.

Miał na sobie zielony podkoszulek, który podkreślał jego oczy i granatowe, dopasowane dżinsy. Ciotka nie mogła mu już wciskać starych rzeczy Dudleya. Były dużo za szerokie i zdecydowanie za krótkie, jeżeli chodziło o spodnie. Harry miał długie nogi. Długie, zgrabne nogi, chociaż nie tak zgrabne jak jego blond rywal ze Slytherinu... i bardzo kształtny, jędrny tyłeczek.

Petunia musiała mu kupować „nowe” rzeczy w... lumpeksach...

Ale i tam można było czasem znaleźć coś ciekawego.

Harry urósł przez wakacje całe dwanaście centymetrów i miał dosyć imponujący wzrost 188 centymetrów.

Chociaż co to było przy 198 centymetrach Snape’a, albo o dziesięć centymetrów wyższego Dumbledore’a? O Hagridzie nawet nie wspominając.

Włosy sterczały mu jak zwykle na wsze strony, ale były trochę dłuższe i wyglądały dosyć uroczo. Rysy twarzy lekko mu się wyostrzyły i nabrały wyrazistości. Harry był przystojniejszy od swojego świętej pamięci ojca. Jego oblicze miało w sobie bowiem pewną delikatność i słodycz, której brakowało Jamesowi, i które nadawały jego męskim rysom dozę chłopięcości.

Tak, gdyby Harry był własnym ojcem, pewnie nie miałby problemu, żeby z nią zagadać. Ale on był po prostu sobą. Nieśmiałym wobec kobiet chłopakiem.

Prawiczkiem...

Tak...

Nawet Ron już nie był niewinny... ba, nawet Neville stracił cnotę pod koniec roku szkolnego i to z kim? Z Pansy Parkinson, która przez pierwsze dwa miesiące szóstego roku miała bardzo burzliwy romans z Malfoy'em, a później musiała sobie zrobić pół roku przerwy, żeby ochłonąć i wziąć się za Neville'a. Longbottom wyrósł i wyprzystojniał. I nie był już taką łamagą.

A jego dziewczyna już nie była podobna do mopsa. Pansy była bardzo ładna i, co się okazało przy bliższej znajomości – inteligentna.

A on nawet na randki się nie umawiał. Miał uraz po wiecznie beczącej i niezadowolonej ze wszystkiego Cho Chang. I był tak cholernie nieśmiały.

Boże... całował się tylko raz w życiu, prawie dwa lata temu i to była totalna porażka. Chang w ogóle była totalną porażką... zaczął się nawet poważnie zastanawiać nad swoimi preferencjami seksualnymi... aż do teraz .

Ale bóstwo przed nim nie było Cho, chociaż też miało czarne włosy, to na tym podobieństwo się kończyło.

 

- Dużo palisz – niski, ciepły, lekko zachrypnięty, seksowny głos należał niewątpliwie do bóstwa.

- Eee... ty tak do mnie? – zaczął jak zwykle z powalającą elokwencją.

„Ale kaszana” – pomyślał od razu.

- A widzisz tu jeszcze kogoś? – nieznajoma zaciągnęła się głęboko patrząc mu prosto w oczy. Jej oczy były piękne. Ogromne, czarne i bezdenne... nieprzeniknione... i ich oprawa. Grube, czarne i długie rzęsy wywinięte do góry. Bez śladu makijażu. Te rzęsy były jej chlubą. I brwi. Regularne, ładnie wyprofilowane brwi nie wymagające zbyt częstych poprawek.

- No, trochę palę...

„Pieprzę głupoty.”

- Widzę. Jednego od drugiego. Masz jakieś zmartwienie?

- Eee. Chyba nie...

Dziewczyna zaśmiała się wdzięcznie. Miała cudowny, gardłowy, raczej niski śmiech z chrypką.

Harry'ego przeszły ciarki od tej chrypki.

- Widzę, że nie jesteś zbytnio wygadany, co? – wydawała się rozbawiona, ale i przyjaźnie nastawiona do niego. Zagasiła peta o framugę okna i wywaliła, a gryfon poszedł w jej ślady.

- Jakie palisz? – zapytała od niechcenia.

Harry patrzył na jej długie, zgrabne palce, zakończone schludnie wymalowanymi na czarno paznokciami.

- Camele – żałował, że jest taki nieśmiały.

- Marlboro są dużo lepsze – powiedziała marszcząc mały, zgrabny nosek i patrząc na niego uważnie.

- Mugole są wspaniali. Wymyślają tyle fajnych, przydatnych rzeczy – rzuciła nagle – na przykład Internet, słyszałeś o czymś takim? – w jej głosie zabrzmiało szczere zainteresowanie.

- Owszem – lakonicznie odrzekł chłopak – mieszkam u mugolskich krewnych.

- Rozumiem – skinęła głowa.

- A co do fajek. Nie stać mnie na lepsze. To znaczy nie mam tyle funtów, żeby sobie lepsze kupić. I tak cudem jest, że naciągam wuja na te Camele... Wymieniłem trochę kasy na mugolską i kupiłem dwa kilo tytoniu i bibułę, żeby mieć co palić w szkole... – Harry uśmiechnął się niepewnie i zarumienił.

„Co ją to obchodzi?” – pomyślał z roztargnieniem.

Dziewczyna znowu się zaśmiała.

- Zabawny jesteś. I zaradny. Miło było cie poznać.. – zmarszczyła brwi i popatrzyła pytająco.

- Harry... mam na imię Harry.

- Okey, miło cię poznać Harry – uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do niego rękę.

„Ale ze mnie gafiarz... – pomyślał - to ja powinienem wyciągnąć dłoń pierwszy.. ach....”

Odwzajemnił jej gest lekko się rumieniąc. Miała ciepły, silny, pewny uścisk. Cudowny uścisk i ślicznie pachniała i była taka, taka... Harry nie wiedział jak to ująć, ale mógłby ją schrupać razem z kosteczkami.

Jego wyobraźnia doprowadziła go do większego rumieńca i spuszczenia wzroku.

„Uroczy, nieśmiały chłopak... nie żałuję zmiany szkoły.” – pomyślała dziewczyna.

- Ciebie też miło poznać... – Harry w końcu odważył się na nią spojrzeć ponownie.

- Lilien – powiedziała po prostu a oczy chłopaka zrobiły się jak spodki.

- Lilien?!

- Aha... Jest takie imię, gdybyś nie wiedział, Harry.

- No wiem o tym.... tylko... tak na imię miała moja mama... nieważne

- Twoja mama – zapytała i zmarszczyła czoło i twarz jej się lekko rozjaśniła zrozumieniem – ach... jesteś Harry Potter, tak?

Chłopak przełknął ślinę i skinął głową.

„Zaraz będzie chciała oglądać bliznę” – pomyślał z irytacją, ale nic takiego nie nastąpiło.

Na jej twarzy wykwitł teraz dosyć złośliwy uśmieszek. Ten uśmiech kogoś mu przypominał, zresztą oczy dziewczyny też... ale za bardzo mu się podobała by zastanowił się nad tym głębiej.

- No... teraz rozumiem twoją wybujałą elokwencją...Słyszałam z kilku źródeł, że nie jesteś zbyt, jak to powiedzieć... lotny umysłowo –zaśmiała się i posłała mu przyjazne, rozbawione i wyzywające spojrzenie.

Harry poczuł się dotknięty, chociaż nie za bardzo i zarumienił się jak buraczki w occie, które jadł przedwczoraj.

- Ciekawe, kto ci o mnie opowiadał? – odważył się spytać.

- Draco Malfoy. Przyjaźnię się z nim – wypaliła – i mój stary.

Harry popatrzył na nią uważnie.

Lilien wyciągnęła papierosy.

- Zapalisz? – poczęstowała Harry'ego.

- Tak, dziękuję. Od swojego ojca? – nad nieśmiałością wzięła górę ciekawość. Kolejna cudowna cecha, wiecznie wpędzająca go w kłopoty. – A czy ja go znam?

Tym razem dziewczyna śmiała się bardzo długo.

- Wybacz - zachichotała i zgięła się wpół – jasne, że go znasz... Przyjrzyj mi się dobrze. Tylko usta i nos mam po matce. Reszta to wykapany tata. No, może poza niektórymi częściami ciała i wzrostem – zażartowała – Mam jego poczucie humoru i podobno jestem wredna. Poza tym zawsze mówię to co myślę...

„Nie da się nie zauważyć” – pomyślał ironicznie Harry.

- W Durmstrangu, dokąd uczęszczałam do tej pory miałam ksywę Modliszka – patrzyła na niego rozbawiona.

Harry był zdziwiony jej reakcją, poza tym coraz bardziej go intrygowała.

I on ponoć znał jej ojca... ciekawe.

Zaciągnął się mocno i przyjrzał seksownej nieznajomej.

Miała duże, piękne usta, zgrabny nosek i wysoko osadzone kości policzkowe. Teraz jej nozdrza leciutko się rozchyliły i wypuściła dym przez nos.

Twarz miała szczuplutką, pociągłą. Tak naprawdę nie miała przeciętnej, ładnej buzi. Jej uroda była nietypowa i przez to bardziej atrakcyjna, przynajmniej dla Harry'ego. Lilien była bardzo różna od cukierkowatej Cho.

Jej skóra była blada, niemal perłowobiała, co przyczerni oczu i włosów dawało niesamowity efekt. Uroda tej dziewczyny była niepokojąca, wyglądała trochę jak niebezpieczna kusicielka i Harry przełknął głośno ślinę.

Po jej twarzy błąkał się teraz drwiący, nikły uśmiech.

- No, Potter – powiedziała rozbawiona – naprawdę cienko u ciebie z myśleniem.

„Czarne oczy czarne włosy” – powtarzał Harry w myśli litanię czterech słów.

„Wredny charakter...”

Nagle go olśniło i omal nie zachłysnął się powietrzem.

- Cholera jasna, to nie możliwe! – powiedział na głos.

- Co jest niemożliwe? – uśmiechnęła się szeroko odsłaniając szereg białych, równych i zapewne ostrych ząbków.

- Nie wierzę, żebyś mogła być córką mistrza eliksirów Hogwartu, chociaż oczy i włosy masz rzeczywiście takie jak on i ten twój uśmiech. Ale to niemożliwe, bo ty przecież jesteś piękna – powiedział rozbrajającą szczerością Harry.

Natychmiast zdał sobie sprawę, że palnął gafę i poczuł się jak tuman ostatni.

Dziewczyna śmiała się głośno, szczerze, perliście, dźwięcznie i naprawdę seksownie.

- O rany! Jesteś przezabawny – wydyszała w końcu i zgasiła papierosa.

- Nazywam się Lilien Snape – powiedziała już prawie zupełnie opanowanym i spokojnym głosem – i owszem jestem córką Severusa Snape’a, o którym raczyłeś wspomnieć. Szczęśliwy?

- A czemu miałbym być szczęśliwy? – tępo spytał, trochę zakręcony sytuacją Harry.

- Lubię cię - stwierdziła po chwili, tak po prostu. – Jesteś troszkę niekumaty, ale przesympatyczny.

Lilien puściła do niego perskie oko.

„Ma mnie za niekumatego, rany... – Harry był lekko poirytowany. – Jak on śmiał jej dać imię po mojej matce?! Jak mógł jej mówić, że jestem jakiś opóźniony?!!

No ale ona ma prawo się nabijać, przecież zachowuję się jak kretyn... Raz kozie śmierć!”

- Słuchaj – powiedział stanowczo, ale zrobił się przy tym naprawdę czerwony – może jestem trochę nieśmiały.

„Trochę?!?!?” – pomyślała rozbawiona dziewczyna - ciebie trzeba porządnie rozruszać...”

- ... ale to nie znaczy, że jestem opóźniony w rozwoju.

„Chyba jednak jestem” – pomyślał z rozpaczą.

- A co do twojego ojca. On mnie wręcz chorobliwie nie cierpi i biorąc pod uwagę pewne fakty z jego przeszłości, które miałem nieszczególny zaszczyt kiedyś poznać, nie mogę mu się dziwić. To ma jednak wpływ na bardzo subiektywną i bardzo negatywną ocenę mojej osoby. Szczęśliwa?

Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie.

-Wreszcie gadasz do rzeczy i to całkiem inteligentnie. Wiedziałam – uśmiechnęła się rozkosznie – że stary przesadza. A Draco ma tendencję do koloryzowania – wzruszyła ramionami.

Harry uśmiechnął się szeroko.

- To nie fair – powiedział – podpuszczałaś mnie...

- No widzisz, sporo kumasz... – puściła mu figlarnie oko – Patrzyłeś się na mnie i nic nie mówiłeś, to odezwałam się pierwsza. Zauważyłam że jesteś nieśmiały i wyglądałeś na sensownego człowieka...– Lilien leciutko się zarumieniła, Harry poczuł jak jego żołądek podskakuje radośnie. – Mam nadzieję, że nie będziemy wrogami tylko dlatego, że jestem córką Sam – Wiesz – Kogo – przewróciła zabawnie oczami i uśmiechnęła się rozbrajająco.

Harry gapił się na nią jak zauroczony.

„Jeszcze trochę i się zakocham. Ona jest piękna, inteligentna, mądra, urocza, boska, ni mnie lubi... ma tylko jedną wadę... jest córką.. aaa! Pieprzyć to.”

- Ja też liczę na to, że nie będziemy drzeć kotów – gryfon się uśmiechnął.

 

- Lil, co ty tak długo robisz na tym korytarzu. Rodzisz? – w przedziale obok przedziału Pottera i spółki pojawiła się głowa z długimi pasmami blond włosów.- POTTER?!

Na korytarz wyszedł nie kto inny, tylko mocno zdziwiony Draco Malfoy. Bardzo wysoki, bardzo przystojny i pięknie opalony Draco Malfoy. Harry nie mógł się nie zdziwić tym widokiem. Draco nie był już wysokim chłopcem, mierzącym prawie metr osiemdziesiąt. Teraz przekroczył 190 centymetry. Dokładnie jego imponujący wzrost osiągnął metr dziewięćdziesiąt cztery

Włosy, które nosił związane w kucyk przez kilka ostatnich miesięcy na szóstym roku, teraz opadały swobodnie aż za jego łopatki. W dłoni trzymał paczkę papierosów. On też wydawał się zdziwiony zmianami jakie zaszły w wyglądzie Pottera.

„Wielki Harry Potter jest przystojny? No nie...będzie mi robił konkurencję...”

I rozmawiał z jego serdeczną kumpelką. Chryste.

- Gadasz z Potterem?!

- Tak – spokojnie odrzekła dziewczyna – zabronisz mi? – spytała wyzywająco

- Oczywiście, że nie - Draco się lekko zająknął.- tylko się zdziwiłem.

Blondyn wyjął papierosa i zapalił.

Lilien Snape nie była imponującego wzrostu. Nie. Ale posiadała coś takiego jak wewnętrzny autorytet, charyzmę i była dosyć pewną siebie osobą.

Teraz uśmiechnęła się do blondasa.

- No, ja myślę, misiaczku – uniosła wysoko brew a Malfoy przewrócił oczami.

- Tobie akurat można czegoś zabronić - wzruszył ramionami i spokojnie palił dalej, oparty łokciem o framugę okna.

- Jesteś kłamczuchem Draco – spokojnie powiedziała Lilien oglądając z zainteresowaniem swoje raczej, długie, czarne paznokcie.

- Nie rozumiem – chłopak zaciągnął się i spojrzał na przyjaciółkę spod zmarszczonych brwi.

Snape popatrzyła na niego uważnie, a Harry obserwował ich rozmowę z zaciekawieniem. Ślizgon niezaprzeczalnie liczył się z tą sięgającą mu zaledwie do klatki piersiowej, dziewczyną.

- Mówiłeś mi, że Potter jest a) brzydki, b) opóźniony umysłowo, c)arogancki i pewny siebie, czasem zastanawiałam jak to nie kłóci się z tym rzekomym opóźnieniem.... d) myśli, że mu wszystko wolno, a teraz pewnie będzie jeszcze gorszy, bo udało mu się wykończyć Czarnego Pana. Podczas, gdy w rzeczywistości, Harry jest...

- No, ale przecież – wszedł jej w słowo Malfoy.

- Nie przerywaj mi, jak mówię – powiedział cicho, ale dobitnie i popatrzyła na kumpla bardzo sugestywnie.

„Rzeczywiście, drugi Snape... Malfoy się jej słucha.... niespotykane.” – Harry zaczynał być rozbawiony, chociaż generalnie nie cierpiał, gdy mówiono o nim w jego obecności.

- Podczas, gdy Harry jest – tu spojrzała przepraszająco na gryfona – a) przystojny, b) inteligentny, c)nieśmiały a nie opóźniony, c) sympatyczny a nie zakochany w sobie.

W miarę jak mówiła Harry stawał się coraz bardziej zarumieniony i żałował, że nie ma takich długich włosów jak Malfoy, więc robił wszystko, żeby patrzeć się w innym kierunku

- A teraz Draco, pozwolisz, że wymienię twoje cechy charakteru, prawda? – Lilien uśmiechnęła się złośliwe

- Nie, dziękuję. Postoję. – Malfoy wyglądał na poirytowanego i nawet dostał lekkich rumieńców. Doskonale wiedział, że i tak ta mała cholera wymieni jego cechy, a niech ma...

W końcu Severus był jego ojcem chrzestnym i Draco poznał ją na początku lipca. Zaprzyjaźnili się dosyć szybko. Nikt nie miał na niego takiego wpływu, jak Lilien Snape. Potrafiła sprawić, że żałował bardzo wielu rzeczy ze swojej przeszłości a nawet tego co robił obecnie. Potrafiła sprawić, że czuł się zawstydzony swoją małostkowością i skłonnościami do rasizmu. Cóż miała sporo racji w tym co wytykała niektórym czarodziejom, także własnemu ojcu i Lucjuszowi. Mimo, że jej ciotka była okropna, Lil uwielbiła mugoli i tępiła wszelkie, nawet najmniejsze przejawy szowinizmu rasowego. Była za daleko posuniętą tolerancją. Uważała nawet, że czarodzieje powinni przestać tak się ukrywać i zacząć współpracować z mugolami na szerszą skalę.

Na początku miał nadzieję na jakiś mały, przelotny romansik, bo na pewno nie chciał się z nikim wiązać na stałe. Nie w tak młodym wieku. A miłość? Cóż to takiego? Draco nie bardzo wiedział.

Tylko, że Lilien dała mu do zrozumienia bardzo szybko, że dla niej seks to nie zabawa, więc musiał zadowolić się przyjaźnią i trzeba przyznać, że nie żałował ani trochę Była świetnym kumplem. Jak to mówią mugole „do tańca i do różańca.” Można było z nią pogadać o wszystkim, wyskoczyć na piwo, czy zrobić jakąś drakę...

Potrafiła też przylać, jak jej się coś nie podobało. Ile razy go strzeliła po łbie, to wiedział tylko sam zainteresowany. Nieraz dostał od niej takiego kuksańca w bok, że się skrzywił, ale przecież w życiu nie uderzy żadnej kobiety. Kobiet się nie bije. To chyba rozumie się samo przez się, nie? Mało tego, kobiecie nie wypada nawet oddać. Draco miał pewne zasady, których nigdy nie przekraczał. Nie uderzyłby nawet mugolki, ani tym bardziej szla... no tak, gdyby Snape znała jego myśli... zapamiętaj Draco Malfoyu – „czarownicy pochodzenia mugolskiego”. Yah! Dlaczego Lilien potrafiła tak mu pojechać po ambicji? tak go ustawić?, nie wiedział. Ale ona potrafiła wiele...

Wystarczyło popatrzeć na Snape’a od kiedy zamieszkał razem z córką w zapuszczonym do tej pory Snape Manor. Kobiety bywają potężne. Zwłaszcza te pokroju Lilien Snape.

 

- Harry, chodź do przedziału – głos Hermiony brzmiał natarczywie. – A ty, kim jesteś? – spytała zdziwiona czarnowłosą nieznajomą.

- Jestem Lilien Snape – dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie do gryfonki. .

- Jesteś córką profesora? Fajnie. Ja jestem...

- Hermiona Wiem To Wszystko Omnibus Granger – wycedził złośliwie Draco, bezczelnie taksując ją wzrokiem

Przed wakacjami Hermiona miała spory biust i kształtne biodra. Teraz jej biust był bardzo spory, a biodra bardzo kształtne.

Dziewczyna zwróciła ze złością swoje duże, orzechowe oczy na blondyna, z zamiarem opieprzenie tegoż właśnie i... ją zatkało.

Stał nonszalancko oparty o framugę okna i spokojnie palił. Blond Bóg Seksu.

Uniósł wysoko jedną brew i ironicznie się do niej uśmiechnął.

Był wysoki, bardzo wysoki i pięknie się opalił, a jego włosy...

Hermiona poczuła skurcz w żołądku, który niebezpiecznie przypominał uczucie jakiejś dziwnej, bolesnej tęsknoty.

- Jak śmiesz przerywać kobiecie, Draco? – spytała oburzona Lilien – To ja z nią rozmawiam, nie ty! Dobra, Granger skoro już tu jesteś, to też sobie posłuchasz co mam do powiedzenia na temat pana Draco Malfoya. Ty arogancki dupku – zwróciła się do chłopaka - Myślisz, że jak jesteś wysokim , przystojnym arystokratą o czystej krwi – skrzywiła się przy tych słowach - to wolno ci wszystko? Co za szowinizm! To, że się z tobą przyjaźnię, nie oznacza, że nie widzę twoich wad.

- Och, daruj sobie..

- NIE PRZERYWAJ MI! – Lilien się lekko wkurzyła – Wysłuchasz co mam ci do powiedzenia, może przy świadkach coś do ciebie dotrze... jesteś egoistą, szowinistą i rasistą. Masz się za niewiadomo kogo i myślisz, że masz wielu przyjaciół, a ci pseudo-przyjaciele kochają tylko twoją kasę i twoje wpływy... to przejaw naiwności i narcyzmu, Draco – chłopak się zarumienił i wymruczał coś pod nosem. - Twoje pozytywne cechy niestety nie równoważą negatywów., chociaż trzeba przyznać, jakieś masz. Ale co mi tam, wymienię i je żebyś nie czuł się pokrzywdzony – Lilien uśmiechnęła się złośliwie, a Herm i Harry popatrzyli uważnie na Dracona. Hermiona była bardzo ciekawa tych cech pozytywnych, chociaż część jej psychiki podpowiadała, że właśnie na te pozytywy patrzy...

- Jesteś naprawdę sexy – kontynuowała Lilien i Hermiona pomyślała, że córka Snape’a czyta w jej myślach – inteligentny, a ta cecha raczej zobowiązuje... Jesteś sarkastyczny i masz boskie poczucie humoru. Towarzysz do picia i do rozmów z ciebie idealny, ale to chyba troszkę za mało... zwłaszcza na kogoś o twoim pochodzeniu, kto powinien świecić dobrym przykładem

Hermiona patrzyła to na Draco, to na Lilien. Ciekawił ją, co blondas na to... Jakoś wątpiła by przełknął jakąkolwiek krytykę, ale Malfoy wydawał się raczej spokojny.

- Zapomniałaś dodać, że jestem boski w łóżku – wycedził Draco patrząc na Hermionę, czego Lilien nie omieszkała nie zauważyć. Rzuciła przelotne spojrzenie całkiem ładniutkiej gryfonce, która się ślicznie zarumieniła.

- Nie mam o tym pojęcia, bo z tobą nie sypiam – wycedziła Snape i uśmiechnęła się paskudnie unosząc sugestywnie lewą brew – śmiem jednak w to wątpić, bo za często to powtarzasz.

Harry zaśmiał się szczerze

- A ty Potter co rżysz? – spytał wściekle Malfoy.

Jak Lil mogła go tak znieważyć przy Potterze i przy Granger, która teraz patrzyła na niego drwiąco. Drwiąco i... zaraz, zaraz z zainteresowaniem? Ciekawe. Draco uniósł wysoko brew i bezczelnie spojrzał Hermionie w oczy. Piękne, orzechowe oczy.

- No to my czekamy w przedziale – rzuciła spłoniona dziewczyna do Harry'ego.

- Okey, zaraz wrócę. Zapalę jeszcze tylko jednego. Chcesz Herm?

- Nie, na razie dziękuję – powiedziała i już miała zniknąć za rozsuwanymi drzwiami gdy usłyszała męski pobrzmiewający zaciekawieniem głos.

- To ty palisz, Granger?

Uniosła wzrok na blondyna, który uśmiechał się sardonicznie.

- Mało, ale palę – co ona robi, tłumaczy się Malfoyowi? – A tobie co do tego?! – warknęła

- Absolutnie nic – Draco uśmiechnął się szerzej a Hermiona znikła w przedziale. Zrobiło jej się dziwnie gorąco.

 

- No, nieźle. Widziałaś Lil jakie ona ma duże cyc... znaczy piersi? – poprawił się Malfoy szybko widząc, że brew jego przyjaciółki niebezpiecznie podjeżdża do góry a ona sama zaczyna sugestywnie obracać w dłoniach różdżkę. – Prawie takie jak twoje – Draco nie mógł sobie odpuścić tej uwagi a Harry szybko odwrócił głowę, żeby żadne nie widziało jego kretyńskiego uśmiechu.

- No i powiedz, Potter, czy to nie cham? – spytała Lilien, ale uśmiechnęła się przy tym szeroko i Harry odwzajemnił ten uśmiech.

- Spadam – blondas wzruszył ramionami – a ty dalej podrywaj Pottera.- tylko nie wiem, czy coś ci wyjdzie, Lil. Z tego co wiem, on nadal jest prawiczkiem... – Draco uśmiechnął się złośliwie

- A ty skąd o tym... – poirytowany Harry zdał sobie sprawę z tego co mówi i szybko się zamknął, oblewając się rumieńcem i klnąc w duchu na czym świat stoi.

Malfoy zaśmiał się serdecznie.

- Jednak to prawda – Draco zgiął się wpół i omal nie zawył ze śmiechu trzymając się drzwi przedziału – Słynny Harry Potter, Pogromca Śmierciożerców i Czarnego Pana – tu nastąpił silny atak niepohamowanego śmiechu do łez - jest cnotliwy.

Draco konał ze śmiechu, a Harry ze wstydu.

Lilien skrzyżowała ręce na piersi i wysoko uniosła brwi. Bardzo teraz przypominała swojego ojca w chwili sardonicznego rozbawienia i Harry poczuł dziwny skurcz żołądka, chociaż bynajmniej nie nieprzyjemny.

- A możesz mi pan wytłumaczyć co ma jedno do drugiego, panie Malfoy? – powiedziała do blondyna, gdy ten trochę ochłonął.- zastanawiam się czym ty myślisz, Draco, bo chyba nie głową? – w jej głosie zabrzmiało politowanie. – Dla twojej wiadomości, nie podrywam Pottera, tylko z nim rozmawiam, a nawet jeśli miałabym zamiar go uwieś nawet tu i na twoich oczach, to nic ci do tego. – Harry poczuł dosyć silne podniecenie na myśl, że ta piękność mogłaby go uwieść właśnie w tej chwili i nawet przyglądający się temu Malfoy mało by go obszedł. – A poza tym licz się ze słowami, bo ja też jestem dziewicą i nie uważam tego za zabawne, a ty? – spytała na koniec wyzywająco.

- Jesteś dziewicą?! – oczy Dracona były jak spodki i Harry też się nieco zdziwił, chociaż nie tak jak Malfoy.

- A co w tym dziwnego? Mam szesnaście, nie sześćdziesiąt lat.

- A to... przepraszam – powiedział elokwentnie Malfoy.

- Poza tym to żałosne oceniać kogoś po tym, czy z kimś spał, czy nie.

Jak zwykle musiała go zawstydzić i Draco się zarumienił.

- Spadaj do przedziału – rzuciła mu jeszcze z rozdrażnieniem.

Malfoy wzruszył ramionami i schował się za rozsuwanymi drzwiami.

 

- Przepraszam za niego – odezwała się Lilien po chwili niezręcznego milczenia – mimo arystokratycznego pochodzenia bywa czasem nieokrzesany i nietaktowny.

- Nie szkodzi, zdążyłem przyzwyczaić się do tego przez sześć lat – powiedział spokojnie Harry. – Masz szesnaście lat to znaczy, że będziesz chodziła do szóstej klasy, tak? -spytał zaciekawiony.

- Nie, do siódmej, tak jak ty, poszłam do szkoły o rok wcześniej. W grudniu, będę w końcu pełnoletnia. Na jakie nutki chodzisz?

- Opiekę, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zaklęcia i Eliksiry – Harry śmiesznie skrzywił się przy ostatnim słowie.- Chcę zostać Aurorem, a ty?

- Jeszcze nie wiem co chcę robić, może pracować dla Gringotta... ale chyba będę pracownikiem Ministerstwa, zależy mi na szerszym dialogu z mugolami.

Harry się zdziwił. Zaskakiwała go coraz bardziej, i zaskakiwała go pozytywnie.

Lubiła mugoli i przyjaźniła się z Malfoyem, który ją szanował i chyba trochę podziwiał. Niepojęte.

- Ach... Obrona, Opieka, Transmutacja, Eliksiry, Zaklęcia, Mugoloznastwo, Starożytne Runy, Numerologia...- Zarumieniła się lekko – mogłabym chodzić na wszystko, ale po co?

Harry poczuł się tak, jakby słyszał Hermionę, która uczęszczała na tylko o dwa zajęcia więcej – Astrologię i Zielarstwo. Nie wzięła tylko Wróżbiarstwa.

- W Durmstrangu nie było Obrony, ale po prostu Czarna Magia. Obrona przed nią była w ramach tego przedmiotu., więc nie wiem czy nadążę z programem.

- Powinnaś sobie poradzić – powiedział Harry szczerze – co roku mamy nowego nauczyciela. Ciekawe kto przyjdzie w tym... A gdybyś miała problemy – dodał nieśmiało – to, nie chwaląc się jestem z Obrony najlepszy w grupie. Zaraz po mnie są Hermiona i Malfoy, ale to jedyny przedmiot, w którym jestem naprawdę wspaniały.

- Dziękuję za propozycję, ja chętnie pomogę ci w Eliksirach – powiedziała z dosyć przewrotnym uśmiechem, a Harry się zarumienił.

To będzie kicha, jak ona się dowie, że dostał się na Eliksiry po protekcji McGonagall. Ma same Akceptowalne a czasami wpadnie mu jakieś P. Jest najsłabszy w grupie... Lilien suchej nitki na nim nie zostawi.

- Naprawdę mogę ci pomóc, Harry. Jestem genialna z tego przedmiotu – dziewczyna skrzywiła się komicznie i wywróciła oczami. – Wiem, że nie za bardzo sobie radzisz...

„Niech zgadnę od kogo” – pomyślał chłopak z przekąsem.

- Podobno tak bardzo ci zależało , że stary cie przyjął, jak to on powiedział z czystej litości, ale ja uważam, że dla świętego spokoju– Harry myślał, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu – no i ta cała słynna McGonagall suszyła mu głowę. Nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę.

Harry spiekł takiego raka, jak nigdy wcześniej w całym swoim życiu, a przynajmniej tak mu się wydawało.

„Ale jestem taktowna” – skarciła się w duchu.

- No, nie masz się czego wstydzić – powiedziała cicho Lilien - wcale się nie zamierzam z ciebie nabijać, ani nic takiego – dziewczyna, ku zdziwieniu Harry'ego lekko się zarumieniła. – Jesteś w porządku...

- Dzięki – bąknął gryfon niewyraźnie – um... może skorzystam.

„Co za elokwencja” – pomyślał. ze złością o swojej wypowiedzi.

- Nie ma za co – powiedziała Lilien Snape i uśmiechnęła się do niego tak promiennie, że słynny Harry Potter, który przeżył znowu i to chyba na dobre, poczuł się szczęśliwy.

 

>>>>>>

 

„Rany, jestem coraz bliższy zakochania się... o ile już się nie zakochałem” – pomyślał Harry gdy wszedł do przedziału.

„Co się ze mną dzieje? – Potter nigdy nie czuł się, tak jak teraz – chętnie zerwałbym z niej te obcisłe ciuchy i...”

- ... dużo. Harry, czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?- spytał głośno zirytowany Ron.

- Hę?

- No o czym ty myślisz?

- Nie chcesz wiedzieć - bąknął Harry i się zarumienił.

- Dobra, nie chcę – Ron zrobił śmieszną, zdziwioną minę – ale mógłbyś uważać jak cos do ciebie mówię. Pytałem , czy masz zamiar iść po jutrze, w sobotę do Hogsmeade ..

- Em, och... oczywiście – Harry zamknął oczy i oddał się marzeniom o dzikim seksie z Lilien Snape.

 

I nie tylko on odpłynął w tym przedziale.

Hermiona Granger gapiła się w okno i myślała o Malfoyu.

Jak on cholernie urósł. Pod koniec szóstej klasy był od niej może cztery centymetry wyższy, a teraz? Ona mimo, że jak na dziewczynę wysoka, w końcu mierzy dobrze ponad metr siedemdziesiąt, a Draco jest teraz od niej wyższy o ponad głowę... Boże.

I te jego cudownie umięśnione ręce. Nie za bardzo, tak akurat.

„Pewnie jest silny” – pomyślała z czymś na kształt rozmarzenia.

Długie lśniące jasne włosy, duże, szare oczy, wąskie, ale cudownie pełne wargi.

„To nieprzyzwoite, żeby facet miał takie włosy, oczy i usta” – pomyślała z roztargnieniem.

Silnie zarysowane kości policzkowe, powalający, ironiczny uśmiech, drwina w oczach...

„No ładnie... podnieca mnie drwina w oczach Malfoya... cudownie” – jej roztargnienie sięgnęło zenitu a twarz przybrała wyraz irytacji.

A jak na nią w pewnym momencie popatrzył... rozbierał ją wzrokiem.

Z jednej strony ją to wkurzyło, ale z drugiej, cóż, pannie Granger zrobiło się gorąco...

Hermiona nigdy nie kochała się fizycznie z mężczyzną (nie mogła teraz myśleć o Malfoyu, jak o chłopcu, o nie!). Owszem całowała się ze swoim byłym, Krumem, z którym zerwała listownie już pół roku temu, ale cóż, do niczego więcej nigdy nie doszło i tak szczerze to nawet nie miała nigdy większej na to ochoty, tylko do tej pory myślała, że powodem jest jej młody wiek, a teraz...

Bo jeżeli chodziło o Malfoya, to z nim pewnie nie miałaby większych oporów

„Hola, o czym ty myślisz, Hermiono Granger?” – skarciła się w duchu, ale jakoś nie bardzo to pomogło.

Niezależnie od tego, co powiedział ta cała Snape, on naprawdę musiał być dobry w łóżko. To... no cóż... było widać.

„Cholera” – zaklęła w duchu Hermiona.

 

 

 

Rozdział 2

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin