Reakcje na nagrania rząd miał amunicję obrona Częstochowy.pdf

(129 KB) Pobierz
424306212 UNPDF
Reakcje na nagrania: rząd miał amunicję,
obrona Częstochowy
13 minut temu Źródło: Onet.pl
Szef MSWiA i przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego
Jerzy Miller, fot. PAP/Radek Pietruszka
- Wstrząs - tak opisuje swoją reakcję na ujawnione przez polską komisję nagrań z wieży poseł
Jarosław Gowin (PO). I wzywa do obrony honoru polskich pilotów po "prowokacji" MAK. Adam
Hofman (PiS) wskazuje, że rząd Polski od kwietnia miał amunicję mogącą zdemaskować rosyjskie
kłamstwa już w dniu upublicznienia raportu MAK, ale tego nie uczynił. A Joanna Senyszyn (SLD)
podkreśla, że minister Jerzy Miller jedynie "robi obronę Częstochowy".
Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego ujawniła niektóre materiały, w
tym część nagrań rozmów rosyjskich kontrolerów z wieży w Smoleńsku. Prezentacja komisji
nawiązywała do uwag, jakie strona polska zgłosiła do projektu raportu MAK.
Gowin: jestem wstrząśnięty
Poseł Platformy Obywatelskiej Jarosław Gowin zaprezentowanymi ustaleniami komisji ministra
Jerzego Millera jest "wstrząśnięty". Jak mówi w rozmowie z Onet.pl, nie zdawał sobie sprawy z
tego, jak wielka była skala błędów i zaniedbań ze strony osób w smoleńskiej wieży kontroli lotów.
- Raport MAK można uznać za bezwartościowe świstki papieru - mówi w ostrym tonie poseł
424306212.001.png 424306212.002.png 424306212.003.png
Platformy. I podkreśla, że wniosek płynący z faktów ujawnionych przez polską komisję jest prosty:
dokument przygotowany pod okiem Tatiany Anodiny i konferencja MAK to była "prowokacja".
Gowin zwraca uwagę, że trzeba teraz przywrócić honor polskim pilotom rządowego samolotu Tu-
154M, który 10 kwietnia roztrzaskał się w Smoleńsku.
Parlamentarzysta zwraca uwagę na narrację, którą MAK-owi udało się narzucić światowym
mediom. A ona wedle Gowina sprowadza się do nacisków pijanego gen. Mariusza Błasika na
załogę, co miało doprowadzić do katastrofy. Tymczasem poseł zwraca uwagę - już po obejrzeniu
konferencji J. Millera - że załoga nie miała dobrych informacji o pogodzie, a informacje o
położeniu, kursie i ścieżce były błędne.
- Teraz już wiadomo, dlaczego Tatiana Anodina (przewodnicząca MAK) z takim naciskiem
powtarzała prawdziwą lub wyssaną z palca informację o alkoholu we krwi generała Błasika -
dodaje poseł PO.
W opinii Gowina błędem polskiej strony w czasie postępowania wyjaśniającego katastrofę było to,
że rząd nie przygotował się na "prowokację" z rosyjskiej strony. Dziś, dodaje, jeśli tylko będzie taka
prawna możliwość, to zasadne będzie umiędzynarodowienie dochodzenia. - Powinniśmy się od
rządu Rosji domagać rzetelnego raportu - mówi wprost.
Hofman: rząd miał amunicję, ale jej nie wykorzystał
Z kolei wedle posła Prawa i Sprawiedliwości jest jeszcze czas, aby bronić opinii o Polsce na
świecie, a ta została poważnie nadszarpnięta po - jak ocenia Adam Hofman - "skandalicznej"
konferencji MAK sprzed tygodnia, kiedy to upubliczniono rosyjski raport o katastrofie smoleńskiej.
- Można się było spodziewać, że Rosjanie nie powiedzieli prawdy - ocenia rzecznik PiS. Według
niego najbardziej szokująca informacją, jaka padła podczas konferencji polskiej komisji pod
przewodnictwem szefa MSWiA, był fakt, że Polska już od kwietnia dysponowała dowodami
obalającymi tezy raportu MAK i wskazującymi na winę strony rosyjskiej. Mowa o nagraniach z
wieży kontroli lotów. A co ważniejsze: nic z tymi materiałami nie uczyniono.
- Te nagrania to był idealny oręż, amunicja do tego, aby obalić raport MAK już w dniu jego
publikacji - podkreśla poseł Adam Hofman. Dzięki temu - konkluduje polityk PiS - w świat
poszedłby sygnał nie o pijanym dowódcy Sił Powietrznych, który według Rosjan miał wymusić
lądowanie, ale o kłamstwach MAK.
Grzech zaniechania na określenie niewykorzystania będących w polskich rękach nagrań, to w
odczuciu Hofmana zbyt delikatne słowa. Dlaczego? Jak wyjaśnia polityk PiS, Polska ma tylko
jedno imię i jeśli zostało ono zszargane, to trudno to odwrócić. To, czyli "ordynarny raport MAK".
- Mamy już niewiele czasu, aby zająć się opinią o Polsce na arenie międzynarodowej - mówi. I
dodaje, że najważniejsze dowody ws. katastrofy z 10 kwietnia wciąż są w rękach Rosjan, a przez
ostatnie miesiące były jeszcze do tego niszczone - jak wrak polskiego Tu-154M.
Senyszyn: Miller robi "obronę Częstochowy"
Natomiast według prof. Joanny Senyszyn z Sojuszu Lewicy Demokratycznej działania komisji
Jerzego Millera to swoista "obrona Częstochowy". W jej ocenie szef MSWiA ujawnił wiele faktów,
które polskiej strony "wcale nie stawiają w dobrym świetle", jak choćby wylot Tu-154M z
Warszawy, pomimo braku informacji o pogodzie na lotnisku docelowym i wcześniejszej (od jesieni
2009 r.) wiedzy o złym stanie technicznym lotniska.
Wedle opinii Senyszyn, polski Tu-154M w ogóle nie powinien był wystartować. To jest
praprzyczyna katastrofy. Choć - dodaje - "jest bardzo prawdopodobne", że rosyjscy kontrolerzy, tak
jak polscy piloci, byli pod presją i nie chcieli odmawiać lądowania samolotowi z prezydentem
Lechem Kaczyńskim na pokładzie, "co też przyczyniło się do katastrofy". - Chciałabym oczywiście
poznać wszystkie przyczyny tragedii z 10 kwietnia, ale najważniejsze jest odróżnienie czynników
kluczowych od mniej czy wręcz mało istotnych - dodaje. Europosłanka SLD, choć podkreśla, że
ekspertką od lotnictwa nie jest, zwraca uwagę na głosy specjalistów o podobieństwie katastrofy
prezydenckiego samolotu i CASY.
- Jeśli nawet wina jest też po stronie rosyjskiej, nie zmniejsza to naszej - podkreśla. W jej ocenie
"szukamy winnych poza sobą, zamiast się zastanowić, co zrobić, aby podobna katastrofa już nigdy
się nie powtórzyła". - Najważniejsze jest wskazanie błędów popełnionych przez nas i ich
wyeliminowanie raz na zawsze. To byłby najlepszy hołd złożony tym, którzy zginęli - zaznacza.
Europosłance SLD szukanie kolejnych przyczyn smoleńskiej katastrofy przypomina anegdotę o
Napoleonie: Kiedy po wkroczeniu do miasta nie usłyszał na przywitanie salw armatnich, wezwał
mera i zapytał o przyczyny. - Jest ich dwadzieścia pięć - odparł przerażony mer - po pierwsze nie
mamy armat. - Dziękuję, wystarczy - odparł Napoleon. - Warto z tej anegdoty wyciągnąć wnioski -
konkluduje Senyszyn.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin