I powraca wiatr, Wladimir Bukowski.txt

(871 KB) Pobierz
Bukowski I powraca wiatr.
Res Publica Warszawa 1990
W�adimir Bukowski I powraca wiatr...
W�adimir Bukowski I POWRACA WIATR...
Copyright � WUdimir Bukowski
Copyright � dla wydania polskiego POLONIA BOOK FUND LTD
I wydanie polskie POLONIA, Londyn 1983 I wydanie krajowe, FENIKS i CDN, Warszawa 1984
Z rosyjskiego prze�o�y� Andrzej M�etkowskl
Wiersze prze�o�y� Stanis�aw Bara�czak
Do druku przygotowa�a Julia Jurys
Projekt ok�adki Jan Bokiewicz, Wojciech Freudenreich
DZI�KUJEMY WYDAWNICTWU POLONIA BOOK FUND LTD ZA PRZEKAZANIE DIAPOZYTYW�W DO NASZEGO WYDANIA
Ksi��ka mo�e by� sprzedawana wy��cznie w Polsce,
krajach RWPG i Jugos�awii Wysy�ka i sprzeda� do innych kraj�w jest zabroniona
ISBN 83-7046-088-7 Produkcj� zorganizowa� Adam Rachocki
Powiadaj�, �e nurek wyci�gni�ty raptownie z du�ej g��boko�ci na powierzchni� mo�e umrze�, a w ka�dym razie zapa�� na tak� chorob�, �e krew kipi w �ytach, a jego samego dos�ownie rozdziera od wewn�trz. Co� takiego przydarzy�o mi si� pewnego ciemnego, grudniowego poranka we W�adimirze*.
Wstawa� zwyczajny wi�zienny dzie�, kolejny w niesko�czonym �a�cuchu powszednich, wi�ziennych dni. O sz�stej rano starym zwyczajem przeszed� wzd�u� cel nadzorca, krzycz�c ochryp�ym g�osem i wal�c kluczami w drzwi: �Po-budka! Po-budka! Po-budka!" W szarym p�mroku celi zacz�li rusza� si� zeki, niech�tnie gramol�c si� ze swych wor�w, wypl�tuj�c z namotanych ko�der, kurtek, waciak�w. A niech ci� szlag trafi z twoj� pobudk�!
Rykn�� g�o�nik. Dono�nie i uroczy�cie, zupe�nie jak na Placu Czerwonym, zabrzmia� hymn Zwi�zku Sowieckiego. Jasna cholera, znowu wieczorem zapomnieli wy��czy�. �M�wi Moskwa! Dzie� dobry, towarzysze! Porann� gimnastyk� zaczynamy od marszu w miejscu." Do diab�a, wy��czy� jak najpr�dzej! Ka�dy dzie� w tym kraju zaczyna si� od marszu w miejscu.
Zimowy, pochmurny ranek nawet na wolno�ci zwala si� jak kac, a w wi�zieniu tym bardziej nie ma paskudniejszej pory. �y� si� nie chce i ten nadchodz�cy dzie� - jak przekle�stwo. Nie bez powodu �piewa si� w starej wi�ziennej pie�ni:
Budzisz si� rano, gdy miasto �pi jeszcze. Nie �pi wi�zienie - stra�nicy ju� wstali. A serce wzdryga si� bolesnym dreszczem. Jak gdyby nagle p�omie� je osmali�.
Po za�nie�onym dziedzi�cu od strony kuchni zadudni� tiurmochod - w�zek z kot�ami: wioz� �niadanie na poszczeg�lne oddzia�y. S�ycha�, jak roz�adowuj� je na dole i dudni�c po pod�odze wlok� na pi�tra. Trzaskaj� karmniki, brz�cz� miski, kubki. Owsianka, rzadka co prawda, ale gor�ca. No i wrz�tek, stary druh. Gdzie� ju� skacz� sobie do oczu, kln� -
*W+adlmlr � wi�zienie z czas�w Katarzyny II. Obecnie � specjalne wi�zienie polityczne, podleg�e bezpo�rednio Komitetowi Bezpiecze�stwa Pa�stwowego KGB (wszystkie przypisy t�umacza).
6	W�ADIMIR BUKOWSKI
kaszy im za mato dali, czy co? Wal� w drzwi miskami. Za p�no, przegapili - �niadanie ze zgrzytem i hukiem przetoczy�o si� jak bitwa korytarzem, dalej, na drugi koniec. Kto teraz sprawdzi, kto udowodni, dali wam kaszy, czy nie? Trzeba by�o wciska� misk� p�ki klapa by�a otwarta.
Rano, po �niadaniu, powtarza�em zazwyczaj angielskie s��wka, wypisane poprzedniego dnia. Robi�em to dwa razy dziennie - rano i przed snem. To zamiast gimnastyki, zamiast marszu w miejscu, �eby rozrusza� zaspany m�zg. Potem, w ci�gu dnia, bra�em si� do czego� bardziej z�o�onego. Ledwie zd��y�em usadowi� si� ze swoimi s��wkami na pryczy, podwin��em nogi - otwiera si� karmnik: �Dziesi�tka! Zbiera� si�, wszyscy! Z rzeczami!" Tego nam tylko brakowa�o, zacz�� si� cholerny dzionek. Pakuj si�, wlecz si�, urz�dzaj si� � dla nauki dzie� ju� stracony. Ciekawe jednak, dok�d to? Nigdy te biesy nie powiedz�, wieczna tajemniczo��.
- Hej, dow�dco, dow�dco! Sienniki zabiera�? A materace? A naczynia? - To ju� dzia�a nasz wywiad. Je�li zabiera� materace - znaczy, �e gdzie� na ten sam oddzia�. Je�li nie - znaczy �e na inny, ale na kt�ry? Je�li bra� sienniki - znaczy �e na pierwszy lub trzeci: na drugim daj� w�asne, naczynia zreszt� te�.
- Wszystko bra� ze sob� - mgli�cie m�wi naczelnik. Zaciemnia spraw�. Ch�opcy, dok�d to nas bior�? Mo�e karcer, albo zn�w do roboty, na pierwszy oddzia�? A wi�c zn�w odm�wimy, powlok� na ostry rygor, na zni�on� racj�. A mo�e po prostu kipisz? Nie daj Bo�e, to jest w�a�nie najgorsze. Ksi��ki na wypadek kipiszu mam poupychane po ca�ej celi, tak samo r�ne zakazane drobiazgi - no�yk, kilka �yletek, szyd�o w�asnej roboty. Z miejsca wszystko wykryj�.
Ale� si� towarzystwo zacz�o miota�! Ka�dy przecie� ma swoj� skrytk�, sw�j problem. Czym pr�dzej do waciaka, wepchn�� pod podszewk� - mo�e nie znajd�. Mo�na te� do buta - chocia� nie, ostatnio bior� buty do rentgena. Cz�owiek doprosi� si� nie mo�e, a buty - bardzo prosz�. Bo�e, buty! Przecie� da�em je do naprawy!
- Dow�dco! Dzwo�, co z butami - mam buty vv naprawie! Nie rusz� si� st�d bez but�w!
Dwa miesi�ce walczy�em o t� napraw�, pisa�em skargi, ��da�em, dobija�em si�; ledwo zd��yli wzi�� - i masz ci los! �eby cho� je odzyska�, pal licho napraw�, wszystko przewr�ci�o si� do g�ry nogami. Dobrze, �e cho� �niadanie zd��yli�my zje�� - na obiad mo�e b�dziemy ju� w nowym miejscu. Dok�d to nas jednak p�dz�?
Tyle grat�w mi si� nazbiera�o, �e a� zgroza ogarnia, pe�ny siennik. Wydawa� by si� mog�o, jakie� to rzeczy mo�e mie� cz�owiek w wi�zieniu? Mimo to nie zd��ysz si� nawet obejrze� - i ju� masz ca�y majdan. Ch�opcy wychodzili po trochu na wolno��, wracali do �agr�w i swoje bezcenne skarby starali si� tu zostawi�, w spadku pozostaj�cym. Grzech zabiera� z wi�zienia to, co z takim trudem uda�o si� przeszmuglowa� przez kipisz. Ka�da dodatkowa rzecz to skarb. Oto trzy zagraniczne �yletki. Za ka�d� mo�na dogada� si� z kalifaktorem, przez tydzie� b�dzie podgrzewa� kumpli w kabarynie - trzy tygodnie �ycia dla kogo�, mo�e
I POWRACA WIATR...	7
i dla mnie. Bruliony te� rzadko��, spr�buj gdzie� tu zdoby�. Trzy d�ugopisy, wk�ady do d�ugopis�w, a co najwa�niejsze - ksi��ki. Nie daj Bo�e kipisz! Wszystkie te bogactwa nagromadzi�y mi si� w niebezpiecznej ilo�ci i nie mog�em si� w �aden spos�b wycwani�, by przekaza� je komu�, kto zostaje w wi�zieniu na d�u�ej. Nie trafia�em z nimi do wsp�lnej celi, pech.
Wszystko wskazywa�o na to, �e przerzucaj� nas do innej celi, dlatego te� zabrali�my myd�o, r�ne swoje szmatki i sznureczki - wszystko to przyda si� w nowym miejscu, zw�aszcza je�li przed nami siedzieli w celi kryminalni. Po nich - jak po naje�dzie Tatar�w: brud, wszystko pot�uczone i po�amane, dwa dni trzeba doprowadza� do stanu u�ywalno�ci, my� i szorowa� - a �cierek ani myd�a zazwyczaj nie maj�, st�d nawet szmat� do pod�ogi wzi�li�my ze sob�.
No, chyba ju� wszystko. �Gotowi?" - ryczy zza drzwi naczelnik.
- �Gotowi!"
Drzwi uchyli�y si� i nagle oddzia�owy wskazuj�c na mnie palcem rzuci�: �Idziemy". Matko Boska, dok�d to? Jedyna mo�liwo�� - karcer. Staraj�c si� odtworzy� w pami�ci wszystkie mo�liwo�ci i warianty pytam: �Materac bra�?" - �Rzu�cie na korytarzu". No tak, karcer. Za c� to? Przecie� nic nie zrobi�em. Og�osz� g�od�wk�!
Schodzimy w d�, na parter, skr�camy, ale nie do drzwi wyj�ciowych, w stron� korytarza - no tak, karcer! Nie, min�li�my, idziemy korytarzem. Znaczy si� kipisz. Cholera, zaraz wszystko zabior�. Jakby im tu nam�ci� w g�owach? M�wi� pierwsze co mi na my�l przychodzi: �Dow�dco, dawaj buty, s� w naprawie!" � �Ju� pos�ali�my."Pos�ali�cie?Po co pos�ali�cie po buty, je�li to tylko kipisz? A mo�e etap?
Wchodzimy do kipiszowni. Jest ju� na miejscu brygada Pietuchowa
- czekaj� jak szakale, zaraz wszystko znajd�.
�No wi�c - m�wi� - k�ad�cie tutaj worek i rozbierajcie si�". Rozebrali jak zwykle; obmacali wszystkie szwy, w waciaku mia�em schowan� �yletk� - dzi�ki Bogu nie znale�li, tydzie� �ycia dla kogo�. �Ubiera� si�." Wyprowadzaj� na korytarz, wsadzaj� do przej�ci�wki. Szlag by trafi�, to jednak etap! Jak�e wlec si� etapem z tymi gratami? Sam ledwo si� ruszam. I wszystko przepadnie - w ka�dym wi�zieniu przesy�kowym kipisz. Jak obuchem w g�ow�. Dok�d to? A ja, jak g�upek, szmat� do pod�ogi zabra�em i myd�o. Buty! Zachachm�c� mi buty, potem szukaj wiatru w polu. �Dow�dco, dawaj buty, buty w naprawie!"
- �Ju� pos�ali�my."
Trzeba cho� ch�opcom da� zna�, ale jak? Przej�ci�wka na samym ko�cu, nade mn� nie ma nikogo, klozetu nie ma, kubka nie mam - do diab�a! Napisa�em grafitem na murze, po angielsku: �Wys�any na etap w nieznanym kierunku", nazwisko i data. Ale to za ma�o - kiedy� to zauwa��. Trzeba jeszcze jako� krzykn��. Mo�e przed etapem zaprowadz� do �a�ni? Ale oto ju� drzwi si� uchylaj� � tak pr�dko? A �a�nia? Nie, idziemy do wyj�cia. Skr�camy za r�g, na wartowni�. No tak, ostatnia okazja. Pi�tnasta cela jest akurat nade mn�. Wrzasn��em nagle
8
W�ADIMIR BUKOWSKI
co si� w p�ucach, a� Kisielew odskoczy� ze strachu.
- Pi�tnastkom, Jegooor, bior� mnie na etap! Na etap zabrali! Pi�tnastkaaa! - Raptem wszyscy oprzytomnieli i wepchn�li mnie w drzwi wartowni: �Cicho, co si� drzesz? Do kabaryny ci si� zachcia�o?" Jaka kabaryna... K�am, naczelniku, ale znaj miar�, gdzie ty mnie na etapie wsadzisz do kabaryny?
W du�ym pokoju na wartowni - ni to �wietlica, ni to szatnia dla nadzorc�w - posadzili mnie na krze�le. �Sied�cie!" W tym momencie zjawi� si� nasz wychowawca, kapitan Dojnikow, jaki� taki niesw�j, majestatyczny i smutny. Ja do niego: �Obywatelu naczelniku, dok�d?" - cicho, �eby nikt nie s�ysza�. Zmiesza� si�, spojrzenie w bok: �Nie wiem, doprawdy nie wiem. Na etap." - �Przesta�cie wreszcie kr�ci�, wielka tajemnica -dok�d?" - �M�wi� powa�nie, nie wiem, nie moja sprawa. Powiedzieli, �e na etap - pewnie do Moskwy." Wszystko wie, czort, wida� po minie. �A moje rzeczy?" ~ �Ju� w samochodzie. "Nies�ychane! Kt� to za mnie d�wiga moje rzeczy, czy�by konw�j? Ach w�a�nie, buty. �Prosz� powiedzie�, �eby buty przynie�li, mam buty w naprawie." - ,przynios�."
- �Jak to przynios�? Przecie� to ju� wartownia, za chwil� ruszamy!" A on m�wi cicho: �Nie b�dziecie ju� potrzebowa� but�w." C� by to mia�o znaczy�? Jak to mo�liwe, �ebym ju� nie potrzebowa� but�w? I m�wi� mu cicho: �A sk...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin