autor: Yami-no beta: niezastąpiona Kaczalka :* długość: miniaturka ostrzeżenia : bezczeszczenie Śpiącej Królewny pairing: trochę drarry, i inne kanoniczność – podskórna
UPS czyli U PROGU SŁAWY
„Świat jest teatrem, aktorami ludzie, Którzy kolejno wchodzą i znikają.” * Nastał piękny poranek w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zarówno uczniowie, jak i wykładowcy, wstawali z łóżek uśmiechnięci i gotowi na spotkanie z nowym dniem. "Na pewno czeka mnie dzisiaj coś wspaniałego". "Jak pięknie świeci słoneczko!". "Mmm... aaach... mocnieeeej...". - Takie oto myśli nawiedzały hogwarckie głowy. Ktoś jednak nie dał się nabrać złudnym promieniom. Draco Malfoy wyczuł, że coś jest nie tak. Blaise źle zrobił masaż… Woda w basenie była zbyt zimna… Poranna kawa nie smakowała jak zwykle… Jeden z jego boskich włosów odstawał w inną stronę… Goyle niczego jeszcze nie zepsuł… A worek z listami od fanów został dostarczony z dwuminutowym opóźnieniem... Jednym słowem - wszystko było do dupy! Dzień ten nie zakończył się jednak tylko tymi okropieństwami… Albowiem stało się coś o wiele gorszego. Coś, czego dzieci będą uczyły się w szkołach. Ten piękny, nieskalany pokój… te błyszczące podłogi, zostały zbezczeszczone. Zostały… zostały… ZOSTAŁY!!! A… po prostu odwiedziła go Pansy. Po krótkiej wymianie zdań (którą z powodzeniem można nazwać monologiem) dziewczyna wyprowadziła go z komnaty ciągnąc za szatę. - Słuchajcie wszyscy! - rozpoczęła Parkinson, rozglądając się po Wielkiej Sali. - Dziś rano naszła mnie ochota zorganizowania przedstawienia dla naszych kochanych pierwszoroczniaków! - Wszystkie oczy skupiły się na czarnowłosej i na stojącym obok, zmaltretowanym Malfoyu. - Dracze zobowiązał się wspomóc nas finansowo! - Blondyn zmarszczył brwi na "Dracze" - Powiem krótko: potrzebuję ochotników! Kto się zgłasza? Kilka osób podniosło ręce, głównie Ślizgoni, znajomi Pansy, oraz fanki i fani Draco. Po chwili w górze znalazła się także ręka Harry'ego Pottera, uśmiechającego się teraz niepewnie. Ron spojrzał wymownie na Hermionę i oboje zgłosili się, zachęcając w ten sposób kolejne osoby. Pansy w duszy zacierała rączki. * * * Pół godziny później... - Ty, ty i ty odpadacie! - Pansy prowadziła ostateczną selekcję. - W porządku, reszta zostaje. Hm... Więc tak... Zebrałam was tutaj... - Aby połączyć węzłem małżeńskim... - przerwała jej Ginny. Jakiś niezidentyfikowany obiekt latający (but, gdyby ktoś pytał) uderzył rudą w głowę. Czarnowłosa odchrząknęła. - Ponieważ potrzebuję waszej pomocy przy realizacji mojego planu. Za kilka dni jest Dzień Małego Czarodzieja i jako dobra, miła, uczynna dziewczyna - tu znacząco spojrzała na parskających śmiechem uczniów - chciałam zorganizować dla pierwszorocznych przedstawienie. Zapewne każdy z was zna „ Śpiącą królewnę"... - To była ta, co mieszkała z siedmioma gnomami, ugryzła jabłko, zasnęła na 13 lat i obudził ją Szewczyk Dratewka? - zapytała inteligentnie Luna. - Nie! Ona uprawiała sodomię z wilkiem i trzema świnkami! - „poprawił” ją Neville. - Porąbało cię? Przecież to było tak: ona miała dwie siostry, które jej nie lubiły i uciekła na gadającym rumaku z leśniczym - rzekł Ron. - Nieeeeee, wszyscy się mylicie, ona miała magiczne lusterko i dwa krzaki róż - białej i czerwonej. Kiedyś babcia, mieszkająca w lesie, dała jej pantofelki. Gdy je ubrała, to umarła, ale książę zrobił jej usta - usta i ożyła! - kontynuował Dean. Pansy zaczęła walić głową w mur. - Merlinie, czy wyście Andersena nie czytali? Przecież ona była piromanką i do tego miała zamiłowanie do małych chłopców! A zasnęła, bo kupiła za ciasny gorset - rzuciła bez zastanowienia Lavender. - ZAMKNIJCIE SIĘ! - Żyłka na skroni czarnowłosej pulsowała gniewnie. - Posłuchajcie mnie uważnie, bo nie mam zamiaru powtarzać! - krzyknęła i zaczęła opowiadać właściwą historię. * * * - Dobrze, skoro już wiadomo o co chodzi, to trzeba wybrać obsadę! Uważam, że Śpiącą Królewną powinna zostać Millicenta, a księciem, Ron - dodała radośnie, zapisując coś w notesie. - Co? Ja mam być w parze z Wiewiórem? Nigdy! - oburzała się Milli. - Żądam uczciwego losowania! Pozostali uczestnicy przytaknęli, więc cóż biedna Pansy miała zrobić? Przygotowała karteczki i wrzuciła je do Tiary Przydziału. Pierwszy losował, oczywiście, Draco. Blondyn podniósł kartkę i... - Czekaj, nie otwieraj teraz! Zrobimy to wszyscy razem! - zadecydowała Ślizgonka. - Phi, jak chcesz. Kiedy wszyscy już wylosowali swoje role, Pansy wydała komendę „otworzyć” i uczestnicy równocześnie spojrzeli na swoje karteczki. - Zaczynajmy! Niech podniosą rękę Śpiąca Królewna i Książę. Draco i Harry podnieśli rączki, a na sali zapanowała niezręczna cisza. Główna para posyłała sobie mordercze spojrzenia. To znaczy Draco patrzył z miną „zabiję cię Potter”, bo twarz Harry'ego wręcz krzyczała: „Jestem niewinną pensjonarką z niedorozwojem mózgu”. - Widzisz Harry? Pisane ci było zostać... - spojrzała na kartkę bruneta - Różyczką! - Uśmiechnęła się złośliwie. - Ha! Ja przynajmniej jestem Księciem! Ta rola odzwierciedla moje prawdziwe i wspaniałe JA! - Draco wypiął dumnie pierś, jednakże lekko oklapł, kiedy Blaise przypomniał mu o finałowym pocałunku. - Miona, a ty kim jesteś? - Ron podszedł do swojej dziewczyny. - Wiesz, ja gram Króla i jeszcze nie znalazłem mojej Królowej. Może to ty... - Spojrzał na nią sugestywnie, rumieniąc się. - Wybacz, ale nie, wylosowałam Dwunastą Wróżkę - powiedziała, pokazując swoją karteczkę. - Tu jestem, skarbie. Ja, twoja ukochana żona! - zawołał Blaise i przytulił się do rudzielca. Ron poczuł pod bluzą zwinne palce Ślizgona. - Cholera, puść mnie! A tak w ogóle, to nie wiedziałem, że jesteś gejem! - Nie jestem - odrzekł Zabini. - To dlaczego mnie przytulasz? - Wczuwam się w rolę! - Posłał mu słodki uśmiech. - Ej, a może ktoś się ze mną zamieni? - krzyknął rozpaczliwie rudzielec, wyrywając się z morderczych objęć Blaise'a. - Nie! Losowanie było uczciwe i nikt nie może się zamieniać! - wrzasnęła prowadząca. Połowa zebranych wydała z siebie odgłos rozpaczy... * * * Klamka zapadła. Kakao się wylało. Wino się skończyło. Role zostały rozdane. Śpiąca Królewna - Harry Potter Książę z Bajki - Draco Malfoy Królowa - Blaise Zabini Król - Ron Weasley Pierwsza Wróżka - Dean Thomas Druga Wróżka - Seamus Finnigan Trzecia Wróżka - Millicenta Bulstrode Czwarta Wróżka - Teodor Nott Piąta Wróżka - Neville Longbottom Szósta Wróżka - Luna Lovegood Siódma Wróżka - George Weasley Ósma Wróżka - Cho Chang Dziewiąta Wróżka - Fred Weasley Dziesiąta Wróżka - Gregory Goyle Jedenasta Wróżka - Padma Patil Dwunasta Wróżka - Hermiona Granger Trzynasta Wróżka - Ginny Weasley Staruszka na wieży - Pansy Parkinson (najgorsza i najtrudniejsza rola) Zbyszek - Lee Jordan Narrator - Lavender Brown Gość specjalny - Vincent Crabbe oraz statyści I tak nadszedł sądny dzień, dzień, od którego zależało życie większości aktorów. (Pansy obiecała zemstę za jakiekolwiek potknięcie). Stroje zostały rozdane, twarze umalowane, a role opanowane w stopniu znośnym. Przed widownią ukazała się Lavender w niebieskiej sukni. - Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma dolinami, za siedmioma wysypiskami, (Pansy udała, że nic nie słyszy), żył sobie Król z Królową. - Na scenie pojawił się Ron w towarzystwie swej pięknej małżonki. (Na szczęście dzieci nie zauważyły, że królowa to chłopak. Albo uznały to za naturalne). - W królestwie panowała radość i dobrobyt. Ich poddani byli bardzo szczęśliwi. - Tu na scenę wkroczyli chłopi. - Och, jacy jesteśmy szczęśliwi! U nas nie ma podatków! Nie licząc oczywiście 89% VAT-u, nałożonego na wszystkie magiczne produkty. Och, naprawdę cudowny kraj! - Sarkazm wylewał się z ich twarzy. - A do tego, na tronie zasiadają geje! - zakończył jeden z wieśniaków. Parkinson wyciągnęła notes i zapisała jego nazwisko, a pod nim: „ Zabić po skończonym przedstawieniu”. Lavender ciągnęła opowieść dalej. - Królewskiej parze do szczęścia brakowało tylko dziecka. - W tym miejscu można było usłyszeć odznaczającego się już wcześniej wieśniaka: - A jak dwaj mężczyźni mogliby mieć dziecko? Co to ma ... - Na szczęście zainterweniował Blaise, spychając chłopa ze sceny. - Lecz pewnego cudownego dnia na świat przyszła śliczna dziewczynka. Rodzice nazwali ją Różyczką... - Na scenę wkroczyło dwóch służących, wnosząc owiniętego w pieluszkę Harry'ego. Pansy chrząknęła głośno. - Szczęśliwa para postanowiła na chrzciny zaprosić najznakomitszych gości, a w szczególności wróżki, zamieszkujące okolice pałacu. Król, wraz ze swym sługą Zbyszkiem, przygotowali zaproszenia. - Zbyszku, mamy już zaproszenia dla dwunastu wróżek. Ale, jeżeli mnie pamięć nie myli, a nie myli na pewno, jest ich trzynaście - odezwał się zatroskany król. - Tak, oczywiście panie, lecz wróżka trzynasta, zwana Ginewrą, wyjechała z naszego kraju w podróż po transylwańskich bagnach. - Co? Odwiedza rodzinę? - spytał rozbawiony Ron, zapominając, że należy do tej rodziny. - Tego nie wiem, ale jeżeli jej nie ma, to po co mamy marnować nasz firmowy papier? - usprawiedliwił się Zbyszek. - Zbyszek! Za to cię lubię! Zaraz, ile ci płacę? - Dwa knuty miesięcznie - odparł zmieszany sługa. - Och, od teraz będę ci płacił trzy! Nie, zaszalejmy, dam ci cztery knuty! - wykrzyknął zadowolony z siebie Król. - To cudownie, teraz może mi wystarczy na chleb! - odburknął z ironią w głosie poddany. - No to załatwione! A wracając do tej kretynki Ginewry… Nigdy jej nie lubiłem. Nie przejmujmy się nią! - odrzekł beztrosko i oboje zeszli ze sceny. Kurtyna opadła, a kiedy została ponownie podniesiona, widzowie ujrzeli pięknie przystrojoną salę balową. * * * - Nadszedł dzień chrztu. Na uroczystości pojawiła się sama śmietanka towarzyska, z wróżkami na czele. Trzeba przyznać, że choć Król generalnie był strasznym skąpcem, na zabawy nie żałował grosza. - Kontynuowała Gryfonka, chichocząc pod nosem. - Gdy wreszcie nastał czas składania darów, nad śpiącą Różyczką pochyliło się dwanaście wróżek. - Wróżki otoczyły leżącego w wielkiej kołysce Pottera. Jako pierwsza przemówiła ta grana przez Cho: - Ja przyniosłam ci dar mądrości. - Z różdżki wyleciało kilka niebieskich iskier. Następny w kolejce był Neville. - Będziesz najpiękniejsza w całym królestwie. - Ja ofiaruję ci cierpliwość, byś wytrzymała z poczuciem, iż jesteś potomkiem gejów! - zaśmiała się wróżka Dean. But Blaise'a wylądował na jego twarzy. - Niech rozwaga będzie moim darem - próbowała naprawić sytuację Millicenta. - Żeby ci piersi urosły! - George przybił "piątkę" bratu. - Obyś żyła w bogactwie i przepychu! - dodała Padma. - Moim darem niech będzie hojność. Pragnę, byś była szczodra, w przeciwieństwie do twojego ojca sknery, który płaci nam 5 sykli miesięcznie! Pansy zaczęła się zastanawiać, skąd oni biorą te teksty. - To ty dostajesz aż tyle? - Zdziwiony Nott spojrzał na Seamusa. - Za to ode mnie nie dostaniesz nic, ty córko diabła i jego kochanka! - zawołał wściekle. Parkinson powoli traciła cierpliwość. Rzuciła Nottowi gniewne spojrzenie, szepcząc: „Jak tylko skończymy, to cię zabiję!” - No dobra. Ja w darze przyniosłam ci uczciwości i prawdomówność, byś w przyszłości nie okłamywała urzędu podatkowego, jak twoi tatusiowie! - Cha cha cha, ja ci… ja ci przyniosłem… to znaczy przyniosłam… pieniądze na… operację zmiany płci, dla ciebie i mamusi! - Wróżka Dziewiąta, Fred, leżała na podłodze i tarzała się ze śmiechu. Ron uciszył go kopnięciem w brzuch. Wtedy przyszła „pora na potwora”, to znaczy, na Goyle'a, który dał małej dar wiecznego zdrowia (niezbyt oryginalne). - Ja sprawię, abyś miała przystojnego chłopca, tak, jak twoi rodzice. Choć sam jesteś już niezły. - Oblizała się Luna, zaskakując swoją wypowiedzią chyba nawet samą siebie. (Co ta sława robi z ludźmi?). Nagle dziecię przemówiło. - Podobno jesteś lesbijką! - wykrzyknęło. - A ty podobno jesteś małą dziewczynką i nie umiesz mówić! - prychnęła blondynka i odwróciła się na pięcie. - Spokój! Teraz moja kolej! - Hermiona wskoczyła na miejsce Luny. - O motyla noga! Oczko mi poszło w rajstopach! - wrzasnęła i podniosła sukienkę (ku widocznej uciesze Króla). - Och, muszę zaczekać ze złożeniem daru małej Różyczce. Jak mi przykro - udawała Miona. Lavender podjęła opowieść. - Kiedy Dwunasta Wróżka udała się do toalety, na salę weszła niezaproszona Trzynasta Wróżka... - O wy bakłażany! Balangę se beze mnie urządzacie?! O wy niewdzięcznicy! Nie daruję wam tego! - Ginny miotała się po scenie jak oszalała. - Za karę rzucę zły urok na wasza śliczną, cudowną, seksowną... to znaczy, na wasza córkę! - Nachyliła się nad kołyską. - W dniu swych piętnastych urodzin (to nic, że Harry ma 18 lat) ukłujesz się wrzecionem i... zostaniesz moim kochankiem!... To znaczy, ukujesz się wrzecionem i umrzesz! - przerwała na chwilę. - Zadowoleni? Moja wersja była lepsza! - Ugięła się pod karcącym wzrokiem pozostałych aktorów. Wykonała jakieś „czary mary” i zniknęła w kłębach dymu. - O Merlinie! Co my biedni zrobimy? Zła, brzydka i wredna wiedźma rzuciła urok na naszą córeczkę - lamentowała Królowa. Nagle wróciła Hermiona. - Nie smuć się, pani! Mam ja na to sposób! Rzecz jasna, nie mogę powstrzymać uroku tej wiedźmy, ale mogę go trochę złagodzić! - Uspokoiła ich dobra wróżka. - Och, naprawdę? Jesteś naszą ostatnią nadzieją - dziękował jej król. - Co mogę dla ciebie zrobić? - Przytulił ją moccccnooooooo… - Wystarczy, że mnie puścisz. - A coś poza tym? - spytał z nadzieją w głosie. - Nie! - odpowiedziała, rumieniąc się lekko. - Puść mnie, bo nie uratuję waszego dziecka! - Zagroziła. - A co mnie ten bachor obchodzi? Ta stara, zgrzybiała jędza, moja żona, pewnie mnie zdradzała. Znając życie, będzie mnie chciała zabić, tak, jak swoich poprzednich czterdziestu pięciu mężów! - odpowiedział, ciągle się uśmiechając. Wtedy nadeszła Królowa z wałkiem. - Ty podły zboczeńcu! Jak śmiesz tak mówić? Natychmiast puść tą biedną wróżkę! I wynocha gary po imprezie zmywać! Zachciało się palantowi zdradzać swoją piękną żonę! - Nikt nie mógł zarzucić Blaise'owi, że nie wczuł się w rolę. - No, moje dziecko, pomożesz nam? - spytał prosząco. - Ech, a mam wybór? - Królewska para pokręciła zgodnie głowami. - No cóż, w takim razie... Księżniczko Różyczko, w dniu swych piętnastych urodzin ukłujesz się wrzecionem i zaśniesz na... niech będzie sto lat. Po upływie tego czasu obudzi cię Książę, składając na twych ustach niewinny pocałunek. - Kołyskę spowiła różowawa, tandetna mgiełka. - A dlaczego akurat na sto lat? - dopytywała się Królowa. - I co z nami będzie przez ten czas? Nie mam w planach starzenia się, podczas gdy moja córka będzie młoda! - zapłakała szczerze. - I tak jesteś już stara. - Król zawsze wiedział, jak pocieszać ludzi. - Królowo, nie martw się. Zaśniecie razem z córką i obudzicie się młodzi i wypoczęci! A jak nie, to zafunduję ci lifting, mam znajomości u magoplastyka! - zapewniła Dwunasta Wróżka. - Wybornie, ale dlaczego na sto lat? - powtórzyła pytanie Królowa. - Tak mi się jakoś powiedziało. Cisza, która zaległa w pomieszczeniu, była bardzo wymowna. - Miło było, ale my spadamy - krzyknęła wróżka George, patrząc na zdemolowane pomieszczenie, pijanych gości i resztki leżące pod stołem. - Komu w drogę, temu miotła! - zawołał jeszcze i uciekł sprzed oczu widowni. - No pięknie! Wypiły, pojadły i nie posprzątały! - zakończył scenę Ron, zbierając butelki z podłogi. Kurtyna zasłoniła scenę, a Lavender kontynuowała: - Nazajutrz Król wydał zakaz używania wrzecion i rozkazał kupić maszyny do szycia (ciekawe za co?). Spalono także powstałe do tej pory kołowrotki. Kiedy pozbyto się już wszystkiego, co mogłoby zagrażać Księżniczce, ludzie żyli spokojnie, aż do dnia piętnastych urodzin Różyczki - kontynuowała opowieść pani narrator. Machnęła różdżką i pojawił się pałac, bez przedniej ściany, ukazując widzom wnętrze pokoi. * * * - Był ciepły, letni dzień, Król i Królowa pojechali na mecz Quidditcha, a Różyczka zwiedzała zamek. Tak jak chciały wróżki, wyrosła na zdrową, piękną, inteligentną i dobrą dziewczynę. (Niestety, miała problem z owłosieniem na twarzy i goliła się raz w tygodniu). Na scenę wszedł Harry w różowej sukience z falbankami i w butach na wysokich obcasach. Został nagrodzony wybuchem śmiechu, zarówno na widowni, jak i wśród obsady. - Och ja biedna, znudzona życiem dziewczyna. Dziś są moje piętnaste urodziny i jestem taka samotna! - płakał Harry alias Różyczka. - A do tego mam dwóch tatusiów i muszę chodzić w tej okropnej sukni! - dodał, patrząc z wyrzutem na chichoczących kolegów. - Och, tak mi się nudzi, że chyba pozwiedzam sobie zamek - powiedział i ruszył raźno przed siebie. - Po trzech godzinach Różyczce została tylko najwyższa wieżyczka, do tej pory nigdy przez nią nieodwiedzana. Dziewczyna weszła po wysokich schodach, na samą górę, gdzie znajdowały się małe, żelazne drzwiczki. Kobieca intuicja (kobieca?) Księżniczki nakazała je otworzyć i wejść do środka. - Brown nadała głosowi tajemniczy ton. - W małym pokoju siedziała na krześle stara kobieta z siwo - czarną szopą na głowie i przędła. - Witaj, starucho. Co robisz? - odezwała się uprzejmie dziewczyna. – Czy mój ojciec nie zabronił używania tego czegoś, co trzymasz w rękach? - spytała z wrodzona grzecznością. - Gdyby ten grzyb, twój ojciec, więcej mi płacił, to bym sobie kupiła maszynę do szycia! Najlepiej ŁUCZNIKA 1987 SAMOSZWALNEGO !- Zaśliniła się uroczo staruszka, wspominając widziane w sklepie cudo. - E... - Różyczka wywróciła oczyma. - Ustaw się, babciu, w kolejce! - Tylko nie babciu! Nie jestem spokrewniona z tą rodziną gejów! A tak na marginesie, to czuję się oszukana! Ta rola nie pozwala mi pokazać mojego niebywałego talentu aktorskiego! - Ej, nie gadaj tyle, tylko daj mi się pobawić tym wahadełkiem! - zmieniła temat Księżniczka. - Wrzecionem! Wrzecionem, ty nasieniu rozpusty! Nie miałam w planach ci pozwalać, ale zemszczę się w ten sposób na wszystkich! Bochachachacha!!! - zaśmiała się kobieco staruszka. - E... - Harry spojrzał na nią, jak na wariatkę, próbującą upiec ciasto w sokowirówce. - Mówiłaś coś? - Nieeee... tak tylko... Masz, pobaw się, ja skoczę do toalety - oznajmiła i weszła za kurtynę. - O, jakie fajne, niemagiczne coś! - Potter udawał, że się bawi. - Ojejku! Ukłułam się! O, krew. Mdleję. Ratunku! Przystojniak w niebezpieczeństwie! - Upadł teatralnie na łoże staruszki. - Ciemność widzę! Och! Och! Matko i ojcze, oto mój koniec. - Zamknij się wreszcie - powiedziała Hermiona i rzuciła na niego czar usypiający, a scena pogrążyła się w mroku. - W taki oto sposób spełnił się urok. Różyczka zasnęła na sto lat, a razem z nią cały dwór. Król i Królowa w schowku na miotły, a staruszka na klozecie. Sowy spały prawie zawsze; wiec nikt nie zauważył różnicy. Cały zamek zarósł jakimś chwastem i ostrokrzewem. I tak trwało to przez sto lat. * * * - Na przestrzeni wieku legenda o ślicznej dziewczynie, śpiącej na wieży i czekającej na ratunek z rąk jakiegoś urodziwego księcia, rozprzestrzeniała się jak wirus po całym czarodziejskim świecie. Różyczkę zaczęto nazywać Śpiącą Królewną. Przez te wszystkie lata wielu znakomitych rycerzy i arystokratów próbowało obudzić ją z magicznego snu. Niestety, wszyscy, którzy próbowali, ginęli w męczarniach, nie mogąc pokonać roślinnego muru, reszta zaś brzydziła się zbliżyć do pokrytego kilogramami kurzu zamczyska. Kiedy minęło równe sto lat, dziwnym przypadkiem, młody Książę z Bajki wyruszył na poszukiwania jakiejś niewinnej białogłowy, najlepiej będącej w niebezpieczeństwie. - Lavender wskazała na pojawiającego się na scenie Draco w stroju księcia. Widownia wydała z siebie rozmarzone westchnienie. - Ja, Książę z Bajki, uratuję tą wredną, podstępną, obrzydliwie praworządną... To znaczy miłą i piękną Śpiącą Królewnę. - Blondyn starał się nadać głosowi przyjazny ton. Na scenę weszli nasi ulubieni wieśniacy. - Nie, panie! Nie możesz tam pójść! Wielu przed tobą próbowało i zawsze kończyli tak samo, umierając w męczarniach - wczuwał się w rolę wieśniak Franek. - I nie zostało z nich nic więcej, niż kupka połamanych kości! - Oczy Draco rozwarły się w przerażeniu. - O rany, macie rację! Jestem zbyt młody, zbyt przystojny i bogaty, aby umierać! Co na to moje fanki? Wracam do domu! Dzięki za ostrzeżenie!!! - Dzielny Książę już chciał uciec, ale na szczęście pojawiła się Dwunasta Wróżka. - Och, panie! Masz niebywałe szczęście! Właśnie mija sto lat, od kiedy Różyczka zasnęła. Musisz ją obudzić! - krzyknęła Hermiona. - No idź!!! - Popchnęła Draco w stronę zamku. - Dobra, dobra! Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi... - ruszył we wskazanym kierunku. - Chociaż tobie to już nawet czary nie pomogą - dodał już ciszej, podchodząc do wrót zamku. W pałacu natknął się na śpiących Królową i Króla, śpiących służących, śpiące duchy zamkowe, śpiące skrzaty, śpiącego Sami-Wiecie-Kogo, śpiące sowy… - Gryfonka wprowadzała widownię w nastrój. - Teraz dzielny Książę wchodzi po schodach na najwyższą wieżyczkę... Minął izbę, w której na sedesie siedziała starsza pani, czytając „Cosmownicę”. Zobaczył małe drzwiczki i uchylił je lekko, wpuszczając świeże powietrze do pomieszczenia. - O cholera, jak tu ciemno i śmierdzi starością! - skrzywił się ze wstrętem. - Och, widzę Śpiącą Królewnę! Trzeba ją zaraz obudzić! Hmmm... - Udał, że się zastanawia. - Wiem! - rzekł i... zaczął na zmianę kopać biednego Harry'ego i klepać go po twarzy. - No! Obudź się, leniu! Rusz swój zaspany tyłek, bo będziesz miał odleżyny! Nagle na jego głowie wylądowała cegła, rzucona przez wściekłą Pansy. Harry w duchu jej podziękował. - Mam go pocałować? - Książę spojrzał w stronę widowni i westchnął zrezygnowany. - No dobra. Zrobię to dla was... - "Masz szczęście Potter, że jesteś cholernie seksowny", pomyślał. Powoli nachylił się nad śpiącym chłopakiem i zbliżył swą twarz do jego. Zauważył uroczy rumieniec, wypływający na policzki bruneta. Zanim ich usta się połączyły, Harry otworzył oczy, a potem zaczął nieprzyzwoicie namiętnie całować Księcia. Draco, osłupiały z wrażenia, nie mógł zrobić nic innego, niż oddać pocałunek. Niewinna pieszczota zaczynała zamieniać się w mniej niewinną, kiedy nad nimi nagle rozległ się głos: - Młodzieży! Toż to nie przystoi tak bez ślubu! - Crabbe w czarnym habicie rozdzielił parkę. - Nie ma obrączek na palcach, nie ma seksu! - Chłopcy momentalnie oprzytomnieli, zdziwieni zapewne faktem, iż Vincent zapamiętał swoją kwestię. Draco podjął szybką decyzję. - Księżniczko, czy zechcesz zostać moją żoną? Harry, zamiast odpowiadać, rzucił się na Draco jak wygłodniały pies na kiełbasę i zamknął jego arystokratyczne usta w kolejnym pocałunku. Crabbe usatysfakcjonowany obrotem spraw, rozpoczął ceremonię zaślubin. - Czy ty... - Tak! Tak! I jeszcze raz tak! - przerwał mu Harry w połowie zdania. Vincent powtórzył pytanie, obracając się w stronę Draco. - Tak. - Zatem ogłaszam was mężem i... mężem! Gdy tylko wypowiedział ostatnie zdanie, z sufitu wystrzeliło kolorowe konfetti, które miało nadać scenie specyficznego uroku, a okazało się po prostu tandetne. - Cały dwór radował się z zaślubin Królewny. Królowa z tej okazji zafundowała sobie odsysanie tłuszczu, Królowi w końcu udało się pomacać Dwunastą Wróżkę, Staruszka z wieży dostała upragniony model maszyny do szycia, choć nie przydała jej się za bardzo, bo w tych czasach nie produkowano już nici i igieł do takiego typu. Trzynasta Wróżka za karę została zamieniona w kreta i zamknięta w Komnacie Tajemnic, gdzie straszy do dzisiaj. - A ja tam byłam, wino i wódkę piłam, zjadłam co było do zjedzenia, potem znowu piłam, co przypłaciłam trzydniowym kacem! - Lavender wykonała końcowy ruch ręką i cała scena zniknęła. - I wszyscy żyli długo i szczęśliwie! - zakończył głos z sufitu. Na widowni rozległy się spazmatyczne szlochy, wymieszane z entuzjastycznymi oklaskami. * * * * * * * * I my także kończymy tą opowieść. Po przedstawieniu wszystko wróciło do normy. No, może prawie wszystko, gdyż kilka dni później Pansy trafiła do skrzydła szpitalnego, za sprawą dwóch, wyraźnie poddenerwowanych, nowożeńców. Ale skąd ona biedna miała wiedzieć, że Vincent, chcąc lepiej przygotować się do roli, ukończył internetowy kurs na księdza i ślub, którego udzielił, był prawomocny?
Koniec
Larpskendya