1. Cisza.pdf

(1146 KB) Pobierz
Microsoft Word - Medeiros Teresa - Cisza _Cisza 01_
TERESA MEDEIROS
Cisza
Dla Irwyna Applebauma za niezachwian Ģ wiar ħ
w pisarki i nieustanne upodobanie dla literatury
kobiecej.
Dla pa ı : Meriweather, Silvey, Truitt, Warren,
Brown, Sharon. Wad ħ Holder, panny Almy
Ferguson, panów Fieldem, Johnsona, Jenta,
pani Brendy Watson, pani Pat Mickel, pana
Darrisa Snodgrassa, pana Teda Parrisha, panny
Mary Hart Finley, pani Amandy White,
pana Roberta Adkinsa, pani Lisy DiPas Ģ uale,
pani Becky Griffin, pana Davida Schuermera.
pani Patricii Ramsden, Melissy Bregenzer
i wszystkich nauczycieli, którzy potrafi Ģ zaszczepi ę
swoim uczniom zamiłowanie do nauki
i czytania, a zwłaszcza dla pana Erniego Davisa,
który niegdy Ļ dal mi troj ħ zamiast dwójki,
poniewa Ň , obiecałam, Ň e nigdy wi ħ cej nie b ħ d ħ
si ħ zajmowa ę trygonometri Ģ , i który wypowiedział
nie Ļ miertelne słowa: ,,Złe ksi ĢŇ ki nie
istniej Ģ . Niektóre s Ģ tylko lepsze od innych".
Dla Michaela. Bóg obdarował mnie w tym
Ň yciu wieloma błogosławie ı stwami, ale nigdy
tak szczodrze jak w dniu, w którym mnie pokochałe Ļ .
Prolog
Anglia, 1347 r.
Lady Willow z Bedlington czekała na t ħ chwil ħ przez całe Ň ycie. Mocno Ļ ciskała dło ı
papy i przest ħ powała z jednej nó Ň ki na drug Ģ , tak przej ħ ta, Ň e nie była pewna, czy si ħ nie
zmoczy.
Wreszcie, po sze Ļ ciu latach marze ı i modlitw, miała dosta ę zupełnie własn Ģ ,
prawdziw Ģ mamusi ħ .
Zerkn ħ ła ukradkiem na pap ħ . Był przystojny jak sam król Edward; stał na dziedzi ı cu
ich zamku, wysoki i smukły, ubrany w tunik ħ i spi ħ t Ģ pasem szkarłatn Ģ opo ı cz ħ . Opo ı cza
była wytarta, a pochwa miecza odrapana, ale przed chwil Ģ , zanim rozległy si ħ fanfary,
obwieszczaj Ģ ce przybycie panny młodej, Willow wdrapała si ħ mu na kolana i starannie
uczesała jego rudozłot Ģ brod ħ .
- Papo... - wyszeptała, gdy czekali, a Ň powóz z orszakiem rycerzy wtoczy si ħ na
wzgórze.
- Tak, ksi ħŇ niczko? - spytał, pochylaj Ģ c si ħ ku niej.
- B ħ dziesz kochał lady Blanche tak jak mamusi ħ ?
- ņ adnej kobiety nie pokocham tak, jak miłowałem twoj Ģ mam ħ .
ĺ cisn ħ ła jego dło ı , poruszona słodko-gorzkim wyrazem jego twarzy. Odpowiedział
mrugni ħ ciem, które miało by ę Ň artobliwe.
- Ale król b ħ dzie zadowolony, je Ļ li pojm ħ za Ň on ħ szlachetn Ģ wdow ħ , lady Blanche.
Jej mał Ň onek zgin Ģ ł w tej samej bitwie, w której okaleczono mi r ħ k ħ . Ona potrzebuje dobrze
urodzonego m ħŇ a, ja szczodrego posagu, który da jej król. - Machn Ģ ł r ħ k Ģ . - Pomy Ļ l, jak
cudownie b ħ dzie znowu cieszy ę si ħ łaskami króla. Ju Ň nigdy nie b ħ dzie ci burcze ę w
brzuszku. Na naszych stołach co wieczór znajdzie si ħ Ļ wie Ň a dziczyzna. Nie b ħ dziemy
musieli wyprzedawa ę skarbów twojej matki. Dochody z lasów Blanche wystarcz Ģ , by nasza
szkatuła znów si ħ wypełniła!
Willow udała, Ň e si ħ cieszy, cho ę lasy ani szkatuła wcale jej nie obchodziły. Miała
tylko nadziej ħ , Ň e lady Blanche t ħ skni za córeczk Ģ tak samo. jak ona t ħ skniła za mamusi Ģ . Ju Ň
nie b ħ dzie musiała si ħ nudzi ę samiutka w zamku, jak wtedy, gdy papa wyje Ň d Ň ał na całe
miesi Ģ ce, by zaleca ę si ħ do lady Blanche.
Ta t ħ sknota za matk Ģ była jedyn Ģ tajemnic Ģ , jak Ģ miała przed ojcem. Wła Ļ ciwie była
zadowolona, Ň e jest ukochan Ģ córeczk Ģ papy. Lubiła cerowa ę jego zniszczone stroje. Lubiła
go gani ę , kiedy wychodził na Ļ nie Ň yc ħ bez opo ı czy, a kiedy wracał, całowała go w
zlodowaciał Ģ brod ħ . Lubiła, kiedy nazywał j Ģ ksi ħŇ niczk Ģ i burzył jej ciemne loki. Nie
przeszkadzało jej skromne jadło, je Ļ li tylko mogła zasypia ę w jego ramionach, gdy czytał jej
przypowie Ļ ci z r ħ cznie spisanej Biblii, niegdy Ļ nale ŇĢ cej do mamy. Tylko tej ksi ħ gi papa nie
zgodził si ħ sprzeda ę .
Ale dopiero gdy siadała przed kominkiem, a zamkowe psy układały si ħ przy niej,
przychodziło jej do głowy, Ň e bardzo chciałaby mie ę mam ħ , która głaskałaby j Ģ po głowie i
usypiała kołysank Ģ .
Znowu poci Ģ gn ħ ła ojca za r ħ k ħ .
- Czy lady Blanche mnie pokocha?
- Oczywi Ļ cie, male ı ka. Jak mogłaby nie pokocha ę mojej małej ksi ħŇ niczki?
Ale tym razem nie spojrzał na ni Ģ . ĺ cisn Ģ ł jej r Ģ czk ħ tak, Ň e prawie zabolało.
Zaniepokojona Willow wygładziła woln Ģ r ħ k Ģ wełnian Ģ spódniczk ħ . Sama uszyła
sobie kaftanik z resztek materiału z sukni matki. Pracowała przy płomyku Ļ wieczki tak długo,
a Ň oczy zaczynały j Ģ piec, a pokłute palce krwawiły. Miała nadziej ħ , Ň e nowa mamusia doceni
jej kunszt; wokół dekoltu wyhaftowała nawet ró Ň yczki. Cho ę wiatr wiej Ģ cy z doliny pachniał
ju Ň Ļ niegiem, wolała dygota ę z zimna, ni Ň ukry ę swoje dzieło pod wytart Ģ peleryn Ģ .
Uniosła dumnie głow ħ , na przekór wszystkiemu. Papa miał oczywi Ļ cie racj ħ . Czy
mo Ň na jej nie kocha ę ?
Ale gdy wspaniały biały powóz wtoczył si ħ z turkotem na zwodzony most, a wraz z
nim pojawił si ħ zast ħ p zbrojnych rycerzy, panika Ļ cisn ħ ła jej serce. A je Ļ li lady Blanche nie
zachwyci si ħ jej sukienk Ģ ? Je Ļ li nie zachwyci si ħ ni Ģ ?
Powóz zatrzymał si ħ na dziedzi ı cu. Willow stała z otwart Ģ buzi Ģ , chłon Ģ c w
zdumieniu widok wspaniałych zasłon z haftowanego adamaszku oraz złoconych kół. Sze Ļę
Ļ nie Ň nobiałych rumaków stukało kopytami i potrz Ģ sało grzywami splecionymi w warkoczyki.
Dzwoneczki przy uprz ħŇ y d Ņ wi ħ czały ostro i tryumfalnie.
Papa pochylił si ħ ku niej.
- Lady Blanche ma dla ciebie cudown Ģ niespodziank ħ .
Drzwi powozu otworzyły si ħ ze skrzypni ħ ciem. Willow wstrzymała oddech; z
zachwytem patrzyła na wdzi ħ czny ruch odsłoni ħ tej kostki, migni ħ cie r ħ kawa, obszytego
sobolami, blask jasnych jak lód włosów, zebranych w siateczk ħ ze srebrnych nici.
Lady Blanche wyłoniła si ħ z jedwabnego kokonu. Serce Willow zabiło mocniej. Nowa
mamusia była jeszcze pi ħ kniejsza, ni Ň si ħ spodziewała.
W głowie a Ň jej si ħ zakr ħ ciło na sam Ģ my Ļ l o tym, co b ħ d Ģ robi ę razem: Ļ piewa ę i
recytowa ę wiersze dla papy w długie zimowe wieczory, prz ĢĻę na kołowrotku, który od
Ļ mierci mamy stał porzucony na strychu, zbiera ę do fartuszka pierwiosnki i kacze ı ce, gdy
ł Ģ ki powlok Ģ si ħ pierwsz Ģ zielon Ģ mgiełk Ģ wiosennej ro Ļ linno Ļ ci.
A gdy pi ħ kna pani skłoniła głow ħ i powitała pap ħ królewskim u Ļ miechem, Willow
omal nie zemdlała z uniesienia, nie mog Ģ c si ħ ju Ň doczeka ę , kiedy przytuli si ħ do tej słodko
pachn Ģ cej piersi.
Nie Ļ wiadomie zrobiła krok naprzód, ale znieruchomiała, gdy Ň w powozie wszcz ħ ło si ħ
jakie Ļ zamieszanie. My Ļ lała, Ň e to piesek - taki kudłaty, z płaskim pyszczkiem, ulubione
zwierz Ģ tko szlachetnych dam - ale posta ę wyprostowała si ħ , odgarn ħ ła z oczu grzyw ħ jasnych
włosów i spojrzała na ni Ģ wyzywaj Ģ co.
Dziecko.
Willow pobladła. A wi ħ c lady Blanche jej nie potrzebuje. Ju Ň ma córeczk ħ . Szeroko
otwartymi oczami przygl Ģ dała si ħ , jak z powozu gramoli si ħ druga pulchna posta ę - tym
razem chłopiec, z rumianymi policzkami i nogami jak serdelki. A potem jeszcze jedno
dziecko, i nast ħ pne! Usiłowała je policzy ę . Trzy. Cztery. Pi ħę . Wszystkie jasnowłose i
energiczne, jak lady Blanche, ale pozbawione jej uroku. Skakały wokół matki jak stadko
białych wilczków, piszcz Ģ c, j ħ cz Ģ c i potykaj Ģ c si ħ o jej tren.
- Mamo, pi ę !
- Do łózie ę ka!
- Siusiu!
- Musieli Ļ my przyjecha ę do tej strasznej ruiny? Chc ħ do domu!
W zamieszaniu rozległ si ħ krzyk, który zmroził serce Willow.
- Papa Rufus!
Najstarszy chłopiec pu Ļ cił sukni ħ matki i pop ħ dził ku jej ojcu. Pozostałe dzieci ruszyły
za nim jak atakuj Ģ ca horda. Willow mocniej chwyciła pap ħ za r ħ k ħ , ale dzieci odepchn ħ ły j Ģ
bezceremonialnie i otoczyły jej ojca, skacz Ģ c i wrzeszcz Ģ c.
- Papa Lufus! Papa Lufus!
Jej ojciec musiał wzi Ģę na r ħ ce troje maluchów. Najstarszy chłopiec i dziewczynka,
która była chyba rówie Ļ nic Ģ Willow, chwycili go za szyj ħ ; pozostali przywarli do jego r Ģ k i
nóg.
Lady Blanche zbli Ň yła si ħ z pobła Ň liwym u Ļ miechem. Trzymała w obj ħ ciach futrzane
zawini Ģ tko.
- St ħ skniły si ħ za tob Ģ . Bardzo przypadłe Ļ im do serca, gdy bawiłe Ļ w mym zamku.
Mnie tak Ň e.
Miała słodki, jedwabisty głos, na d Ņ wi ħ k którego serce Willow Ļ cisn ħ ło si ħ t ħ sknie.
Wspi ħ ła si ħ na palce i zerkn ħ ła na zawini Ģ tko w ramionach swej macochy. Mo Ň e to ta
wspaniała niespodzianka?
Papa mocniej chwycił dzieci, by nie upu Ļ ci ę ich niechc Ģ cy, i pocałował Blanche w
policzek.
- Ufam, pani. Ň e podró Ň była przyjemna.
- Nie a Ň tak, jak nadzieja na to, co mnie czeka u celu.
Willow czekała, a Ň nowa mamusia j Ģ zauwa Ň y, ale ona jakby nie dostrzegała nic
oprócz, papy. Wreszcie to on zwrócił na ni Ģ zbolałe spojrzenie.
- Willow, powiedziałem ci, Ň e twoja nowa mama ma dla ciebie niespodziank ħ . Ju Ň
nigdy nie b ħ dziesz musiała wymy Ļ la ę sobie przyjaciół. Teraz masz prawdziwe rodze ı stwo, z
którym mo Ň esz si ħ bawi ę .
Dzieci znieruchomiały i zamilkły; w nagle zapadłe] ciszy słycha ę było tylko Ň arłoczne
cmoktanie dziecka ss Ģ cego kciuk. Pi ħę par lodowatych oczu spojrzało na ni Ģ . Dzieci lady
Blanche nie nosiły kaftaników. Były ubrane w miniaturowe wersje strojów dorosłych,
kremowe, ze szlakiem ze złotego brokatu. Najstarszy chłopiec miał nawet przy pasie mały
mieczyk w pochwie wysadzanej rubinami i szmaragdami. Jedwabiste jasne włosy przybyłych
były zupełnie proste, bez Ļ ladu tych kłopotliwych k ħ dziorków, które dr ħ czyły Willow.
Serce jej si ħ Ļ cisn ħ ło, gdy zdała sobie spraw ħ , jak wygl Ģ da w ich oczach: brzydkie
dziecko w starych szmatach. Nawet haft wydał jej si ħ bardziej podobny do pokrzyw ni Ň do
Ň .
Najstarsza dziewczynka oparła głow ħ na piersi jej papy i zatrzepotała jasnozłotymi
rz ħ sami.
- Jeszcze nigdy nie widziałam takich czarnych włosów! Mamo, czy ona pobrudziła si ħ
sadz Ģ ?
Jej brat parskn Ģ ł pogardliwie.
- A mo Ň e ko ı skim łajnem? To dlatego ma tak Ģ ciemn Ģ skór ħ .
Papa spojrzał na niego surowo.
- Słuchaj, chłopcze, nie pozwalaj sobie...
- Stefanie, nie Ň artuj z przyrodniej siostrzyczki - wpadła mu w słowo Blanche. - To
biedne dziecko nie jest winne, Ň e tak wygl Ģ da.
- Willow? To chyba nie jest chrze Ļ cija ı skie imi ħ - powiedziała dziewczynka, nadal
przygl Ģ daj Ģ c si ħ jej podejrzliwie. - To poganka?
Zanim Willow zdołała wyja Ļ ni ę , Ň e naprawd ħ nazywa si ħ Wilhelmina, lady Blanche
roze Ļ miała si ħ cicho i gardłowo.
- Nie. Reanno, to nie poganka. Jej matka była Francuzk Ģ .
Jej u Ļ miech si ħ nie zmienił, ale lekko zmru Ň one oczy dodały mu zło Ļ liwo Ļ ci. Willow
poczuła, Ň e w Ļ rodku robi si ħ jej bardzo zimno.
- Francuzi zabili naszego pap ħ - powoli wycedził Stefan i poło Ň ył dło ı na gardzie
małego mieczyka.
Willow przytuliła si ħ do nogi ojca i znów spróbowała wzi Ģę go za r ħ k ħ .
- Nie teraz - warkn Ģ ł, bole Ļ nie skrzywiony, gdy Ň jedno z dzieci chwyciło go z ħ bami za
ucho, a okaleczone rami ħ zacz ħ ło słabn Ģę pod ci ħŇ arem Stefana. - Mam tylko dwie r ħ ce.
Willow cofn ħ ła si ħ gwałtownie, zaczerwieniona ze wstydu. Ojciec nigdy dot Ģ d nie
karcił jej tak ostrym tonem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin