Kościelny savoir - vivre(1).pdf

(77 KB) Pobierz
Kościelny savoir-vivre
Kościelny savoir-vivre
Radni w Olsztynie jako pierwsi tworzą uchwałę zakazującą palenia papierosów na
terenie nekropolii – napisał niedawno jeden z dzienników
Krytycy zaraz stwierdzili, że powoli prawne nakazy i zakazy wkroczą we wszystkie
dziedziny życia. Z drugiej strony – trudno nie zgodzić się z faktem, że mamy dzisiaj
poważne braki w dobrym wychowaniu. Także tym "kościelnym".
Prawo nie załatwi wszystkiego
Pomysłodawczynią olsztyńskiego zakazu jest Ewa Zakrzewska, radna PO. – W naszym
mieście obowiązuje już zakaz palenia na przystankach autobusowych. Wkrótce
dopiszemy do uchwały cmentarze. Czasami jest to potrzebne, by przypominać o kulturze
– stwierdziła w rozmowie z dziennikarzem. Złamanie przepisów miałoby kosztować
nawet 500 zł. Od ich egzekwowania byłaby straż miejska. Duchowni przepisu nie
krytykują, karaniu palaczy są jednak przeciwni. Ks. Józef Fijałkowski uważa, że sprawy
takie jak palenie powinny regulować sumienie i wrażliwość. A ks. inf. Julian
Żołnierkiewicz podkreśla w wywiadzie dla jednej z gazet: "Mamy media, ambony, szkoły,
musimy wychowywać ludzi, by nauczyć ich, jak poruszać się po świecie, nie depcząc
świętości. Karanie nic nie da".
Okazuje się, że choć nie wszystko da się
prawnie zakazać i nakazać, to jednak w
kazaniach trzeba mówić nie tylko o Panu Bogu,
ale również np. o tym, jak zachować się w
świętym miejscu. Oto jeden z sosnowieckich
cmentarzy tuż przed Wszystkimi Świętymi.
Pogoda dopisuje, słoneczko świeci. Pewna
dystyngowana dama wychodzi na spacer ze
swoim pieskiem. Na miejsce spaceru wybiera
właśnie cmentarz. Jej czworonożny przyjaciel,
niczego nie rozumiejąc, załatwia swoje potrzeby
wśród pomników. Inny obrazek: 1 listopada po
południu nad grobem spotyka się cała rodzina.
Wszyscy z głośnym śmiechem opowiadają
sobie zabawne wydarzenia z ostatnich
miesięcy. W pewnym momencie któryś z
mężczyzn w średnim wieku wyjmuje paczkę papierosów. Częstuje innych obecnych przy
grobie. Przez chwilę widać, że jedna z pań trochę się krzywi. Zaraz jednak dochodzi
chyba do wniosku, że nie będzie się wyróżniać i przyjmuje tę sytuację za normalną.
1
Fot. Getty Images/FPM
10720467.001.png 10720467.002.png
Przywiązani do komórek
Znajomy ksiądz opowiadał mi niedawno o pewnym pogrzebie. Odprawiał Mszę św. w
niedużej cmentarnej kaplicy. Z jednej strony trumny on jako przewodniczący liturgii, z
drugiej – rodzina. Nagle słyszy radosny dźwięk telefonu komórkowego, który dochodzi z
kieszeni któregoś z żałobników. – Pomyślałem sobie: zdarza się, ktoś zapomniał
wyłączyć telefon. Ale jakież było moje zdziwienie, kiedy za chwilę usłyszałem swobodnie,
choć przyciszonym głosem, prowadzoną przez właściciela aparatu rozmowę
telefoniczną. Nie wiedziałem, czy mam kontynuować odprawianie nabożeństwa, czy też
zrobić przerwę, żeby nie przeszkadzać w rozmowie – wspomina duchowny.
Msza św. z udziałem dzieci w dużym, miejskim kościele. Trwa Liturgia Słowa. Rozlega
się dźwięk komórki. Wszyscy w świątyni zaczynają się rozglądać, komu dzwoni telefon.
Po kilkudziesięciu sekundach telefon przestaje wydawać dźwięki. Mija minuta, może
dwie. Sytuacja się powtarza. I tak kilka razy. Nastrój Liturgii jest już całkowicie zburzony.
Nic dziwnego, że przed wejściem do coraz większej liczby świątyń pojawiają się rysunki
przedstawiające przekreślony telefon. A może już niedługo przed Mszą św. będzie
wychodził ministrant i prosił przez mikrofon o wyłączenie telefonu. Tak jak w kinach
jeszcze niedawno przed seansami czyniły to na ekranie dwa sympatyczne, animowane
łosie. Tylko czy tak ma wyglądać przygotowanie do Liturgii?
Dziecko w kościele
Nie tylko telefony komórkowe przeszkadzają w czasie niedzielnej Mszy św. Do jednej z
diecezjalnych poradni rodzinnych przyszedł kiedyś list od Marioli. "Chcemy nasze
dziecko wychować w wierze. Niestety, dwuletnia Ania nie potrafi spokojnie usiedzieć w
ławce. Biega, czasami głośno mówi i nie zwraca uwagi na nasze prośby". Tego typu
sytuacje często można spotkać w naszych kościołach. Małe dziecko biega wśród
modlących się, stając się obiektem zainteresowania obecnych na Liturgii. Zadowolona
mama czy tata nie reagują, dumni, że wszyscy patrzą na ich pociechę. W tym momencie
kazanie czy inne części Mszy św. odchodzą na dalszy plan, bo dzieje się "coś
ciekawszego".
Ubierz się odpowiednio
Do dobrego "kościelnego" wychowania należy też odpowiedni ubiór na Mszy św.
Oczywiście, jest to temat bardziej na miesiące letnie niż zimowe, kiedy i tak ubieramy się
raczej solidnie, idąc do naszych, często nieogrzanych kościołów. Ale już teraz warto
zapamiętać: skoro do teatru czy filharmonii ubieramy się odpowiednio z szacunku dla
artystów, innych widzów czy samej sztuki, to tym bardziej wypada ubrać się odświętnie
do kościoła. Z szacunku dla Pana Jezusa.
Obrazek z wakacji: Kołobrzeg, piękna katedra. Do wnętrza wchodzą turyści. W
2
przedsionku młody człowiek w sutannie, prawdopodobnie kleryk. Oprowadza grupy.
Wchodzi kobieta w średnim wieku. – W takim stroju, bardzo przypominającym plażowy,
nie może pani wejść do kościoła – kulturalnie tłumaczy kleryk. Wywiązuje się dyskusja,
później kłótnia. Wychodząc, usłyszałem jeszcze, jak ta pani niemal krzyczała: – Z czymś
takim jeszcze się nie spotkałam!
Kilka miesięcy temu zadzwonił do mnie jeden z dziennikarzy, prosząc o komentarz.
Przez godzinę stał bowiem przy wejściu do Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej
Górze, przyglądając się postawom ludzi. Napisy i piktogramy (czyli specjalne obrazki)
informują, że nie można w świętym miejscu pewnych rzeczy robić, także wchodzić w
nieodpowiednim stroju. I przez ten czas widział przynajmniej kilka osób, które jakby nie
zauważały tej prośby: m.in. pani z olbrzymim dekoltem, panowie w czymś w rodzaju
podkoszulka.
Wierni z gumą do żucia
Zupełnie nowym obyczajem, który niekiedy wraz z wiernymi wchodzi do świątyń, jest
żucie gumy. Nie jest to – jakby na pozór mogło się wydawać – jedynie domena
nieświadomych dzieci lub młodzieży. Gumę w świątyni przeżuwają jednak w najlepsze
również mężczyźni w tzw. sile wieku. "Przeżuwacz kościelny" to zazwyczaj
przedstawiciel klasy średniej, mężczyzna ok. 40-50 lat, wyglądający na handlarza i
bywalca taniej klasy lokali gastronomicznych. Do kościoła trafia od przypadku do
przypadku, na zbiorowe Msze św. rodzinne typu chrzest, ślub lub pogrzeb. Zazwyczaj
wie, jak należy się w nim zachować, z jakimś dziwnym upodobaniem uważa jednak, że
on może trochę inaczej. Jest w tej postawie być może chęć pokazania pewnej wyższości
nad "klepiącymi pobożnie zdrowaśki".
Dla księdza, zwłaszcza młodego, przeżyciem jest ślub czy pogrzeb w dużym mieście.
"Pan z wami…" – rozpoczyna Mszę św. W odpowiedzi na wezwanie zapada cisza, którą
czasami wypełnia organista lub kościelny, odpowiadając: "I z duchem twoim".
Dorośli bez manier
Na jednym z forów internetowych ktoś napisał: "Mówicie, że nikt nie zwraca uwagi małym
dzieciom gadającym w kościelnej ławce. A co ze starszymi kobietami, które
niejednokrotnie zachowują się nie lepiej? Ostatnio za mną siedziały dwie staruszki i
gadały przez całą Mszę św., komentowały wszystko i rozpychały się. Czy ja, młoda
osoba, mogę zwrócić uwagę w takiej sytuacji?".
Do dobrego tonu, albo inaczej – szacunku dla Pana Jezusa, należy także przychodzenie
na czas. Nikt nie lubi, jeśli osoba, z którą się umawiamy, spóźnia się. Szef, u którego
czynilibyśmy to notorycznie, po kilku uwagach po prostu wyrzuciłby nas z pracy. Pan
Jezus z kościoła nas nie wyrzuci, ale to nie zwalnia nas od cnoty punktualności.
3
Kościelny savoir-vivre obowiązuje wszystkich. Dodam, że nie tylko ludzi wierzących.
Nawet jeśli jakieś dobre wiatry przygnają tych drugich do świętego miejsca, choć bywają
tu rzadko i bez przekonania, to wypada zachować się odpowiednio i z szacunkiem. Tak,
aby radni nie musieli tego egzekwować prawem i grzywnami. Bo przecież najważniejsze
jest to prawo wypisane w sercu i umyśle...
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin