Morgan Sarah - Światowe Życie 359 - Światła Londynu.pdf

(664 KB) Pobierz
803035033.001.png
Sarah Morgan
Światła Londynu
803035033.002.png 803035033.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Przyszli, żeby ją zabić. Dwa lata spędzone na scenach podrzędnych klubów noc-
nych w najgorszej dzielnicy miasta nauczyły ją, jak rozpoznać prawdziwe niebezpie-
czeństwo. Kątem oka dostrzegła grupkę hałaśliwych mężczyzn zamawiających coraz
droższy alkohol ku uciesze chciwego właściciela lokalu. Z wysokości sceny widziała
opróżniane butelki, banknoty przekazywane z ręki do ręki i gorączkowo błyszczące oczy
zamglone alkoholem. Mimo to śpiewała dalej, a jej słodki głos rozbrzmiewał ponad
gwarem klientów zbyt pijanych, by docenić jego siłę i piękno. W żołądku czuła ucisk,
który stanowił nieomylny sygnał czyhającego niebezpieczeństwa. Każde słowo smutnej
piosenki o straconej miłości przypominało jej o momencie, w którym jej życie zamieniło
się w koszmar. Miała pięć lat, gdy przekonała się, że życie to nie bajka, a marzenia pra-
wie nigdy się nie spełniają.
- Hej, laluniu! - Mężczyzna siedzący w pobliżu sceny wymachiwał wymiętym
banknotem i krzyczał bełkotliwie. - Mam ochotę na prywatny występ. Może przyjdziesz
do mnie na kolanka?
Głos Jessie nawet nie zadrżał, gdy wycofała się w głąb sceny jak najdalej od pija-
nego prostaka i zamknąwszy oczy, wyśpiewała ostatnie nuty piosenki. Kiedy zamykała
oczy, mogła udawać, że jest gdzie indziej. W marzeniach nie stała na scenie przed grupką
nietrzeźwych rozbitków życiowych i okolicznych szumowin. Śpiewała na stadionie za-
pełnionym wielbicielami jej talentu, którzy zapłacili ciężkie pieniądze, by usłyszeć na
żywo jej niezwykły głos. Nie była wiecznie głodna i nie miała na sobie taniej, wielokrot-
nie cerowanej złotej sukienki, a przede wszystkim nie była sama. Gdzieś tam, w jej wy-
śnionym życiu, ktoś na nią czekał. Ktoś, kto odbierze ją po koncercie i zawiezie do cie-
płego, bezpiecznego domu.
Otworzyła oczy. Faktycznie ktoś na nią czekał. Grupa mężczyzn jak z najgorszego
koszmaru. W końcu ją dopadli. Po latach życia na krawędzi i ciągłego, trwożliwego
oglądania się za siebie wiedziała, że tym razem nie skończy się na siniakach i potłucze-
niach, które znikną po tygodniu lub dwóch. Zaschło jej w ustach i jedynie chłodny dotyk
noża ukrytego za podwiązką pozwolił jej zachować przytomność umysłu.
Siedział pod ścianą sali, w półmroku zapewniającym mu rzadką chwilę anonimo-
wości, która w świecie wielkiego biznesu stanowiła prawdziwy luksus. Jeszcze wczoraj
spacerował po czerwonym dywanie z młodą gwiazdką filmową uwieszoną na jego ra-
mieniu. Został milionerem jeszcze przed trzydziestką i w świecie bogaczy czuł się jak u
siebie w domu, ale jego prawdziwe korzenie sięgały miejsc takich jak ta brudna nora, w
której pijane rzezimieszki załatwiały, nie zawsze bezkrwawo, swe podejrzane interesy.
Tylko dzięki własnej ciężkiej pracy i nieugiętej determinacji zawdzięczał ucieczkę z tego
świata, który słabszych pochłaniał niepostrzeżenie i niszczył bezlitośnie. Jedyną pamiąt-
ką, jaka mu pozostała po trudnym i niebezpiecznym dzieciństwie, była blizna przecina-
jąca jego przystojną męską twarz. Ku swemu szczeremu zdziwieniu dość wcześnie od-
krył, że panie z dobrego towarzystwa gustowały w niegrzecznych chłopcach, a jego
owiana mgiełką mrocznej tajemnicy przeszłość czyniła go ulubieńcem żądnych dresz-
czyku emocji kobiet. Gdyby potrafiły zajrzeć w jego serce i duszę, uciekałyby gdzie
pieprz rośnie, uśmiechnął się w duchu. Kiedy jednak spojrzał na dziewczynę na scenie,
jego wesołość ulotniła się natychmiast - ona nadal żyła w świecie strachu i śmiertelnego
niebezpieczeństwa. Nie mógł uwierzyć, że upadła tak nisko. Kołysała delikatnie szczu-
płymi biodrami w takt muzyki, a zagapieni w nią podpici mężczyźni upuszczali szklanki
i bełkotliwie demonstrowali swoją aprobatę.
Silvio siedział nieruchomo przed nietkniętą szklanką whiskey i czuł, jak ogarnia go
nieznośne poczucie winy. To przez niego jej życie utknęło w rynsztoku. Nie zamierzał
jednak topić niewygodnych uczuć w alkoholu. Jako człowiek czynu wiedział, że prędzej
czy później każdemu przychodzi zapłacić za własne błędy. W tym wypadku zwlekał już i
tak zbyt długo. Nie powinien był jej opuszczać, niezależnie od wszystkiego co ich po-
różniło i sprawiło, że zapałała do niego głęboką nienawiścią.
Teraz zmysłowo poruszała się po małej scenie, a każdy jej ruch sprawiał, że oczy
otaczających ją mężczyzn błyszczały jeszcze bardziej pożądliwie. Z małej dziewczynki,
którą znał i kochał, zamieniła się w piękną kobietę; natura nie poskąpiła jej urody ani ta-
lentu. Głos Jessie wibrował, unosił się i opadał zmysłowymi falami, które rozgrzały jego
krew i wywoływały przyjemny dreszcz podniecenia. Nie powinien tak o niej myśleć,
zbeształ sam siebie. Nigdy żadne z nich nie pozwoliło, by łączący ich magnetyzm znisz-
czył ich przyjaźń. A mimo to nie przetrwała, pomyślał gorzko Silvio i zapominając o
swym postanowieniu, sięgnął po szklankę i wychylił jej zawartość jednym haustem.
Niskim, słodkim głosem Jessie wyśpiewywała historię nieszczęśliwej miłości z ta-
kim uczuciem, że musiał docenić jej kunszt. Wiedział przecież, że nigdy nie dopuściła do
swego serca nikogo oprócz własnego brata, chroniąc się przed cierpieniem, jakie zadał
jej świat, kiedy miała zaledwie pięć lat. Whiskey paliła go w gardle, a złość ścisnęła jego
dłonie w pięści. Czy naprawdę nie chciała od życia więcej?
Krótka złota sukienka odsłaniała raczej niż zakrywała nieprawdopodobnie zgrabne
nogi, nie pozostawiając wiele wyobraźni. Czarne długie loki spływały miękkimi falami
po szczupłych ramionach, a powieki przesłaniały wielkie, smutne, czarne oczy. Dla
większości mężczyzn stanowiła szczyt marzeń i najwyraźniej wykorzystywała ten fakt,
przyciągając leniwymi ruchami bioder lubieżny wzrok pijaczków podrzędnej knajpy.
Silvio ledwie się powstrzymał, by nie wtargnąć na scenę i nie zakończyć tego
niesmacznego przedstawienia. Obiecał sobie jednak, że nigdy więcej nie pozwoli jej
przestąpić progu żadnego taniego baru. Stała na tej scenie ostatni raz, przyrzekł sobie w
duchu, obserwując mężczyzn przy sąsiednim stoliku.
Lata spędzone na ulicy nauczyły go wyczuwać prawdziwe niebezpieczeństwo, wy-
kraczające poza pijacką awanturę. Czekali na nią; świadomość, że tym razem im się nie
wymknie, najwyraźniej ich podniecała. Silvio poczuł, jak jego ciało spina się do walki.
Mylił się, gdy myślał, że dla jej dobra powinien trzymać się od niej z daleka. Powinien
był się nią opiekować, nawet jeśli każde słowo, które wypowiedziała tego fatalnego wie-
czoru, było prawdą. Nagle zdał sobie sprawę, że postanowił wkroczyć w jej życie w naj-
gorszym możliwym dniu - w trzecią rocznicę śmierci jej brata. Śmierci, za którą słusznie
go winiła.
Wiedząc, że na nią czyhają, Jessie nie traciła czasu na przebieranie się. Na złotą
sukienkę narzuciła cienki kardigan, a szpilki zamieniła na znoszone tenisówki i wybiegła
z klubu. Bolały ją stopy poranione tanimi, niewygodnymi butami, ale nie zwracała na to
uwagi, w jej życiu ból rozgościł się na stałe i nie opuszczał jej ani na chwilę. Ostrożnie
zajrzała w głąb ciemnej alejki na tyłach budynku, zastanawiając się, czy właśnie tu, w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin