Pierre Proudhon - Do mieszczaństwa.txt

(8 KB) Pobierz
NR ID   : b00048
Tytu�   : Do mieszcza�stwa
Autor   : Pierre Proudhon


Cze�� wam, Mieszczanie, za te nowe pr�by. Wy�cie byli zawsze najbardziej nieustraszeni, najzdolniejsi po�r�d rewolucjonist�w.
Wy�cie to ju� od trzeciego stulecia ery chrze�cija�skiej za pomoc� waszych
zwi�zk�w municypalnych ca�unem okryli Pa�stwo rzymskie w Galii. Gdyby nie
Barbarzy�cy, kt�rzy wtargn�li, by nagle zmieni� oblicze rzeczy, Republika przez
was ukonstytuowana by�aby rz�dzi�a w ci�gu �redniowiecza. Monarchia w naszym
kraju jest franko�ska, pami�tajcie o tym; ona nie jest galijska.
Wy�cie to w czasie p�niejszym, przeciwstawiaj�c gmin� zamkowi, kr�la 
wielkim wasalom, pokonali feudalizm.
Wy�cie to, wreszcie, od lat osiemdziesi�ciu g�osili jedn� po drugiej wszelkie
idee rewolucyjne, wolno�� wyzna�, wolno�� prasy, wolno�� zebra�, wolno�� handlu
i przemys�u; wy�cie przez wasze uczone konstytucje zdobyli przewag� nad o�tarzem
i tronem; wy�cie ustanowili na niezniszczalnych podstawach r�wno�� wobec prawa,
kontrol� prawn�, jawno�� dochod�w pa�stwowych, podporz�dkowanie Rz�du Krajowi,
wszechw�adztwo Opinii.
Wy�cie sami, wy jedyni, tak jest, wy�cie ustanowili zasady, wy�cie za�o�yli
podwaliny Rewolucji w XIX stuleciu.
Nic, co pr�bowano robi� bez was, �ycia nie mia�o.
Nic, co�cie wy przedsi�wzieli, nie chybi�o.
Nic, co wy przygotujecie, nie zawiedzie.
Przed Mieszcza�stwem despotyzm schyli� g�ow�: szcz�liwy �o�nierz i Pomazaniec
prawowity, i Obywatel Kr�l z chwil�, kiedy mieli nieszcz�cie wam si� nie podoba�,
przedefilowali przed wami jak cienie. Mieszczanie Francji, inicjatywa poryw�w 
Ludzko�ci do was nale�y. Proletariusz-nowicjusz nazywa was swymi mistrzami, 
swymi wzorami. Czy� by�oby mo�liwe, aby�cie wy po przeprowadzeniu tylu rewolucji
stali si� w spos�b nieprzebaczalny, bez powodu, bez interesu, bez 
honoru-antyrewolucjonistami?
Znam wasze �ale: datuj� si� one nie od lutego.
Pewnego dnia, 31 maja 1793 roku, byli�cie zaskoczeni, wyparci przez lud 
sankiulocki. W ci�gu czternastu miesi�cy, w ci�gu najstraszliwszego okresu, jaki
kiedykolwiek przebyli�cie, ster rz�d�w uj�li w swe r�ce trybuni ludowi. C� oni
uczynili w ci�gu tych czternastu miesi�cy dyktatury dla swoich biednych Klient�w?
Niestety, nic! Zarozumiali jak zawsze i gadatliwi, wszystkie swoje wysi�ki 
ograniczyli do jakiego takiego kontynuowania waszej pracy. W roku 1793, podobnie
jak w 1848, wybra�cy ludu - po�r�d kt�rych wi�kszo�� z ludu nie pochodzi�a - troszczy�a
si� tylko o w�asno��; o pracy zgo�a nie my�leli. Poza stawianiem oporu w obcych 
krajach si�y rz�dowe by�y ca�kowicie po�wi�cone zabezpieczaniu waszych interes�w.
To jednak nie z�agodzi�o waszej urazy wywo�anej tym targni�ciem si� na wasze stare
prerogatywy. Lud bowiem przy swoim braku do�wiadczenia nie potrafi prowadzi� 
wszcz�tej przez was rewolucji, odk�d po termidorze, jak mu si� zdawa�o, wy�cie 
si� tej rewolucji wyparli. Sta�o si� to dla naszego kraju hamulcem post�pu 
oraz pocz�tkiem naszej pokuty. Proletariat s�dzi�, �e m�ci si� na was, narzucaj�c
waszej pysze przez swoje g�osowanie samow�adztwo bohatera. Siali�cie op�r, a
zebrali�cie despotyzm. Wolno�� zosta�a zast�piona Chwa��, najbardziej zgubnym,
najbardziej g�upim ze wszystkich bo�yszcz. W ci�gu lat pi�tnastu trybuna by�a
niema, mieszcza�stwo upokorzone. Rewolucja skuta �a�cuchami. Wreszcie dzi�ki wam
Karta 1814 roku, wydarta, a nie z �aski nadana, wbrew temu, co by si� o tym m�wi�o,
zosta�a na nowo w �wiat rzucona; przed up�ywem pi�tnastu lat dawne rz�dy prze�y�y
w dniach lipca swoje Waterloo.
W 1848 roku lud, poparty podobnie jak w 93 waszymi patriotycznymi bagnetami, 
wyp�dza z Tuilerii starego szalbierza i proklamuje Republik�. W tym wzgl�dzie 
staje si� on wyrazicielem waszych uczu�, wyci�ga prawowite konsekwencje z waszej
d�ugotrwa�ej opozycji. Ale lud nie by� jeszcze bynajmniej wtajemniczony w �ycie
polityczne; po raz drugi kierowanie rewolucj� wymkn�o mu si� z r�k. I tak samo
jak w roku 93 zarozumialstwo to sta�o si� na nowo przedmiotem waszego gniewu.
Jak� jednak krzywd� wyrz�dzi� ten nieszkodliwy lud podczas owego trzymiesi�cznego
bezkr�lewia, �e wy zaledwie przywr�ceni do w�adzy, wykazali�cie si� tak gor�cymi
reakcjonistami? Rz�d Tymczasowy my�la� tylko o tym, aby zado��uczyni� waszej mi�o�ci
w�asnej, uciszy� wasze niepokoje. Pierwsz� jego my�l� by�o przypomnienie wam o 
radzie familijnej; jego jedynym pragnieniem by�o, by wam przekaza� opiek� nad 
proletariatem. Lud nie sprzeciwia� si� temu, przyklaskiwa�. A wy, czy to przez 
potrzeb� odwetu tej tradycyjnej dobroduszno�ci, czy te� z powodu przyw�aszczenia 
sobie prawa do tego, wy, kt�rym przywr�cono dominuj�c� rol� w polityce, traktowali�cie
tych naiwnych rewolucjonist�w, jak gdyby oni byli band� w��cz�g�w i nicponi�w.
Rozstrzeliwali�cie, zsy�ali�cie, skazywali�cie na galery biednych robotnik�w, 
kt�rych do buntu pcha� l�k przed g�odem i kt�rych hekatomba s�u�y�a za odskoczni�
dla trzech czy czterech intryg w Komisji Wykonawczej i Zgromadzeniu. Mieszczanie, 
stali�cie si� okrutni i niewdzi�czni: tote� represje, jakie nast�pi�y po dniach
czerwcowych, wo�a�y o pomst� do nieba. Wy�cie si� stali wsp�winowajcami reakcji,
wy okryli�cie si� ha�b�.
Obecnie znowu pojawili si� intryganci polityczni, zdemoralizowani przez wszelkie
formy rz�du, obiekty waszej odwiecznej nienawi�ci. Ob�udnicy, potrafili was otumani�;
przyjaciele obcych kraj�w, uczynili z was cichych wsp�lnik�w swojej antynarodowej
polityki; s�udzy wszelkich tyranii, kt�re wy�cie pokonali, ��cz� si� z wami ka�dego
dnia w swych zemstach zab�jczych dla wolno�ci. W ci�gu trzech lat wasi rzekomi 
zbawcy �ci�gn�li na was wi�cej ha�by, ani�eli p� wieku niepowodze� sprowadzi�o
n�dzy na proletariat. I ci ludzie, kt�rym wasza �lepa nami�tno�� pozwoli�a uj�� w
r�ce nieograniczon� w�adz�, drwi� z was i was zniewa�aj�; przedstawiaj� was jako
wrog�w wszelkiego �adu, niezdolnych do karno�ci, zara�onych filozofi�, liberalizmem,
socjalizmem; oni was maj� za REWOLUCJONIST�W!
Przyjmijcie, Mieszczanie, to miano jako tyt� do waszej chwa�y i jako r�kojmi�
waszego pojednania z proletariatem. Pojednanie - powiadam wam - to rewolucja. Wr�g
wtargn�� do naszej domeny: niechaj jego obelgi s�u�� wam za has�o do zbi�rki. Wy,
seniorzy Rewolucji, kt�rzy byli�cie �wiadkami narodzin i �mierci tylu despotyzm�w,
od Cezar�w a� do njm�odszych Bourbon�w, wy�cie nie mogli uchybi� waszemu 
przeznaczeniu. Serce mi m�wi, �e jeszcze co� zdzia�acie. Rewolucja wyci�ga do 
was swe ramiona: ratujcie lud, ratujcie siebie samych, jak to czynili wasi 
ojcowie; ratujcie poprzez Rewolucj�.
Biedna Rewolucja! Wszyscy obrzucaj� j� kamieniami. Ci, kt�rzy jej nie 
spotwarzaj�, nie ufaj� jej jednak i pracuj� najusilniej nad tym, aby j� sprowadzi�
na manowce. Jedni m�wi� wam o przed�u�eniu w�adzy Prezydenta; inni prawi� o
po��czeniu dw�ch kierunk�w i o konieczno�ci jak najszybszego uporania si� z 
dylematem: moarchia czy demokracja. Ci broni� Konstytucji z 1848 roku, tamci 
o�wiadczaj� si� za Prawodastwem bezpo�rednim... My�la�by kto, �e to sprzysi�enie 
empiryk�w przeciwko idei lutego.
Gdyby ta polityka mog�a s�u�y� do czegokolwiek, gdyby rozporz�dza�a najmniejsz� 
cho�by si�� utrzymania si� i pokoju - by�bym milcza�. Nie m�ci�bym, Mieszczanie,
waszego spokoju. Ale niezale�nie od tego, czy jest kto za Rewolucj�, czy przeciwko
niej, Rewolucja na was zak�ada swe fundamenty i to z szybko�ci� tysi�ca mil na
sekund�. Nie chodzi tu o dyskutowanie na jej temat: trzeba, �eby�cie si� przygotowali
na jej przyj�cie; a przedewszystkim trzeba, �eby�cie j� poznali.
W czasie d�ugiego przebywania w wi�zieniu, gdy w�adze, �ami�c moje dziennikarskie
pi�ro, trzymaj� mnie z dala od codziennej polemiki, moja rewolucyjna dusza podr�uje 
znowu po krainie Idei.
Z moich w�dr�wek po tej krainie, le��cej poza przes�dami naszego starego �wiata,
przywioz�em troch� nasion , kt�rych uprawa nie mo�e si� nie uda� na naszej
przysposobionej glebie. Pozw�lcie, �e ofiaruj� wam dzisiaj ich pr�bk�. Wam,
Mieszczanie, przypada honor tego siewu, kt�rego pierwszym owocem b�dzie przywo�anie
na wasz� pami�� jedynej sprawy, jak� warto w tych czasach si� wam zaj�� i o 
jakiej si� wsz�dzie zapomina - Rewolucji. I oby po mnie, zach�ceni moim przyk�adem, 
naj�mielsi badacze mogli dokona� wreszcie od tak dawna wymarzonego odkrycia: 
Republiki demokratycznej i spo�ecznej!
Z braterskim pozdrowieniem
                                                                  P. J. Proudhon
Conciergerie, 10 lipca 1854
Zgłoś jeśli naruszono regulamin