03 - Bohater Wieków - Brandon Sanderson.pdf

(2225 KB) Pobierz
671486076 UNPDF
Brandon Sanderson
BOHATER
WIEKÓW
The Hero of Ages
Przełożyła Anna Studniarek
671486076.001.png
Dedykowane Jordanowi Sandersonowi
Który może wyjaśnić każdemu kto zapyta
Jak to jest mieć brata
Który spędza większość czasu śniąc.
(Dzięki, że ze mną wytrzymujesz)
PODZIĘKOWANIA
Jak zawsze, na moje podziękowania zasługuje wiele osób, bez których ta książka
wyglądałaby zupełnie inaczej. Przede wszystkim, mój redaktor i mój agent - Moshe Feder i
Joshua Bilmes - dzięki którym projekty osiągają swój pełen potencjał. Jak również moja
cudowna żona, Emily, która była dla mnie wielkim wsparciem i pomocą w procesie
pisarskim.
Podobnie jak wcześniej, Isaac Stewart (nethermore.com) przygotował doskonałe
mapy, symbole rozdziałów i krąg metali allomantycznych. Naprawdę doceniam również
pracę Christiana McGratha - ta okładka jest moją ulubioną w całym cyklu. Dziękuję
Larry'emu Yodelowi, za to, że jest wspaniały, i Dot Lin z wydawnictwa Tor, za promocję
moich książek. Denisowi Wongowi i Stacy Hague-Hill, za pomoc mojemu redaktorowi oraz -
jak zawsze - cudownej Irene Galio i Sethowi Lernerowi za kierownictwo artystyczne.
Do pierwszych czytelników tej książki należą: Paris Elliott, Emily Sanderson, Krista
Olsen, Ethan Skarstedt, Eric J. Ehlers, Eric „More Snooty" James Stone, Jillena O'Brien, C.
Lee Player, Bryce Cundick/Moore, Janci Patterson, Heather Kirby, Sally Taylor, Bradley
Reneer, Steve „Not Bookstore Guy Anymore" Diamond, General Micah Demoux, Zachary
„Spook" J. Kaveney, Alan Layton, Janette Layton, Kaylynn ZoBell, Nate Hatfield, Matthew
Chambers, Kristina Kugler, Daniel A. Wells, The Indivisible Peter Ahlstrom, Marianne
Pease, Nicole Westenskow, Nathan Wood, John David Payne, Tom Gregory, Rebecca Dorff,
Michelle Crowley, Emily Nelson, Natalia Judd, Chelise Fox, Nathan Crenshaw, Madison
VanDenBerghe, Rachel Dunn i Ben OleSoon.
Jestem również wdzięczny Jordanowi Sandersonowi - któremu ta powieść jest
dedykowana - za niezmordowaną pracę nad moją stroną internetową. Jeff Creer również
wykonał kawał dobrej roboty z ilustracjami na BrandonSanderson.com. Zajrzyjcie tam!
PROLOG
Marsh próbował się zabić.
Jego dłoń zadrżała, gdy starał się zebrać siły, by podnieść rękę, wyrwać kolec z pleców
i zakończyć potworną egzystencję. Nie próbował się już uwolnić. Trzy lata. Trzy lata w
postaci Inkwizytora, trzy lata uwięzienia we własnych myślach. Te lata udowodniły, że nie
ma ucieczki. Nawet teraz jego myśli się zaćmiły.
A później To przejęło kontrolę. Świat wokół niego jakby wibrował - i nagle zaczął
widzieć wszystko wyraźnie. Dlaczego walczył? Dlaczego się martwił? Wszystko było w jak
najlepszym porządku.
Zrobił krok do przodu. Choć nie widział już tak jak zwyczajni ludzie - w końcu w jego
oczodoły wbito potężne stalowe kolce - wyczuwał pomieszczenie wokół siebie. Kolce
wystawały z tyłu jego czaszki. Gdyby wyciągnął rękę i dotknął tyłu głowy, poczułby ostre
końce. Nie było krwi.
Kolce dawały mu moc. Wszystko otaczały niebieskie allomantyczne linie, rozjaśniając
świat. Pomieszczenie było średnich rozmiarów, a wraz z Marshem znajdowało się w nim
kilku towarzyszy - również otoczonych błękitem, allomantyczne linie wskazywały na metale
w ich krwi. Każdy miał kolce w oczodołach.
To znaczy, każdy poza mężczyzną przywiązanym przed nim do stołu. Marsh
uśmiechnął się, wziął kolec ze stołu i uniósł go. Więzień nie został zakneblowany. To by
stłumiło krzyki.
- Proszę - wyszeptał więzień i zadrżał. Nawet terrisański lokaj załamywał się, mając w
perspektywie własną gwałtowną śmierć.
Mężczyzna próbował się szarpać. Znajdował się w bardzo niewygodnej pozycji, został
bowiem przywiązany na innej osobie. Stół zaprojektowano w taki właśnie sposób, wgłębienie
mieściło ciało poniżej.
- Czego chcecie? - spytał Terrisanin. - Nic już wam nie powiem o Synodzie.
Marsh pomacał mosiężny kolec, czując jego ostry koniec. Miał pracę do wykonania,
lecz zawahał się, smakując ból i przerażenie w głosie mężczyzny. Zawahał się, żeby móc...
Marsh zapanował nad własnym umysłem. Słodki aromat sali zniknął, zastąpiony przez
smród krwi i śmierci. Jego radość zmieniła się w grozę. Więzień był terrisańskim Opiekunem,
człowiekiem, który całe życie pracował dla dobra innych. Zabicie go będzie nie tylko
zbrodnią, ale i tragedią. Marsh próbował zapanować nad sobą, unieść rękę i wyrwać
najważniejszy kolec z pleców - jego usunięcie zabiłoby go.
To jednak było zbyt silne. Moc. Jakimś sposobem panowała nad Marshem - i
potrzebowała go oraz innych Inkwizytorów jako swoich rąk. Była wolna - Marsh wciąż czuł,
jak się tym raduje - lecz coś nie pozwalało jej zbyt mocno wpływać na świat. Przeciwnik.
Siła, która otaczała świat niczym tarcza.
To nie było jeszcze pełne. Potrzebowało więcej. Czegoś jeszcze... czegoś ukrytego. A
Marsh to odnajdzie, przyniesie swojemu panu. Panu, którego Vin uwolniła. Istocie, która
została uwięziona w Studni Wstąpienia.
Nazywała się Zniszczeniem.
Marsh uśmiechnął się, gdy jego więzień zaczął płakać. Później zrobił krok do przodu,
unosząc kolec. Przytknął go do piersi skamlącego mężczyzny. Kolec musiał przebić jego
ciało, przeszywając serce, a później wbić się w ciało Inkwizytora przywiązanego poniżej.
Hemalurgia była brudną sztuką.
I dlatego była taka zabawna. Marsh uniósł drewniany młot i zaczął uderzać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin