Williams Cathy - Wbrew rozsądkowi.pdf

(158 KB) Pobierz
Cathy Williams - Wbrew rozs¹dkowi
Williams Cathy
Cathy Williams Wbrew rozsądkowi
Wbrew Rozsądkowi
ROZDZIAŁ PIERWSZY
O wpół do trzeciej w nocy zadzwonił telefon. W pierwszej chwili półprzytomnie
pomyślała, Ŝe musiało wydarzyć się coś złego. Coś strasznego, co nie mogło
czekać do bardziej przyzwoitej godziny. CzyŜ telefon w środku nocy moŜe
zwiastować dobre nowiny?
Przez ułamek sekundy miała chęć nie odbierać.
Niech dzwoni. Złe wiadomości zaczekają do rana. Ale nie mogła. Nie leŜało to w
jej naturze. Jakoś nigdy nie potrafiła umknąć przed rzeczywistością.
Z ociąganiem podniosła słuchawkę i zaczekała, aŜ ktoś się odezwie.
— Wiedziałem, Ŝe tam jesteś. — Głęboki, aksamitny glos był zimny. Na jego dźwięk
Christina zdrętwiała. Co prawda mówiła sobie, Ŝe przecieŜ ma dwadziecia trzy
lata i nie powinna się obawiać Adama Pabnera, ale stare nawyki trudno
wykorzenić. Zawsze przyprawiał ją o chorobliwe zdenerwowanie.
— Czego chcesz? — zapytała, choć od razu wiedziała, dlaczego dzwoni. — Czy
zdajesz sobie sprawę, która godzina?
— Wiem dokładnie—rozwiał jej wątpliwości. —Ajeśli oczekujesz przeprosin za
telefon o tej porze, to muszę cię rozczarować. Nie będzie Ŝadnych przeprosin.
Zastanawiała się, czy przyszło mu w ogóle do głowy, Ŝę ona nie lubi być wyrywana
ze snu o tak dziwnej godzinie.
Widziała go oczami wyobraźni: wysoki, wyjątkowo przystojny i przy tym bardzo
sprytny. Człowiek, który prawdopodobnie nigdy nie doświadczył uczucia
zaklopotania. Wątpiła, czy w ogóle pomyślał, Ŝe to niezbyt stosowna pora na
dzwonienie.
Usiadła na posłaniu.
— Mogłeś poczekać do rana — upomniała go, starając się zachować pozory
uprzejmości. Równocześnie wyobraŜała sobie Adama spadającego ze schodów lub
zagubionego w samym sercu pustyni, bez widoków na jakąkolwiek pomoc. — MoŜe
według ciebie nie ma nic nadzwyczajnego w tym, Ŝe ktoś o tej godzinie jest na
nogach, ale są teŜ ludzie, którzy prowadzą spokojniejszy tryb Ŝycia.
— Kakao o dziewiątej i zasypianie twardym snem o wpół do dziesiątej? — W jego
głosie dało się wyczuć lekką drwinę.
W Christinie zawrzała krew. Bardzo chciała rzucić ciętą ripostę, ale — jak
zwykle przy takich okazjach
— nic nie przychodziło jej do głowy. Wzięła więc głęboki oddech i policzyła do
dziesięciu. Wiedziała, Ŝe nie ma sensu wdawać się w dyskusje z Adamem Palmerem.
On z takich potyczek zawsze wychodził zwycięsko. Najlepszą taktyką było nie dać
się sprowokować.
— Tak — odparła cicho — to bardzo przyjemne. Pod warunkiem, Ŝe nikt nie zakłóca
mi spokoju nocnymi telefonami.
— Ekscytujące — zauwaŜył tym samym ironicznym tonem. — Jestem pełen podziwu dla
twojego trybu Ŝycia, ale znasz powód, dla którego dzwonię. Gdzie, u licha, jest
moja siostra?
— Nie mam pojęcia.
— śądam, abyś powiedziała mi prawdę, bez wykrętów. Gdzie ona jest?
Rzeczywiście powinna była przygotować sobie bardziej wiarygodną odpowiedź. Od
kiedy Fiona zaczęła się usamodzielniać, Christina przypuszczała, Ŝe jej brat
kiedyś tu trafi, domagając się wyjaśnień. W końcu byfa najlepszą przyjaciółką
Fiony. Ale kłamstwo nigdy nie przychodziło jej łatwo. Była spokojną, opanowaną
dziewczyną, która odkryła, Ŝe Ŝycie bez intryg jest duŜo łatwiejsze.
— Nie mogę tego zdradzić rzuciła w ciszę pełną oczekiwania. — Fiona prosiła,
Ŝebym nikomu nie mówiła, gdzie jest.
— Tak? Naprawdę?
— Adamie, Fiona nie jest juŜ dzieckiem zaczęła pośpiesznie tłumaczyć, zdając
sobie sprawę, Ŝe jego wściekłość rośnie z kaŜdą minutą. — Ma dwadzieścia dwa
lata. MoŜe głosować, moŜe chodzić do pubów,
moŜe nawet wyjść za mąŜ, jeśli zechce.
— A więc o to chodzi, prawda?! — ryknął, aŜ i musiała odsunąć słuchawkę od ucha.
— MałŜeństwo : Z tym... tym...
— Jak się nie uspokoisz, podskoczy ci ciśnienie
usiłowała rozładować sytuację.
— UwaŜaj, Ŝebyś ty za chwilę nie miała nadciśnienia! — wrzasnął. — Jadę do
ciebie.
Usłyszała trzask odkładanej słuchawki. Wpatrywała się w telefon z narastającym
przeraŜeniem. Perspektywa zobaczenia rozwścieczonego Adama, który będzie
Strona 1
Cathy Williams Wbrew rozsądkowi
usiłował wyciągnąć z niej to, czego nie chciała ujawnić, przyprawiała ją o
drŜenie. Tymczasem on prawdopodobnie mknął juŜ jaguarem. Myśl o tym
natychmiast zmobilizowała Christinę do działania.
Błyskawicznie umyła twarz, zaczesała włosy do tyłu, a następnie naciągnęla na
siebie dŜinsy i sweter. Poczuła się dziwnie. Jeszcze pół godziny temu smacznie
spała, a teraz stała całkiem ubrana i przytomna.
Pomyślała, Ŝe to wszystko wina Fiony. Czy iiusiała wtajemniczać ją w swoje
plany?
Jednak wcale nie potrafiła się złościć na przyjaciółkę. Znała ją od piętnastu
lat i juŜ zdąŜyła przyzwyczaić się do tego, Ŝe Fiona jest impulsywna i lubi
korzystać z Ŝycia.
Christina była całkowitym jej przeciwieństwem:
spokojna i zrównowaŜona. Prawdopodobnie dlatego ich przyjaźń przetrwała tak
długo.
Nawet wyglądem róŜniły się diametralnie. Fiona była niewysoka i bardzo ładna.
Miała kruczoczarne włosy, jak Adam, i takie same niebieskie oczy. śycie upływało
jej na zdobywaniu męŜczyzn. Często mówiła, Ŝe to właśnie wychodzi jej najlepiej.
Christina zaś była wysoka i szczupła. Nie mogła poszczycić się tymi wszystkimi
okrągłościami, za którymi przepadają męŜczyźni. Miała opadające na ramiona
brązowe włosy i spokojne piwne oczy.
Spojrzała w lustro i wydęła wargi. Nie dało się ukryć, me grzeszyła urodą. Ale
pogodziła się z tym, a nawet zdarzało się, Ŝe była za swój wygląd wdzięczna
losowi. Unikała przecieŜ problemów, jakie mesie ze sobą piękna powierzchowność.
PoniewaŜ nie stanowiła zagroŜenia dla innych kobiet, miała duŜo przyjaciółek.
MęŜczyźni teŜ dobrze czuli się w jej towarzystwie, bo nie musieli bawić się w
swoje gierki. Tym sposobem wiodła spokojne i przyjemne Ŝycie.
Jedynie Adam Palmer sprawiał, Ŝe przypominała sobie własną niedoskonałość, choć
nie był okrutny ani nie odnosił się do niej z ironią. MoŜe dlatego, Ŝe przez
jego Ŝycie przewijały się same piękne kobiety. W jego obecności zawsze czuła się
tak, jakby została pobieŜnie zlustrowana i nie wytrzymała próby.
W ponurym nastroju czekała na przybycie Adama. Siedziała na brzegu krzesła jak
pacjent czekający
w kolejce u dentysty. Wiedziała, Ŝe zaraz przyjedzie. Oboje mieszkali przecieŜ w
Londynie, choć w róŜnych dzielnicach. Ona miała skromne mieszkanko w Ciapham.
Adam zaś mieszkał w solidnym domu w północnym Londynie, gdzie dzięki bujnej
zieleni moŜna było zapomnieć, Ŝe to jeszcze miasto.
Dom odziedziczył po śmierci rodziców siedem lat temu. Od tego czasu mieszkał tam
z Fioną i opiekował się nią z tak nieznośną zapobiegliwością, Ŝe Christinie
chciało się śmiać. Fiona zaś uwaŜała, Ŝe to okropnie
irytujące.
Najpierw usłyszała pisk opon, a później trzy ostre dzwonki. Z rezygnacją
nacisnęła przycisk domofonu,
po czym odryglowała drzwi mieszkania.
Adam wniósł ze sobą mroźny powiew zimy. Chłód
tak przylgnął do jego płaszcza, iŜ wydawało się, Ŝe temperatura w pokoju spadła
o kilka stopni. Christina
nie mogła oderwać od niego oczu, a zarazem czuła się onieśmielona, jakby nigdy
przedtem go nie widziała.
Za kaŜdym razem stwierdzała, Ŝe zapomniała, jaki jest przystojny. Zdawał się
wypełniać sobą cale mieszkanie, rozsiewając wibrującą, niepokojącą energię,
która przywodziła na myśl uwięzione dzikie zwierzę.
— Napijesz się kawy? — zapytała wstając. Przyglądała się, jak zdejmuje płaszcz i
zagłębia się w fotelu, zupełnie jakby był mile widzianym gościem.
— A masz coś mocniejszego? — spytał, zatrzymując na niej spojrzenie. — Whisky?
DŜin?
W lodówce powinno być wino. Nigdy nie trzymam w domu zapasów mocnych trunków —
powiedziała z przekąsem, chcąc dać mu w ten sposób do zrozumienia, Ŝe nie jest
tu mile widziany.
— Rozumiem — rzekł lakonicznie Adam, taksując ją takim wzrokiem, jakim zapewne
mierzył wszystkie kobiety, niezaleŜnie od wieku i wyglądu. — Nie, nie zawracaj
sobie głowy winem. Napiję się kawy. Poproszę o mocnąi bardzo słodką. — Potarł
oczy palcami.
— BoŜe, jestem wykończony. Od szóstej rano na nogach. Wróciłem do domu o drugiej
trzydzieści tylko po to, Ŝeby znaleźć wiadomość od siostry, Ŝe odchodzi nie
wiadomo gdzie.
— Ale stresujące Ŝycie prowadzisz — powiedziała Christina bez odrobiny
współczucia.
Wróciło wpół do trzeciej w nocy? Prawdopodobnie zabawiał się gdzieś w
Strona 2
Cathy Williams Wbrew rozsądkowi
towarzystwie swoich licznych czarujących wielbicielek. Faktycznie musiał być
2rnęczo ny, ale tylko dlatego, Ŝe niewątpliwie się nie oszczędzał.
Christina niespiesznie poszła do kuchni. Wielokrotnie trzasnęła drzwiczkami
szafek w nadziei, Ŝe ten hałas w końcu wywoła u Adama okropny ból głowy. Po
dziesięciu minutach wynurzyła się, niosąc dwa parujące kubki.
— Wiedziałaś o tym, prawda? — zapytał, jak tylko podała mu kawę.
Christina nie odpowiedziała natychmiast. Podeszła do kanapy i usiadła. Podwinęła
długie nogi pod siebie i wypiła łyk kawy.
Adam niecierpliwie chrząknął.
No więc? ponaglił ją. Przeczesał palcami czarne włosy. — Nie siedź tak!
Odpowiedz! Wiesz wszystko o mojej siostrze i jej niedorzecznych planach, prawda?
Christina paczula, jak cały jej spokój gdzieś się ulatnia. Zawsze tak było w
obecności Adama. Pamiętała, jak doprowadzał ją do pasji, gdy miała naście lat.
Tupała wtedy nogami, a on przyglądał się temu wyraźnie usatysfakcjonowany.
Teraz nie mogła tupać nogami, choć miała na to wielką ochotę.
— Jesteś teraz w moim mieszkaniu — powiedziała asekuracyjnie i będę ci bardzo
wdzięczna, jeŜeli
Chcę
przestaniesz mnie zmuszać do odpowiadania na twoje pytania.
— Ja? Zmuszam ciebie? — Adam skrzywił się. — Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
Zawsze byłaś trochę przewraŜliwiona.
Puściła jego słowa mimo uszu.
— Nie rozumiem, dlaczego zadałeś sobie tyle trudu, Ŝeby tu przyjechać — rzekła,
starając się opanować.
— Nie zamierzam dodać nic więcej ponad to, co juŜ powiedziałam.
— Tino, do diabła! Dlaczego ją ochraniasz? tylko wiedzieć, gdzie jest. I Ŝe nic
jej nie grozi.
— Jest bezpieczna. Wierz mi.
— Lepiej nie. Gdzie ona jest?
Przysunął się do niej bliŜej. Christina czuła, Ŝe jego ósobowość przytłaczają.
Musiała zmobilizować wszystkie siły, by trzeźwo myśleć.
Ten facet hipnotyzował ją. Umiał odkryć najdoskonalej skrywaną tajemnicę.
Patrzył w oczy z siłą, której nie sposób było się oprzeć. Zawsze w końcu
dowiadywał się tego, co go interesowało.
Nic dziwnego, Ŝe wokół Adama roiło się od kobiet. KaŜda chciała spróbować
szczęścia w połowach na największą rybę w morzu.
Ale Christina nie była jedną z tych kobiet. I znała go na tyle długo, by
rozgryźć jego taktykę.
Spojrzała na niego i powtórzyła, Ŝe miejsce pobytu Fiony otoczone jest ścisłą
tajemnicą.
— Gdyby chciała, Ŝebyś wiedział dokąd pojechała, napisałaby na kartce —
zauwaŜyła z nieodpartą logiką.
Adam obrzucił ją wzrokiem pełnym złości.
— Nie próbuj ze mną swoich sztuczek! Wiesz, Ŝe nie zdradziłaby mi swoich planów.
Nie wiadomo dlaczego uwaŜa, iŜ jestem nadopiekuńczy.
Przeniósł wzrok na kubek z kawą, a Christina uśmiechnęła się. Przypomniała sobie
czasy, gdy byli młodsi. Adam nigdy nie ustępował, podobnie jak teraz.
Podniósł oczy i dostrzegł jej uśmiech.
— Cieszę się, Ŝe cała sprawa wydaje ci się tak zabawna — powiedział ze złością.
— Pewnie nie będzie ci zbyt wesoło, gdy Fiona znajdzie się w tarapatach. Równie
dobrze jak ja wiesz, jaka ona jest. Zawsze buja w obłokach. Idzie przez Ŝycie
myśląc, Ŝe nic złego nie moŜe się jej przytrafić. I pewnego dnia się doigra. W
tym świecie nie ma miejsca dla naiwnych.
Christina przyznała Adamowi rację. Ale miała świadomość, Ŝe trzymanie Fiony pod
kluczem nie jest rozwiązaniem.
Prawda była taka, Ŝe Adam Palmer nie radził juŜ sobie ze swoją siostrą. Fiona
pozostawała głucha na jakiekolwiek próby perswazji. O tak, zawsze uwaŜnie go
słuchała i przytakiwała we właściwych momentach. Po czym robiła to, co uwaŜała
za stosowne.
— Pozwól jej na pewną samodzielność — rzekła po namyśle. — Fiona musi uczyć się
na własnych błędach. Jeśli będziesz usiłował kierować jej Ŝyciem, zrazisz ją do
siebie.
— Czy tak ci powiedziała?
Christina spojrzała na niego z wyrzutem. Czuła się zmęczona tą rozmową, która
prowadziła donikąd.
Mniej więcej rzekła.
— Podejrzewam, Ŝe trzymasz jej stronę? — Podszedł i pochylił się nad nią. Oparł
ręce o kanapę po obu stronach Christiny. Poczuła się jak w pułapce i zaczęła
Strona 3
nerwowo oddychać.
— Musi popełnić własne błędy —wyjąkała, speszona jegó bliskością. Marzyła, by
odsunął się na bezpieczną odległość. A najlepiej, Ŝeby w ogóle opuścił jej
mieszkanie.
— I uwaŜasz, Ŝe naleŜy jej pozwolić na ślub z Simonem Western? Z tą odraŜającą
pijawką, którą interesują w Fionie głównie pieniądze? Mani stać z boku i
spokojnie patrzeć, jak moja siostra popełnia ten błąd?
WciąŜ pochylał się nad nią. Christina stwielziła, Ŝe przestała myśleć.
Odkrycie to przywołało mgliste, niemiłe wspomnienia, gdy jako nastolatka była w
Adamie beznadziejnie zakochana. Doświadczała wtedy w jego obecności tego samego,
oszałamiającego uczucia. Młody Pal mer, nie grzeszący taktem, uznał, Ŝe jej
miłość jest śmieszna. Do dziś dnia czuła niesmak.
Na szczęście to było dawno temu i zdąŜyła się juŜ wyleczyć z dziewczęcego
odurzenia.
— MoŜe nie jest taki zły — wymamrotała bez przekonania, myśląc z niechęcią o
najnowszym chłopaku Fiony. Spotkała go kilka razy, ale nie odniosła dobrego
wraŜenia. Rozumiała troskę Adama.
— Jest dokładnie taki, na jakiego wygląda — powiedział Adam prostując się.
Zaczął niespokojnie chodzić po pokoju. — A nawet gorszy. Jak mogłaś pozwolić,
Ŝeby z nim uciekła? PrzecieŜ jesteś jej przyjaciółką.
Christina wzdrygnęła się, dotknięta do Ŝywego.
— Ale nie straŜniczką — odgryzła się ze złością.
— Pewnie, Ŝe jej nie zachęcałam, Ŝeby jechała do... no, niewaŜne dokąd. Chciałam
Fionie to wyperswadować, ale mnie nie posłuchała. No cóŜ, w końcu to jej Ŝycie.
Adam patrzył na nią, jakby była jakimś egzotycznym zwierzakiem. Dobrze wiedziała
dlaczego. Przyzwyczaił się, Ŝe wszyscy mu ulegają. Tego samego oczekiwał teraz.
Ta cała rozmowa o wolności wyboru irytowała go, bo wiedział. najlepiej, co jest
dobre dla siostry. Nie mógł zrozumieć, dlaczego nie patrzy na Ŝycie jego oczami.
Christina pomyślała, iŜ najgorsze jest to, Ŝe ten facet zawsze ma rację.
— Czy powiesz mi, gdzie jest Fiona? — zapytał miękko po chwili milczenia.
— Nigdy się nie poddajesz, prawda? Jesteś jak pies, któryznalał kość.
Po raz pierwszy od chwili gdy wpadł do jej mieszkania, rozluźnił się
iuśmiechnął. Taki szeroki, czarujący uśmiech widywała na jego twarzy, gdy był w
towarzystwie pięknej kobiety. Zawsze ją zadziwiało, Ŝe Ŝadna z nich nie
przejrzała tego uśmiechu. Nie dojrzała pod nim bezlitosnego męŜczyzny, który
przejąwszy po ojcu kulejącą firmę, postawił ją na nogi w ciągu kilku miesięcy i
który w środowisku ludzi interesu miał opinię twardziela.
Musiał być bardzo dobrym aktorem, skoro Ŝadna z kobiet tego nie dostrzegła.
CzyŜby miał nadzieję, Ŝe tym uśmiechem rozbroi równieŜ ją? Czy naprawdę sądził,
Ŝe jest aŜ tak próŜna i nastawiona na uŜywanie Ŝycia, jak kobiety, które
wybierał?
— PrzecieŜ znasz mnie, Tino. — Uśmiechnął się
znowu.
— Niestety.
— Chyba nie mówisz powaŜnie. Oprócz mojej siostry, ze wszystkich kobiet ciebie
znam najdłuŜej.
Pomyślała, Ŝe to brzmi, jakby była meblem, stojącym od wieków w tym samym
miejscu.
— Na twoim miejscu nie szczyciłabym się tym tak bardzo — mruknęła myśląc, Ŝe nie
słyszy, ale oczywiście usłyszał. Oczy Adama zwęziły się, choć uśmiech wciąŜ
błąkał się na ustach.
— To znaczy?
— Po co się chwalić, Ŝe zmieniasz kobiety jak rękawiczki?
— Nie zaczynaj prawić kazań! — Spojrzał na nią spode łba.
Przyszło jej do głowy, Ŝe pewnie Fiona mówi mu to samo. Choć zazwyczaj się nie
sprzeciwiała. MoŜe rozwijała w sobie wolę walki? Christina bardzo chciała w to
wierzyć. O ile dobrze wiedziała, na świecie było niewiele osób gotowych
powiedzieć Adamowi Palmerowi kilka słów prawdy.
Pieniądze budzą w ludziach niezdrowy strach. A on był wystarczająco bogaty, aby
od wielu lat wywoływać ten rodzaj strachu. W jego przypadku bogactwo łączyło się
z bystrym, niepokornym intelektem, a to juŜ było fatalne.
— No cóŜ, masz określoną reputację — wyszeptała słodkim głosem.
— Nie taką, o jaką zabiegam.
— Wybacz, ale jestem innego zdania.
— Doprawdy? — Zmierzył ją przenikliwym spojrzeniem. — Nie wiem, jak moŜesz być
autorytetem w moich sprawach sercowych, skoro nigdy nie miałaś w nich udziału.
Christina zarumieniła się, ale nawet nie drgnęła. Patrzyła na Adama w milczeniu,
zastanawiając się, jak to moŜliwe, Ŝe kiedyś za nim szalała.
Strona 4
Cathy Williams Wbrew rozsądkowi
Cathy Williams Wbrew rozsądkowi
— A właściwie — ciągnął dalej — czy kiedykolwiek byłaś autorytetem w sprawach
sercowych? Znam cię od tylu lat, ale nigdy nie przestałaś być zimnym
stworzonkiem, które wytrwale wkuwało w szkole i zawsze miało dobrze poukładane w
głowie.
Christina miała wielką chęć rzucić w niego lampą. Prosto w głowę. Za kogo on się
uwaŜa? Jak śmiesz wypowiadać takie insynuacje pod jej adresem?
— Nie ma w tym nic złego — skwitowała, jednak spokój, który starała się
zachować, gdzieś się ulotnił.
— Ale to niezbyt podniecające, prawda?
— Oszczędź mi, proszę, uwag na temat tego, co, twoim zdaniem, jest podniecające
w Ŝyciu. JeŜeli podniecające ma być skakanie z lóŜka do łóŜka, tak jak ty to
robisz, to dziękuję bardzo.
Niebieskie oczy Adama nabrały flglarnego wyrazu. CzyŜ nie był zmęczony? W tej
chwili nic na to nie wskazywało. Robił wraŜenie człowieka doskonale wypoczętego,
gotowego do kilkugodzinnej dyskusji. Prawdopodobnie na temat jej spraw
sercowych, a właś.ciwie ich braku, co jego zdaniem było bardzo zabawne. MoŜe to
ukryty sposób, aby wyciągnąć informację o miejscu pobytu Fiony?
— CóŜ za określenie pełne potępienia — powiedział.
— Skakanie z łóŜka do lóŜka? Masz bardzo bujną
wyobraźnię. MoŜe i spałem z kilkoma kobietami, ale
z całą pewnością nie mam zwyczaju wskakiwania
i wyskakiwania z lóŜek. Czy dostanę drugą kawę?
— Podniósł kubek, na który Christina popatrzyła
z pogardą.
— Nie. Jestem zmęczona i czas najwyŜszy, Ŝebyś poszedł. Nie powiem ci, gdzie
jest Fiona, więc moŜesz dać sobie spokój.
Przygryzł wargi.
— JeŜeli nie powiesz, osobiście dopilnuję, Ŝeby Simon West zapłacił za. błędy
mojej siostry.
— Jak chcesz to zrobić? — zapytała przytomnie. Nie wątpiła, Ŝe Adam zrobi
dokładnie to, co zapowiada. Na pewno pociąga dość sznurków, by móc spełnić swe
groźby.
— On jest aktorem, tak?
Przytaknęła milcząco.
— Zgadzasz się, Ŝe to bardzo niestabilne zajęcie?
Znów skinęła potakująco głową. Czuła się jak mysz, co zabłąkała się w pułapkę i
czeka, aŜ pułapka się zatrzaśnie.
— Swego czasu szukałem teatru do kupienia... — Na chwilę przerwał. — To bardzo
powiązane środowisko, ci artyści. Jedno słowo o kimś rozchodzi się szybciej niŜ
ogień w buzu.
— Nie zrujnujesz mu chyba kariery — wyszeptała przeraŜona Christina. — Nie
moŜesz tak postąpić.
— Zrobię, co będę mógł, aby uchronić siostrę.
— Uderzył kubkiem o stolik, aŜ podskoczyła.
Postawił ją w wyjątkowo trudnej sytuacji. Miała być cicho i patrzeć, jak kariera
Simona Westa obraca się wniwecz? Czy powiedzieć wszystko i zawieść zaufanie
przyjaciółki?
MoŜe Simon był właśnie taki, jak opisywał go Adam. Robił wraŜenie próŜnego
egoisty, który Ŝyje w przekonaniu, Ŝe dzięki jego obecności świat jest
doskonalszy. Mimo to nie mogłaby spokojnie patrzeć, jak dzieje mu się krzywda.
— W porządku —powiedziała znuŜona. — Są w domku w Szkocji. Tym, co naleŜał do
twoich rodziców.
— Tam? — Adam rzucił jej zdziwione spojrzenie
i zaczął się śmiać. — Nie wyobraŜam sobie, jak
w czymś tak zrujnowanym moŜe rozkwitać romans.
Zwłaszcza przy takiej pogodzie. West nie wygląda mi
na faceta, który wie, jak przetrwać bez centralnego
i wszystkich wygód.
— Fiona powiedziała, Ŝe potrzebują swobody.
— Ma swobodę. Prawdę mówiąc, ma tyle przestrzeni, ile trzeba.
— Za mało, jeśli i ty tam jesteś — wygarnęła mu Christina. Adam nie był w stanie
ukryć niezadowolenia.
— CóŜ, będę musiał wybrać się tam i spróbować przemówić jej do rozsądku. Jestem
pewien, Ŝe Fiona zamierza zrobić coś całkiem szalonego.
— Co na przykład? — zapytała.
— Na przykład wyjść za tego półgłówka.
Złapał płaszcz i zaczął się ubierać.
— Czy nie będą potrzebować jakiegoś zezwolenia?
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin