Julian Tuwim - Wiersze; Abecadło Julian Tuwim 1. Abecadło 2. Bambo 3. Cuda i dziwy 4. Dwa wiatry 5. Dwa Michały 6. Dyzio marzyciel 7. Figielek 8. Gabry 9. Gdyby 10. Goršce mleko 11. Idzie Grze 12. Kapuniaczek 13. Kotek 14. List do dzieci 15. Lokomotywa 16. Mróz 17. Nauka 18. O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci 19. Okulary 20. Pstryk 21. Ptak 22. Ptasie plotki 23. Ptasie radio 24. Rok i bieda 25. Rwanie bzu 26. Rycerz Krzykalski 27. Rzeczka 28. Rzepka 29. Skakanka 30. Słoń Tršbalski 31. Słówka i słufka 32. Spóniony słowik 33. Stół 34. mierdziel 35. Taniec 36. Trudny rachunek 37. W areoplanie 38. Warzywa 39. Wspomnienie 40. Wszyscy dla wszystkich 41. Zdarzyło mi się to pierwszy raz 42. Zosia-Samosia Abecadło Abecadło z pieca spadło, O ziemię się hukło, Rozsypało się po kštach, Strasznie się potłukło: I -- zgubiło kropeczkę, H -- złamało kładeczkę, B -- zbiło sobie brzuszki, A -- zwichnęło nóżki, O -- jak balon pękło, aż się P przelękło. T -- daszek zgubiło, L -- do U wskoczyło, S -- się wyprostowało, R -- prawš nogę złamało, W -- stanęło do góry dnem i udaje, że jest M. Bambo Murzynek Bambo w Afryce mieszka, Czarnš ma skórę ten nasz koleżka. Uczy się pilnie przez całe ranki Ze swej murzyńskiej pierwszej czytanki. A gdy do domu ze szkoły wraca, Psoci, figluje - to jego praca. Aż mama krzyczy: "Bambo, łobuzie!" A Bambo czarnš nadyma buzię. Mama powiada: "Napij się mleka", A on na drzewo mamie ucieka. Mama powiada: "Chod do kšpieli", A on się boi, że się wybieli. Lecz mama kocha swojego synka, Bo dobry chłopak z tego Murzynka. Szkoda, że Bambo czarny, wesoły, Nie chodzi razem z nami do szkoły. Cuda i dziwy Spadł kiedy w lipcu nieżek niebieski, Szczekały ptaszki, Ćwierkały pieski. Fruwały krówki Nad modrš łškš, piewało z nieba Zielone słonko. Gniazdka na kwiatach Wiły motylki. Trwało to wszystko Może dwie chwilki. A zobaczyłem Ten wiat uroczy, Gdy miałem włanie Przymknięte oczy. Gdym je otworzył, Wszystko się skryło I znów na wiecie Jak przedtem było. Wszystko się pięknie Dzieje i toczy... Lecz odtšd - często Przymykam oczy. Dwa Michały Tańcowały dwa Michały, Jeden duży, drugi mały. Jak ten duży zaczšł kršżyć, To ten mały nie mógł zdšżyć. Jak ten mały nie mógł zdšżyć, To ten duży przestał kršżyć. A jak duży przestał kršżyć, To ten mały mógł już zdšżyć. A jak mały mógł już zdšżyć, Duży znowu zaczšł kršżyć. A jak duży zaczšł kršżyć, Mały znowu nie mógł zdšżyć. Mały Michał ledwo dychał, Duży Michał go popychał, Aż na ziemię popadały Tańcujšce dwa Michały. Dwa wiatry Jeden wiatr -- w polu wiał, Drugi wiatr -- w sadzie grał: Cichuteńko, leciuteńko, Licie piecił i szelecił, Mdlał... Jeden wiatr -- pędziwiatr! Fiknšł kozła, plackiem spadł, Skoczył, zawiał, zaszybował, widrem w górę zakołował I przewrócił się, i wpadł Na szumišcy senny sad, Gdzie cichutko i leciutko Licie piecił i szelecił Drugi wiatr... Sfrunšł niegiem z wini kwiat, Parsknšł miechem cały sad, Wzišł wiatr brata za kamrata, Teraz z nim po polu lata, Goniš obaj chmury, ptaki, Mknš, wplštujš się w wiatraki, Głupkowate mylš migi, W prawo, w lewo, wist, podrygi, Dmš płucami ile sił, Łobuzujš, pal je licho!... A w sadzie cicho, cicho... Dyzio marzyciel Położył się Dyzio na łšce, Przyglšda się niebu błękitnemu I marzy: "Jaka szkoda, że te obłoczki płynšce Nie sš z waniliowego kremu... A te różowe - Że to nie lody malinowe... A te złociste, pierzaste - Że to nie stosy ciastek... I szkoda, że całe niebo Nie jest z tortu czekoladowego... Jaki piękny byłby wtedy wiat! Leżałbym sobie, jak leżę, Na tej murawie wieżej, Wycišgnšłbym tylko rękę I jadł... i jadł... i jadł..." Figielek Raz się komar z komarem przekomarzać zaczšł, Mówišc, że widział raki, co się winkiem raczš. Cietrzew się zacietrzewił, słyszšc takie słowa, Sęp zasępił się strasznie, osowiała sowa, Kura dała drapaka, że aż się kurzyło, Zajšc zajęczał smętnie, kurczę się skurczyło, Kozioł fiknšł koziołka, słoń się cały słaniał, Baran się rozindyczył, a indyk zbaraniał. Gabry Był raz głupi Gabry. A wiecie, co robił? Kiedy konie żarły, on im owies drobił. Sitem wodę czerpał, ptaki uczył fruwać, Poszedł do kowala: kozy chciał podkuwać. Czapkš kwiat nakrywał, kiedy deszczyk rosił, Liczył dziury w płocie, drwa do lasu nosił. Zimš domek z lodu zbudował przed chatš: "Będę miał - powiada - mieszkanie na lato". Gdy go słońce piekło, to na słońce dmuchał, A za topór chwytał, gdy go gryzła mucha. A tatusia pytał, czy mu księżyc kupi... Taki był ten Gabry. A jaki? No, głupi. Gdyby (wg S. Marszaka) Gdyby ze wszystkich na wiecie drzew Zrobić jedno olbrzymie drzewo, Jedno drzewo pod samo niebo, A ze wszystkich na wiecie rzek Takš rzekę, że jeden brzeg Byłby o milion mil od drugiego, A głębokš - że co strasznego! I gdyby ze wszystkich na wiecie małp Zrobić jednš małpę nad małpy, Takš małpę, że ten, co chciałby Spojrzeć na niš choć jeden raz, Musiałby patrzyć przez cały czas. Całe życie musiałby patrzyć I co najmniej tysišc lat żyć! - I gdyby ta małpa aż spod nieba Zeskoczyła z tego drzewa Do tej rzeki - tej największej I najszerszej, i najgłębszej, Takiej wielkiej, że jej nigdy Nie obejmie ludzki mózg - Jaki to byłby - Jaki to byłby - Jaki to byłby PLUSK!!! Goršce mleko Każš pić goršce mleko, Chłopca mdli na widok mleka. W gardle więnie spazm wciekłoci: Nie chcę mleka! Nie chcę mleka! Zęby w odmęt zielonoci Rozwierzganš wtargnšć bandš, Na chłopczyka przed werandš Czterech dzikich Siouxow czeka. W parujšce, z kożuchami, Dmucha wódz ich zrozpaczony. Rozpluskanš szklankš mleka Wolny obłok niebem goni. Idzie Grze Idzie Grze Przez wie, Worek piasku niesie, A przez dziurkę Piasek ciurkiem Sypie się za Grzesiem. "Piasku mniej - Nosić lżej!" Cieszy się głuptasek. Do dom wrócił, Worek zrzucił; Ale gdzie ten piasek? Wraca Grze Przez wie, Zbiera piasku ziarnka. Pomaluku Zebrała się miarka. Idzie Grze Przez wie, Worek piasku niesie, A przez dziurkę Piasek ciurkiem Sypie się za Grzesiem... I tak dalej... i tak dalej... Kapuniaczek Jak wesoły milion drobnych wilgnych muszek, Jakby z worków szarych mokry, mżšcy maczek, Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek, Rony pył jesienny, siwy kapuniaczek. Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi, Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze, Ot, młodziutki deszczyk, fruwajšce kropki, Co by strasznie chciały być dorosłym deszczem. Chciałyby ulewš lunšć w gromkiej burzy, Miasto siec na ukos chlustajšcš chłostš, W rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży, Szyby dziobać łzawš i zawiłš ospš... Tak to sobie marzy kapanina biedna, Sił ostatkiem puszšc się w ostatnim deszczu... Lecz cóż? Spójrz: na drucie jedzi kropla jedna Już jš wróbel strzšsnšł. Już po całym deszczu. Kotek Miauczy kotek: miau! - Co ty, kotku, miał? - Miałem ja miseczkę mleczka, Teraz pusta już miseczka, A jeszcze bym chciał. Wzdycha kotek: o! - Co ci, kotku, co? - niła mi się wielka rzeka, Wielka rzeka pełna mleka Aż po samo dno. Pisnšł kotek: piii... - Pij, koteczku, pij! ...Skulił ogon, zmrużył lipie, pi - i we nie mleczko chlipie, Bo znów mu się ni. List do dzieci Drogie dzieci! W tym liciku O jedno was proszę: Żebycie się co dzień myły, Bo brudnych nie znoszę. Czy pod studniš, czy na misce, W rzece, czy w sadzawce - Ale myć się! Bo przyjadę I sam wszystko sprawdzę! Myć się, dzieci, myć do czysta, Chłopcy i dziewczynki, Bo inaczej powiem, żecie Nie dzieci, lecz winki! Trzeć się mydłem, gšbkš, szczotkš, W misce, w nurtach rzeczki! Bšdcie czyste! Z poważaniem Autor tej ksišżeczki Lokomotywa Stoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa - Tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha: Buch - jak goršco! Uch - jak goršco! Puff - jak goršco! Uff...
lewi11