Adam Bahdaj - Tańczący słoń.txt

(419 KB) Pobierz
TA�CZ�CY S�O�
Adam Bahdaj
Krajowa Agencja Wydawnicza Warszawa 1987
;
^Julcjka : o por�cz, spojrza�a i
Kio/' kojot�w?
� Zulejk, ze szczepu Am
Jak ty si �a go dzii
Bo... ch�opiec.
Co na wysp� i wyki
Wysoki. s/; r�k�.
Bni
Nie o ti
A
�  Nie zabaw�.
Grad�w mia�y trysi Ton i tam zdechn��;
Milcz�c;
�  Nie v ci  na  w)
�e  jest   dobra przerwa�a mu:
Mik jeste� najoi'
�  Tera ch�opi
KTO NA OCHOTNIKA?
.^Julejka stan�a na pomo�cie przystani, opar�a si� plecami o por�cz, spojrza�a wyzywaj�co na siedz�cych na �awce.
�  Kto z was pop�ynie na wysp� i zdob�dzie totem tych tch�rzliwych kojot�w?
�  Zulejka, zlituj si� � odezwa� si� cieniutkim sopranem najmniejszy ze szczepu Arapach�w, Kie� Kuguara.
�  Jak ty si� odzywasz do swego wodza, Gradowej Chmury! � skarci�a go dziewczyna.
�  Bo... bo... � tr�c zarumieniony policzek wydusi� z trudem ch�opiec.
�  Co bo? Nie ma �adnego �bo" ani �ale". Kto� z nas musi pop�yn�� na wysp� i wykona� to zadanie.
Wysoki, szczup�y ch�opiec z k�dziorami opadaj�cymi na czo�o podni�s� r�k�.
�  Brawo! � zawo�a�a uradowana. � Znalaz� si� jeden odwa�ny.
�  Nie o to chodzi... � zaj�kn�� si�.
�  A o co, Milcz�ca Ska�o?
�  Nie widzisz, �e deszcz pada i jest cholernie zimno? Dzi�kuj� za tak� zabaw�.
Gradowa Chmura tak na niego spojrza�a, jak gdyby za chwil� z jej oczu mia�y trysn�� b�yskawice.
�  To nie zabawa, a je�li tak s�dzisz, mo�esz odej�� na pustynn� preri� i tam zdechn�� z g�odu, a potem sta� si� �erem s�p�w.
Milcz�ca Ska�a nie przej�� si� zbytnio gro�b� wodza.
�  Nie wyg�upiaj si�, Zulejka, bo nikt w tak� pogod� nie pop�ynie ci na wysp�. Nasza zabawa dobra jest... � Chcia� powiedzie�, �e jest dobra na s�oneczn� pogod�, lecz Gradowa Chmura przerwa�a mu:
�; Milcz�ca Ska�o � powiedzia�a z ironi� � do tej pory my�la�am, �e jeste� najodwa�niejszym wojownikiem naszego szczepu. Lecz teraz...
�  Teraz chod�my do �Goplany" na gofry � wpad� w s�owo rudawy ch�opiec o zielonych kocich oczach.
5
Za ten pomys� ch�opcy nagrodzili go burzliw� owacj�, a kiedy ucichli, spojrzeli w stron� wodza. Gradowa Chmura uni�s�szy hardo g�ow�, obdarzy�a ich wzgardliwym u�miechem.
�  Widz�, �e to wy, a nie Apacze, jeste�cie boja�liwymi kojotami. Gardz� wami. Nie jeste�cie godni zawi�za� sznurowad�a u mego mokasyna. Strach was oblecia�. � Unios�a wysoko r�k� i pe�nym powagi g�osem zako�czy�a: � A teraz s�uchajcie: wasz w�dz poka�e wam, jak nale�y post�powa�! � To powiedziawszy, zbieg�a truchtem po schodkach na pla��. Potem zrzuci�a z siebie wierzchnie odzienie � tak �e zosta�a tylko w kostiumie k�pielowym � i wesz�a do wody, a dotar�szy do g��biny, rzuci�a si� w to�.
Ch�opcy stan�li przy por�czy. Miny mieli niet�gie. D�ugo milczeli we wstydliwym zak�opotaniu. Zulejka tymczasem, rozgarniaj�c ramionami wod�, skierowa�a si� ku wyspie.
�  Ale da�a nam po nosie � powiedzia� w zamy�leniu Milcz�ca Ska�a, w metryce Bartek Dziwisz.
TOTEM WODZA APACZ�W
Zulejka by�a ju� blisko wyspy, zwanej przez naszych Indian Wysp� Rybitwy, gdy� na jej brzegu gnie�dzi�o si� wiele tych ptak�w. Spojrza�a ppzed siebie. Do brzegu mia�a jeszcze oko�o stu metr�w. Zmieni�a wi�c kierunek, by nie dotrze� do brzegu w miejscu, gdzie Apacze zostawili kajaki. Przyspieszy�a. Wkr�tce znalaz�a si� w�r�d przybrze�nych trzcin. Drobny deszcz ci�� z ukosa, wysokie sitowie gi�o si� pod uderzeniami \ wiatru, a stare olchy rozmawia�y z jeziorem szelestem listowia.
Gdy stan�a, zapad�a si� po kolana w mule. Z trudem-przedar�a si� przez g�ste zaro�la, a gdy wyczu�a pod stopami twardy grunt, wybieg�a z wody. P�yn�c do wyspy rozgrza�a si�, lecz teraz, gdy krople deszczu ci�y j� tysi�cem lodowatych szpilek, poczu�a ch��d. Wzdrygn�a si�. Wnet jednak zapomnia�a o wszystkim, a jej my�li zaj�o jedno jedyne pytanie: gdzie znajduje si� totem wrogiego szczepu Apacz�w?
Wspi�a si� na piaszczyst� skarp�. Kryj�c si� za p�katymi pniami, zd��a�a ostro�nie ku �rodkowi wyspy, gdzie zwykle rozbijali namioty. Przeprawa by�a ci�ka. Zulejka z trudem przedziera�a si� przez las podszyty kolczast� ostr�yn� i g�stymi k�pami paproci. Kolce rani�y jej nogi, r�ce i ramiona, a w mokrych w�osach mia�a pe�no paj�czyny i igie� sosnowych. Nie zwa�aj�c na to, z uporem par�a ku polanie. Nagle zatrzyma�a si�. W prze�wicie mi�dzy omsza�ymi pniami ujrza�a wielki totem. By�a to dwumetrowej d�ugo�ci deska powycinana i pomalowana w nieregularny dese� przedstawiaj�cy g�owy wilka, s�pa i jelenia. Arcydzie�o to wysz�o spod d�uta i p�dzla Benka Downara � organizatora i zarazem wodza szczepu Apacz�w.
Wido
Ukry�a si� / przed ni� teren. \
dni temu A pac/
sposobem zmy� Nas�uchiwa�a
i p�aczli wyg�os
jej �rodku mi�
i tajemniczy tol Apacz�w nie
nigdy �pomy�l
raz oceni�a syl ii,
stra�y. Widoczn
� szeptab    ki
fig� z makiem. Zbli�a�a
chwil� ujrza�a ^^H
czy stoczy.
zw�aszcza
i wspaniali
niski, chuderlaw
wniebog�osy, ji
odwagi wywija! w j
�ula podnio ? gdy z} Wyru wo�anie:
Roz< zarzyna
Zrozu:
nasi�kni�ta we na ziemi� i wl metrach tej oj pr�ty. Upad�a.
Zan: Rzuci/a par�a di s�ysza�a pniami i dw�ch
Widok wspania�ego totemu ol�ni� j�, a potem zach�ci� do dzia�ania. Ukry�a si� za pot�nym pniem sosny. W skupieniu �ledzi�a roztaczaj�cy si� przed ni� teren. Do niedawna ca�a wyspa nale�a�a do jej szczepu, lecz dwa dni temu Apacze podst�pem zabrali j� pod swe panowanie. Jedynym sposobem zmycia ha�by by�o wykradzenie totemu.
Nas�uchiwa�a chwil�. Dociera� do niej monotonny plusk deszczu i p�aczliwy g�os szybuj�cych nad wysp� rybitw. Polana by�a pusta, tylko na jej �rodku mi�dzy zbudowanymi z ga��zi tipi tkwi� dumnie barwny i tajemniczy totem, magiczny symbol szczepu.
Apacz�w nie by�o wida�. Zulejka zatar�a z rado�ci d�onie. Teraz albo nigdy � pomy�la�a i j�a czo�ga� si�. Gdy dotar�a do skraju polany, jeszcze raz oceni�a sytuacj�. Dziwi�o j�, �e wojownicy Apacz�w zostawili totem bez stra�y. Widocznie lekcewa�yli swych wrog�w. B�dziecie si� mieli z pyszna � szepta�a � kiedy wr�cicie do obozu i zastaniecie zamiast swego totemu fig� z makiem.
Zbli�a�a si� ju� do totemu, gdy nagle us�ysza�a bojowy okrzyk, a za chwil� ujrza�a wybiegaj�cego z sza�asu Apacza. Zawaha�a si� � ucieka� czy stoczy� z nim walk�. Wnet jednak honor wodza kaza� jej broni� si�, zw�aszcza �e Apacz, mimo pomalowanej czerwon� szmink� twarzy i wspania�ego pi�ropusza z g�sich pi�r, nie przedstawia� si� okazale: by� niski, chuderlawy i nie przejawia� zbytniej ch�ci walki, tylko krzycza� wniebog�osy, jakby go przypalali na wolnym ogniu. Dla dodania sobie odwagi wywija� w powietrzu toporkiem.
�ula podnios�a z ziemi grub� ga���. Odparowa�a mizerne ciosy wroga, a gdy zyska�a nad nim przewag�, jednym skokiem znalaz�a si� przy totemie. Wyrwawszy go z ziemi, biegiem wycofa�a si� do lasu. Za sob� us�ysza�a wo�anie:
�  Alarm! Alarm! Wojownicy, do broni!          �
Roze�mia�a si�. G�os wo�aj�cego o pomoc Apacza brzmia� jak kwik zarzynanego prosiaka. Po chwili jednak us�ysza�a z boku nawo�ywania. Zrozumia�a, �e wnet ruszy za ni� po�cig. Chcia�a przyspieszy�, lecz nasi�kni�ta wod� deska ci��y�a i utrudnia�a jej ucieczk�. Upu�ci�a j� na ziemi� i wlok�a za sob� przez zasieki z kolczastych je�yn. Po stu metrach tej szarpaniny by�a tak wycie�czona, �e zapl�ta�a si� w wiotkie pr�ty. Upad�a.
Zanim si� podnios�a, us�ysza�a wok� siebie bojowe okrzyki wrog�w. Rzuci�a wi�c desk�, a sama stara�a si� przedrze� do brzegu. Dysz�c ci�ko, par�a do przodu, lecz czu�a, �e s�abnie, a wok� siebie coraz wyra�niej s�ysza�a okrzyki Apacz�w. Wreszcie gdy' by�a ju� blisko skarpy, mi�dzy pniami ujrza�a czerwone twarze i pi�ropusze. Zawr�ci�a. Po kilku krokach dw�ch wojownik�w z�apa�o j� za ramiona i obali�o na ziemi�.
�  Zwi�za� j� � us�ysza�a za sob� znajomy g�os. wodza Apacz�w.
�  Zawi�za� jej oczy! � wo�a� kto� z boku.
7
�  Gdzie nasz totem?
-  Nie cacka� si� z wrogiem! � Wok� niej zbiera�o si� coraz wi�cej barwnych pi�ropuszy. Ci dwaj, kt�rzy powalili Gradow� Chmur�, podnie�li j� z ziemi, a gdy otworzy�a oczy, ujrza�a przed sob� wodza Apacz�w� Szarego Nied�wiedzia, w cywilu Benka Downara. Na tle pot�nych pni i spokojnej tafli jeziora wygl�da� gro�nie. Mia� na sobie kaftan i spodnie z jeleniej sk�ry, mokasyny z fr�dzlami, pas wybijany mosi�nymi cekinami, za pasem pi�kny tomahawk, a w d�oni dzier�y� my�liwsk� strzelb�. Wszystko by�o w pierwszym gatunku i super, a biedn� Zul� sparali�owa�oby ze strachu, gdyby nie wiedzia�a, �e ten str�j przys�a� Benkowi z W�och jego stryj.
Szary Nied�wied� zmarszczy� gro�nie brwi.
-  Gdzie nasz totem? � zapyta� przez zaci�ni�te z�by. Zulejka wypr�y�a si�, zadar�a g�ow� i bez strachu odpar�a:
-  Na twoim miejscu, Szary Nied�wiedziu, spali�abym si� ze wstydu. Przegrali�cie, bo mamy wasz totem. Teraz Wielki Duch puszczy przestanie opiekowa� si� wami. Wyginiecie jak stado parszywych kr�lik�w.
-  Milcz! � �achn�� si� w�dz Apacz�w. � Je�eli nie powiesz, gdzie schowa�a� totem naszego szczepu, b�dziemy ci� przypieka� na wolnym ogniu.
Dziewczyna za�mia�a si� kpi�co.
Teraz mo�ecie drze� ze mnie pasy, a nie powiem. Wnet przyp�yn� tu moi wojownicy i zatrutymi strza�ami zrobi� z was sito.
Waleczny Nied�wied� nie zl�k� si� jednak tej gro�by. Skin�� na wojownik�w, a gdy tamci zbli�yli si� do niej, rozkaza�:                � "
�  Zwi�za� j� i zaprowadzi� do obozu.
KTO CI� TAK URZ�DZI�, DZIEWCZYNO?
Dygota�a z zimna, szcz�ka�a z�bami. Cienka linka namiotowa, kt�r� przywi�zali j� do pnia sosny, wrzyna�a si� bole�nie w cia�o, a knebel ze starego r�cznika, wepchni�ty g��boko w usta, utrudnia� jej oddychanie. Jedynie' my�l, �e mimo poszukiwa� nie znale�li totemu, kaza�a jej z godno�ci� znosi� tortury.
� Poczekajcie, tch�rzliwe gnojki � my�la�a. � Wnet przyp�yn� tu chy�ymi canoe moi dzielni wojownicy. Uwolni� mnie, a potem... nie chcia�abym by� w waszej sk�rze. Ja, w�dz Arapach�w, potrafi� zem�ci� si�. a zemsta moja b�dzie straszna.'
Z �alem my�la�a, �e Apacze ju� dawno odp�yn�li kajakami, siedz� przy sto�ach i jedz� obiad, a ona przywi�zana do pnia marznie haniebne. - �eby�cie si� ud�awili, �eby wam...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin