A Destined Year rozdz. 42.rtf

(74 KB) Pobierz

A Destined Year

 

Rozdział 42 – Zastanawiając się nad wszystkim

 

 

Gdy Harry się obudził, czuł się tak, jakby nic się nie zmieniło. Co było dziwne, bo był pewien, że coś powinno być inaczej. Jednak nie wiedział co. Powoli wstał i poprawił przekrzywione okulary. To go zdziwiło – nigdy nie kładł się w okularach. Najwidoczniej się mylił.

 

Parę razy zamrugał i rozejrzał się dookoła. Był w sypialni Snape’a. Och. Och… och, och och, nieeee! Nagle poczuł, że nie może oddychać. Wszystko, co zrobił poprzedniej nocy, powróciło do niego. Wszystko, na co pozwolił Snape’owi. Co Snape zrobił! Nie mógł oddychać, łapał gwałtownie powietrze, a wewnątrz jego klatki piersiowej wydawał się płonąć ogień.

 

Och, Merlinie, co ja najlepszego zrobiłem?! Chłopak rozejrzał się dookoła z paniką, ale nie zauważył nigdzie wampira. To go trochę uspokoiło. Trochę.

 

– Potter?

 

Harry podskoczył i odwrócił głowę w stronę drzwi. Był przestraszony.

 

– Wszystko w porządku?

 

Snape. Pytający, czy wszystko w porządku. Och, Merlinie, co mam zrobić? Co powiedzieć?

 

Snape zaklął. Powinien wiedzieć, że pozostawienie chłopaka samego nie jest dobrym wyjściem z tej sytuacji. Słyszał jego przyspieszone bicie serca. Nie wyczuwał strachu, ale to nie zmniejszyło jego zmartwienia.

 

– Potter, odpowiedz na moje pytanie – zażądał tak spokojnie, jak tylko potrafił.

 

Harry otworzył usta, ale nie mógł nic powiedzieć. Spróbował znowu:

 

– Ja… ja…

 

Cóż, przynajmniej może oddychać na tyle, żeby mówić. Wampir chciał wejść do pokoju, ale powstrzymał się. Nie wątpił, że Harry czuje się w tej chwili tak samo zagubiony, jak on sam.

 

– Nie spiesz się, jest sobota. Zamówię śniadanie, kiedy poczujesz się na siłach, żeby wyjść. Chcesz, żebym posłał po Remusa?

 

Remus. Remus był w porządku. Remus będzie w stanie mu pomóc. Harry skinął głową, a potem zdał sobie sprawę, że Snape nie może tego zobaczyć, więc cicho przytaknął.

 

Snape wcale nie miał ochoty zwracać się do Remusa. Wilkołak był zbyt blisko Harry’ego. Jego wampirza część mówiła, że obowiązkiem Lupina, jako jego wilkołaka, była obrona jego towarzysza, ale brzmiało to bardzo słabo. Severus podszedł do kominka z rezygnacją. Kilka minut później pojawił się wilkołak.

 

– Co się stało? – spytał natychmiast, zaniepokojony. Snape powiedział tylko, że z Harrym nie było najlepiej.

 

Mistrz Eliksirów rzucił zaklęcie wyciszające, w razie gdyby Harry słuchał. Albo gdyby Remus zaczął krzyczeć.

 

– Popełniłem błąd – przyznał niechętnie Severus. Nie lubił mówić o swoich pomyłkach, nieważne, czego nie dotyczyłyby.

 

– Co się stało? – powtórzył Remus.

 

– Zeszłej nocy przyszedł do mnie Potter. Poprosił mnie, żebym go ugryzł. W szyję.

 

Oczy wilkołaka zrobiły się okrągłe.

 

– Nie zrobiłeś tego. Powiedz, że tego nie zrobiłeś.

 

Snape wyglądał na urażonego.

 

– Oczywiście, że nie.

 

– Dzięki ci, Merlinie. Co…

 

– Niestety, Potter nalegał. Był dość… zdeterminowany. – Raczej rozgorączkowany…

 

– Ale ty tego nie zrobiłeś, prawda? Sam to przed chwilą powiedziałeś.

 

– Kiedy odmówiłem, stał się… zdesperowany. Załamał się i gdy podszedłem, żeby go pocieszyć… – Snape odchrząknął. – Ja… nie mogłem się powstrzymać.

 

Remus zawarczał cicho.

 

– Snape, powiedz, że jednak tego nie zrobiłeś.

 

– Nie miałem wiele do powiedzenia – bronił się mężczyzna. – Miałem usta przystawione do jego szyi… wstyd mi przyznać, ale nie panowałem nad sytuacją.

 

Remus bał się zapytać, ale wiedział, że musi to zrobić.

 

– Co się stało potem?

 

Snape znów odchrząknął – ta rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych.

 

– On stał się… podniecony, jak zawsze, gdy go gryzłem. Wtedy nie można go sądzić za to, co robi. Powinienem być bardziej opanowany, ale… przyznaję, byłem słaby. Nie wiem dlaczego.

 

Remus zbladł.

 

– Co zrobiłeś?

 

– Ja… my… uwiodłem go.

 

– Uwiodłeś go – powtórzył pusto Remus. – Ty go uwiodłeś.

 

Snape przytaknął. Nie mógł po prostu przyznać, że go przeleciał – to byłoby zbyt obcesowe. „Byliśmy ze sobą intymnie” było zbyt patetyczne. „Uprawialiśmy miłość”… no cóż, Snape nie chciał się zagłębiać w to aż tak głęboko.

 

Remus przez chwilę przetrawiał to, co usłyszał. Rozzłoszczenie się jednak zabrało mu moment.

 

– Uwiodłeś. Uwiodłeś Harry’ego? Przez ugryzienie go w szyję? Severusie, czy ty kompletnie oszalałeś?! Po tym wszystkim, co on przeszedł, ty go po prostu przeleciałeś? Kiedy on nie jest w stanie sam o sobie decydować?!

 

Snape skrzywił się.

 

– Remusie, to nie fair. Nie tylko ja jestem winien. Gdyby wcześniej Harry zaakceptował moją odmowę albo w ogóle do mnie nie przyszedł, nic takiego nie wydarzyłoby się.

 

Wilkołak spojrzał na niego jak na idiotę.

 

– To nie ma nic do rzeczy! On był zgwałcony. Powinieneś zapanować nad swoimi instynktami! Albo jeszcze lepiej – twoje instynkty powinny były ci podpowiedzieć, że Harry potrzebuje pocieszenia, a nie dobrego seksu!

 

Snape zmarszczył brwi.

 

– Nie możesz mnie o wszystko winić, Lupin! Próbowałem go pocieszyć! Odmówił i chciał, żebym go ugryzł! Sam o to poprosił! Przyznaję, straciłem panowanie nad sobą, ale nie tylko ja jestem tu winien!

 

Remus wziął głęboki, uspokajający oddech i skinął głową.

 

– Dobrze. To nie tylko twoja wina. – Przeszedł obok niego w stronę sypialni.

 

– Co robisz? – spytał zdumiony Snape.

 

– Spróbuję naprawić to, co udało ci się namieszać – odparł krótko mężczyzna.

 

Snape zawarczał. Nawet nie zauważył, jak nagle znalazł się pomiędzy drzwiami a Remusem. Zamrugał i mógł tylko przypuszczać, że jego zdziwiona mina dorównuje tej, którą zrobił Lupin. Szybko się opanował i skrzywił się. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego czuł taki ucisk w żołądku, ale to musiało mieć coś wspólnego z wilkołakiem.

 

– Może ja powinienem z nim najpierw porozmawiać.

 

Remus uniósł brew.

 

To jeszcze z nim nie rozmawiałeś do tej pory?

 

– Próbowałem, ale… nie był w nastroju.

 

– Nie był w nastroju... Dlaczego tak właściwie mnie wezwałeś?

 

Przystawiony do muru, musiał odpowiedzieć szczerze.

 

– Harry wydawał się bardziej skłonny… porozmawiać z tobą.

 

– W takim razie może do niego pójdę – zaproponował spokojnie.

 

Snape naprawdę nie miał powodu, żeby sprzeciwiać się tej rozmowie – w końcu Harry sam chciał pogadać z wilkołakiem. Odsunął się i pozwolił mężczyźnie przejść. Gdy zamknęły się za nim drzwi, Snape zdjął zaklęcie wyciszające, ale natychmiast zauważył, że Remus rzucił własne. Westchnął i usiadł na kanapie, żeby poczekać.

 

***

 

– Harry, wszystko w porządku? – zapytał Remus, wchodząc do pokoju.

 

Chłopak miał mnóstwo czasu, żeby ochłonąć i jakoś zebrać się w sobie, ale wciąż był trochę roztrzęsiony i było to widoczne. Siedział na łóżku i wyglądał jak zastraszone zwierzątko. Skinął automatycznie głową, a potem zamarł na chwilę.

 

– N-nie całkiem…

 

Remus westchnął, siadając na drugim końcu łóżka.

 

– Chciałbyś o tym porozmawiać? – Harry zawahał się.

 

– Co powiedział ci Snape?

 

– Całkiem sporo, ale wolałbym usłyszeć to od ciebie. Niespokojny wampir nie jest zbyt dobrym źródłem informacji według mnie – powiedział Remus spokojnie, mając nadzieję, że Harry opowie mu o wszystkim.

 

– Był niespokojny? – spytał Złoty Chłopiec z zaskoczeniem.

 

Remus przytaknął.

 

– Nie sądzę, żeby podobało mu się, że wolałeś porozmawiać ze mną, a nie z nim.

 

– Och… – Więc był tylko zazdrosny…

 

Z jego smutnej miny wilkołak wywnioskował, że Gryfon nie jest zadowolony z reakcji Snape’a. Uśmiechnął się przebiegle.

 

– Myślę, że był niespokojny także dlatego, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że cię wczoraj zranił i nie jest pewien, jak mógłby to naprawić. On naprawdę nie chce cię skrzywdzić, Harry.

 

– Wiem… to dlatego, że jestem jego towarzyszem… gdybym zginął albo oszalał, to nie skończyłoby się dla niego dobrze, ech… – Harry uśmiechnął się ironicznie.

 

– Na pewno jakaś część Severusa zgodziłaby się z tobą, ale on ma w sobie także ludzki umysł.

 

– Wiem, ale… ostatnio… nie jest w stanie powstrzymać wampira w sobie. Jakby dał sobie już spokój z walką. Właściwie biorąc wszystko pod uwagę, to chyba całkiem rozsądne.

 

Remus pokręcił głową.

 

– Nie, Severus na pewno się nie poddał. Znasz go tyle lat, czy widziałeś, żeby kiedyś się przed kimś ugiął?

 

– Cóż… Dumbledore’owi zawsze udawało się go do czegoś namówić – odparł brunet niepewnie.

 

– Związek między Albusem i Severusem był… skomplikowany. Severus słuchał go, bo Albus był chyba jedyną osobą, którą szanował.

 

Szacunek. Znów to słowo. Snape powiedział, że jego przyjaciółmi zostają tylko ludzie, których może szanować. Więc jeżeli szanował tylko Dumbledore’a… to nie miał innych przyjaciół? Ta myśl była dla Gryfona w jakiś sposób niepokojąca.

 

– Ale myślałem… on powiedział… że mnie szanuje… trochę… – wyjąkał.

 

Remus uśmiechnął się.

 

– W takim razie musisz sporo dla niego znaczyć, Harry. Zasłużenie sobie na szacunek Severusa, nawet w niewielkim stopniu, nie jest łatwe.]

 

Chłopak pokręcił głową.

 

– Nie, na pewno tak tylko wtedy powiedział, bo byłem smutny.

 

Remus spojrzał na niego spode łba, nie chcąc dłużej słuchać tych wymówek.

 

– Harry, czy kiedykolwiek słyszałeś, żeby Snape komuś powiedział komplement? I do tego taki, który byłby kłamstwem.

 

Nigdy, pomyślał Harry. Snape nigdy nikogo nie pochwaliłby… zwłaszcza jeśli miałoby to być kłamstwo.

 

– Myślę, że może… zależy mu na mnie… trochę.

 

Remus uśmiechnął się.

 

– Trochę to i tak dużo jak na takiego mężczyznę jak Severus.

 

Sądzę… że on może mieć rację…, pomyślał Gryfon z niedowierzaniem.

 

– No, to teraz jesteś gotowy, żeby z nim porozmawiać, czy mam go stąd odesłać, żebyś mógł spokojnie zjeść i położyć się znów spać?

 

Chyba… to w końcu też moja wina. To niesprawiedliwe, żeby oskarżać tylko jego. To w końcu ja… Harry wziął głęboki oddech. Nie powinienem go martwić.

 

– Chyba porozmawiam z nim teraz.

 

– Dobrze. – Remus pokiwał głową. – Powinniście pomówić też o swoich uczuciach. Chyba żaden z was nie zauważył, jak bardzo wam na sobie zależy.

 

Harry otworzył usta, żeby zaprotestować, ale pokręcił tylko głową. Nawet jeżeli on się myli, to i tak musimy pogadać…

 

– Jesteś gotowy?

 

Chłopak przytaknął, przykrywając się mocniej kocem. Wciąż czuł się źle z powodu zeszłej nocy. Obserwował, jak Lupin pochodzi do drzwi i zdejmuje z nich zaklęcie.

 

Snape chodził w kółko i nagle stanął, gdy w końcu się otworzyły. Spojrzał na Remusa, a potem przeniósł wzrok na siedzącego na łóżku Gryfona. Poczuł ulgę, która powoli zaczęła rozluźniać wszystkie mięśnie jego ciała, kiedy dojrzał spokojny wzrok chłopaka. Nie było w nim śladu oskarżenia.

 

Remus cierpliwie czekał, ale Snape nawet na niego nie spojrzał. Gdy wampir wciąż blokował przejście, wilkołak odchrząknął cicho, unosząc brew, gdy Severus w końcu niechętnie przeniósł na niego spojrzenie.

 

– Pozwolisz mi wejść, czy wolisz, żebym został posłuchać waszej rozmowy?

 

Tak, to go otrzeźwiło. Snape zazwyczaj był bardziej spostrzegawczy. Pokręcił głową i odsunął się, zachowując się, jakby stał w tym miejscu specjalnie.

 

– To nie będzie konieczne. Dziękuję, Remusie.

 

Wilkołak uśmiechnął się i przeszedł obok niego. W drzwiach zerknął na Harry’ego.

 

– Nie zapominaj o tym, co ci powiedziałem.

 

– Nie zapomnę – obiecał cicho Harry.

 

Czarodziej pokiwał głową i wyszedł. Dopiero gdy znalazł się na korytarzu, uśmiechnął się szeroko. Tak, to jest naprawdę dobry dzień, pomyślał i zaczął cicho pogwizdywać, kierując się w stronę swoich komnat.

 

***

 

W sypialni Snape’a Harry i Severus mieli konkurs na spojrzenia. Patrzyli się na wszystko, byle tylko nie na siebie. Tak jakby żaden z nich nie chciał zaczynać rozmowy.

 

To jest niedorzeczne, warknął na siebie Snape. Podniósł wzrok na Harry’ego, który właśnie skubał koc z wyimaginowanych kłaczków. Odchrząknął, zwracając na siebie uwagę chłopaka.

 

– Boli cię coś?

 

Harry spojrzał na niego, ale szybko odwrócił wzrok, żeby uniknąć przeszywającego wzroku starszego mężczyzny. Ból? Musiał się nad tym zastanowić. Bolał go tyłek, co do tego nie było wątpliwości, ale to był nie tyle ból, co raczej dyskomfort.

 

– Raczej nie… – powiedział niepewnie. Snape skrzywił się.

 

– Co znaczy „raczej”? Boli cię, czy nie?

 

Harry zarumienił się i pokręcił głową. Nie chcę, żeby coś jeszcze mi robił.

 

Snape wyraźnie się rozluźnił.

 

– To dobrze.

 

– Taak – zgodził się chłopak. Znów zapanowało krępujące milczenie, dopóki Gryfon nie zdał sobie sprawy, że Snape czeka na jakąś reakcję. – Ja… eee… przepraszam.

 

Snape był zdumiony. Czekał aż chłopak zacznie na niego krzyczeć albo coś w tym stylu, a zamiast tego Harry go przeprosił. To wytrąciło go z równowagi – był przygotowany na zimne przyjęcie wszelkich oskarżeń chłopaka. Ale Harry go nie oskarżał. Dlaczego przeprasza? To ja jestem wyłącznie odpowiedzialny za nieopanowanie moich słabości. Wina leży po mojej stronie, powinienem być silniejszy. On nie był w stanie się obronić. Mężczyzna pokręcił głową.

 

– To nie twoja wina, Po… Harry.

 

– Tak, moja. Przyszedłem tutaj i ja… ja… – Harry zająknął się.

 

– Nawet nie jesteś w stanie tego powiedzieć – warknął Snape. – To nie była twoja wina.

 

– Mogę to powiedzieć – nalegał chłopak. – Przyszedłem tutaj i cię uwiodłem.

 

Snape ledwie powstrzymał zdumienie, słysząc takie właśnie określenie.

 

– Harry, nie uwiodłeś mnie.

 

– Ugryzłem cię i to zmusiło wampira do reakcji, i skończyło się… seksem – Harry znów się zawahał – więc to miało takie same skutki, co uwiedzenie.

 

Snape zaczął się zastanawiać, gdzie Harry nauczył się sztuki logicznego myślenia. Był w niej… niezły. Severus nie mógł znaleźć żadnego argumentu, żeby podważyć jego stwierdzenie, więc przytaknął.

 

– No dobrze. Uwiodłeś mnie w takim razie. Jednak rezultat raczej nie był taki, jakiego oczekiwałeś.

 

Harry odwrócił wzrok i pokręcił głową. Nie, nie na to liczyłem. Myślałem, że to wymaże, co… co Seamus zrobił, ale tak się nie stało. Nawet nie poczułem się lepiej. W ogóle nie pomogło.

 

Snape prawie westchnął. Powstrzymał się w ostatniej chwili.

 

– Nic cię nie boli, ale jak się czujesz?

 

Chłopak pomyślał chwilę i spojrzał na Mistrza Eliksirów.

 

– Szczerze? – Kiwnięcie głową. – Tak naprawdę to nie wiem. Gdy się obudziłem, byłem zdezorientowany, ale potem przypomniałem sobie, co się stało i trochę… spanikowałem, ale to już chyba minęło. Teraz do końca nie jestem pewien, co czuję. Chciałbym się obwiniać i być zły na siebie, ale chyba nie mam na to więcej siły. Chyba jestem po prostu zmęczony. Wszystkim. – Harry westchnął. [/i]Taa, zmęczenie to dobre słowo. Zmęczony byciem towarzyszem Snape’a, zmęczony wspomnieniami nocy po balu, zmęczony strachem[/i].

 

– Może w takim razie powinieneś przespać się? – zasugerował wampir, na co Harry się roześmiał.

 

I to on jest tym bardziej spostrzegawczym…, pomyślał raczej z rozbawieniem. Snape skrzywił się.

 

– Co jest takie zabawne, Potter?

 

Czyli znów jestem panem Potterem, fantastycznie. Harry pokręcił głową.

 

– Nic. Tylko głupia myśl, to wszystko. Eee… ale nie sądzę, że powinienem iść spać. Jest już rano, prawda?

 

– Ale jest sobota, nie masz zajęć.

 

– Moi przyjaciele będą się martwić… – Harry nie wspomniał, że ma na myśli tylko Hermionę. Ron wciął był na niego wściekły, Draco go ignorował, a inni Gryfoni byli zbyt zajęci szkołą, żeby móc spędzać z nim czas. Harry tak naprawdę nie miał z kim porozmawiać. Nie żeby chciał. Wolał to raczej zachować dla siebie, a poza tym chciał uniknąć Hermiony, żeby móc o tym wszystkim nie myśleć. – Wszystko jest w porządku. Myślę, że spałem wystarczająco długo.

 

– Rozumiem.

 

Znów zapadło krępujące milczenie. Harry nie patrzył na Snape’a, który wpatrywał się w niego w denerwujący sposób. Zdawał sobie sprawę, że Remus chciał, żeby z nim porozmawiał, ale po prostu nie był stworzony do takich rozmów.

 

Powiedz coś, wyszeptał wampir. Stworzenie zdawało się nie uważać za istotne, że wczoraj uprawiał z chłopakiem seks. Albo inaczej – nie sądziło, że był to powód do zmartwień. Snape się z tym nie zgadzał; wampir wyłączył się.

 

To też niepokoiło Snape’a. Zazwyczaj, gdy kłócił się z wampirem, to dochodził do takiego momentu, że czuł, jakby tracił rozum. Co nie było niczym dziwnym – w końcu nie jest normalne, żeby ktoś żył z dwoma osobowościami. Ale dziś wampir prawie w ogóle się nie odzywał. Kiedy obudził się, wciąż obejmując Harry’ego, czuł się tak spokojny, jak już dawno mu się nie zdarzyło. Gdyby miał być całkiem szczery – nie czuł się tak od lat. Ale nie tylko to było zaskakujące – mimo że jego nos znajdował się w zagłębieniu szyi chłopaka i ten niebiański zapach był tak blisko… zupełnie nie czuł głodu, żadnej chęci do gryzienia. Nic. Gdyby nie zdumiał go ten odczuwany spokój, to teraz zaniepokoiłby się – odkąd dowiedział się, że Harry jest jego towarzyszem, nie było momentu, żeby nie czuł głodu. Cholera, chciał go ugryźć jeszcze zanim się o wszystkim dowied...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin