Rozdzial 26.pdf

(73 KB) Pobierz
689746258 UNPDF
Rozdział 26
Bella
Patrzyłam dłuższą chwilę na niego. Czuł się nieswojo, zachowywał się
jakby go ta sytuacja krępowała. Zaśmiał się nerwowo.
– Bella... o co chodzi? Coś się stało? - zapytał Edward. Zostawiłam
jego pytanie bez odpowiedzi. Czasami się zastanawiam, czy on nie gra w
jakąś głupią grę, bo tego naprawdę już nie da się wytłumaczyć. Jak może
mnie pytać czy coś się stało po tym, co się dzieje między nami już od
dłuższego czasu. Czy ta sytuacja wydaje mu się normalna? Krzyk
przemawia przez moją duszę... chce mi się wrzeszczeć! Chciałabym mu to
wszystko, co mnie boli, wygarnąć, aby ulżyć samej sobie.
– Chodź Bell, musimy już iść... Bo Tania zaraz przyjedzie o ile już na
nas nie czeka. - wytrącił mnie z rozmyśleń. Zawsze jest coś ważniejszego,
gdy jesteśmy sami. Myślę, że z zamierzeniem zmienia temat. Jestem już
tym wszystkim zmęczona.
Było widać coraz większe zdenerwowanie na twarzy Edwarda. Był
śmiertelnie poważny. Drgała mu nerwowo powieka tak samo jak mnie,
gdy chce mi się płakać, lecz jemu na pewno na płacz się nie zbierało. Był
zdenerwowany.
– Edward, czy musiało coś się stać, abyś mógł ze mną porozmawiać,
do jasnej cholery! Może po prostu chciałam popatrzeć na ciebie przez
chwilę. Może chciałabym być choć przez pięć minut sam na sam z tobą.! -
Mąż skupił wzrok na mnie. Trochę udawał, jakby nie wiedział, o czym
wrzeszczę w jego stronę. Tak, jakby problem w ogóle nie istniał.
– Bella to nie tak... - nie dokończył, bo mu przerwałam.
– A jak... Edward?! Raz jesteś czuły, dostaję twoją miłość, a raz jesteś
zimny jak głaz. Co ja robię źle... powiedz! Bo chcę zrozumieć twoje
zachowanie.!
– Bella... - teraz to on mi przerwał i nieoczekiwanie się przybliżył do
mnie. Chwycił moją twarz w obie dłonie. Dobrze, że to zrobił, bo byłam
skłonna już wyjść z tej imprezy do domu. Obrazić się na cały świat.
Skończyć to!
– Słucham – odparłam łamiącym się, cichym głosem.
– Bella... posłuchaj, obiecuję, że gdy tylko ta cała szopka Rose się
skończy wyjedziemy do domku moich rodziców na Alaskę. Będziemy
tylko ty i ja. Obiecuję ci, że nie wyjedziemy stamtąd dopóki nie odpowiem
na twoje wszystkie pytania i wątpliwości.
– A dzieci? - zapytałam już podbudowanym nutką nadziei w głosie.
– Rodzice zostaną albo Alice... zobaczymy. To jest najmniejszy
problem w tej całej sytuacji. Chcę spędzić z tobą tak dużo czasu, na ile mi
pozwolisz. A teraz, kochanie, chodź, idziemy na przyjęcie, bo zaraz
wszyscy będą się interesowali naszą nieobecnością, niż nowożeńcami.
Jestem ci winny długi taniec...- Uśmiechnął się delikatnie i pocałował
mnie lekko w usta, co spowodowało, że łza bezwiednie popłynęła po
moim policzku. Przytuliłam się do niego, a on zaczął mnie głaskać po
włosach jak dawniej. Zawsze tak robił, gdy się o mnie troszczył. Przez
moje myśli przeleciały miliony sytuacji, gdy byliśmy blisko siebie, jak
kochaliśmy się... kiedy było mi tak dobrze. Ciepło podniecenia przeszyło
moje ciało. Edward dobrze wiedział, co się ze mną dzieje, jak bardzo go
pragnę, choćby nawet tutaj. Nie czułam jego ciepła i zapachu już tak
długo, że każdy dotyk jego był jak afrodyzjak. Zaczęłam całować go po
szyi. Gdzieś w duchu bałam się, że może mnie odtrącić... odsunąć się ode
mnie, ale ku mojemu zdziwieniu tego nie zrobił. Korzystając z okazji
zaczęłam odpinać jego guziki od śnieżno białej koszuli Armaniego. Przy
drugim poczułam, jego ręce zaciskające się na moich nadgarstkach. Stało
się to, czego się obawiałam już wcześniej. Pozwolił mi na pocałunki, ale
gdy chciałabym coś więcej...
– Bella poczekaj! - krzyknął podnieconym głosem. Przestraszyłam się
trochę. Popatrzyłam na niego i poczułam, jak napływa morze łez do moich
oczu. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobił! Co się stało z moim facetem?
Chcę go z powrotem! Chcę tego faceta, który przeleciał mnie na swoim
biurku w gabinecie! Który potrafił całymi dniami i nocami pieprzyć mnie,
jakbym była jego pieprzoną drogą prostytutką.! Jezu, już mam dość, już
nie dam rady dalej tego ciągnąć.
– Nie... Edward...! Już jestem zmęczona. Czekałam tak długo, że aż za
długo... - z tych nerwów układałam niezbyt składne zdania. Brakowało mi
słów, by wciąż mu wytykać błędy w jego zachowaniu do mojej osoby. A
najgorsze było to, że zaczęłam szukać przyczyny u siebie. Poczekałam
parę sekund na jakąkolwiek reakcje z jego strony. Rozczarowałam się
bardzo szybko. Człowiekowi, który kocha wystarczyłaby sekunda na
reakcję, choćby na te słowa, które mu powiedziała. A on nic stał jak pień.
Udałam się w kierunku drzwi, kiedy usłyszałam jak Edward wykręca
numer telefonu. Już przekręcałam klamkę od drzwi pokoju, gdy mój mąż
wpadł na nie blokując je swoim ciałem. Drzwi trzasnęły bardzo głośno.
Przez chwilę nie wiedziałam, co się dzieje, tak szybko to wszystko
przebiegło. Miedzianowłosy trzymał słuchawkę przy uchu patrząc się
przez cały czas na mnie. Słyszałam wolny sygnał. Edward przekręcił klucz
w drzwiach, po czym wyciągnął go z zamka i po prostu odszedł od nich.
Moje ciało zesztywniało, ale wzrok powędrował za jego osobą.
– Ok, to czekam... - powiedział nerwowo do słuchawki i zaraz po tym
się rozłączył kładąc iPhone na stoliku. Odwróciłam się i oparłam o drzwi,
czekając na rozwój tej niezrozumiałej sytuacji. Dziwnie się zachowywał.
Ściągnął marynarkę i ułożył ją na leżance tuż pod oknem. Pomimo że miał
już rozpięte guziki od koszuli przeze mnie, rozpiął jeszcze jednego
stawiając przy tym kołnierz. Zaczął podwijać nerwowo rękawy. Wyglądało
to tak, jakby zabierał się do walki. Nie odzywał się w ogóle do mnie,
nawet ani razu nie popatrzył w moją stronę. Muszę przyznać, że teorię,
jaką zaczęłam tworzyć sobie w myślach, rodziła strach i zdenerwowanie
we mnie. Wzdrygnęłam się, gdy telefon zaczął wibrować nieznośnie na
stoliku. Edward szybkim krokiem podszedł do niego odbierając go od
razu.
– No już o wiele lepiej cię teraz słychać! Posłuchaj, mam do ciebie
małą prośbę. Powiedz mamie, że zaraz pod hotelem będzie czekać Tania,
aby wziąć dzieci do domu. Jakbyście mogli je wyprawić bylibyśmy
wdzięczni. Co? Nie nic się nie stało... tylko muszę dokończyć bardzo
ważną rozmowę z Bellą! Nie chcę tego przekładać... - ulżyło mi
troszeczkę, bo zdałam sobie sprawę, że musiał rozmawiać z ojcem.
Zaczęłam się zastanawiać nad ostatnimi zdaniami, jakie wypowiedział do
Carla i poczułam rozczarowanie. Bo jeśli chce teraz ze mną rozmawiać to
do wyjazdu, o którym mówił wcześniej, nie dojdzie.
– Edward, w porządku... nic się nie dzieje... możemy to odłożyć! –
wymamrotałam nerwowo w jego stronę nie ruszając się z miejsca. Nic to
nie dało, bo mój mąż zachował się, jakby mnie w ogóle nie słuchał.
Popatrzył przez sekundę w moją stronę i odwrócił się ode mnie plecami.
Podszedł do okna, co sprawiło, że nie słyszałam dalszej jego rozmowy.
Obleciał mnie strach, bo analizując jego zachowanie do słów, jakie
wypowiedział... Nie, to głupie! Mam nadzieję, że Edward nie ma zamiaru
rozmawiać ze mną tak, jak to robił... James! Nogi się pode mną ugięły na
samo wspomnienie jego imienia. Broniłam się, by nie wrócić do tamtych
wspomnień. Teraz już mogę przyznać się do tego, że w tym momencie po
prostu boję się Edwarda. Przeniosłam powoli ręce za siebie, aby
sprawdzić, czy oby na pewno, jakimś dziwnym trafem, nie ma drugiego
klucza w zamku. Muszę stąd wyjść i to natychmiast, nie chcę by doszło do
czegoś, co mogłoby zmienić nasze życie i uczucie na zawsze. Nie chcę
tego! Sprawdziłam delikatnie obydwa zamki, ale napotkałam się tylko na
sam zamek. Moja nadzieja na ucieczkę zmniejszyła się całkowicie. Z tego
przerażenia nie zauważyłam, że miedzianowłosy skończył rozmowę z
ojcem. Był tuż przede mną, nasze twarze dzieliły tylko centymetry.
– Chyba nie masz zamiaru teraz wyjść, kiedy już wszystko załatwiłem!
- mówiąc to oparł swoje dłonie o drzwi zmniejszając tym pole mojego
manewru.
– Co robisz? - zapytałam nerwowo.
– Teraz? Patrzę na ciebie... - powiedział łagodnie. Wcale mnie to nie
uspokoiło a bardziej zaciekawiło, dlaczego tak nagle złagodniał.
Poczułam jego dłonie na swoich, które wciąż trzymałam za sobą. Patrzył
na mnie przez cały czas, a teraz odległość naszych twarzy dzieliły już
tylko milimetry. Jego delikatny oddech czułam na swojej skórze.
Poczułam, jak jedna z jego rąk delikatnie głaszcze mnie po plecach.
Zaczęłam się rozluźniać, nie czułam się już taka spięta. Nagle uniósł moją
nogę ku górze, w tym samym czasie szarpnął mój zamek od sukienki.
– Co robisz? - wrzasnęłam wręcz rozpalona. Nie zwrócił w ogóle
uwagi na to, co powiedziałam. Oparł mnie o drzwi. Napierał na mnie tak
mocno, że czułam wyraźnie, przez ubranie, wyprężonego członka na
swoim podbrzuszu. Całował mnie po szyi jak opętany. Powoli ale mocno
ocierał się o mnie pobudzając swoją erekcję jeszcze bardziej.
– Chcesz tego przecież! - wyszeptał rozgrzany, po czym po moim ciele
przeszedł prąd podniecenia. Poczułam, jak jedną dłoń sunie ku górze, po
moim brzuchu, kierując ją w stronę piersi. Złapał moją nogę i podciągnął
bardziej do góry, potarł ją mocno po udzie kierując się w stronę pośladka.
Ścisnął go mocno, aż wydarło się podniecone westchnienie z jego ust.
– Proszę, przestań! - powiedziałam łagodnie odchylając głowę do tyłu.
– Dlaczego? - wysapał po chwili Edward, nie przestając mnie pieścić
ustami po szyi. Zadarł moją sukienkę do góry. Stałam jak sparaliżowana,
nie wiedziałam, co się dzieje. Nie powiem, że nie chciałam tego, bo
pragnęłam z całych sił, jak najszybciej poczuć go w sobie.
Wtopił ręce w moje włosy. Uwielbiałam gdy to robił, przypomniałam
sobie jak wspaniałe jest to uczucie.
–Edward... - wyszeptałam zdyszana... - Proszę, nie... rób... tego
tylko... dlatego, że ja... togo chcę... - Nie skończyłam zdania, bo
brakowało mi tchu w płucach.
Miedzianowłosy nie odpowiedział, ale w tym samym momencie, gdy
skończyłam zdanie wpił się drapieżnie w moje usta gwałcąc mój język.
Zaczęło mi się to podobać zapomniałam, jak potrafił być napalony, ale tak
agresywnym zdarza się mu być po raz pierwszy. Oddałam pocałunki, bo o
niczym innym nie marzyłam. Nie zwróciłam uwagi, kiedy zaczęłam się
dobierać do jego rozporka. Zsunęłam jego spodnie wraz z bokserkami.
Edward automatycznie ściągnął je wyrzucając je gdzieś w głąb pokoju. To
samo zrobił z butami i skarpetkami. Został tylko w koszuli, która
przysłaniała jego podnieconego członka. Nie myślałam o niczym innym,
w tym momencie, jak tylko o uczuciu, kiedy wsunie się we mnie.
Całkowicie oddać się tej, tak długo oczekiwanej, chwili.
Podniósł moją drugą nogę tak, że obejmowałam go swoimi nogami, co
sprawiło, że poczułam go jeszcze bardziej. Ciepło mi się zrobiło.
Wiedziałam, że moja krew żwawiej zaczęła przemieszczać się po moim
podnieconym organizmie. Moja dusza chciała śpiewać, ale z drugiej strony
obawiałam się, że może to w każdej chwili przerwać.
Edward podrzucił mnie niespodziewanie, zaczął iść wraz ze mną w stronę
łóżka, nie przestawał podniecać się moją szyją. Zanim tam dotarliśmy
podniosłam ręce ku górze, by jednym ruchem zedrzeć z siebie sukienkę,
która prawdopodobnie nie nadawała się w ogóle do ponownego założenia.
Zostałam tylko w pięknej koronkowej, czarnej bieliźnie, lecz nie na długo,
bo od razu rozpięłam mój stanik i zrzuciłam go gdzieś za siebie.
Przytrzymywał mnie jedną ręką za pośladki a drugą pieścić mocno.
Położył mnie na łóżko, choć bardziej to rzucił, jakbym była jakimś
przedmiotem. Ściągnął ze mnie czarne stringi jednym, szybkim ruchem.
Przybliżył się do mnie głęboko patrząc w moje oczy. Podparł się na łokciu
i zaczął odgarniać moje włosy z twarzy. Zaniepokoiłam się, bo to mógł
być początek końca tego nieziemskiego uniesienia. Przełknęłam nerwowo
ślinę.
– Tak długo na ciebie czekałem... nawet nie wiesz, jak bardzo cię teraz
pragnę... - nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to powiedział.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin