przesladowanie_chrzescijan_w_rosji.pdf

(344 KB) Pobierz
prześladowanie chrześcijan w Rosji
„Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowa-
ne to, że możecie nie tylko w niego wie-
rzyć, ale i dla niego cierpieć” (Flp.1:29)
PRZEŚLADOWANIE
CHRZEŚCIJAN W ROSJI
Wspomnienia byłego więźnia Filipa Gawriłowicza Szwerida
Koszalin
Ф.Г.Шверид
”Гонение христиан в России”
Tłumaczenie i skład: Krzysztof Wojnikiewicz.
(Do użytku wewnętrznego)
Cytaty biblijne zaczerpnięto z:
BIBLIA to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu
Nowy Przekład z języków hebrajskiego i greckiego.
Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa – 1984 r.
2
Prolog
Urodziłem się 18 listopada 1926 roku we wsi Bierestowka we Władi-
mirskim rejonie, w okręgu Równo. Rodzina składała się z 12 osób. Żyli-
śmy bardzo biednie, dlatego mój dziadek po ślubie swojego starszego
syna, to jest mojego ojca, nic mu nie dał, szczególnie ziemi. W tym cza-
sie ziemia była dużym majątkiem, a jeżeli rodzina nie miała jej, to żyła w
biedzie, była skazana na ubóstwo i głód. Dlatego żyliśmy w ubóstwie. By-
łem w rodzinie najodważniejszy i na mnie wypadło chodzenie od domu
do domu, wypraszając jałmużnę, żeby wyżywić rodzinę. Po śmierci
dziadka mój ojciec ze swoim młodszym bratem podzielili majątek ojca i
ziemię tak, że wzięli po równej części. W ten sposób sytuacja ekonomicz-
na poprawiła się, nasza rodzina zaczęła stawać na nogi.
W tym czasie otrzymałem podstawowe wykształcenie, i w szkole mia-
łem dobre sukcesy, lecz ojciec nie puścił uczyć się dalej z powodu biedy.
W życiu każdy człowiek, jakimi drogami by nie szedł, zdobywa swoje
miejsce, urządza się, szuka kontaktu z podobnymi sobie. Tak, pijaka naj-
pewniej szukać wśród pijących. Złodzieje, cwaniacy i narkomani też prze-
bywają w swoim środowisku.
Byłem chłopcem z temperamentem i często byłem w konflikcie ze
starszymi. Moja chłopięca pobudliwość, moja energia szukała ujścia i ja
też znalazłem sobie przystań wśród chłopców-chuliganów, których przy-
wódcą z czasem zostałem. W naszym kodeksie honorowym nie było
amoralnym włażenie do cudzego ogrodu, sadu lub spichlerza. Odwrotnie,
było to naszym podstawowym zajęciem. Po podobnych wypadach do
czysta zmiataliśmy, co się dało zjeść, i oddalaliśmy się do siebie. Wszyst-
ko, co wyprawialiśmy, udawało się: każdy wypad był powodzeniem. I wy-
rastałem w swojej pysznej samowoli.
Jeszcze nie miałem świadomości wtedy, że do amoralnych czynów
popychał mnie sam szatan. Chciał on być moim przewodnikiem w życiu. I
moja droga życiowa mogła stać się bardzo tragiczną, i przejść obok Bo-
żej światłości, gdyby Pan nie wyszedł mi na spotkanie i nie okazał łaski w
Swojej bezmiernej miłości, kierując mnie po jedynie dobrej drodze.
Chwała Mu!
3
1. Upamiętanie
„Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić” (J.3:7).
Jedno najście mojej szajki na obcy ogród skończyło się dla mnie nieprzyjem-
nie: przeskakując przez płot, zwichnąłem nogę w kostce. Przyjaciele jakoś dopro-
wadzili mnie do domu.
Mama przywitała mnie słowami: „Synku. może następnym razem twoją głowę
przyniosą pod pachą?”. Smucąc się, ciągle proponowała mi, abym poszedł na na-
bożeństwo do domu modlitwy, twierdząc, że tam zbiera się dużo młodzieży.
Dom modlitwy był zupełnie niedaleko od naszego domu: wszystkiego 250 me-
trów. Mama czasami chodziła na nabożeństwa, chociaż wtedy jeszcze nie była
członkiem zboru.
Słuchając matki, zacząłem rozmyślać: „Może pójść za jej radą? Pójść na na-
bożeństwo, posłuchać, co tam mówią?”.
W następną niedzielę zdecydowałem się i poszedłem do domu modlitwy, sia-
dając blisko, żeby lepiej widzieć, słyszeć mówiących i śpiewających. Rozpierała
mnie ciekawość.
Jeden brat zaczął mówić kazanie, wziąwszy miejsce z Pisma – Ewangelia we-
dług Jana 3:16-17: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednoro-
dzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”. Słu-
chając czytane Słowo, zamyśliłem się: „Czyżby Bóg i mnie kochał, takiego za-
wziętego chuligana?”.
Nagle przede mną zaczęła rozwijać się panorama prawdopodobnej mojej
przyszłości, jeśli pozostanę na dotychczasowej drodze, a życie moje będzie upły-
wać w tym samym kierunku. Dorosnę, ożenię się. Żona urodzi dzieci. Biada bę-
dzie mojej żonie. Najszybciej będzie ona szukać „piątego kąta”, żyjąc razem ze
mną. A dzieci? Prawdopodobnie urodzą się chore psychicznie i będą mnie prze-
klinać przez całe życie.
Naprawdę, Słowo Boże jest „ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przeni-
kające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary
i myśli serca” (Hbr.4:12). Przeżyłem coś nowego w swoim życiu – wewnątrz mnie
trwała jakaś walka, przeciwstawianie się dwóch sił. Duch Święty objawiał mi moją
grzeszną naturę, grzeszną pustkę. Chciało się krzyczeć: „Panie! Odpuść mi, naj-
większemu grzesznikowi!”. Czułem, że Jezus stoi obok, wyciąga Swoje przebite
ręce i mówi: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni,
a Ja wam dam ukojenie”. Byłem gotowy paść na kolana i prosić o przebaczenie.
Lecz zaraz wmieszał się zły i zaczął dyktować swoje: „Poczekaj, powstrzymaj się,
przecież masz dopiero 14 lat, jeszcze jesteś taki młody. Trzeba rozkoszować się
życiem, brać z niego wszystko, co można, póki jeszcze żyjesz, masz młode siły.
A co powiedzą twoi przyjaciele? A do tego w ogóle nie jesteś taki już grzesznik,
czy dużo zgrzeszyłeś? Zobacz, jak inni grzeszą, gdzie tobie do nich! Nie rób tego!
Zhańbisz siebie, będą śmiać się z ciebie – taki młody i do pobożnych zapisał
się...”. Lecz moc skruchy była taka, że powiedziałem: „Odejdź ode mnie, szata-
nie, idę do Jezusa. On czeka na mnie”. I na jakiś czas utwierdziłem się w swojej
zdecydowanej decyzji pojednania się z Bogiem, słuchając innego kazania. Wtedy
4
zły podszedł z drugiej strony i zaczął nową pieśń: „Bardzo dużo nagrzeszyłeś. Ile
razy wlazłeś do sadów” Ile razy doprowadzałeś matkę do łez? Ile razy przeciwsta-
wiałeś się dorosłym? Ile razy awanturowałeś się? On ci czegoś takiego nie odpu-
ści”. Na pomoc przyszedł Duch Święty. On objawił mi następującą prawdę, prze-
czytaną w pierwszym kazaniu: „Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat,
lecz aby świat był przez niego zbawiony” (J.3:17).
Z moich oczu płynęły łzy uniżenia i skruchy, a serce już gotowe było wypełnić
się radością, że Pan dziś odpuszcza i przyjmuje mnie do liczby Swoich dzieci.
Po skończeniu nabożeństwa wyszedłem w pokucie i prosiłem zbór o modlitwę
za mnie, co też stało się, bo chrześcijanie zawsze gotowi są modlić się o innych.
Był to najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nigdy go nie zapomnę – 10 grudnia
1940 roku.
Duch Święty zmienił mojego wewnętrznego człowieka. Miłość Boża wlała się
do serca. Obejmowałem swoich nowych braci, których teraz pozyskałem w Chry-
stusie. Nasze twarze lśniły z radości. Znalazłem najważniejsze, czego potrzebo-
wała moja dusza: wolność od grzechu i pewność zbawienia. Czułem realność no-
wego życia w Chrystusie, dającą nową społeczność, nowych przyjaciół, nowe
serce i nowe sumienie.
Było to narodzenie z Ducha, o którym Chrystus rozmawiał z Nikodemem
(J.3:5). Chwała Bogu za Jego cudowny dar życia, który dany jest nie za uczynki,
nie za jakieś ludzkie zasługi, żeby nikt nie chwalił się.
Gdy przyszedłem do domu, to objąłem mamę i powiedziałem: „Droga mamu-
siu, stokrotnie proszę cię o wybaczenie. Przebacz mi. Nie będę więcej cię zasmu-
cać”. Mama zdziwiła się, nie mogąc zrozumieć, co ze mną się stało. Wyjaśniłem,
że na nabożeństwie upamiętałem się i teraz patrzę na wszystko innymi oczami,
które dał mi Jezus. Mówiłem, że w sercu moim pojawiło się nowe źródło miłości.
Mama, słuchając, płakała z radości i mówiła: „Niech ci Pan pomoże!”.
2. Pierwsze ciernie
„Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego” (Mt.10:36).
Nabożeństwa odbywały się regularnie – pięć razy w tygodniu. Jedno z nich
było młodzieżowe. Prócz tego, każdy wieczór, prócz soboty, zbierała się grupa
młodzieży, nazywająca się modlitewną.
Studiowaliśmy Słowo Boże, jak stosować je praktycznie w życiu, bo wiedzieli-
śmy, że młodzieńcy są mocni i pokonują złego przede wszystkim dlatego, gdyż
Słowo Boże przebywa w nich (1J.2:14). Oznacza to, że żyć należy tak, jak tego
uczy Słowo.
Taka społeczność przynosiła dużo radości, dobrych przeżyć, dawała bodziec
do nieprzerwanego wzrostu duchowego. Młodzieńczy wzrost jest taki, że gdy nie
trwa się w chrześcijańskiej społeczności, studiowaniu Pisma, to niezauważalnie
nastanie słabość duchowa, a wtedy mogą wziąć górę nasze cielesne pożądliwo-
ści (2Tm.2:22). „Jako nowonarodzone niemowlęta, zapragnijcie niesfałszowane-
go duchowego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu” (1P.2:2). Taką
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin