249. Gifford Blythe - Królewska córka.pdf

(1229 KB) Pobierz
Dokument1
Blythe Gifford
Królewska córka
1
545707057.171.png 545707057.182.png 545707057.193.png 545707057.204.png 545707057.001.png 545707057.012.png 545707057.023.png 545707057.034.png 545707057.045.png 545707057.056.png 545707057.067.png 545707057.078.png 545707057.089.png 545707057.100.png 545707057.111.png 545707057.122.png 545707057.133.png 545707057.134.png 545707057.135.png 545707057.136.png 545707057.137.png 545707057.138.png 545707057.139.png 545707057.140.png 545707057.141.png 545707057.142.png 545707057.143.png 545707057.144.png 545707057.145.png 545707057.146.png 545707057.147.png 545707057.148.png 545707057.149.png 545707057.150.png 545707057.151.png 545707057.152.png 545707057.153.png 545707057.154.png 545707057.155.png 545707057.156.png 545707057.157.png 545707057.158.png 545707057.159.png 545707057.160.png 545707057.161.png 545707057.162.png 545707057.163.png 545707057.164.png 545707057.165.png 545707057.166.png 545707057.167.png 545707057.168.png 545707057.169.png 545707057.170.png 545707057.172.png 545707057.173.png 545707057.174.png 545707057.175.png 545707057.176.png 545707057.177.png 545707057.178.png 545707057.179.png 545707057.180.png 545707057.181.png 545707057.183.png 545707057.184.png 545707057.185.png 545707057.186.png 545707057.187.png 545707057.188.png 545707057.189.png 545707057.190.png 545707057.191.png 545707057.192.png 545707057.194.png 545707057.195.png 545707057.196.png 545707057.197.png 545707057.198.png 545707057.199.png 545707057.200.png 545707057.201.png 545707057.202.png 545707057.203.png 545707057.205.png 545707057.206.png 545707057.207.png 545707057.208.png 545707057.209.png 545707057.210.png 545707057.211.png 545707057.212.png 545707057.213.png 545707057.214.png 545707057.002.png 545707057.003.png 545707057.004.png 545707057.005.png 545707057.006.png 545707057.007.png 545707057.008.png 545707057.009.png 545707057.010.png 545707057.011.png 545707057.013.png 545707057.014.png 545707057.015.png 545707057.016.png 545707057.017.png 545707057.018.png 545707057.019.png 545707057.020.png 545707057.021.png 545707057.022.png 545707057.024.png 545707057.025.png 545707057.026.png 545707057.027.png 545707057.028.png 545707057.029.png 545707057.030.png 545707057.031.png 545707057.032.png 545707057.033.png 545707057.035.png 545707057.036.png 545707057.037.png 545707057.038.png 545707057.039.png 545707057.040.png 545707057.041.png 545707057.042.png 545707057.043.png 545707057.044.png 545707057.046.png 545707057.047.png 545707057.048.png 545707057.049.png 545707057.050.png 545707057.051.png 545707057.052.png 545707057.053.png 545707057.054.png 545707057.055.png 545707057.057.png 545707057.058.png 545707057.059.png 545707057.060.png 545707057.061.png 545707057.062.png 545707057.063.png 545707057.064.png 545707057.065.png 545707057.066.png 545707057.068.png 545707057.069.png 545707057.070.png 545707057.071.png 545707057.072.png 545707057.073.png 545707057.074.png 545707057.075.png 545707057.076.png 545707057.077.png 545707057.079.png 545707057.080.png 545707057.081.png 545707057.082.png 545707057.083.png 545707057.084.png 545707057.085.png 545707057.086.png 545707057.087.png 545707057.088.png 545707057.090.png 545707057.091.png 545707057.092.png 545707057.093.png 545707057.094.png 545707057.095.png 545707057.096.png 545707057.097.png 545707057.098.png 545707057.099.png 545707057.101.png 545707057.102.png 545707057.103.png 545707057.104.png 545707057.105.png 545707057.106.png 545707057.107.png 545707057.108.png 545707057.109.png 545707057.110.png 545707057.112.png 545707057.113.png 545707057.114.png 545707057.115.png 545707057.116.png 545707057.117.png 545707057.118.png 545707057.119.png 545707057.120.png 545707057.121.png 545707057.123.png 545707057.124.png 545707057.125.png 545707057.126.png 545707057.127.png 545707057.128.png
Rozdział pierwszy
Zamek Windsor, Boże Narodzenie, rok 1386
„Ta bezwstydnica zdzierała pierścienie z palców króla, zanim jego ciało
zdążyło ostygnąć" - szeptali tak, a później patrzyli na nią z ukosa, jakby
sprawdzali, czy dziesięciolatka naprawdę jest za mała, aby zrozumieć, że
oczerniają przy niej jej matkę.
Joan nawet wtedy to rozumiała. Nie miała żadnych wątpliwości i tej nocy,
kiedy umarł stary król, a jej matka - będąca jego nałożnicą od trzynastu lat -
objęła ramieniem obie córki i uciekła w ciemność.
Teraz, dziesięć lat po śmierci ojca, Joan stała przygotowana do ukłonu,
czekając, by ją wprowadzono na dwór nowego króla. Jej matka miała nadzieję,
że Joan znajdzie tam właściwe dla siebie miejsce, a może nawet i męża?
Głupie mrzonki starzejącej się kobiety.
Oczekując, aż ją przedstawią, zerkała ukradkiem na Wielką Salę. Z
zaskoczeniem uznała, że w przerobionej sukni matki nie wygląda całkiem źle i
niemodnie. Niezwykłe były dla niej stroje mężczyzn - kolorowe i krzykliwe.
Ubrani w błękity i czerwienie, futra i złote łańcuchy, wyglądali jarmarcznie, jak
powiewające na wietrze turniejowe chorągwie.
Oprócz jednego.
Stał po lewej stronie tronu, odwrócony do niej bokiem. Miał na sobie
prostą, granatową tunikę. Nie mogła dokładnie przyjrzeć się jego twarzy, ale z
kształtu szczęki i wgłębieniu w brodzie z całą pewnością wywnioskowała jedno
- ten nie ustępuje nigdy.
Przez chwilę pozazdrościła mu siły. To był mężczyzna, którego byt nie
zależał od umilania życia innym.
A jej taki był. Podobnie jak matki i siostry.
2
545707057.129.png
Oderwała wzrok od mężczyzny i wygładziła aksamitną spódnicę. Musi
być miła dla króla, w przeciwnym razie zabraknie dla nich jedzenia w spiżarni.
Kiedy do sali wszedł herold, żeby ją zaanonsować, usłyszała szelest
sukien pań stojących wzdłuż ścian komnaty. Szepty ustały.
„Oto ona, córka cudzołożnicy. Nie ma więcej wstydu niż kiedyś jej
matka".
Uniosła głowę. Już czas.
Lady Joan, licząca dwadzieścia wiosen, córka z nieprawego łoża zmarłego
króla, jedna z kobiet o najmniejszych szansach na małżeństwo w całej Anglii,
nie zważając na złośliwe szepty wypowiadane pod jej adresem, wystąpiła z
szeregu, żeby poprowadzono ją do prezentacji królowi Ryszardowi II.
Lord Justin Lamont jak mógł unikał dworu Ryszarda. Mógł tak czynić,
jeśli pozwalały mu na to jego obowiązki. Teraz dzielnie przekroczył próg
zatłoczonej sali tronowej, żeby przekazać księciu Gloucester wieści niecierpiące
zwłoki.
W ubiegłym miesiącu parlament zmusił młodego, beztroskiego króla do
przyjęcia nadzoru Rady, na czele której stał jego stryj, książę Gloucester. Od
tego dnia Justin był bez przerwy zajęty sprawami państwa. Właśnie zaczynał
odkrywać chaos, jaki Ryszard i jego najbliżsi wprowadzili do skarbca
królewskiego.
Ryszard, którego osadzono na tronie po śmierci dziadka, gdy był
chłopcem zaledwie, odziedziczył urodę króla, lecz nie miał jego siły oraz
zdolności osądu ani tym bardziej rozsądku. Zamiast przeznaczać pieniądze z
podatków na walkę z Francuzami, pustoszył królewską kiesę darowiznami.
Kiedy zażądał jeszcze więcej pieniędzy, parlament zaprotestował i
ustanowił Radę, żeby nieco ograniczyć lekkomyślne wydatki króla. Teraz za to
król wystąpił z kolejną, niekończącą się listą przywilejów dla swoich przyjaciół,
spodziewając się aprobaty Rady.
Nic z tego.
3
545707057.130.png
- Wasza książęca mość - powiedział Justin do Gloucestera - król ma nową
listę podarunków, którą chce ogłosić w pierwszy dzień świąt Bożego
Narodzenia. Rada w żaden sposób nie może na to przystać.
Książę nie potrafił skupić uwagi na jego słowach i wskazał głową drzwi.
- Patrz, idzie. Córka tej ladacznicy.
Justin zacisnął szczęki, nie miał zamiaru się odwrócić. Dobrze pamiętał,
jak knowania matki niemal zniszczyły państwo, zanim wkroczył parlament i
ocalił leciwego króla przed skutkami jego własnej głupoty.
Nowy król nie lubił wysłuchiwać złych wiadomości od swoich
urzędników, nie potrzebował ich. Zaczął się otaczać faworytami, którzy mu
schlebiali.
- Jak ją nazywają?
- Lady Joan z Weston - odparł Gloucester. - Joan Starsza. Nadanie jej
nazwiska Weston było fikcją, chociaż dawna nałożnica króla utrzymywała, że
była żoną sir Williama, kiedy rodziła dzieci królowi.
- Starsza?
Gloucester uśmiechnął się złośliwie.
- Są dwie córki, jak dwoje szczeniąt tej suki. Zawołaj „Joan", a jedna
zaraz przybiegnie.
Te okrutne słowa wykrzywiły twarz Justina w grymasie. Odwrócił się
niechętnie wraz z resztą dworzan, żeby zobaczyć, czy córka nosi na sobie
widoczne znamiona grzechu matki.
Spojrzał i już nie potrafił oderwać od niej wzroku. Efektem grzesznej
namiętności matki było ciało, które kołysało się, jak gdyby nie miało kości. Jej
kruczoczarne włosy nawet w najmniejszym stopniu nie przywodziły na myśl
płowych, rozjaśnionych słońcem włosów starego króla.
- W ogóle jest do niego niepodobna - mruknął. Gloucester szepnął mu do
ucha:
- Może ta ladacznica rodziła dzieci i wmawiała mu, że wszystkie są króla?
4
545707057.131.png
Głowę trzymała wysoko, wzrok miała wbity w jakiś punkt tuż ponad
koroną władcy i szła tak, jak gdyby tłum ją podziwiał, a nie nienawidził.
Wtedy jednak, zaledwie na chwilę, rozejrzała się po sali. Jej fiołkowe
oczy, z których wyzierał jedynie ból, napotkały jego wzrok. Poczuł, że oddech
zamarł mu w piersiach.
Z szeroko rozwartymi powiekami, wciąż na niego patrząc, nie mogła
postawić następnego kroku. Po chwili Joan opanowała się, uniosła lekko brzeg
sukni i podeszła do tronu.
On zaś otrząsnął się z jej uroku i rozejrzał dookoła. Nikt nie zauważył, że
ich oczy spotkały się na chwilę, trwającą całą wieczność.
Dygnęła przed monarchą, głowę trzymała wysoko.
- Spuść oczy - powiedział król do stojącej przed nim młodej kobiety.
Poczuła dreszcz przechodzący jej wzdłuż kręgosłupa. Zesztywniała, po
chwili nieznacznie pochyliła głowę.
- Uklęknij.
Wdzięcznie opadła na kolana, jak gdyby ten ruch ćwiczyła nieustannie.
Justin wziął głęboki oddech, później drugi. Król milczał i nie powiedział
„powstań". Przytłumione kaszlnięcie w tłumie przerwało ciszę.
Jej dłonie zwisały nieruchomo wzdłuż boków ciała, ale palce nerwowo
ściskały fałdy ciemnoczerwonej sukni.
Zdusił w sobie falę współczucia. Samo spojrzenie tej kobiety wystarczyło,
żeby go ostrzec przed nią samą. Bo to jej matka omamiła władcę. Będzie musiał
uważać.
Już raz, bardzo dawno temu, oszukało go spojrzenie kobiety.
Joan wiedziała, że król będzie chciał ją wystawić na próbę. „Uklęknij."
Więc uklękła. Matka dobrze ją wyszkoliła: „Postaraj się odczytać jego potrzeby
i spróbuj go zadowolić. To nasze jedyne zbawienie". Da mu wszystko, o co
poprosi, jeżeli pozwoli im żyć i czerpać z zasobów królewskiej kiesy. Ale jest
przynajmniej jedna rzecz, o którą jej nie poprosi. W ich żyłach - jego i jej -
5
545707057.132.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin