A Destined Year rozdz.38.doc

(75 KB) Pobierz
A Destined Year

A Destined Year

 

Rozdział 38 – Powrót węża


Remus ponownie spojrzał na zegarek. Harry był w łazience już od dwóch godzin. Co jakiś czas słyszał pluśnięcie, ale poza tym w pomieszczeniu panowała cisza. Decydując, że chłopak powinien już wyjść, Remus podszedł do drzwi i zapukał delikatnie. Usłyszał cichy, prawie niedosłyszalny plusk, a potem znów nic.

– Harry? – zawołał.

Gryfon odetchnął z ulgą. Przez chwilę myślał, mimo że było to kompletnie irracjonalne, że to Seamus stoi pod drzwiami. Brzydził się tego lęku.

– Tak?

– Siedzisz tam już dość długo. Czy wszystko w porządku?

Harry spojrzał w dół. Woda była nadal gorąca dzięki zaklęciu nałożonemu na wannę. Jego skóra była czerwona, podrażniona i pomarszczona od gorącej wody. Ręcznik, którym się wytarł, był cały w mydle. Z westchnieniem spojrzał na drzwi i opuścił rękę. Był już wystarczająco czysty. Szorował się od kilku godzin. Jego dłonie były już zmęczone, jego ciało drżało na samo wspomnienie tego, co się stało. Miał znajome wrażenie odwodnienia.

– Zaraz wychodzę – powiedział. Wstając, upuścił ręcznik do wody i ostrożnie wyszedł z wanny. Nogi drżały pod nim. Sięgnął po suchy ręcznik, przez co stracił równowagę i przewrócił się z głośnym krzykiem.

Remus natychmiast otworzył drzwi jednym, silnym zaklęciem.

– Harry! Wszystko w porządku? – zawołał zdenerwowany, widząc chłopaka leżącego na podłodze. Natychmiast upadł przy nim na kolana. – Harry, co ty zrobiłeś? – wyszeptał.

Gryfon nie mógł dłużej tego znieść. Znów zaczął płakać. Czuł się taki słaby i głupi, i bezużyteczny. Jak mogłem się doprowadzić do takiego stanu? Dlaczego to tak boli? To irracjonalne, nie powinienem się tak czuć. Nie powinienem się czuć taki brudny… jestem czysty, jestem…

– Harry… – westchnął Remus. – Chodź, wysuszymy cię i ubierzemy w jakąś wygodną miękką piżamę, dobrze?

Chłopak przytaknął, drżąc na całym ciele. Kilka łez spłynęło po jego policzkach. Razem jakoś udało im się go wytrzeć, mimo że Harry zaczął płakać jeszcze bardziej, gdy szorstki ręcznik podrażnił jego pokaleczoną skórę. Remus pomógł mu przebrać się w piżamę, a potem razem poszli do sypialni. Harry mocno ściskał w dłoni różdżkę.

– Potrzebujesz snu, a gdy nadejdzie jutrzejszy dzień, to razem stawimy mu czoła. Proszę, miałem zamiar sam go użyć, ale myślę, że ty bardziej go potrzebujesz. To Eliksir Bezsennego Snu, jeden z tych zrobionych przez Snape’a. – Remus sięgnął do szuflady w stoliku nocnym i podał Harry’emu małą fiolkę.

Chłopak przyjął buteleczkę i wypił jej zawartość bez wahania. Położył się na łóżku i szybko przykrył kołdrą. Potem odwrócił się i spojrzał na Remusa. Z oczu wciąż ciekły mu łzy, ale już nie łkał. Był tylko bardzo zmęczony.

– Dziękuję ci – wymamrotał, zanim eliksir nie zaczął działać, a jego oczy nie zamknęły się.

Mężczyzna pochylił się nad nim i okrył go staranniej. Bezszelestnie wyszedł z pokoju i prawie upadł na kanapę, pozwalając sobie udać się na zasłużony odpoczynek.

***

– Nie mogę uwierzyć, że znów spędził noc u Snape’a – warknął Ron.

– Ron, cicho bądź. Nie pamiętasz, że obiecałeś choć spróbować to zaakceptować? A poza tym, oni nie robią tam niczego… echem… seksualnego. Harry sam mi powiedział, że do niczego między nimi nie doszło, oprócz masturbacji. Teraz nawet tego nie robią – powiedziała spokojnie dziewczyna.

– Oni… co? – wrzasnął przerażony Ron. – Hermiono, chyba już nigdy niczego nie zjem! – pisnął, siadając przy stole Gryffindoru.

Hermina przewróciła oczami, siadając obok.

– Chyba nic nie jest w stanie odciągnąć cię od jedzenia – wymruczała.

– Co mówiłaś? – spytał rudowłosy z ustami pełnymi jagodowej muffinki.

Właśnie! pomyślała z uśmiechem i pokręciła głową.

– Nic takiego, mówiłam do siebie – odpowiedziała. Rozglądając się dookoła, zauważyła, że w Wielkiej Sali jest jakoś cicho. Odwróciła się w stronę siedzącej obok Lavender. – Coś się stało?

Dziewczyna spojrzała w nią, wyraźnie zasmucona.

– Mama nie pozwoli mi zostać. Dziś wracam do domu. Zresztą jak większość szkoły.

– O nie, jest aż tak źle? Dean, ty też wyjeżdżasz? – spytała Hermiona.

– Nie, mama pozwoliła mi zostać. Powiedziała, że Hogwart to pewnie ostatnie miejsce, które mógłby zaatakować Sama–Wiesz–Kto i że gdyby mogła, to sama by się tu zatrzymała.

– To dobrze, Hogwart rzeczywiście jest najbezpieczniejszym miejscem, dla wszystkich. Nawet pomimo śmierci Dumbledore’a, jest tu więcej magii niż w Ministerstwie Magii czy Banku Gringotta. Zaklęcia obronne na te ściany rzucili najpotężniejsi czarodzieje i czarownice.

– Taaa, ale Salazar Slytherin też rzucił na nie zaklęcia. Chodzi mi o to… co, jeżeli powtórzy się sytuacja podobna do tej sprzed kilku lat? – spytał siedzący obok Colin Creevey.

Hermiona prychnęła.

– Nic takiego się nie stanie. Cała dobra magia znajdująca się w zamku przewyższa tę ciemną. Poza tym Harry pokonał wtedy bazyliszka, pamiętasz?

– A tak w ogóle to gdzie jest Harry? – spytał Neville.

– Och, jest z profesorem Lupinem. Mówił ostatnio o tym, że ma dodatkowe zajęcia z OPCM, zapomniałeś?

– Nawet dzisiaj? Nie powinien być tutaj, żeby się ze wszystkimi pożegnać?

– Jestem pewna, że pokaże się zanim pociąg odjedzie. Neville, ty też wyjeżdżasz?

– Nie – powiedział chłopak z dumą. – Moja babcia chce, żebym stał się duży i silny, aby móc wszystkich bronić. Mam zamiar naprawdę ciężko pracować, żeby być dla niej podporą.

Hermiona rozpromieniła się.

– Neville, to cudownie! Ron, czy to nie wspaniale?

Ron, który nigdy nie widział kolegi tak dumnego z siebie, musiał przyznać, że brzmiało to wspaniale. Skinął głową, zajadając się jajecznicą.

– Czy ktoś z was widział Seamusa? Mieliśmy się przebiec po raz ostatni dookoła boiska, zanim pociąg przyjedzie – zapytał niespodziewanie Dean.

Hermiona rozejrzała się dookoła, a potem pokręciła głową.

– Nie widziałam go dzisiaj. Na balu zresztą też tylko przelotnie. Czy któreś z was wiedziało, że spotykał się z Zabinim?

– Seamus chodzi z Zabinim? – krzyknął zaskoczony Ron. – Cholera jasna, czy teraz wszyscy będą spotykać się ze Ślizgonami?!

Dean zmarszczył brwi.

– Seamus nigdy nie wspominał o Zabinim. Ale jak teraz o tym mówicie, to rzeczywiście widziałem, że podczas balu przysiadł się do Ślizgonów.

– Cóż, pewnie nie chciał, żeby ktoś się o tym dowiedział – powiedziała Hermiona, wzruszając ramionami. – To zrozumiałe, w końcu Zabini jest Ślizgonem, a Gryfoni zwykle nie żyją z nimi w zgodzie.

– Skoro już o tym mówimy – widzieliście wczoraj wieczorem Harry’ego i Malfoya? – wtrąciła się podekscytowana Lavender. – Tańczyłam blisko nich i, Merlinie, to było mocne!

Ron jęknął, a Hermiona zachichotała.

– Wyglądają dobrze razem, prawda?

– Taaa, ale kiedy to się stało? Harry i Malfoy? Nigdy nie wpadłabym na to!

– Zdecydowali się przerwać konflikt. Ostatnio dużo ze sobą rozmawiali, ale Harry nie chciał, żeby ktoś się o nich dowiedział, dopóki nie upewni się, kim są dla siebie – wyjaśniła dziewczyna. Nie zwracała uwagi na Rona, który spoglądał na nią z niedowierzaniem.

– Nigdy nie myślałam, że dwaj chłopcy razem to coś fajnego, ale oni byli tacy gorący. No wiecie, Harry zawsze wyglądał dobrze, tak samo Malfoy, ale razem, to było takie… – Lavender teatralnie zadrżała – …niewiarygodnie seksowne.

– Egh, chyba zaraz zwymiotuję – jęknął Ron.

– Widzieliście jak oni na siebie patrzyli?

– Eee… Lavender… – próbowała się wtrącić Hermiona, spoglądając ponad ramieniem koleżanki.

– A jak Malfoy dotykał dłoni Harry’ego?

– Lavender… – spróbowała ponownie.

– Ach! I kiedy Harry objął Malfoya, przyciągając go bliżej do siebie…? I to było takie słodkie, gdy Malfoy pomiział go po szyi. Mogłabym to oglądać godzinami!

– Będę o tym pamiętał, kiedy następnym razem będziemy z Harrym planowali występ – dochodzący zza jej pleców zimny, ironiczny głos, sprawił, że aż podskoczyła.

Lavender odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Malfoyem. Następnie spojrzała z powrotem na Hermionę, czerwona ze wstydu.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Hermiona uśmiechnęła się z rozbawieniem.

– Cóż, próbowałam – powiedziała, wzruszając ramionami. – Draco, potrzebujesz czegoś?

Ślizgon skrzywił się, słysząc swoje imię padające z jej ust. Harry mógł go tak nazywać, ale nie podobał mu się pomysł, że mogliby to robić także inni Gryfoni. Odsunął jednak od siebie tę myśl i zamiast tego skinął głową.

– Zastanawiałem się, czy nie widziałaś może Harry’ego…? Zniknął mi z oczu w środku balu i od tamtej pory go nie widziałem.

Hermiona zmarszczyła brwi. Draco przecież wiedział, że Harry był ze Snape’em – skąd w takim razie to pytanie?

– Harry ma dodatkowe zajęcia z OPCM z profesorem Lupinem.

Draco prychnął pod nosem. Wiedział o tej przykrywce – skoro Granger o niej mówiła, to raczej nie miała pojęcia o liście ani o Seamusie.

– Mogę z tobą porozmawiać na osobności?

– Oczywiście – zgodziła się zdumiona dziewczyna.

– Ja też idę – powiedział Ron, wstając za nią. Spojrzał na Malfoya spode łba. Nadal mu nie ufał.

– Oczywiście, że idziesz, niczego innego się po tobie nie spodziewałem – prychnął Draco. – Łazisz za wszystkimi jak jakiś…

– Chłopcy, dosyć tego – wtrąciła się Hermiona. Przewróciła oczami, gdy spojrzeli na nią wyzywająco i ruszyła do wyjścia z Wielkiej Sali.

Gdy już byli sami, dziewczyna zwróciła się w stronę Ślizgona.

– Draco, o co chodzi?

Chłopak znów zacisnął usta, słysząc swoje imię, ale przypomniał sobie, że to są w końcu przyjaciele Harry’ego.

– Sądzę, że Finnigan coś zrobił Harry’emu – wyjaśnił szybko. Hermiona momentalnie poderwała głowę do góry.

– Co masz na myśli?

– Dostałem list od Harry’ego, w którym napisał, że chce się ze mną spotkać w pustej klasie podczas balu. Poszedłem tam, ale znalazłem tylko Pansy. Gdy wróciłem, Harry’ego już nie było. Blaise powiedział mi, że widział, jak wychodzi chwilę po mnie, a Finnigan chwilę przed nim. Widzieliście może któregoś z nich?

– Tak właściwie to od wczoraj nie widzieliśmy ani Seamusa, ani Harry’ego. Dlaczego uważasz, że Seamus miałby Harry’emu coś zrobić?

– Ostatnio miał na jego punkcie obsesję. Przedwczoraj słyszałem, jak mu groził. Wtrąciłem się i ostrzegłem, że ma się odwalić albo rzucę w niego jakimś zaklęciem. Nie sądzę, żeby wziął to na poważnie.

– Seamus nie jest głupi – wtrącił się Ron. – Na pewno specjalnie nie narażałby się synowi śmierciożercy.

Draco skrzywił się, więc Hermiona szybko się wtrąciła:

– Ale czy Seamus nie chodził z Zabinim?

– Raczej pieprzył się. Blaise nie uznaje związków na poważnie.

– Hmm… jesteś pewien, że Zabini widział Seamusa wychodzącego przed Harrym? – Draco przewrócił oczami, słysząc to.

– Tak, jestem pewien.

– Musi być jakieś logiczne wytłumaczenie. Jestem pewna, że profesor Lupin będzie wiedział, co się dzieje; powinien być teraz w swoich komnatach.

– Lupin wyszedł zaraz po Harrym. Kiedy wróciłem i Harry’ego już nie było, to pomyślałem, że może Lupin wie, gdzie on jest, ale jego też nie mogłem nigdzie znaleźć. Spytałem McGonagall, ale ona opowiedziała mi bajeczkę o prywatnych lekcjach OPCM. Domyślam się, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że wiem o całej tej historii ze Snape’em – dokończył zjadliwie Draco.

– No cóż, decyzja należy do Harry’ego i Snape’a, więc podejrzewam, że nie chcieli jej niczego mówić. W każdym razie zgadzam się z tobą. Coś jest nie tak. Powiedziałabym, że wyolbrzymiasz wszystko, ale gdyby nie to, Seamus rzeczywiście nie wrócił na noc do dormitorium. Ron, widziałeś go?

– Nie, w ogóle się nie pokazał. Zazwyczaj, kiedy wraca późno, w drodze do łóżka robi dużo hałasu tylko po to, żeby mnie obudzić.

– W takim wypadku powinniśmy pójść do lochów i poszukać profesora Lupina albo profesora Snape’a. I tak muszą się dowiedzieć – powiedziała Hermiona.

– Dobra, chodźmy – mruknął Draco, idąc zaraz za Hermioną. Orszak zamykał Ron.

Schodząc ze schodów, nagle przystanęli gwałtownie – naprzeciwko nich szedł Seamus Finnigan. Gdy ich zauważył, jego oczy się rozszerzyły. Wyglądał na nieco wytrąconego z równowagi.

– Seamus! Wszędzie cię szukamy. Gdzie byłeś? Dean się niepokoił – zawołała dziewczyna.

Chłopak uciekł wzrokiem.

– Ja… eee… byłem w skrzydle szpitalnym. Wypiłem za dużo Ognistej Whiskey – wymruczał.

– Ej, skąd ją wziąłeś? Nie było jej na balu! – wykrzyknął Ron.

Draco zmarszczył brwi.

– Widziałeś może Harry’ego, Finnigan? – Reakcja Gryfona była raczej oczywista. Nagle zrobił krok w tył, wciągnął gwałtownie powietrze, a jego oczy powiększyły się – Draco nie potrzebował innej odpowiedzi. Szybko sięgnął po różdżkę i skierował ją na Irlandczyka. – Co mu zrobiłeś, ty gryfońska kupo łajna? – wrzasnął.

– Ja… nic! On powiedział, że mam iść do domu! Proszę, już nigdy więcej go nie zobaczę, słowo! – mamrotał bez ładu Seamus.

Draco zbliżył się do niego, ale Hermiona chwyciła go za ramię.

– Kto kazał ci odejść? – spytała.

Seamus odwrócił się w jej stronę, a potem zerknął na różdżkę, wycelowaną w jego twarz.

– Lupin! Profesor Lupin! Dowiedział się i kazał mi odejść!

– Dowiedział się o czym? – wysyczał Malfoy.

– Draco! Dość tego. Straszysz go – fuknęła Hermiona.

Ślizgon spojrzał na nią z niedowierzaniem.

– I o to właśnie chodziło!

– Hermiono, nie wierzę, że to powiem, ale zgadzam się z Malfoyem. Jeżeli Seamus zrobił coś Harry’emu… – Ron też zrobił krok w stronę Finnigana, ale ten prawie nie zwrócił na niego uwagi.

– Chłopcy, uspokójcie się! Musimy znaleźć Lupina. Najwyraźniej on wie, co się stało i jestem pewna, że wie, gdzie jest Harry. To oczywiste, że Seamus jest w zbyt wielkim szoku, żeby coś nam powiedzieć.

Draco spoglądał na Seamusa spode łba jeszcze przez chwilę, po czym szybko skinął głową i schował różdżkę.

– Jeżeli dowiem się, że skrzywdziłeś Harry’ego, że zrobiłeś mu cokolwiek… znajdę cię – wysyczał.

Seamus przełknął ślinę i obserwował, jak cała trójka skierowała się w stronę lochów. Potem ruszył do Wielkiej Sali, żeby zjeść ostatni posiłek ze swoimi znajomymi.

***

– Granger, czy ty w ogóle wiesz, dokąd iść? – spytał po kilku minutach Draco.

– Tak, byłam wcześniej w komnatach profesora Lupina. To tylko… zaraz, słyszeliście to? – spytała Hermiona, stając w miejscu.

Chłopcy również zamarli i przez chwilę nasłuchiwali. Draco jako następny usłyszał dziwny odgłos.

– To jakby… syczenie, prawda?

Dziewczyna przytaknęła.

– Dochodzi stamtąd – wskazała na mały, wyglądający na ślepy, korytarz.

– Nic nie słyszę – powiedział Ron.

– To brzmi dziwnie znajomo – wymruczał Draco.

– Tak, to prawda – zgodziła się Hermiona. – Myślicie, że powinniśmy to sprawdzić?

– Hej, ja nic nie słyszę – burknął Ron.

– Zdecydowanie – odpowiedział Malfoy. Podniósł różdżkę i rzucił zaklęcie oświetlające, a potem ostrożnie udał się w stronę ciemnego korytarza.

Kamienie były chyba pokryte pleśnią, skądś musiała tu cieknąć woda. Znów usłyszał syczenie; miał zamiar ruszyć dalej, gdy nagle kątem oka dostrzegł jakiś ruch. Opuścił wzrok i zobaczył znajomego węża, kilka kroków od niego.

– Czy to…

– Issaa – dokończył za nią Draco. Opadł na kolana i wyciągnął rękę, a gad owinął się wokół jego ramienia. Chłopak wstał, uśmiechając się ironicznie. – Musiała się zgubić. Ciekawe, jak długo tu jest – zastanawiał się na głos.

– Ten korytarz zaczyna mnie przerażać – jęknął Ron, rozglądając się dookoła.

– Hmm… – Hermiona podniosła dłoń do ściany i dotknęła jej. Była mokra. Na dodatek można było poczuć ściekającą po niej wodę. – To dziwne – wymruczała, spoglądając w górę.

– Co takiego? – spytał z ciekawością Ślizgon, stając za nią i podążając za jej wzrokiem.

– No cóż, wiem, że lochy są wilgotne, ale jeszcze nigdy nie widziałam aż tak wilgotnego korytarza. Woda wręcz spływa po ścianach. To tylko cienkie strużki, ale zawsze…

– Dlaczego to takie dziwne? Gdzieś musi być dziura – stwierdził blondyn.

– To niemożliwe. Zamek jest zabezpieczony przeciw przeciekom. To wchodzi w skład zaklęć ochronnych.

– Może woda nie przedostaje się z zewnątrz. Może jesteśmy pod łazienką, czy coś – wymruczał Draco. – Możemy już iść? Chcę zobaczyć Harry’ego.

– Hermiono, zgadzam się z Draco w tej kwestii. Chodźmy – błagał Ron.

Dziewczyna jeszcze przez chwilę wpatrywała się w ścianę, po czym skinęła.

– Myślę, że to może być łazienka. Instalacja wodociągowa jest naprawdę stara i w którymś miejscu musi być nieszczelna.

– Logiczne wyjaśnienie na wszystko – skwitował Draco.

Hermiona kiwnęła głową i odwróciła się od ściany, ale w myślach obiecała sobie, że później sprawdzi Mapę Huncwotów. Gdy znaleźli się z powrotem w głównej części lochów, skierowali się prosto w stronę komnat Lupina.

***

– Harry, pora wstać. Harry? – wołał Remus po drugiej stronie drzwi.

Harry sennie przewrócił się na bok i przetarł oczy. Sięgnął po leżące na szafce nocnej okulary i założył je na nos. Usiadł i momentalnie się wzdrygnął. Całe jego ciało było zesztywniałe i obolałe. Spoglądając w dół, zauważył, że jego dłonie są zaczerwienione. Natychmiast przypomniał sobie, co zrobił poprzedniego wieczoru i jęknął.

Nie powinienem tego robić pomyślał.

– Harry, jesteś tam?

– Jestem, jestem – zawołał ochryple. Jego głos był zachrypnięty po wczorajszym płaczu.

– Mogę wejść?

Chłopak wahał się przez chwilę.

– Jasne.

Remus otworzył drzwi i spojrzał na Gryfona. Skrzywił się, gdy przyjrzał mu się uważniej.

– Twoja twarz jest mocno zaczerwieniona. Jak się czujesz?

– Jakbym zdrapał z siebie połowę skóry – wymamrotał Harry.

Wilkołak uśmiechnął się, zadowolony, że Harry jest w stanie choć zażartować z siebie.

– Pewnie tak. Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było.

– Czy jest jakieś zaklęcie, żeby to wyleczyć? – spytał brunet.

– Jestem pewien, że Severus ma jakąś maść na to. Właśnie. On na pewno czeka pod ścianą. Musisz się z nim zobaczyć.

– Koniecznie teraz? – spytał nagle spanikowany chłopak.

Remus skinął głową.

– Przykro mi Harry, ale już w tej chwili jest na pewno wystarczająco wściekły. Jeśli zaczekasz jeszcze dłużej, to nie wiem, czy uda się go powstrzymać przed zaatakowaniem mnie. Ty jesteś całkowicie bezpieczny – dodał, gdy zobaczył, że chłopak przestraszył się jeszcze bardziej – bo jesteś jego towarzyszem, nigdy by cię nie skrzywdził.

Oczy Harry’ego były rozszerzone.

– Ale już kiedyś mnie zaatakował. Raz prawie mnie zabił!

– Harry, obiecuję ci, że nic ci nie zrobi. Ja tu będę. Nie masz się o co martwić – zapewnił go.

– Nie chcę się z nim widzieć. Nie chcę, żeby on mnie tak zobaczył w takim stanie. Remusie, nie mogę tu zostać? – błagał Gryfon.

Wilkołak pokręcił głową.

– Wybacz, Harry. Jeśli chcesz, możesz tu zostać, ale i tak musisz zobaczyć się z Severusem. Im dłużej będziesz z tym zwlekał, tym trudniej ci będzie się zdecydować.

Harry przygryzł dolną wargę. Spojrzał na dłonie, zaciskając w nich różdżkę. To go trochę uspokoiło.

– No dobra.

Remus uśmiechnął się.

– Dobrze. A teraz zdejmę zaklęcie wyciszające. Porozmawiamy z nim na początek przez ścianę, dobrze? Inaczej na pewno rzuci się na mnie. A tak damy mu szansę na uspokojenie się i zapanowanie nad wampirzymi instynktami, zanim tu wejdzie.

Harry skinął głową, niepewnie wstając z łóżka. Podszedł do Remusa, jakby szedł na stracenie. Naprawdę nie chciał tego robić.

– Jesteś gotowy? – spytał delikatnie Remus.

Harry spojrzał na niego. Remus był życzliwy. Remus mu pomógł, obronił go, pomścił go. Mógł mu zaufać. Wziął głęboki oddech, mocniej zacisnął palce na różdżce i przytaknął.

Mężczyzna poprowadził go do ściany w drugim pokoju i zdjął zaklęcie. Przez chwilę panowała cisza. Potem usłyszeli nieludzki ryk.

***

Snape wciąż spał, gdy zaklęcie wyciszające zostało zdjęte. Poczuł magię i to go obudziło. Momentalnie wyczuł swojego towarzysza i wilka po drugiej stronie ściany. Wstał, jego wampirze instynkty przejęły nad nim całkowicie kontrolę. Ryknął z wściekłości i uderzył w ścianę. O dziwo, jego pięści nie bolały już tak mocno, jak wczorajszej nocy.

– Severusie!

Snape nadal warczał i ryczał, i bił w ścianę, ale ta ani drgnęła.

– SEVERUSIE!

Jakaś jego mała część umysłu zanotowała, że ktoś wołał go po imieniu. Ale Snape’a to nie obchodziło. Myślał tylko o swoim towarzyszu. Musiał się przy nim znaleźć. Jego towarzysz był przerażony. Mógł to wyczuć. Snape miał ochotę rozszarpać wszystko, co go denerwowało.

A potem to usłyszał. Najbardziej magiczny dźwięk na świecie. Głos jego towarzysza, cicho wymawiający jego imię, brzmiący tak strachliwie. To sprawiło, że Snape przestał. Westchnął ciężko i oparł czoło o zimną ścianę dokładnie w tym miejscu, gdzie zapach jego towarzysza był najintensywniejszy. Zamruczał delikatnie, pragnąc przez to pokazać, że chce się do niego dostać.

– Severusie?

Snape usłyszał drugi głos znacznie wyraźniej. To był jego wilk. Wilk, który go zdradził. Zawarczał.

– Snape?

Snape, w odpowiedzi na głos towarzysza, znów zamruczał.

– Snape... jesteś z nami?

Ten niebiański głos… Jesteś z nami? Co to za pytanie? Co miał przez to na myśli? rozmyślał wampir. Warknął i delikatnie podrapał ścianę.
– Snape… musisz się uspokoić. Nie wpuścimy cię, dopóki nie zapanujesz nad sobą… Snape, proszę.

Zapanuję nad czym? zastanawiał się. Nagle zdał sobie sprawę, że przytula się do ściany. Z jakiegoś powodu wiedział, że to nie jest właściwe. Nie powinien przytulać się do ściany. Dlaczego to robił? Przez ten zapach… ten niebiański zapach… zapach Harry’ego… I w końcu dotarło do niego, że to Harry jest jego towarzyszem.

Jego towarzysz miał imię – to nie był „towarzysz”, ale Harry. Harry znajdował się po drugiej stronie ściany i bał się go. Nie chciał go wpuścić, bo był zbyt przerażony. Snape odsunął się. Był zaniepokojony swoim zachowaniem.

– Harry? – spytał niepewnie.

Za ścianą dało się słyszeć dwa westchnienia ulgi.

– Severusie, to ty?

Snape skrzywił się, słysząc ten głos. Jego instynkty nakazywały mu warczeć, ale udało mu się je zwalczyć.

– Tak – odparł szorstko.

– Severusie, chcemy z tobą porozmawiać, zanim cię wpuścimy. Wiem, że jesteś zły, ale musisz zacząć myśleć racjonalnie, inaczej zrobisz coś, czego potem będziesz żałował – wyjaśnił ostrożnie Remus.

Snape tym razem zawarczał, cicho i nisko.

– Wpuść mnie. Harry jest zraniony.

– Tak, Harry jest zraniony. Jest też przerażony! Jeżeli tu wejdziesz, warcząc i marszcząc się, to tylko bardziej go wystraszysz. Harry potrzebuje twojego spokoju i racjonalności, Severusie. Potrzebuje swojego profesora teraz tak bardzo, jak wampira. Możesz to zrobić?

Snape’owi to się nie podobało. Po co ta cała ostrożność? Bał się, co może zastać po drugiej stronie ściany.

– Co jest z nim nie tak? Co się stało, Harry?

– Ja…

– Nie skłamałem, mówiąc, że Leonard próbował skrzywdzić Harry’ego. Leonard chciał go zgwałcić… – Remus zamilkł, gdy usłyszał donośne warczenie. – Z Harrym jest wszystko w porządku. Dotarłem na czas. Ale jest roztrzęsiony i przerażony. Nie chce być dotykany. Rozumiesz to, Severusie?

Oczy Snape’a rozszerzyły się ze strachu. Leonard chciał zgwałcić Harry’ego. Leonard chciał dotknąć jego Harry’ego! Snape miał ochotę wbiec tam i złapać chłopaka w ramiona, zapewniając go, że już wszystko będzie dobrze. Mężczyzna nie wiedział nawet, czy były to myśli wampira, czy też tej bardziej racjonalnej części jego umysłu. W tej chwili obie zdawały się stanowić jedność.

– Severusie?

– Rozumiem – mruknął niecierpliwie. – Wpuść mnie.

– Nie możesz mnie też zaatakować – dodał Remus.

Snape zawarczał.

– Nie pozwolę ci wejść, dopóki nie obiecasz mi, że nie dotkniesz Harry’ego ani nie rzucisz się na mnie.

Mężczyzna ponownie zawarczał.

– Severusie.

– Obiecuję! – burknął.

Przez chwilę panowała cisza; Snape wyczuł, że oddalili się od drzwi. Już miał zamiar na nowo zacząć warczeć, gdy nagle ściana się rozsunęła. Snape prawie wbiegł do pokoju, a drzwi się za nim zatrzasnęły.

***

– Profesorze! – zawołała Hermiona, biegnąc korytarzem. Jednakże było już za późno –mężczyzna zdążył zniknąć za ścianą. Ron i Draco stanęli przy niej, wpatrując się w mur, który pozostał przed nimi nieruchomy. Gryfonka westchnęła z frustracją.

– Oni tam są, cała trójka, wiem to!

– Dlaczego nie możemy wejść do środka? – spytał zniecierpliwiony Draco. – Przecież Snape może nas wyczuć!

– Oczywiście, że może, ale najwidoczniej coś się stało, a oni nie chcą, żebyśmy się dowiedzieli.

– Cholera jasna! Co teraz zrobimy? – warknął Ron.

Wzrok Hermiony powędrował od jednego chłopaka do drugiego. Potem dziewczyna zsunęła się po ścianie i usiadła na ziemi.

– Musimy czekać – powiedziała spokojnie.

Ron i Draco wymienili się spojrzeniami, po czym też usiedli.

– Tak właściwie, to ile będziemy czekać? – spytał rudowłosy.

– Tak długo, jak będzie trzeba.

– Och…

Na chwilę zapadła cisza.

– Jestem głodny – jęknął Ron.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin