00:00:10:W głównych rolach: 00:00:22:GREK ZORBA 00:00:27:Na podstawie opowiadania: 00:00:30:W pozostałych rolach: 00:01:06:Proszę uważać. 00:01:42:Kreta 00:01:46:O przepraszam... 00:01:49:On mówi, że wielki sztorm.|Statek musi poczekać. 00:01:54:- Jak długo?|- Nie wiem. 00:03:39:Podróżuje Pan. 00:03:42:- Dokšd, jeli można spytać?|- Na Kretę. 00:03:47:I chce Pan tam zostać na dłużej, co? 00:03:50:Skšd Pan wie? 00:03:51:Widziałem Pana na deszczu|z tymi wszystkimi paczkami. 00:03:55:Bardzo mieszne. 00:03:59:Podoba mi się Pan. 00:04:02:Zabierze mnie Pan ze sobš? 00:04:05:Zabrać? 00:04:08:- Czemu?|- Czemu? 00:04:09:Czemu żaden człowiek nie zrobi|czego bez pytania dlaczego? 00:04:12:Tak po prostu,|majšc wszystko gdzie? 00:04:14:- Cóż...|- No dobra. We mnie Pan jako kucharza. 00:04:17:Gotuję zupę jak...|Lubi Pan zupy, prawda? 00:04:21:- Cóż...|- Pewnie że tak. Jest Pan Anglikiem, prawda? 00:04:24:- W połowie.|- W połowie? 00:04:26:Mój ojciec był Grekiem,|ale urodziłem się w Anglii. 00:04:29:Eee, bez znaczenia. 00:04:33:Za pozwoleniem. 00:04:38:Hej. 00:04:41:"Virginia." 00:04:50:- O nie, dziękuję.|- Proszę. 00:04:52:No dobrze. 00:04:55:- Proszę wzišć paczkę.|- Tylko jednego. 00:05:18:- Jest Pan kucharzem?|- Jeli Pan potrzebuje, jestem. 00:05:24:Chodziło mi o to,|czym się Pan zajmuje? 00:05:28:Posłuchaj tego. Mam ręce, nogi, głowę...|one dajš mi robotę. 00:05:32:- Kim do diabła jestem, żebym wybierał? 00:05:35:A co Pan robił ostatnio? 00:05:37:Pracowałem w kopalni.|Jestem dobrym górnikiem. 00:05:40:Mam nos wyczulony na metale. 00:05:43:Ale pobiłem się z szefem i mnie wylali. 00:05:56:Denerwuje mnie to opónienie.|Chyba pójdę... 00:05:59:Jeli Pan chce pójdę zapytać. 00:06:01:Nie, dziękuję. Poradzę sobie. 00:06:10:Może moglibymy pójć razem,|spytałby Pan za mnie. 00:06:13:Pewnie. Proszę mi to dać. 00:06:15:Nie, dziękuję. Dam sobie radę. 00:06:30:Mówi, że o 10:00. 00:06:33:To całe trzy godziny.|Cholera. 00:06:36:- Bardzo się Pan pieszy?|- Nie. 00:06:39:No to w porzšdku.|Chodmy. 00:06:48:- Roumi. To rum.|- Napiłbym się herbaty, jeli nie ma Pan nic przeciw. 00:06:53:Herbaty? 00:07:00:A Pan, co Pan robi? 00:07:03:Ja? Więc, jestem pisarzem. 00:07:06:Przepraszam, ale nie wyglšda Pan. 00:07:09:Co Pan pisze,|historie miłosne? 00:07:12:Nie. Poezję, eseje. 00:07:17:Co to? 00:07:20:Eseje. 00:07:22:Nie, za dużo Pan myli.|To Pana problem. 00:07:26:Mšdrzy ludzie i sklepikarze,|oni wszystko ważš. 00:07:29:Ja, gdybym był Panem, patrzyłbym na mnie prosto|i mówiłbym... 00:07:33:"Zorba, chod"|albo "Zorba, zostań." 00:07:36:- Zorba?|- To ja. 00:07:38:Alexis Zorba. 00:07:41:Nazywajš mnie różnie,|jeli Pana interesuje. 00:07:44:- O tak.|- "Spaghetti", bo jestem wysoki... 00:07:48:i "California,"|bo byłem w Ameryce... 00:07:51:i "Epidemia," bo gdzie się pojawię,|ludzie mówiš, że przyniosłem wszawicę. 00:07:56:Pana zdrowie. 00:08:18:Proszę posłuchać tej dziwki,|morza. 00:08:23:Stworzycielki wdów. 00:08:27:Co Pan tam ma, ubrania? 00:08:30:Zadaje Pan drażliwe pytania. 00:08:35:- It's my santouri.|- Your what? 00:08:38:- To moje santouri.|- Pana co? 00:08:40:Moje santouri. 00:08:42:Wydaje najpiękniejsze dwięki. 00:08:45:Jedzi ze mnš...|wszędzie. 00:08:51:A Pan, co ma Pan zamiar|robić na Krecie? Za pozwoleniem. 00:08:55:Mam tam trochę ziemi.|Należała do mojego Ojca. 00:08:59:I będzie Pan pisał? 00:09:02:- Nie całkiem.|- A czemu, nie całkiem? 00:09:07:Nie napisałem nic od miesięcy. 00:09:15:- Na tej ziemi jest stara kopalnia.|- O? 00:09:19:- Węgiel brunatny.|- Węgiel brunatny. Wiem o co chodzi. 00:09:23:- Jest nieczynna od lat.|- Czemu? 00:09:26:Bo jš zaniedbałem. 00:09:31:A teraz...|chce jš Pan uruchomić. 00:09:35:Jeli dam radę. Tak. 00:09:40:Muszę. 00:10:05:- To jak będzie?|- Z czym? 00:10:09:Z wagš. 00:10:12:Zorba do góry,|czy Zorba na dół? 00:10:14:- Cóż, mylę.|- Acha. 00:10:18:- Chodzi o to... Ta kopalnia...|- Taa? 00:10:21:Nie jestem bogaty|i będę potrzebował kogo z dowiadczeniem. 00:10:26:- Więc...|- Więc? 00:10:30:Więc, chociaż...|nie znam Pana zbyt dobrze. 00:10:37:To co robię jest pewnie szalone. 00:10:42:Ale tak. 00:10:44:Tak? 00:10:47:Tak. 00:10:49:Przybijmy. 00:10:55:Jest Pan szczęliwym człowiekiem. 00:10:58:Gdy Zorba pracuje,|żadna kopalnia nie ma szans. 00:11:02:To będzie cudowne|wzišć się za prawdziwš pracę. 00:11:05:Będzie to też z korzyciš dla wsi.|Domylam się, że jest raczej biedna. 00:11:09:Wszystkich uszczęliwimy. 00:11:12:- I sami też będziemy mieli zabawę.|- Taa. 00:11:15:Będziemy się kšpać, pić wino... 00:11:18:a ty będziesz grał na santouri. 00:11:25:O co chodzi? 00:11:29:O santouri. 00:11:31:Dogadamy się,|albo nic z tego nie będzie. 00:11:34:W pracy, jestem Twoim człowiekiem... 00:11:37:ale jeli chodzi o granie|i piewanie... 00:11:41:To moja sprawa. 00:11:43:Co masz na myli? 00:11:46:Wolnoć. 00:11:49:Podpiszesz się pod tym? 00:11:54:Podpiszę. 00:12:01:- Masz.|- Nie pijam rumu. 00:12:03:Tym razem wypijesz.|Dlaczego mamy le zaczšć? 00:12:07:No Zorba, niech Cię Bóg ma w opiece. 00:12:10:I... diabeł też, szefie. 00:13:22:Podoba Ci się, szefie? 00:13:24:Nie. 00:14:11:- Dobrze się czujesz?|- Pewnie. 00:14:14:Trzymaj. 00:14:19:Dzięki, szefie. 00:14:25:Twoi przyjaciele będš Cię szukać. 00:14:30:Nawiasem mówišc, nigdy nie mówiłe...|czy jeste żonaty? 00:14:35:Czy nie jestem mężczyznš,|a czy widziałe mšdrego faceta? 00:14:40:Jestem mężczyznš,|więc i jestem żonaty. 00:14:44:Żona, dzieci, dom, wszystko. 00:14:49:Całkowita katastrofa. 00:14:53:Cosię stało? 00:14:57:Bšd kumplem, szefie.|Nie każ mi opowiadać. 00:15:01:A Ty? 00:15:04:Nie. Jestem wolny. 00:15:07:Pewnie za dużo ksišżek. 00:15:13:Patrz. Patrz!| Delfin.! 00:15:17:- Aa tak.|- Co z Ciebie za mężczyzna? 00:15:21:Nie lubisz nawet delfinów? 00:16:52:Mam nadzieję, że będziemy|mogli gdzie się zatrzymać. 00:16:55:Pewnie. Nigdy nie słyszałe|o kreteńskiej gocinnoci? 00:17:31:No Panie Epidemia,|zachowuj się. 00:17:33:Nie chcemy wszczynać kolejnej wojny. 00:17:35:Szefie, jeli tylko gdzie jest|jaka wdowa, nie musisz się martwić. 00:18:05:- Co oni mówiš?|- Chcš, żebymy z nimi zostali.|Madame Hortensja zaprasza do swojego hotelu. 00:18:15:Madame Hortensja? Któż to taki? 00:18:17:- Kim jest Madame Hortensja?|- Francuzka. 00:18:21:Ma hotel. 00:18:24:Jestem Mavrandoni.|Wreszcie Pan przybył. 00:18:28:- Witam Pana.|- Miło mi poznać. 00:18:30:- Otrzymał Pan mój list?|- Tak. 00:18:32:Pan Mavrandoni trzymał pieczę|nad naszš ziemiš. 00:18:35:Ta pani...,|czy ona... jest wdowš? 00:18:39:Ile mam włosów na głowie? 00:18:41:Jest wdowš po tylu mężach. 00:19:27:Bonjour ! 00:19:33:Bonjour. 00:19:36:Witam Panów. 00:19:41:To wielki zaszczyt, Madame. 00:19:51:Dwa łóżka, Madame.|Bez robaków. 00:19:55:Monsieur, Madame Hortense|nie ma robaków. 00:20:04:Musisz przyznać szefie, jest duża,|ale rusza się płynnie. 00:20:08:Plump, pluuf. 00:20:12:Tędy. 00:20:51:Mówiono, że to mój wielki sukces. 00:20:57:Możecie nie wierzyć, Panowie,|ale byłam sławnš artystkš. 00:21:01:- Ooo?|- Pojawiałam sie w największych kabaretach. 00:21:09:Sypiałam w jedwabnej pocieli|z prawdziwymi koronkami. 00:21:14:- Szefie, zapro jš do tańca.|- Co? 00:21:17:- Przełam lody. Przyszpil jš.|- Nie. 00:21:20:To grzecznoć. 00:21:23:Co? 00:21:25:- Chciałby z Paniš zatańczyć,|ale... się wstydzi. 00:21:30:- Może Pani jest zmęczona.|- Nie jest. 00:21:35:Naprawdę? 00:21:39:No dalej. 00:22:44:Ci Kreteńczycy!|Sš tacy niewdzięczni. 00:22:48:Nie płacz,|moja maleńka perełko. 00:22:52:Gdyby nie ja, byliby martwi...|Wszyscy... 00:22:56:Wiem, wiem. 00:23:00:- Bez łap.|- Madame. 00:23:03:Hey. 00:23:15:Szefie, zapałki? 00:23:21:Madame? 00:23:25:- Merci.|- Pas de quoi. 00:23:30:Wie Pan jak przybyłam na Kretę? 00:23:33:Z flotš brytyjskš. 00:23:36:Tak, monsieur. 00:23:39:Kochałam się w admirale... 00:23:42:i gdzie on płynšł, ja płynęłam z nim. 00:23:46:Tutaj poznałam kolejnych trzech. 00:23:49:- Jakich trzech?|- Oczywicie admirałów. 00:23:54:Francuza,|póniej Włocha... 00:23:57:i Rosjanina. 00:23:59:Och, jacy cudowni byli|ci moi czterej admirałowie... 00:24:04:ze swoimi złotymi epoletami|i piórkami... 00:24:08:jak wielkie, piękne koguty. 00:24:12:A co za zarost...|taki delikatny, kędzierzawy i wyperfumowany. 00:24:16:Na szczęcie, każdy używał innych perfum... 00:24:20:więc nie można było się pomylić. Nawet po ciemku. 00:24:30:O moja maleńka perełko, proszę. 00:24:35:Moja kochana księżniczko, kontynuuj. 00:24:38:Tak. 00:24:42:Alors... 00:24:44:ja i moi admirałowie siedzielimy na łóżku... 00:24:49:ubrani cokolwiek nieformalnie. 00:24:53:I rozmawialimy o polityce...|bardzo poważnie. 00:25:01:Cały czas polewali mi szampana,|żeby mnie odwieżyć. 00:25:08:Było lato.|Wiecie, bardzo goršce... 00:25:10:a w tym czasie|na Krecie... 00:25:13:były wielkie kłopoty. 00:25:17:Rewolucja, czy co tam. 00:25:20:Przez swoje binokulary... 00:25:22:mogłam zobaczyć|jak biedni, mali Kreteńczycy... 00:25:26:wbiegajš na szczyty|ze swoimi flagami. 00:25:29:Moi czterej admirałowie... 00:25:32:chcieli otworzyć ogień... 00:25:35:ale wskoczyłam przed ich lufy. 00:25:38:Pocišgnęłam Włocha za brodę... 00:25:41:wiecie, był mi najbliższy... 00:25:43:i zaczęłam płakać. "Stójcie!", krzyknęłam. 00:25:47:"Nie możecie ich zabić!" 00:25:49:"Błagam, Canavaro,|Canavaro mio, nie bum-bum!" 00:25:54:Canavaro?|O kim mówisz? 00:25:57:A o kim mylisz? 00:25:59:O nim samym. 00:26:01:Canavaro. 00:26:03:Canavaro mio. 00:26:06:Dalej, moja perełko. 00:26:09:I znowu, znowu|powstrzymałam... bum-bum. 00:26:13:I jak mylisz,|co z tego miałam? 00:26:16:- Co?|- Co? Powiedz mi. 00:26:19:Powiedz. Co?|Nic! 00:26:23:- Żadnych odznaczeń. Nic!|- Proszę, żadnego... bum-bum. 00:26:29:-Alors... 00:26:34...
spiola1983