ameryka kraj żebraków-art..doc

(223 KB) Pobierz
o2

o2.pl: Ameryka - kraj żebraków  2008-06-30 17:09

 

Żebracy na ulicach i przy każdym prawie zjeździe z autostrady. Mieszkania brudne tak, że nie sposób bez obrzydzenia do nich wchodzić. Wszechwładza policji i młodzieżowe gangi, które terroryzują całe dzielnice. Tak wygląda kraj, który rządzi dziś światem.

Czy Amerykanie są głupi?

Kiedy człowiek z Polski przyjeżdża do Stanów i rozmawia z Amerykanami, ma wrażenie, że ludzie ci przybyli właśnie z Księżyca. Dla Amerykanina ważne jest to, co ma wokół siebie. Kiedy w telewizji lecą wiadomości, to newsy ze świata pojawiają się w nich jedynie wtedy, gdy amerykańscy żołnierze dokonają jakichś bohaterskich czynów lub gdy zostaną zabici. Poza tymi wyjątkami serwisy nadają informacje z danego stanu i krajowe. Amerykanie nie wiedzą, co się dzieje na świecie i nie chcą tej sytuacji zmieniać.

- Bardzo mnie to dziwiło, kiedy tam pracowałem - mówi Marek, który spędził w USA pięć lat. - Jedyne, co interesuje Amerykanów, to Ameryka, a i to nie cała, tylko najbliższa okolica. To są ludzie, których wychowuje się na patriotów gotowych umrzeć za swoją ojczyznę, i tyle. Myślę, że inni Amerykanie nie są temu krajowi potrzebni. Mają pieniądze, żyją nieźle, przynajmniej niektórzy, a od czasu do czasu część z nich musi pojechać na drugą półkulę i tam dać się pozabijać jakimś dzikim plemionom.

Mimo że Amerykanie dbają o weteranów swoich wojen, spora część żebraków, których widać na ulicach miast i na drogach, nosi pozawieszane na szyjach tabliczki z napisem: "Jestem weteranem, pomóż mi".

- Tych ludzi nie jest wcale mało - mówi Marek. - Byłem szczerze zdziwiony, kiedy ich zobaczyłem, wydawało mi się, że w najbogatszym kraju na świecie takie rzeczy się po prostu nie zdarzają, że to niemożliwe. A jednak.

Niewiedza Amerykanów o świecie i co gorsza o własnym kraju jest wprost niewiarygodna. Wielu z nich nie wie, jakie miasto jest stolicą ich państwa. Z odgadnięciem, czy Europa to kraj, kontynent czy miasto, także mają problemy. Nie potrafią złożyć i uruchomić najprostszego urządzenia.

- Zetknąłem się z Amerykanami w Polsce - mówi Marek. - Przyjechali tu i zamieszkali na jakiś czas. Kupili sobie kiedyś jakąś szafkę w Ikei, taką składaną szafkę. Nie mogłem w to uwierzyć, ale nie potrafili jej zmontować. Nie mogli zrozumieć instrukcji, która była narysowana na pudełku, taka instrukcja obrazkowa - co w co włożyć, żeby pasowało. To było dla nich za trudne. Dodam, że nie byli to jacyś prole, tylko ludzie wykształceni. Musiałem im tę szafkę poskładać.

Miejski chaos?

Amerykańskie miasta, znane Europejczykowi z filmów, jawią mu się jako miejsca, gdzie króluje przemoc i bezprawie, gdzie czarni i portorykańscy gangsterzy mordują się nożami i strzelają do przypadkowych przechodniów.

- To nieprawda, nigdzie nie czułem się tak bezpieczny jak w Chicago - mówi Marek, - Wracałem do domu późno w nocy i nigdy nie bałem się, że ktoś mnie napadnie czy zabije. Teraz w Polsce mam takie lęki, szczególnie kiedy nocą przechodzę nieopodal lokali z ogródkami piwnymi, zawsze siedzi tam kilku osiłków szukających zwady. W Ameryce, odwrotnie niż w Polsce, policja działa naprawdę i naprawdę jest skuteczna. Trzeba ich traktować poważnie - jeśli czegoś zabraniają, to mówią to serio. Tam nikt się nie patyczkuje z przestępcami. Jeśli koleś mimo tego, że policja wzywa go do złożenia broni, dalej wymachuje rewolwerem, może zostać zabity i ten, który go zastrzelił, nie będzie przez nikogo niepokojony. W Polsce wszyscy rzuciliby się na takiego policjanta i doprowadziliby do wyrzucenia go ze służby.

Oczywiście, że w Ameryce są gangi, istnieją one nawet w szkołach, ale tamtejszy system edukacji jest trochę bardziej skuteczny od naszego i decyzje podejmowane po to, by owe gangi zwalczyć, egzekwowane są stanowczo.

- W szkołach publicznych wprowadzono w pewnym momencie mundurki - mówi Marek. - Oczywiście komuś może się to źle kojarzyć albo nie podobać. Kiedy jednak w mieście istnieją trzy albo cztery młodzieżowe gangi, które zwalczają się bezwzględnie, a rozpoznają się po ciuchach, bo jedni noszą kołnierze zapinane pod szyję, a inni jakieś portki, to trzeba coś z tym zrobić, żeby dzieci się nie zabijały. Mundurki to dobry pomysł, bo unifikuje wszelkie podziały. Mundurki są przymusowe i nie ma dyskusji, każdy musi się na nie zgodzić. Dzięki decyzji o noszeniu mundurków działalność gangów w szkołach została mocno ograniczona.

Amerykanie, o czym także opowiadają Europejczycy, którzy wrócili ze Stanów, nie słyną z przesadnego przestrzegania zasad higieny. Śmieci na ulicach miast zawsze są widoczne. W mieszkaniach też nie jest zbyt czysto, a do tego - w co trudno uwierzyć - dość biednie.

- Moim zdaniem wynika to z lenistwa - twierdzi Marek. - Oni mają tak dobrze i panuje tam taki święty spokój, że nic nie muszą. Wolą poleżeć, niż zabrać się do jakiejś roboty. Nie opłaca im się. W niektórych domach jest po prostu strasznie. Człowiek wchodzi do łazienki i nie wie, co zrobić. Najlepiej byłoby wyjść, a tu trzeba skorzystać z toalety, i to jest straszne. Oni, oczywiście nie wszyscy, tego nie zauważają. Dominuje wśród nich postawa roszczeniowa. Szczególnie dobrze widać to na przykładzie imigrantów, dajmy na to Portorykańczyków. Oni muszą dostać wszystko za darmo, bo im się należy. Tak zostali nauczeni i już. Jeśli już ktoś pracuje w tej Ameryce, to są to na pewno Polacy, Ukraińcy albo Rosjanie. Gorzej, że tam się prawie nie widuje pijanych, a jeśli już jakiś facet idzie ulicą nagrzany, to jest to na pewno Polak, Ukrainiec albo Rosjanin.

Piękno Ameryki

- Jeśli miałbym coś doradzić turystom z Europy - mówi Jerzy, którzy przejechał Amerykę Północną wzdłuż i wszerz - jeśli miałbym doradzać podróż gdziekolwiek, to powiedziałbym, żeby wybrali USA. To jest wielki i piękny kraj, gdzie drogi są proste, hotele tanie, a samochody, które się wypożycza, ogromne - i wszystkie mają automatyczną skrzynię biegów. Europa przy Ameryce to kraina drożyzny. Jeśli człowiek zamierza wyruszyć w podróż po USA, usłyszy szereg dobrych rad. Po pierwsze usłyszy, że lepiej, by nigdzie nie jechał, bo na pewno go zabiją - przestępcy lub policjanci ścigający przestępców. To nieprawda. Przejechałem prawie całą Amerykę i nigdy nie spotkałem na drodze żadnego gangstera, nie zatrzymała mnie także policja. Nikt nie sprawdzał moich dokumentów ani nie pytał, skąd i dokąd jadę. Przejechałem kraj od Oregonu po Florydę i widziałem cudowne miejsca i wspaniałych ludzi. Rozczarowałem się właściwie tylko raz. Chciałem zobaczyć wodospad Niagara. Po polsku mówi się "wodospad Niagara", a trak naprawdę jest to rzeka i na niej kilka wodospadów. Spodziewałem się dzikiego piękna przyrody i nieokiełznanego żywiołu. Tymczasem podjechałem na parking i zwykłym chodnikiem poszedłem w kierunku wskazanym przez drogowskazy z napisem "Niagara Falls". Nagle nie wiadomo skąd wyłonił się przede mną wodospad. Był jednak jakiś taki zwyczajny. Taka też jest Ameryka.

Rafał Majchrzak

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin