Roman Giertych - Kontrrewolucja Młodych.doc

(383 KB) Pobierz
Zamiast wstępu - List do Młodych

KONTRREWOLUCJA MŁODYCH

 

Książka "Kontrrewolucja Młodych" jest pasjonującą propozycją programową młodego pokolenia. Powoli w miarę czytania, przedstawia się nam obraz planu wygrania walki o Polskę. Przedstawiciel jednej z rodzin od lat służącej działalnością polityczną Ojczyźnie, nakreśla na łamach swej pierwszej książki zasady, cel i sposób realizacji gruntownej przebudowy naszego Kraju. Kierunek tej przebudowy to walka z wszelkiego rodzaju lewicą, w obronie Wiary, uczciwości, zdrowego rozsądku, tradycji, dobrobytu i porządku. Pod pozorem spokoju i intelektualnych rozważań przewija się na stronicach tej książki prawdziwa pasja i olbrzymia, młodzieńcza wola walki o zwycięstwo. Roman Giertych stoi na czele dynamicznego, ogólnopolskiego, młodzieżowego ruchu politycznego. "Kontrrewolucja Młodych" jest programem tego nowego pokolenia polityków. Jedno jest pewne, jeżeli im się uda - to Polska wygra!
 

ROMAN GIERTYCH - absolwent Wydziału Historii i student prawa Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Syn znanego polityka Macieja i wnuk historyka, pisarza i polityka Jędrzeja. Założyciel i prezes odrodzonej Młodzieży Wszechpolskiej, największej dziś prawicowej organizacji młodzieżowej. Autor licznych artykułów m. in. w "Bastionie", "Ładzie", "Najwyższym Czasie", "Rycerzu Niepokalanej", "Wszechpolaku".
 

Zamiast wstępu - List do Młodych

Rewolucja jest to robienie wszystkiego na odwrót.

Tymi słowami Karol Marks określił dzieło swojego życia. Te słowa i z nich wynikające konsekwencje stały u podstaw ruchów rewolucyjnych w XIX i XX wieku. To na bazie tego stwierdzenia budowano system socjalistyczny, komunistyczny. Robiono wszystko na odwrót. Pierwszym pytaniem ,które się nasuwa, na odwrót czego? Marks i jego współpracownicy mieli gotową odpowiedź. Na odwrót od porządku jaki panował na w świecie w owym czasie, a właściwie na odwrót do fundamentów tego porządku.

Obalić więc Wiarę, władzę, własność prywatną, sprawiedliwość, miłosierdzie, prawo, rozum. Obalić wszystko, na czym opierało się zdrowe społeczeństwo. System, jaki powstał po wprowadzeniu tej zasady w życie nasze pokolenie miało okazję poznać na własnej skórze. Miliony zabitych, okradzionych, oszukanych, wyzyskanych, upokorzonych i ogłupionych. Komunizm, który przemocą wdarł się do naszej ojczyzny, zatruł ją swymi wyziewami. Wszystko na odwrót! Zniszczyć więc inteligencję, a na jej miejsce postawić socjalistycznego urzędnika. Zrównać nierobów z pracującymi. Wiarę zastąpić ateizmem. Własność prywatną zmienić na niczyją. Zdrową inicjatywę zdusić w okowach idiotycznych przepisów. Itd., itd. A na dodatek głosić wszystkim, że wprowadzone zmiany wynikają z rozumu, postępu, ba, nawet z patriotyzmu.

Komunizm upadł. Tak ogłosili nam ci, którzy doszli do władzy w czerwcu 1989 roku. Sami wywodząc się z partii komunistycznej nie zauważyli, że nic bardziej błędnego. Komunizm trwa bowiem nadal, zarówno w organach państwa, jak i w świadomości społecznej. Bo na dobrą sprawę co się zmieniło? Jedynie to, że skończyła się dominacja sowiecka. Socjalizm jednak istnieje nadal, tylko zakamuflowany. Ci, którzy zaczęli rządzić Polską w 1989 roku, nie zmienili systemu, oni zmienili czapkę. Nikt z nich nie proponuje obalenia komunizmu u jego podstaw. Tam gdzie leży jego istota.

To nasze pokolenie ludzi młodych musi wziąć na siebie tę wielką odpowiedzialność i przeprowadzić w Polsce kontrrewolucję, tzn. zmianę, która przywróciłaby to, co odwrócił komunizm. Nasze pokolenie jest pozbawione nadziei. Jesteśmy zmęczeni obłudą polityków, którzy ciągle mówią o reformach nie zmieniając niczego. System, w którym żyjemy, pozbawił nas w dużej mierze tak charakterystycznej młodości inicjatywy i męskiej, zdecydowanej woli walki o nasze prawa, o prawa naszej Ojczyzny. Trzeba otrząsnąć się z tego snu. Jeżeli będziemy działać razem, jeżeli będziemy potrafili się zjednoczyć w walce, a będzie to walka z tymi, którzy boją się przyszłości, boją się nowego myślenia, boją się nowej epoki dla naszej Polski, jeżeli będziemy potrafili walczyć, to zwyciężymy. Musimy zbudować taką Polskę, o jakiej marzymy! Wyjazdy na Zachód nie zastąpią nam i naszym dzieciom kraju, który będzie rzeczywiście nasz i niczyj inny. To jest nasze państwo, a nie skorumpowanych sługusów socjalizmu albo przemądrzałych urzędasów "Zjednoczonej Europy". Dlaczego niby nasze państwo nie miałoby być urządzone tak jak MY chcemy? Nasze pokolenie jest przecież Jego spadkobiercą i Ono jest naszą własnością. Dla jakiej przyczyny ogranicza się nam możliwość godnego i rozsądnego życia?

Panowie i Panie, zakaszmy rękawy i weźmy się do pracy, do kontrrewolucji (obojętnie zresztą jak to nazwiemy) i zróbmy z naszego kraju państwo NORMALNE!!! Rządzone przez twardych, odpowiedzialnych i uczciwych mężczyzn, a nie przez skorumpowanych, ślamazarnych lizusów lub półinteligentnych chytrusów. Musimy uwierzyć, jeszcze raz uwierzyć, że Polska może być normalnym krajem, rządzonym przez normalnych ludzi. Na fundamencie tej wiary musimy rozpocząć marsz idąc powoli, ale konsekwentnie, przełamiemy wszystkie przeszkody, odsuniemy od wpływów ludzi skorumpowanych, ukarzemy złodziei, zlikwidujemy niesprawiedliwość i zbudujemy na woli i wierze dobrych ludzi dobry ustrój i dobry kraj. Tylko musimy uwierzyć! Dzisiaj te zamiary wyglądają jak marzenia science-fiction, ale one są realne, jeśli będziemy o nie walczyć. My musimy chcieć walczyć! Za nasze rodziny i dla naszych dzieci rozpoczynamy kontrrewolucję.
ZASADY POSTĘPOWANIA

Rozpoczynając każdą pracę należy zdać sobie sprawę z tego, co chcemy osiągnąć, jakie środki mamy do dyspozycji i wreszcie na końcu należy ułożyć sobie plan działania oraz go realizować. Książeczka ta ma na celu próbę naszkicowania pierwszych trzech etapów, tzn. celu, środków i planu działania. Samo działanie należy do nas wszystkich!

Zanim zaczniemy omawiać cel, do jakiego pragniemy dążyć, musimy sobie parę słów powiedzieć o fundamentach, które charakteryzują nasze myślenie, o zasadach, których się chcemy trzymać i z których wynikają nasze poglądy i nasze działanie.
Rozum

Socjalizm jest to system, zaprzeczający rozumowi. Bo czy może być rozumne robienie wszystkiego na odwrót? Tak jak dziecko, które z przekory robi rzecz odwrotnie niż się je prosiło, tak i socjalizm wszystkie elementy życia społecznego stara się układać nienormalnie, a więc sprzecznie z rozumem (inną sprawą jest, że nie zawsze się to udawało). Najlepszą więc bronią, dzięki której możemy odwrócić skutki socjalizmu, jest rozum.


Rozum powinien być podstawą, na której opieramy nasze działanie. W Polsce od wielu lat przyjęło się, że wiele rzeczy ocenia się uczuciami. Z ocen takich wynika bardzo często nasze działanie. Jeszcze nie tak dawno panowała powszechnie opinia, że "Ruskie są złe i dlatego ich nie lubimy". Na dobrą sprawę opinia taka nie byłaby wcale tak bardzo szkodliwa, gdybyśmy nie działali według niej. A co robi pierwszy nie komunistyczny rząd w Polsce? Zrywa wszelkie umowy i porozumienia z Z.S.R.R., co przynosi w rezultacie olbrzymie straty, ale za to nie handlujemy już z tymi "złymi Ruskami". Czysta głupota! Ludzie, którzy podejmują takie decyzję są albo dywersantami, albo reagują emocjonalnie jak dwunastoletnie dziewczynki, tylko że z emocji małych dzieci najczęściej nic nie wynika, a z decyzji politycznych podjętych wbrew rozumowi mogą wynikać, ,jak w powyższym przykładzie, olbrzymie straty dla całego społeczeństwa.

Obowiązek rozumnego myślenia nie dotyczy tylko polityków podejmujących decyzje. Obowiązek ten dotyczy również całego społeczeństwa, nas wszystkich. Naszym największym obowiązkiem wobec Polski jest rozsądnie o Niej pomyśleć! Ludzie dzisiaj w Polsce nie rozumieją sytuacji politycznej dlatego, że nie chce im się myśleć. W wyborach więc nie biorą udziału, albo biorąc głosują na chybił trafił, bądź na przystojniejszego, kierując się stu innymi powodami, tylko nie najważniejszym - żeby wybrać ludzi odpowiedzialnych. Nie takich, którzy mówią, że są odpowiedzialni, ale takich, którzy nimi są. To jest niestety w polityce olbrzymia różnica. Najlepszym rozumnym sposobem, ażeby rozeznać się w tej politycznej grze, jest oceniać ludzi po owocach ich pracy. Nie po chęciach, nie po zapewnieniach, nie po obietnicach, ale właśnie po owocach. Po tym, co w życiu zdziałali w swojej pracy zawodowej i w rodzinie. Takiej oceny w dzisiejszej epoce demokratycznej, która przejdzie do historii pod nazwą "epoki kłamstw", trzeba się nauczyć.

Wreszcie rozum jest nam niezbędnie potrzebny w planowaniu i wykonywaniu naszej pracy. Nie możemy sobie pozwolić na emocje. To jest dobre dla dzieci. My musimy naszą pracę, nasze oceny i kalkulacje oprzeć na chłodnej inteligencji, która znając cele i środki będzie nas prowadziła i doprowadzi do zwycięstwa.

Prawda

Rozum jest narzędziem, który nam pozwala wychodząc z pewnych założeń dochodzić do ocen i stwierdzeń, które stają się podstawą naszego działania. Rozum pozwala nam też weryfikować twierdzenia i założenia, tzn. określać, czy są one prawdziwe, czy też nie. Dochodzimy tutaj do niezwykle istotnego punktu w myśleniu człowieka - do prawdy. Istnieją w naszym świecie dwie, zasadniczo różne koncepcje prawdy. Z przyjęcia każdej z tych koncepcji wynikają konsekwencje w całym myśleniu człowieka. Upraszczając, można powiedzieć, że jedni ludzie twierdzą, iż prawda jest, a drudzy, że jej nie ma. Znaczy to tyle, iż jedni uważają, że w naszym świecie istnieje coś niepodważalnego, niezmiennego i rzeczywistego, a drudzy sądzą, że wszystko jest względne, nie istnieją rzeczy niepodważalne i rzeczywistość jawi im się jako ułuda. My myśląc logicznie musimy przychylić się do pierwszego stanowiska. Nie może być bowiem zmienna prawda, np. że 2+2=4. Nie może być podważony fakt, że życie ludzkie się kiedyś kończy itd. Widzenie więc świata w kategoriach względnej prawdy jest fałszywe. W Polsce jednak trwa inwazja światopoglądu wyznającego, że nie ma prawdy. Przy ofensywie tego światopoglądu pojawia się magiczne słowo - tolerancja. Przypomnę, że tolerancja to znaczy mniej więcej tyle co pobłażanie jako taka jest niezbędną cechą każdego człowieka i każdego narodu. Dziś jednak tolerancję zaczyna się traktować jako postawę akceptacji wszystkiego, nawet zła. Taka właśnie "tolerancja", akceptująca wszystko, wynika ze stanowiska o względności prawdy. Jak można bowiem akceptować jednocześnie dobro i zło, rzeczywistość i fikcję, kłamstwo i prawdę`? Jak można twierdzić, że nienormalne zboczenie, jakim jest np. homoseksualizm, zasługuje na pełną zrozumienia akceptację, gdyż jest to inna preferencja seksualna? Przecież tym samym stawia się na jednym poziomie rodzinę normalną ze zboczeniem, patologię ze zdrowiem.

Twierdzenia o względności prawdy można spotkać w wypowiedziach wielu ludzi bezkrytycznie przyjmujących i powtarzających opinie, do których sami nie doszli. Nie tak dawno środki masowego przekazu rozpropagowały twierdzenie, że powrót religii do szkół stanowi jaskrawy akt nietolerancji. Abstrahując już od Wiary i ideologii, można powiedzieć tylko na gruncie rozumu, że stanowisko takie jest absurdalne. Nietolerancji wobec kogo?

Czyż nie jest to właśnie aktem nietolerancji zabraniać rodzicom uczenia dzieci religii w szkołach, które przecież powinny służyć nauczaniu dziecka według życzeń rodziców? Kogo obejmuje ta rzekoma nietolerancja ze strony Kościoła? Przecież nikt nikogo do niczego nie przymusza, nikt nie narzuca swoich poglądów komukolwiek. Siła jednak mass mediów jest taka, że niektórzy ludzie powtarzają jak nakręcone katarynki, urągając wszelkiej logice, że religia w szkołach to nietolerancja wobec tych, co na nią nie chodzą. Znaczy to mniej więcej tyle, co zażądanie wycofania ze szkół lekcji wychowania fizycznego, bo są dyskryminacją tych, którzy na nie nie uczęszczają (porównanie to, jest o tyle nieadekwatne, że ilość dzieci nie chodzących na religię jest mniejsza niż nie chodzących na WF).

Tego typu absurdy wynikają z przyjmowania twierdzenia, że prawda jest względna. Dla niektórych prawdą nie jest to co prawdziwe, ale to co powtarzane w TV. Ci, którzy decydują o mass mediach, wracają do koncepcji Goebbelsa, który twierdził, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się faktem.

My musimy powiedzieć sobie jasno, że nasze działanie jest oparte na założeniach, których podstawą jest nienaruszalna prawda. Wiemy, że są rzeczy, o których nie da się powiedzieć, że są względne. Oceniamy rzeczywistość za pomocą zdrowego rozsądku. Wiemy, że kłamstwo to kłamstwo, zło to zło, zdrada to zdrada. Nie damy sobie powiedzieć, że są to rzeczy względne, zależące od okoliczności, nastroju, trudnego dzieciństwa itd. Wiemy również także, co to jest dobro. Nie zgadzamy się np. na twierdzenie, że wszyscy ludzie byli zamieszani w komunizm w Polsce. Jest to bowiem nieprawda, krzywdząca wielu, rozgłaszana przez tych, którzy mają konformizm na sumieniu.

Nasze ideały, nasz honor jest bezkompromisowy, gdyż nic możemy zgodzić się na to, żeby zrezygnować z części tego, w co wierzymy i co stanowi o naszym charakterze. Pójście na kompromis w sprawach Wiary, ideałów, honoru oznaczałoby, że nie mamy Wiary, ideałów i honoru. Oznaczałoby, że nie wierzymy w prawdę. Jeżeli ktoś wic, że dwa plus dwa to cztery, to nie zgodzi się w tej sprawie na żaden kompromis. Jeśli stwierdzamy, że istnieje prawda, to za pomocą rozumu odkrywamy, jaka ona jest. Jeżeli to odkryjemy, musimy być o tym przekonani, gdyż w przeciwnym wypadku wykazalibyśmy się brakiem zaufania do własnego rozumu. Nie możemy więc iść w sprawie naszych przekonań na kompromis lub uznawać kompetencję innych (np. TV) do określania, co jest, a co nie jest prawdą. Musimy domagać się od wszystkich życia zgodnego z prawdą, gdyż tylko prawda wyzwala człowieka z niepewności i daje mu fundament pod prawdziwe życie.
Godność



Nasze państwo istnieje już tysiąc lat. W swojej historii było jednym z najbardziej pokojowo nastawionych państw Europy, pomimo tego, że ciągle musiało się bić w swojej obronie. Pomimo pozycji pomiędzy młotem Niemiec a kowadłem Rusi nic ulegliśmy i dzisiaj znowu stoimy na starych piastowskich ziemiach, które: wydawało się, że straciliśmy bezpowrotnie. Tysiąc lat walki z naporem Niemców jak na razie przynosi remis. Gdy nas nie zaczepiano, żyliśmy w pokoju, ale gdy ktoś chciał nam coś zabrać, biliśmy się jak lwy i zawsze w końcu wygrywaliśmy, tak jak dzisiaj, gdy posągi Lenina wprowadzone: na sowieckich bagnetach przetapiany na druty telefoniczne czy dzwony kościelne. Czego się więc wstydzić? Jesteśmy ostatnim prawie bastionem świata zachodniego na wschodzie Europy i zawsze wszystko, co ze Wschodu przychodziło, w nas uderzało jako w pierwszych (np. Mongołowie, Tatarzy, Turcy, Sowieci w 1920, komunizm w 1945). Wszystko to jednak zwykle pokonywaliśmy, zasłaniając Europę.

W sumie więc historii nie mamy się powodu wstydzić. "Europejczycy" bez przerwy powtarzają, że jesteśmy wyjątkowo nietolerancyjni, brudni, obskurni, zacofani. Wmawia się nam takie bzdury, abyśmy zaakceptowali rządy nad nami tych światłych i tolerancyjnych "Europejczyków".

My musimy mieć swoją godność! Nie pozwalajmy pluć na nasz Kraj i na nas samych. Ludzi, którzy nie mają tej godności, należy wyrzucić poza nawias życia publicznego. Jak można z taką pokorną czołobitnością odnosić się do banków, instytucji i polityków zachodnich? Przecież ci, którzy na forum międzynarodowym reprezentują Polskę, reprezentują wielki naród. Nasz naród znajduje się w gronie narodów, które wniosły najwięcej do kultury świata, dlaczego więc mamy się czuć gorsi? Nie jesteśmy gorsi. Jeżeli my nie będziemy siebie szanować, to inni nas z pewnością nie uszanują. Są wśród nas ludzie źli i dobrzy, tak jak wszędzie, ale mamy prawo, a nawet obowiązek, każdego, kto obraża nas jako Polaków, uderzyć w twarz. Nic nie upoważnia do obrażania narodu z taką kulturą, historią i tradycja, nic wreszcie nie upoważnia do obrażania NASZEGO domu, którym jest Polska.
Odpowiedzialność i praca



"Czy się stoi, czy się leży - się należy!" Wszyscy dobrze znamy to hasło, które stanowiąc istotę tzw. socjalistycznego systemu pracy, istnieje nadal i dobrze się ma.

Któż z nas nie próbował załatwić jakiejś sprawy w urzędzie i nie natknął się przy tym na arogancję, nieodpowiedzialność, chamstwo czy na... przerwę śniadaniową? Upokarzający system, w którym petent jest skazany na dobrą lub złą wolę Jego Urzędniczej Mości!

O zmianach, jakie są niezbędne w całym systemie administracji, będę pisał później, ale tym, czego naprawdę potrzeba w Polsce, jest zmiana podejścia do pracy i odpowiedzialności.

Potrzeba zmiany światopoglądowej, która umożliwi wydobycie się Polski z kryzysu gospodarczego i duchowego, w jakim się znajduje. Dzisiaj w Polsce nikt nie jest za nic odpowiedzialny. Jeżeli jest jakaś afera gospodarcza, jakiś błąd, niedociągnięcie itd., nie ma człowieka, który by za to odpowiadał. Odpowiedzialność rozmywa się na jakąś Radę lub inne ciało kolegialne, jakąś spółkę itp. Nigdy nie ujawnia się takiego a takiego człowieka, który ponosi taką a taką odpowiedzialność i karę. Nasze pokolenie musi żądać tego, o czym już wspomniałem - prawdy. Jeżeli była afera gospodarcza, oznacza to, że ktoś ukradł. Nie ukradła Rada czy spółka, ale bardzo konkretnie - ktoś zagarnął pieniądze. Musi być więc wyjaśnione, kto i ile. Skandale, które robią obecne elity polityczne, polegają nie tylko na tym, że ktoś kradnie, ale przede wszystkim na tym, że cały układ ukrywa złodzieja. Musimy żądać odpowiedzialności za czyny! Musimy również domagać się tej odpowiedzialności od nas samych.

Istotną rzeczą jest również odpowiedzialność za słowo. Należy przywrócić znaczenie wypowiadanym słowom, gdyż wszelkie kłamstwo i nadużycie w mowie zabija prawdę oraz powoduje spadek zaufania pomiędzy ludźmi. Kłamstwo i niedotrzymywanie obietnic niszczą więzi społeczne. Odpowiedzialność za słowo jest więc szczególnie istotna w pracy społecznej.

W dzisiejszym świecie odpowiedzialny za siebie jest ten, kto pracuje i z tej pracy się utrzymuje. Praca nie jest żadnym przekleństwem, jest błogosławieństwem. Jeśli wykonuje się ją dobrze, nie partacząc, to przynosi utrzymanie rodzinie oraz szacunek otoczenia. Jeżeli chcemy zmienić Polskę w kraj normalny, nasza praca musi być perfekcyjna. Wielu jest bowiem wrogów normalizacji naszego państwa, którzy chcą żerować na jego chorym organizmie, dlatego musimy stać się fachowcami, jeżeli chcemy pasożytów tych usunąć i ukarać. Musimy być świetnymi fachowcami, jeśli chcemy we wszystkich gałęziach życia dokonać "przewietrzenia" usuwając kurz i brud. Każdego karalucha, wesz czy kleszcza trudno jest przepędzić, a w Polsce tych pasożytów są tysiące! Jeżeli jednak będziemy pracować spokojnie, trzymając się zasad, które nam przyświecają, to pasożyty nie mają szans. Młody, potężny ruch, który stworzymy, to nie jest marzenie, to konieczność. Jeżeli tej konieczności nie sprostamy, nasze dzieci będą niewolnikami Europy, a Polska zostanie ponownie, jak za rozbiorów, "służebnicą cudzą".

Zastanówmy się więc, jakie to zasady, dotyczące nie tylko nas samych, ale całego społeczeństwa, winny obowiązywać wszystkich Polaków. Pomówmy o tym, jakimi pryncypiami operować będzie nasza kontrrewolucja.
ZASADY POSĘPOWANIA W SPOŁECZEŃSTWIE:

Prymat interesu Polski

Rozpatrując zagadnienia dotyczące społeczeństwa musimy wpierw wiedzieć, na czym opieramy nasze myślenie i postępowanie. Trzeba znać pewne kryteria ogólne, którymi się kierujemy zajmując się sprawami polityki, gospodarki czy innymi sprawami społecznymi. Przy wyznaczaniu takich kryteriów należy znów postępować według zasad zdroworozsądkowych, czyli innymi słowy oprzeć się na rozumie.

Jest pewną rzeczywistością, że mieszkamy, czy to nam się podoba czy nie, w Polsce. Tu urodziliśmy się i wychowaliśmy. Z Ojczyzną jesteśmy związani, gdyż żadne wyjazdy lub próby zapomnienia nie wrzucą z nas polskiego ducha, pewnej mentalności, specyficznego poczucia humoru, romantyzmu itp. Jeżeli więc żyjemy w naszym Kraju, to jesteśmy w jakiś sposób zań odpowiedzialni. To tak samo jak z rodziną. Możemy ponarzekać, że urodziliśmy się w rodzinie ubogiej, pokłóconej lub niewykształconej, ale będąc przyzwoitymi ludźmi musimy dbać o rodzinę i chcemy czy nie, należymy do niej. Im wyższy ktoś przedstawia typ człowieka, tym bardziej za rodzinę czuje się odpowiedzialny i mniej na nią narzeka. To samo jest z narodem czy Ojczyzną. Jesteśmy więc w Polsce i z nią przytłaczająca większość z nas będzie związana do końca życia, jak również przytłaczająca większość naszych dzieci i wnuków. Wymogiem więc zdrowego rozsądku jest dbałość o kondycję naszego państwa.

Co jest tym drogowskazem, który powinien obowiązywać wszystkich działających w społeczeństwie? Odpowiedź jest oczywista - interes tego społeczeństwa, czyli tzw. dobro wspólne. W podstawowym interesie społeczeństwa leży posiadanie państwa silnego i bogatego, które zabezpieczałoby jego interesy. Marksiści postulowali, ażeby bazą, na której opiera się prowadzenie działalności dotyczącej społeczeństwa, był interes tzw. proletariatu. W związku z tym robiono wszystko, ażeby doprowadzić do ekonomicznej przewagi proletariatu nad resztą, abstrahując już od tego, że była to przewaga biednego nad biedniejszym. System ten, który niestety nadal funkcjonuje, polegał przede wszystkim na tym, że robotnicy mieli pensje wywalczone za pomocą strajku, a np. naukowcy mieli pensje z łaski państwa. Któż w komunizmie obawiał się strajku naukowców? Aparat państwowy zabezpieczał tzw. równość społeczną, która powodowała schodzenie "wszystkich równo", do samego dołu. Marksizm zakładając, że interes państwa powinien być podporządkowany interesowi klasy robotniczo - chłopskiej odrzucał tym samym inne warstwy społeczne, powodując, że państwo nie służyło wszystkim obywatelom, ale proletariuszom. Ta doktryna dzieliła naród, stwarzając antagonizmy i izolacje. My wchodząc w nowe czasy musimy jasno wiedzieć, że państwo musi zabezpieczać prawa wszystkich obywateli i pod tym względem nie może być żadnej dyskryminacji. Państwo jest własnością całego narodu i nikt nie może powiedzieć, że należy np. bardziej opiekować się krawcami niż mleczarzami, albo że łysi nie mogą zajmować stanowisk państwowych. Tego typu myślenie jest absurdem z punktu widzenia rozumu i sprawiedliwości. Dla wszystkich obywateli muszą być równe prawa. Takie postępowanie, jak wprowadzone w czasach komunistycznych punkty preferencyjne przy egzaminach na wyższe studia dla dzieci pochodzenia chłopskiego i robotniczego, jest zaprzeczeniem sprawiedliwości i rozsądku.

Państwo powinno w sposób sprawiedliwy chronić interesy wszystkich obywateli. Z postulatu tego, z którym wszyscy się zgodzą, wynikają logicznie dwa dalsze fundamenty, na których winna bazować działalność państwa i ludzi prowadzących działalność publiczną:
1) traktowanie społeczeństwa jako całości, której interesy mają być reprezentowane (tj. nie może państwo reprezentować tylko interesów jakiejś partii, klasy, grupy społecznej itp.),
2) traktowanie przez władzę interesu całego narodu, a w zakresie spraw politycznych interesu całego państwa, jako nadrzędnego nad wszystkimi innymi interesami.

Nie może być więc dla nikogo w Polsce w zakresie spraw politycznych interesu większego niż interes Polski. Tak więc nie może być ważniejszy interes partii czy warstwy społecznej, ale również od interesu Polski nie może być ważniejszy interes np. międzynarodówki socjalistycznej czy jakiegoś innego tworu międzynarodowego. Nikomu o zdrowym rozsądku nie przyjdzie na myśl, ażeby Polska podporządkowywała swoje interesy np. KBWE. Nie oznacza to braku współpracy, ale w, sytuacji, gdyby Polsce opłacało się nie stosować do zaleceń KBWE, polscy politycy mają obowiązek wybrać interes Polski. To samo dotyczy stosunków z sąsiadami: jeżeli ktoś jest politykiem polskim, a działa na korzyść np. Niemiec, powinien być ujęty i sądzony za zdradę. Ma on święte prawo wyjechać do Niemiec i tam działać w interesie Niemiec, ale w Polsce polityk polski MUSI działać na rzecz interesów Polski.

Nie oznacza to absolutnego prymatu interesu Polski nad wszelkimi zasadami. Etyka obowiązuje zawsze i każdego. Nie wolno w stosunku do innych narodów postępować niesprawiedliwie. Każdy ma prawo do obrony własnych interesów, ale nie wolno mu krzywdzić innych. Postawa, która nie liczy się ze sprawiedliwością, była Polakom dobrze zaprezentowana przez nazistowskie Niemcy, gdzie w imię interesu wielkich Niemiec mordowano całe narody. Interes Polski nigdy nie może polegać na czynieniu zła, po pierwsze z przyczyn moralnych, a po drugie z czystego interesu. Niesprawiedliwość bowiem, której tak wiele doświadczyliśmy w historii, jeżeli byłaby wyrządzana przez nas, musiałaby się srogo zemścić, gdyż ci, którzy zawsze nas krzywdzili, otrzymaliby doskonały pretekst do ponawiania krzywd. Tak było w roku 1939, kiedy to propaganda niemiecka argumentowała, że Polacy wcale nie są takim pokojowym narodem, skoro zaatakowali razem z nimi Czechosłowację.

Podsumowując więc, interes Polski powinien być najwyższym dobrem dla polityków, ale ponad tym interesem istnieją odwieczne zasady sprawiedliwości, które obowiązują każdego i w stosunku do każdego, bez względu na narodowość, wiarę, kulturę czy pochodzenie społeczne.

Sprawiedliwość społeczna

 

Tak jak wspomniałem, sprawiedliwość obowiązuje każdego i w stosunku do każdego. Czym jednak jest sprawiedliwość w społeczeństwie? Marksiści twierdzili, że sprawiedliwość to równość. Łatwe to i proste twierdzenie, ale z gruntu fałszywe. Wychodząc bowiem z takiego twierdzenia o sprawiedliwości, należałoby wszystkim dawać i zabierać po równo. I tym co pracują i tym co nie pracują dawać równą zapłatę. To faktycznie w socjalizmie miało miejsce. Sławne powiedzenie "Wszyscy mamy równe żołądki!" jest najlepszym ujęciem tego bzdurnego pojmowania sprawiedliwości.

Sprawiedliwość tymczasem w cywilizowanym państwie opiera się na dwóch filarach: na prawie i na jego przestrzeganiu. Reguły prawa wywodzące się ze starożytnego Rzymu, zakładają pewne zasady, bez których prawo nie jest sprawiedliwe. Zasada równości wszystkich obywateli wobec prawa jest podstawą sprawiedliwego pojmowania prawa. Oczywiście równość ta ma swoje uwarunkowania (np. kobieta w ciąży powinna być szczególnie przez prawo chroniona), ale istota polega na tym, że wszyscy obywatele są równo traktowani przez prawo i sądy.

Obok równości drugą zasadą sprawiedliwego prawa jest takie jego formułowanie, aby prawo było zgodne z etyką. Zasada ta jest fundamentalna dla całej cywilizacji europejskiej (łacińskiej). Prawo, które jest sprzeczne z etyką, jest prawem niesprawiedliwym. Np. prawo dopuszczające dla pewnej kategorii ludzi obozy koncentracyjne w Niemczech hitlerowskich, wprowadzane było w zupełnej zgodzie z obowiązującą w Niemczech procedurą. Nie było to jednak prawo zgodne z etyką i jako takie je potępiamy. Dlatego też w stanowieniu prawa rzeczą niezwykle istotną jest, ażeby prawo wynikało z etyki, a nie odwrotnie. Każde prawo, które sprzeciwia się etyce, jest niesprawiedliwe i krzywdzące dla jakiejś kategorii ludzi, czego najlepszym przykładem w Polsce jest dyskryminacja przez prawo ludzi w czasie od poczęcia do urodzenia. Nie ma bowiem żadnej etycznej lub logicznej przyczyny, dla której prawo miałoby chronić człowieka tylko w pewnych fragmentach jego życia (nie miałoby nic wspólnego ze sprawiedliwym prawem wprowadzenie zezwolenia na zabijanie ludzi powyżej lat osiemdziesięciu). Prawo winno więc traktować równo wszystkich obywateli i wynikać z etyki, wtedy możemy mówić o sprawiedliwym prawie.

Żeby jednak można było mówić o panującej w społeczeństwie sprawiedliwości, musi być zapewniony jeszcze jeden warunek: sprawiedliwe prawo musi być przestrzegane. Konstytucja b. ZSRR była ponoć jedną z najbardziej demokratycznych konstytucji w Europie. Cóż z tego, kiedy cały system demokratyczny był tam fikcją, która służyła za parawan nieograniczonym rządom partii komunistycznej. Ażeby prawo było przestrzegane, konieczne jest istnienie sprawnego i niezależnego od władzy wykonawczej i ustawodawczej aparatu kontrolującego przestrzeganie prawa. Takim aparatem winny być w Polsce sądy i prokuratury. Niestety jednak aparat ten jest dzisiaj w dużym stopniu zależny od władzy wykonawczej, a sędziowie wywodzący się z czasów komunistycznych w dużej mierze ulegają naciskom tej władzy. Niezbędnym więc elementem reformy państwa w duchu sprawiedliwości społecznej jest uniezależnienie sędziów od władzy wykonawczej, chociażby poprzez ich demokratyczny wybór. Drugim problemem jest kwestia korupcji w aparacie sprawiedliwości. Powinno funkcjonować surowe prawo, karzące nieuczciwych sędziów. W starożytnym Rzymie za nieuczciwość sędzia skazywany był na śmierć.

Można więc mówić o sprawiedliwości społecznej, gdy sprawiedliwe prawo jest przestrzegane. Co jest jednak sprawiedliwe, a co nie, jeśli chodzi o politykę społeczną?
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że sprawiedliwość organów państwa nie może oznaczać jego słabości. Państwo, żeby mogło być sprawiedliwe, musi być silne. Potrzebne jest nam państwo, które z całą stanowczością ścigać będzie przestępców, a chronić uczciwych. W tej mierze państwo Polskie przedstawia bardzo, bardzo wiele do życzenia. Struktura naszego państwa, wyniesiona z czasów komunistycznych, jest wręcz nastawiona na premiowanie nieuczciwości i sprzyjanie oszustom i innym łajdakom. Każdy z nas może się o tym przekonać idąc do jakiejś instytucji. Ileż utrudnień i kłopotów biurokratycznych, aby uzyskać od urzędnika to, co się nam należy. Ludzie są często zmuszani do płacenia łapówek. To samo obserwujemy w makroskali. Słabość służb celnych zachęca do robienia wielkich afer celnych, które miały miejsce w ostatnich latach. Słabość i brak dofinansowania policji zachęca wręcz do przekraczania prawa. Wszystko to wynika ze słabości państwa. Nasze pokolenie powinno zrobić wszystko, ażeby ukrócić zarówno słabość, jak i korupcję aparatu państwowego. O sprawie tej będę mówił później. W polityce społecznej niezwykle istotne jest istnienie skutecznego ramienia zapewniającego prawu jego należyte przestrzeganie, gdyż jak już wspomniałem warunkiem sprawiedliwości jest przestrzegane prawo.

Pozostaje jednak pytanie, jakie są sprawiedliwe zasady kształtujące np. życie gospodarcze, co to jest sprawiedliwość w gospodarce? Marksiści twierdzą, że szczytem sprawiedliwości w ekonomii jest równość. Równość taka polega jednak na równej biedzie i przynosi katastrofę gospodarczą. Sprawiedliwości więc nie może polegać na tym, że wszyscy "sprawiedliwie" nic nie mając umrą z głodu. Doświadczenie historyczne mówi nam, że tylko nierówność przynosi ze sobą powodzenie gospodarcze. Wyczucie etyki natomiast mówi nam, że nierówność jest sprawiedliwością.
 

Nierówność

Wybitny polski myśliciel i historyk prof. Feliks Koneczny napisał o równości w roku 1948: "Do równości można zmierzać tylko przymusem i gwałtem, a to obniżając poziom u wszystkich i we wszystkim, i pod każdym względem. (...) Równość byłaby największą niesprawiedliwością. Sprawiedliwość polega na sprawiedliwym rozdziale nierówności" (F. Koneczny, "O ład w historii", str. 29).

Profesor Koneczny przedstawił też przykłady z historii, w których próbowano wprowadzić równość społeczną. Wszystkie one zakończyły się fiaskiem ekonomicznym, gdyż wprowadzenie równości przez państwo powodowało brak ludzi zainteresowanych w gromadzeniu dóbr, a przez to upadek wszelkiej aktywności gospodarczej i katastrofę ekonomiczną. Ten schemat przedstawiony przez prof. Konecznego w latach 40. powtórzył się na naszych oczach. Upadek zewnętrznego komunizmu, czyli otwarcie marksistowskiego modelu państwa, był spowodowany przede wszystkim przez bankructwo finansowe. Jaki więc powinien być model stosunków społecznych jeśli chodzi o własność? Przede wszystkim musimy się trzymać żelaznej rzymskiej zasady, że własność jest rzeczą świętą. Nie może więc państwo z przyczyn nieuzasadnionych (uzasadnionymi przyczynami są np. kary za zbrodnie) ograniczać prawa dysponowania własnością, jej użytkowania oraz nie może własności zabierać. Konkretnie rzecz biorąc, w Polsce istnieje cały szereg przepisów, które ograniczają prawo dysponowania majątkiem, np. narzucając podatek od spadków. Tymczasem ze zdrowego rozsądku wynika, że własność musi być zagwarantowana; w przeciwnym wypadku nikt o nią się nie będzie starał i społeczeństwo będzie ubożeć. Ktoś kiedyś napisał, że ludzie dzielą się na dwie klasy społeczne: złodziei i uczciwych. Ci uczciwi stworzyli państwo i prawo w obronie przed złodziejami, którzy nie pracując chcą mieć owoce czyjegoś wysiłku. Być może to zbyt skrajny pogląd, niemniej jednak faktem jest, że im mniej jest państwo praworządne, tym więcej jest złodziei i oszustów i vice versa. Naszym zadaniem jako ludzi prawych jest obrona własności wszystkich ludzi uczciwych. Musimy skupić się i w obronie przed złodziejami stworzyć taki system państwa i prawa, ażeby okradanie nas było niemożliwe albo przynajmniej bardzo utrudnione. Dodam jeszcze, że za okradanie uważam także nieuzasadnione podatki przeznaczane na rozbudowaną do niebotycznych rozmiarów biurokrację, a nie tylko wymuszanie przez urzędników łapówek. Okradaniem na większą oczywiście skalę są również wszelkie afery gospodarcze, które każdego z nas kosztują. Jedno jest pewne, jesteśmy okradani z wielu stron i naszym celem winna być zmiana takiego stanu rzeczy. Nie możemy z biernością typową dla ludzi w krajach post komunistycznych zgadzać się na to, że w bezczelny sposób się nas okrada.

Własność jest rzeczą świętą i nie można tej świętości negować, nawet w oparciu o prawa tych, którzy żadnej własności nie mają i pomimo chęci do pracy pozostają na krawędzi nędzy. Ludzka nędza zawsze była i zawsze będzie, jest to pole do działania dla tych, którzy posiadają własność, by dawali innym zarobić, a gdy trzeba, to się bogactwem z innymi dzielili. Socjalizm znacjonalizował własność prywatną, co równało się zwykłej grabieży. Było to jawną niesprawiedliwością. Niesprawiedliwością jest jednak również korzystanie przez bogatych ze swoich dóbr bez liczenia się z ludzką nędzą. W dawnych czasach istniały instytucje charytatywne, które zajmowały się zbieraniem pieniędzy na biednych i rozdzielaniem ich. Państwo nie wtrącało się do tych instytucji i dobrze na tym wszyscy wychodzili. Powinno być wspólną troską państwa i obywateli, aby ci, których los pokrzywdził, mogli żyć godnie. Starożytni mówili, że prawda leży pośrodku. W tym wypadku jest w tym coś z racji, gdyż ani socjalizm, który wszystkich sprowadza do równej nędzy, ani drapieżny kapitalizm, który troszczy się jedynie o posiadających, nie są odpowiednim ustrojem dla nowoczesnego i cywilizowanego państwa. Jest rzeczą oczywistą, że państwo musi opierać się na warstwie ludzi posiadających (dobytek umysłowy lub materialny), nie byłoby jednak sprawiedliwe pozostawianie tych najuboższych własnemu losowi. Naród jest w pewnym stopniu rodziną, wielką rodziną rodzin i wszyscy są zobowiązani do dbania o nawet najsłabszych członków tej rodziny. Nie można rozszerzać tego opiekuństwa na tych, którym nie chce się pracować, ale trzeba zabezpieczyć przynajmniej minimalny byt tym, którzy pracować nie mogą.

Niektórzy domorośli "liberałowie" twierdzą, że jeżeli ktoś umiera w nędzy, to jego sprawa. Postawa taka wynika z przyjęcia egoistycznej koncepcji indywidualizmu, w której człowiek nie jest odpowiedzialny za drugiego. W naszej cywilizacji taka koncepcja nie może mieć racji bytu. Zapewnienie przez społeczeństwo opieki najsłabszym jego członkom jest jednym z nielicznych elementów odróżniających społeczność ludzi od zwierząt. Podkreślam, że chodzi tu o zapewnienie opieki przez społeczeństwo, a niekoniecznie przez państwo. Państwo powinno uczestniczyć w opiece nad najbiedniejszymi tylko w sytuacjach wyjątkowych, gdyż każda pomoc państwa zmusza do utrzymywania aparatu kierującego tą pomocą, który na tej pomocy żeruje. Źle świadczy to o poziomie moralnym społeczeństwa, gdy państwo musi pomagać najuboższym.

Nierówność społeczeństwa, zagwarantowanie prawa własności oraz charytatywność organizowana przez społeczeństwo, te pryncypia ustrojowe są podstawą nowoczesnego myślenia o rozwoju gospodarczym i społecznym. Zasady te są fundamentem, na którym można oprzeć szczegółowy plan gospodarczy.
 

Tolerancja

Tolerancja jest to cecha, która Polaków zawsze charakteryzowała. Twierdzenie to stoi w absolutnej sprzeczności z niektórymi wypowiedziami "niezależnych autorytetów" dzisiejszej doby. Popatrzmy jednak na naszą historię. Nie było u nas stosów, nie prześladowaliśmy mniejszości narodowych tak jak to robiły prawie wszystkie państwa Europy, nie zabijaliśmy za odmienne poglądy polityczne itd. Ogólnie rzecz biorąc Polska od początku swego istnienia była tolerancyjna, czego dowodem były miliony innowierców i obcych ludów, które zasiedlały naszą Ojczyznę uciekając przed prześladowaniami w swoich krajach. Podczas ostatniej wojny, gdy Niemcy mordowali na naszych ziemiach Żydów i Cyganów, dziesiątki tysięcy Polaków oddały życie za pomoc prześladowanym. Nawet ci, którzy przed wojną z przyczyn ekonomicznych zwalczali mniejszość żydowską i byli określani przez prasę lewicową jako antysemici oddawali życie za tych, którzy przed wojną byli ich politycznym przeciwnikami (najlepszym takim przykładem jest Jan Mosdorf przed wojną okrzyczany jednym z największych antysemitów polskich, a który został rozstrzelany za pomoc Żydom). Przykładów takich są tysiące i świadczą one dobitnie o tym, że pomimo kłopotów jakie mieliśmy z przebywającymi u nas gośćmi, nigdy nie posuwaliśmy się do ekscesów na skalę występującą w innych państwach. Podobnie i dzisiaj pomimo tysięcy przebywających u nas Cyganów rumuńskich nikt im krzywdy nie robi.

Należałoby zapytać skąd więc tak dużo tych "niezależnych autorytetów" wmawia światu, a przede wszystkim Polakom, że są nietolerancyjnymi ciemniakami, szowinistami, ksenofobami itp. Sprawa wydaje się w tym wypadku bardzo prosta, jest to stary system wykorzystywany przez złodziei - ukraść i krzyczeć: "Łapać złodzieja!" Przypatrzmy się dlaczego domagają się tolerancji i jak ją rozumieją nasze "niezależne elity".

Najpierw jednak musimy sobie powiedzieć czym jest tolerancja. Tolerancja jest to "wyrozumiałość", jak głosi najkrótsza definicja "Słownika Języka Polskiego" (PWN W-wa 1981.). Wyrozumiałość więc w stosunku do ludzi i ich poglądów, do ich postępowania. Nie zważanie na czyjeś błędy, pomyłki, dziwactwa itd. Jako taka tolerancja jest rzeczą w społeczeństwie niezbędną i do dobrego ułożenia stosunków międzyludzkich wręcz konieczną, gdyż każdy z nas popełnia błędy, pomyłki oraz ma swoje dziwactwa. Tolerancja nie oznacza jednak, tak jak chcą dzisiejsi "szamani ethosu", przyjęcia czyjegoś postępowania za swoje. I tu leży pies pogrzebany. Każdy się bowiem zgodzi, że tolerancja nie polega na akceptacji postępowania czy poglądu. Jeżeli coś tolerujemy, to właśnie dlatego, że nie możemy tego zaakceptować, a nie chcemy w sposób ostry się temu sprzeciwić. Niestety niekiedy zapomina się, że niektóre postępowania i niektóre poglądy, jeżeli byłyby tolerowane w znaczeniu wyrozumiałości, to oznaczałoby to ich akceptację. Np. jeżeli widzimy, że ktoś zabija, i przechodzimy obojętnie, to współuczestniczymy w zbrodni. Jeżeli widzimy, że ktoś kradnie, a nie poinformujemy z lenistwa czy ze źle pojętej wyrozumiałości właściciela, to współuczestniczymy w kradzieży itd. Widzimy więc, że w stosunku do niektórych zachowań tolerancja oznacza współuczestnictwo. I to, że nie chcemy być aż tak "tolerancyjni", powoduje zarzut obskurantyzmu ze strony "światłych intelektualistów".

Dzisiejsze "postępowe" prądy umysłowe, rodzące się na Zachodzie, nakazują tolerować wszystko, a więc nie mają już charakteru wyrozumiałości, ale często akceptacji, a nawet współuczestnictwa. Różni lewacy żądają od nas, normalnych ludzi, nie tolerancji, a właśnie akceptacji. Jeżeli bowiem ja widząc, że anarchiści wołają "Nie chcemy iść do wojska!", mogę taką postawę ewentualnie tolerować, to już w sytuacji, gdy ci sami ludzie palą flagę mojej Ojczyzny, nie mogę tego tolerować i powinienem wezwać policję lub sam czynnie przeciwstawić się takiemu postępowaniu. Nie będzie to przykład nietolerancji, gdyż ja powinienem wobec pewnych rzeczy być tolerancyjny (wyrozumiały), a wobec innych nie muszę albo wręcz nie mogę. Mogę z własnej woli tolerować człowieka, który bije mnie w twarz, i na to nie zareagować. Mogę również mu oddać albo pozwać go do sądu. Jeżeli natomiast ktoś uderzy moją matkę, to tolerancja takiego czynu z mojej strony byłaby podłością i hańbą. Człowiekowi, który toleruje taką rzecz, nie należy podawać ręki. Dzisiaj w świecie próbuje się stworzyć coś w rodzaju terroru tolerancji. Wszystko mamy tolerować. Głupota posunęła się do tego stopnia, że w niektórych elementarzach na Zachodzie, np. w Anglii, przedstawia się rodzinę w trzech formach: tatuś i mamusia, tatuś i tatuś, mamusia i mamusia. Pod pozorem więc tolerowania inności, akceptuje się odchylenia od normy, czyli zboczenia. Te zboczenia przedstawia się na równi z normalnością i uczy się tego dzieci. Kto natomiast powiedziałby w Anglii publicznie, że homoseksualizm to zboczenie, może wylądować za kratkami. Dla takiego nie ma bowiem tolerancji, gdyż narusza "normy" wypracowane przez lewaków.

W Polsce do takich absurdów jeszcze nie dochodzi, ale wszystko wskazuje na to, że ku temu zmierzamy. Chciałbym tutaj wrócić do tego, co powiedziałem o charakterystycznej metodzie działania złodziei, którzy wołają "łapaj złodzieja". Ci, którzy tak wiele krzyczą o tolerancji, są najczęściej najmniej wyrozumiali w stosunku do innych poglądów i postaw. Ludzi, którzy się z nimi nie zgadzają, nazywają ciemnymi, zacofanymi itp.

Musimy sobie jasno powiedzieć, że tolerancja jest to wyrozumiałość dla poglądów, wierzeń, pomyłek i nieszkodliwych dziwactw. Nie ma jednak i nie może być tolerancji, która byłaby akceptacją zła. Akceptacja zła jest bowiem złem, zło natomiast należy zwalczać, a nie akceptować. Jeżeli natomiast zła nie będziemy zwalczać, to się rozpleni. Nie możemy folgować złu. Musimy walczyć o prawdziwą tolerancję, która jest wyrozumiałością.
Problem tolerancji wiąże się z drugim bardzo ważnym problemem, z problemem wolności.
 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin